Szpital w Pucku

Temat dostępny też na forum: Rodzina i dziecko bez ogłoszeń
(był juz taki wątek , ale nie chce się podbić)

może ktoś jeszcze dopisze opinię ? :)))))

--------------------------------------------------
Przyjazny szpital w Pucku...
Autor: izka25 06-08-2007 09:04 wyślij odpowiedź
Drogie babki, wyczytałam, że szpital w Pucku otrzymał I nagrodę w konkursie "rodzić po ludzku". Ja napewno będę tam rodzić ponieważ do Pucka mam najbliżej. Czy któraś z Was słyszała jakieś opinie, a może któraś tam rodziła? Co sądzicie o ordynatorze (ginekologu) szpitala?


Autor: mamka 06-08-2007 22:11 wyślij odpowiedź
Hej, ja tylko ze słyszenia wiem, że rzeczywiście Puck jest dobrym szpitalem. Nie jestem pewna natomiast czy już istnieje tam oddział intensywnej terapii dla noworodków. Kiedyś nie było i jak coś się działo to wieźli maleństwo do Wejherowa, nie wiem jak jest dziś.
To ważny element przy porodzie, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak się zakończy nasza 9-cio miesięczna przygoda z maluszkiem! Warto to sprawdzić.
Pozdrawiam


Autor: RENNI 07-08-2007 09:10 wyślij odpowiedź
Ten szpital rzeczywiście nie ma oddziału intensywnej terapii dla noworodków.
Sama sie nad nim zastanawiam. Obecnie mam dylemat pomiedzy wejherowskim a tym w Pucku.
W Wejherowie obecnie panuje drobna infekcja. Dzieci z cesarki mają bakterie w pęcherzu moczowym, które są upierdliwe bo leczy sie ok 3 miesiecy.
W Pucku natomiast kładą nacisk na relacje między dzieckiem z mamą, dzidzia zostaje po porodzie przy mamie dwie godziny, co jest bardzo dobre.Panuje przyjazna, wręcz rodzinna atmosfera.



Autor: izka25 07-08-2007 09:29 wyślij odpowiedź
Wczoraj rozmawiałam ze znajomą mojej mamy która jest położną w tym szpitalu:) i przekonała mnie do tego żeby tam rodzić. Kobieta sympatyczna, miła, serdeczna, normalnie aż serce się śmieje.



Autor: piri 07-08-2007 11:11 wyślij odpowiedź
W Wejherowie też dziecko zostaje z matką 2 godziny na sali porodowej, później ważenie i mierzenie i wraca do matki, tak więc masz dzieciaczka 24/h ze sobą :) o bakterii nic nie słyszałam, ale wątpie żeby sie tym chwalili ;)
Za to w Pucku jakiś czas temu rodziła znajoma i nie miała najlepszego zdania o tym szpitalu, mówiła że jest rozczarowana.



Autor: izka25 07-08-2007 11:34 wyślij odpowiedź
wczoraj rozmawiałam też moimi dwoma koleżankami z Pucka ktore tam rodziły i tez były bardzo zadowolone :)



Autor: kala79 07-08-2007 15:17 wyślij odpowiedź
Renni, a skąd wiesz o tej infekcji w Wejherowie???
Co do Pucka, to w piatek rozmawialiśmy z neonatologiem z Zaspy (kiedyś pracowała w Wejherowie) i powiedziała nam, ze na Zaspę trafia najwięcej dzieci z niedotlenieniem i innymi powikłaniami własnie z Pucka. Dziwiła się dlaczego ten szpital ma taką renomę. Polecała Wejherowo.


Autor: moceza 07-08-2007 20:25 wyślij odpowiedź
Moja koleżanka rodziła w Pucku i tak oceniała: plusy - można rodzić w wodzie, naprawdę miły i uprzejmy personel, tzw. ludzki szpital. Minusy - nie ma oddziału dla noworodków, mały szpital, więc ograniczona prywatność (matki, które już urodziły słyszą te kobiety, które dopiero rodzą).


