Witraż - kompozycja wykonana z kawałków barwnego szkła, znany był już w starożytności. Przez wieki powstawał głównie z myślą w budowlach sakralnych i dopiero secesja wprowadziła go do obiektów publicznych, kamienic, a nawet mieszkań. Tu pojawia się do dziś, choć w coraz to nowszych formach. Witraży nie kupimy na targach ani w salonach meblowych. Można je jednak wykonać z myślą o konkretnym wnętrzu, na indywidualne zamówienie. Efekt? Potrafi być spektakularny.
to zły pomysł, nie wkomponowałby się
31%
chętnie, najlepiej w postaci lampy Tiffany
30%
tylko w formie nowoczesnego obrazu
39%
Witraże pojawiają się w domach prywatnych jako element architektoniczny w postaci ścianki działowej, świetlika, drzwi, okna lub jako przedmiot użytkowy, taki jak lampa. W obu przypadkach urok zawdzięcza szklanej, kolorowej powierzchni nasycanej zmieniającym się światłem dziennym. Paleta ich barw jest obecnie nieograniczona, podobnie jak wzory - przedstawiać mogą dowolne obrazy. Dlatego stylistycznie witraż wkomponować można dziś w każde wnętrze. Dowodem tego niech będą realizacje, które odnaleźliśmy w samym tylko Trójmieście.
Zaczynamy od witrażu tradycyjnego w formie, czyli złożonego z odpowiednio przyciętych kawałków szkła połączonych metalowym profilem, ale nowoczesnego w przekazie. Taki właśnie pojawił się we wnętrzu zaprojektowanym w Gdańsku przez
Jana Sikorę. Przyjął formę kolażu wybranych prac Roya Lichtenstein'a. Jak się okazuje, pop art i wnętrza soft-loftowe mogą iść w parze, tym bardziej, że - co podkreśla architekt - lofty popularne były w Nowym Jorku lat 20., czyli w miejscu i w czasie, w których tworzył Lichtenstein. Witraż zamontowany został wysoko pod sufitem, na potężnym stelażu, a efekt jego przezierności podkreślono oświetleniem punktowym. Drugim przykładem jest witraż prezentujący statek - motyw zaczerpnięty z ulubionego, hawajskiego ręcznika właścicielki mieszkania (pisaliśmy o nim w cyklu
Jak oni mieszkają). Trafił na ścianę niczym gobelin i podobnie, jak ten pierwszy, wyeksponowany został sztucznym światłem. Obie prace powstały w gdyńskim
Plejewski Studio, wyspecjalizowanym de facto w produkcji lamp Tiffaniego. O nich jednak w następnych akapitach.
Od konwencji witrażu z metalowym szprosem odchodzi z kolei
Edyta Barańska. Ten, który zdobi wnętrze restauracji
hotelu Sadova wykonany został ze szklanych tafli połączonych kilkoma warstwami kolorowego, utrwalonego w piecu, laminatu. Niebieski, geometryczny wzór witrażu pokrył powierzchnie trzech okien, zasłaniając znajdujący się za nimi parking. W pracowni artystki, do prywatnych domów, powstają także tzw. witraże amerykańskie.
- Barwienie szkła polega tu na nakładaniu na nie tlenków metali. Pod wpływem bardzo wysokich temperatur łączą się one ze szkłem, barwnik wnika w jego strukturę. Podświetlone wygląda tak, jak witraż, pozbawiony jest jednak połączeń. W technice tej mieliśmy okazję wykonać wiele najróżniejszych elementów do mieszkań prywatnych, jak i budynków użyteczności publicznej, np. ścianki dzielące pomieszczenia lub drzwi - mówi Tadeusz Kostrzak ze Studia Szkła Edyta Barańska.W Trójmieście stosunkowo łatwo znaleźć także tzw. lampy witrażowe - na masywnych nogach, z witrażowym, kolorowym kloszem. Państwo Plejewscy wykonują je według wzorów opracowanych przez
Louis Comfort Tiffaniego - amerykańskiego artysty, który na przełomie XIX i XX wieku zrewolucjonizował sztukę tworzenia witraży. Po pierwsze opracował technikę pozwalającą na łączenie szkła miedzianą taśmą, dzięki czemu przybrały finezyjną formę, złożoną ze znacznie większej liczby drobniejszych elementów. Po drugie, na drodze eksperymentów, stworzył szkło opalizujące - mniej transparentne, jednak charakteryzujące się różnobarwnością.
Z dokonań Tiffaniego czerpie także
Stanisław Janiszewski, z tą jednak różnicą, że lampy tworzy według autorskich projektów. Niektóre wysokie są na dwa metry, a ich cena sięga kwoty 250 tys. zł. Składa się na nią nie tylko cenny materiał, z którego są wykonane (w tym bursztyn), przede wszystkim jednak wielomiesięczna
praca nad jednym egzemplarzem. Ponadto pracownia Stanisława Janiszewskiego opracowała technikę wyginania szkła. Jego nierówne powierzchnie dobrze widać w wybrzuszonych liściach budujących klosze największych z lamp. Klienci tych kosztowych produktów, co pewnie nikogo nie zdziwi, nie ograniczają się już do Trójmiasta, a rozsiani są po całym świecie.