Pomarańczowa kupa
Wbrew tytułowi, z pomarańczami nie ma nic wspólnego.
Tylko kolor :)
Chodzi o jajecznicę z pomidorami.
Patent "sprzedał mi" mój śp. Ojciec, który lubił kuchenne eksperymenta a na pomoc Netu czy telewizora w latach 70'tych raczej liczyć nie mógł. Ot.. próbował.. a czasami coś Mu się udało :)
Ja go potem dopracowywałem w różnych wariantach.
Obecnie bazuję głównie na pomidorach z puszki (z lenistwa) ale wersja ortodoksyjna opiera się na pomidorach prosto z krzaka. I została wymyślona, żeby zutylizować ich działkowy nadmiar. A że ostatnio widziałem pomidory po 1,90 to mi się przypomniała (swoich, działkowych, jeszcze nie mam).
Kroimy cebulkę w plasterki i wrzucamy ją na patelnię z masełkiem. Niezbyt gorącą, żeby masełko się nie przypalało.
Kiedy cebula się blanszuje, parzymy pomidory wrzątkiem i obciągamy ze skóry. Kroimy na kawałki, przy okazji wydłubując ich białe części.
Jeśli bieli jest więcej niż czubek ołówka, to wiemy przy okazji, że pomidor nie został zapylony przez pracowitą pszczółkę, ale dostał sztuczne hormony.
Obrane pomidory trafiają na patelnię, do cebuli. Uwagi co do patelni - jak w wątku "szpinakowym".
Podobnie, jak przy szpinaku - teraz maksymalnie duży ogień, żeby szybko odparować wodę, której będzie nawet więcej niż w szpinaku, a nie rozgotować pomidorów na pulpę.
Oczywiście.. sól i pieprz. Poza tym własna inwencja.
Ja dodaję mnóstwo czosnku i często bazylię. A ostatnio również pastę paprykową (Nie znam bardziej plamiącej substancji. Uwaga na blaty! U mnie z gresu ledwo się dało doczyścić;) i sos piri-piri. Bo mam. Jak nie miałem, dawałem Cayenne :)
Kiedy pomidory se pyrkają, bełtamy jaja. Ja używam 2x więcej niż potrzeba, bo z połowy biorę tylko żółtka.
Akurat rośnie mi świeży szczypiorek, to go do nich dorzucam.
Kiedy pomidory odparują na tyle, że zaczynają przypominać lawę z małymi kraterkami, musimy poświęcić kilka minut na ciągłe bełtanie, bo się lubią błyskawicznie przypalać.
Kiedy już widać, ze więcej wody nie da się z nich wycisnąć, dodajemy masełka i wrzucamy jajka.
Po zrobieniu, wiemy już, skąd tytuł wątku.
Ale zaręczam, że smakuje o niebo lepiej, niż wygląda :D
Proporcje:
Na solidne męskie jednoosobowe śniadanie zużywam jedną niezbyt dużą cebulę, puszkę pomidorów ("żywych" z 5-6 dosyć sporych) i 8 jajek (4 całe, 4 żółtka).
Tylko kolor :)
Chodzi o jajecznicę z pomidorami.
Patent "sprzedał mi" mój śp. Ojciec, który lubił kuchenne eksperymenta a na pomoc Netu czy telewizora w latach 70'tych raczej liczyć nie mógł. Ot.. próbował.. a czasami coś Mu się udało :)
Ja go potem dopracowywałem w różnych wariantach.
Obecnie bazuję głównie na pomidorach z puszki (z lenistwa) ale wersja ortodoksyjna opiera się na pomidorach prosto z krzaka. I została wymyślona, żeby zutylizować ich działkowy nadmiar. A że ostatnio widziałem pomidory po 1,90 to mi się przypomniała (swoich, działkowych, jeszcze nie mam).
Kroimy cebulkę w plasterki i wrzucamy ją na patelnię z masełkiem. Niezbyt gorącą, żeby masełko się nie przypalało.
Kiedy cebula się blanszuje, parzymy pomidory wrzątkiem i obciągamy ze skóry. Kroimy na kawałki, przy okazji wydłubując ich białe części.
Jeśli bieli jest więcej niż czubek ołówka, to wiemy przy okazji, że pomidor nie został zapylony przez pracowitą pszczółkę, ale dostał sztuczne hormony.
Obrane pomidory trafiają na patelnię, do cebuli. Uwagi co do patelni - jak w wątku "szpinakowym".
Podobnie, jak przy szpinaku - teraz maksymalnie duży ogień, żeby szybko odparować wodę, której będzie nawet więcej niż w szpinaku, a nie rozgotować pomidorów na pulpę.
Oczywiście.. sól i pieprz. Poza tym własna inwencja.
Ja dodaję mnóstwo czosnku i często bazylię. A ostatnio również pastę paprykową (Nie znam bardziej plamiącej substancji. Uwaga na blaty! U mnie z gresu ledwo się dało doczyścić;) i sos piri-piri. Bo mam. Jak nie miałem, dawałem Cayenne :)
Kiedy pomidory se pyrkają, bełtamy jaja. Ja używam 2x więcej niż potrzeba, bo z połowy biorę tylko żółtka.
Akurat rośnie mi świeży szczypiorek, to go do nich dorzucam.
Kiedy pomidory odparują na tyle, że zaczynają przypominać lawę z małymi kraterkami, musimy poświęcić kilka minut na ciągłe bełtanie, bo się lubią błyskawicznie przypalać.
Kiedy już widać, ze więcej wody nie da się z nich wycisnąć, dodajemy masełka i wrzucamy jajka.
Po zrobieniu, wiemy już, skąd tytuł wątku.
Ale zaręczam, że smakuje o niebo lepiej, niż wygląda :D
Proporcje:
Na solidne męskie jednoosobowe śniadanie zużywam jedną niezbyt dużą cebulę, puszkę pomidorów ("żywych" z 5-6 dosyć sporych) i 8 jajek (4 całe, 4 żółtka).