Autor: RENNI 08-08-2007 12:39 wyślij odpowiedź
Myśle że infekcja zdarza się we wszystkich szpitalach, lecz o tym nie mówią, bo nie stanowi to zagrożenia dla życia dziecka, aczkolwiek dobrze jest jej nie mieć :)
Ja zebrałam same pozytywne informacje na temat Wejherowa i Pucka.
Generalnie jednak jak sie nic nie bedzie działo jade do Pucka, Jak dzieciaczek bedzie chciał szybciej przyjść na świat, lub będą jakieś komplikacje - to wybieram Wejherowo, ze względu na późniejszą opiekę nad niemowlakiem.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

moja ciocia jest tam oddzialową na dzicięcym - bardzo poleca mi porodówkę. Wiem jednak, że nie ma chwilowo możliwości rodzenia w wodzie. Jakiś problem mieli z tą wodą i chwilowo (do odwołania) ten typ porodu jest zawieszony.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Znalazłam moją wypowiedź opisującą mój poród, wklejam poniżej miłego czytania: Rodziłam w marcu 2007

Jestem już po porodzie
Córeczka Kasia ma 12 dni waga 3110 i długość 53cm.Jest cudowna! Przytyła całe pół kilograma od wyjścia ze szpitala.
Postanowiłam opisać Wam mój poród, bo pewnie tak jak ja wcześniej, Wy też macie z tym dylemat. Jeśli macie jakieś pytania chętnie odpiszę!
Mój poród był wywoływany, ponieważ w ostatnim miesiącu ciąży małej spadło tętno, co lekarz wykrył podczas badania doplerem i mocno nas uczulał, żebym nie przenosiła ciązy.
Zatem 20 marca, bo taki miałam termin zgłosiliśmy się do szpitala w Pucku i tam lekarz dyżurujący (akurat był nim ordynator Przyboś-fajny gość od razu mówił na Ty-ciekawe podejście) jak usłyszał, że mieliśmy kłopot z tętnem, przeprosił nas i powiedział, że Puck niestety nie ma Doplera, ale zaraz coś wymyśli. Wyszedł z zabiegowego po chwili wrócił z kartką i kazał nam jechać do prywatnego gabinetu, gdzie jego kolega-UWAGA-za darmo zrobi Doplera i będziemy wiedzieli co robić.
Podjechaliśmy na badanie i tym razem tętno było w porządku, ale było mało wód płodowych i coś się dzieje z łożyskiem (że niby może być niewydolne jak odłożymy poród). Wróciliśmy do szpitala i dr Przyboś kazał nam wrócić na 7:30 rano on będzie miał jeszcze dyżur i będziemy wywoływać poród.
Na drugi dzień 7:30 szpital Puck, przyjęcie. po obchodzie o 10ej dostałam pierwszy zastrzyk i przed 14ą poczułam pierwsze skórcze (taki ból w dole brzucha jak przed miesiączką). Ból się nasilał w dość szybkim tempie i zaczęły się sączyć wody. Skórcze stawały się mega bolesne, położna cały czas mówiła żebym się położyła i zasnęła, ale nie było takiej opcji. Ból był na tyle silny (krzyżowy)że nie pozwalał mi na odpoczynek. Nawet nie byłam w stanie odpowiedzieć na pytanie co ile mam skórcze. Bolało mnie ciągle, tyle że zmiennie.O 22ej dostałam kolejny zastrzyk, rozwarcie na dwa palce (za mało, żeby zrobić krok na przód, czyli iść na porodówkę).
I tak od przed 14ądo 24 krążyłam po pokoju ze skórczami i za małym rozwarciem, znosząc ból i popłakując. Pamiętajcie dziewczyny w Pucku nie podają nic przeciwbólowego, wszystko całkowicie w zgodzie z naturą. W końcu JEST!!! zbadano mnie - rozwarcie ponad trzy palce. Usłyszałam zadzwoń do męża idziesz na porodówkę. Razem z mężem przyjechała moja mama i o dziwo mieliśmy poród trzy osobowy ja, mąż i moja mama. Nikt jej nie wyprosił, nie krzyczał, była to była, chociaż na początku położna powiedziała, żeby mama poszła do pokoju odwiedzin i tam poczekała. Ale jak to mama nie wytrzymała i weszła na salę porodową, a jak już weszła to nikt jej nie wygonił. Zresztą kto miał to zrobić- cały czas była ze mną jedna położna, która też wychodziła na parę chwil i nikt więcej z personelu. Czasem inne zaglądały z ciekawości na jakim jesteśmy etapie.
Ból narastał, mega powoli postępowało rozwarcie. Pani położna Walczak (ogromne podziękowania za pomoc i opiekę przy porodzie, za cierpliwość i oddanie)masowała szyjkę żeby pomóc. Potem przez dłuższy czas słyszałam, że główka się ustawia (dla mnie trwało to wieczność), byłam wyczerpana, bałam się, że nie starczy mi sił, w bólu i chyba niskiej świadomości prosiłam położną żeby mi pomogła bo nie mam siły. Kolejny masaż szyjki, ciągłe zmiany pozycji (worek sako, krzesło, łóżko, drabinka i tak wkoło).Padałam z sił, pewnie dlatego, że trzy tygodnie przed porodem nie mogłam już spać po nocach, cały czas obserwowałam ruchy małej (no bo słabe tętno), było mi wciąż gorąco, niewygodnie i zwyczajnie nie mogłam spać. W dniu przyjęcia do szpitala wstałam o 6 rano, no to skąd miałam brać siły.
A główka nadal się ustawiała w końcu nadeszły tak gdzieś o 3:30 bóle parte (te naprawdę już tak nie bolą, a nawet dają światełko, że zaraz koniec). Jednak żeby nie było mi zbyt łatwo, te bóle znikały na dłuższe chwile, więc położna kombinowała w jakiej pozycji mam urodzić- worek sako hmm brak skórczy i zasypiam, krzesełko, brak skórczy ja zasypiam, łóżko tradycyjnie, odpada bóle krzyżowe, pękał mi kręgosłup i tu życie ratował mi mój dzielny mąż, który cały czas masował mi plecy. Kiedy mama chciała go wyręczyć, bo jemu męczyły się ręce, to już nie było to samo. Mama robiła to zbyt delikatnie. Bóle krzyżowe trzeba mocno rozcierać a nie głaskać. Moja dobra rada, jeśli podczas miesiączki odczuwacie bóle krzyżowe istnieje duża szansa, że przy porodzie też będziecie miały takie bóle i dlatego warto rodzić z kimś bliskim.
Czas się dłużył, skórcze przychodziły i odchodziły, ja w każdym momencie bez skórczu zasypiałam, w końcu położna poszła zapytać lekarza czy może podać mi oksytocynę bo inaczej nie urodzę gdyż skórcze odchodzą na coraz dłużej. Lekarz się zgodził. Oksytocyna w żyłę, skórcze powracają ale jeszcze są małe. Traciłam siły i cierpliwość. Przy każdym kolejnym skórczu wzmagała się we mnie chęć zakończenia porodu. Postanowiłam przeć nawet wtedy kiedy nie mam skórczu, tak się zawzięłam, żew końcu o 5:30 urodziłam w tzw. czepku malutką różową istotkę zalaną brzydkimi wodami(miały taki brunatny kolor). Ból odszedł jak ją tylko zobaczyłam, polały się łzy szczęścia.Ja płakałam jak bóbr, moja mama też a tata dumny latał od małej do mnie i zdawał mi relację co się dzieje. Ile waży mierzy i jaka do niego podobna(to fakt czyste ksero tatusia)itp.
Potem urodzenie łożyska (badanie Doplera było trafne, bo łożysko było częściowo zwapnione, co w przypadku póżniejszego porodu mogło zaszkodzić malutkiej). Położono mi córcię na brzuchu my cieszyłyśmy się sobą po bokach miałam męża z prawej mamę z lewej a niżej sztab położnych jedna mnie szyła druga myła,trzecia sprzątała, kolejna pocieszała i opowiadała mi o córeczce.
Nigdy nie spotkałam tylu życzliwych osób jednego dnia, ba w ciągu miesiąca nie widziałam tylu życzliwych osób co w szpitalu w Pucku.Widać że personel tego szpitala pracuje z powołania a nie za kasę. Pojechałam tam rodzić bo mają dobrą opinię i nie żałuję.Ważne dla Was- jeżeli chcecie dostać jakiekolwiek znieczulenie czy coś przeciwbólowego w trakcie porodu to Puck Wam tego nie da.Tam rodzi się całkowicie z zgodzie z naturą i powiem szczerze da się to wytrzymać, chociaż w trakcie ma się inne wrażenie. Ja z bólu krzyknęłam tylko trzy razy.
Przy okazji wielkie dzięki dla zespołu medycznego szpitala w Pucku, który miał dyżur w nocy z 21 na 22 marca. Jesteście wielcy i oddani swojej pracy.
Tak naprawdę ile rodzących tyle opinii. Opisałam Wam mój poród bo wiem jak mnie to ciekawiło.
Ja Puck będę chwaliła, co prawda rodzisz całkowicie naturalnie, ale jeszcze nigdy nie spotkałam tylu przyjaznych wobec obcej osoby (mam na myśli siebie) ludzi. Każdy był oddany i chciał pomóc, a widziałam ich pierwszy raz w życiu. Położne i pielęgniarki od noworodków są na każde skinienie, do maluchów mówią jakby były prawdziwymi ciociami.
Ja nie wydałabym tyle kasy za jak to nazywają niektóre z Was komfort psychiczny ( czyli poród płatny).
Jaki można mieć komfort podczas porodu, jak co chwilę ktoś bada, sprawdza, boli i masz stracha czy dzidziuś zdrowy? A pamiętajcie, że nawet swiss jak z maluchem coś jest nie tak wywozi brzdąca na Zaspę- niezły komfort za 4 koła... . No ale decyzja gdzie rodzić należy do Was, ważne by wszystko było szczęśliwie!

popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

dzieki lisiczka
aż łzy stoją w oczach :)

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja również wybrałam Puck. Personel jest naprawde wspaniały, uczynny i miły oraz na każde zawołanie. Położne pokazują jak przystawić dziecko do piersi. Nakazły mi rodzić na krzesełku, co miało mi ułatwić poród. Tak też się stało (rodziłam w sumie 1,5 godziny).
Nawet, gdy dziecko w nocy mi płakało, zabrały do siebie, przewinęły, otuliły i przyniosły spowrotem uspokojnego dzieciaczka :)

Generalnie polecam!

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Pomarańczka, a gdzie chcesz rodzić? Ogólnie jeśli nie masz nikogo znajomego, to jakie będziesz miała wrażenia z porodu, zależą od tego na jaką opiekę trafisz, ale dużo daje nastawienie rodzącej.
Mój poród był trudny, bo mała urodziła się z rączką przy główce i wychodziła równocześnie główka i rączka. Ale my babeczki jesteśmy silne i dajemy sobie radę.
Ja zaraz po porodzie powiedziałam, że jak mi się uda to drugie też urodzę w Pucku jeśli nie zamkną wcześniej szpitala, bo takie są plany.
Ogólnie Puck ma swój klimat.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja również rodziłam w Pucku, i jeśli kiedykolwiek będę miała rodzić ponownie to będzie to zdecydowanie PUCK.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

lisiczko , ja chcę rodzić w Wejherowie:)
ale ... ostatnio wkręciłam sobie taki film... co będzie, gdy w Wejherowie zabraknie miejsc, co wtedy ??? :):):)
wiem wiem, martwię sie na zapas , ale teoretycznie jest to możliwe :)))

PS. nie mam nigdzie nikogo znajomego

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

pomarańczka a dlaczego niby zabrakłoby miejsca?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

no właśnie :)))))) wkręcam sobie :)))) hehe

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Wejherowo też ma świetne opinie. Nie wkręcaj sobie niczego. Niezależnie od tego jaki szpital wybierzesz wszystko zależy od Twojej współpracy z położną i Twojego nastawienia.
Myśl pozytywnie i ciesz się chwilą, nie jest tak strasznie jak słyszysz wkoło.
A decydujecie się na rodzinny, czy sama wolisz?

popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

:)))
chciałam z mężem...
ale jak pytam go, czy będzie ze mną na sali, odpowiada, że jeśli ma wybór, to wolałby poczekać tuż tuż za drzwiami :)
myślę, że się boi :) heheh

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

pomarańczka ja chociaż mam szpital pcki pod nosem to wolałam pojechac do wejherowa:) nie żałuje ,do puckiego nie mam przekonania
od razu sie nastawilismy ze bede rodzic w wejherowie (tam pracuje mój lekarz,tam chodzilismy do szkoły rodzenia) byłam bardzo zadowolona szczególnie z osobnej sali po urodzeniu i z połoznych juz na połoznictwie
Nie wkrecaj sobie niczego ,jak leżałam na patologii (luty 2007) to było bardzo dużo porodów i jakos sobie szpital poradził :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Pomarańczka, mój mąż też nie chciał być przy porodzie, ale teraz twierdzi że przy drugim będzie koniecznie. A decyzję że będzie podczas porodu podjął na dzień przed porodem. Powiedziałam mu , że jak go nie będzie a ja będę leżała rodząc a coś pójdzie nie tak to ja nawet nie będę w stanie zareagować albo iść coś załatwić z lekarzami. A tak osoba na chodzie obecna podczas całej akcji myśli bardziej trzeźwo.
Na szczęście nie było komplikacji, ale pomógł mi w tych krzyżowych bólach.
No i rozmawialliśmy też o tym , czy jak zobaczy poród nie nabierze obrzydzenia, bo podobno różnie panowie reagują na ten widok.
Było o.k.
Mam nadzieję, że Twój mąż się zdecyduje i razem przeżyjecie tą wyjątkową chwilę.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

dziekuje Ci lisiczko za wszystko
porozmawiam z mężem o tym jeszcze raz ... za jakis czas :)
zobaczymy :)

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja dzis widziałam na zdjęciach u koleżanki jak wygląda sala porodowa- wypaśnie. Ogólnie ona była bardzo zadowolona, ale jak mi powiedziała jakimi tekstami chwilami do niej te położne sypały, to może się odechcieć. Poza tym na siłę ja wypuścili do domu, choć mały się zaczął zażółcać i miała problem, bo żółtaczka się rozkręciła i utrzymywała przez 13 dni. Gdyby ją zostawili w szpitalu to pewnie byłoby inaczej.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja tak jak Renni rodziłam w Pucku, tylko że dokładnie 3 tygodnie po niej. Żeby było śmieszniej rodziłyśmy w tej samej sali i po wszystkim leżałyśmy dokładnie na tym samym łóżku. Z tą różnicą, że Renni na krzesełku, a u mnie nie było czasu i na łóżku, bo od wejścia w drzwi oddziału do przyjścia na świat mojego maleństwa minęło zaledwie niecała godzina.
Polecam Puck głównie ze względu na personel. Różne rzeczy słyszałam na ten temat od różnych ludzi, ale prawda jest taka, że to wszystko jest kwestia nastawienia. Ja starałam się być miła dla wszystkich i pewnie to mi się przydało. Położna, która przyjmowała mój poród była bezpośrednia (cytuję: "jeszcze trochę Kaśka, no jeszcze raz" itp.), co ułatwiło mi "zadanie" i w pewien sposób spowodowało uczucie rodzinnej atmosfery i wzajemnego zaufania.
Sam poród wspominam bardzo dobrze. Może dlatego, że wbrew wszystkiemu był to łatwy poród? Źle wspominam tydzień po. Zostałam nacięta, tak jak większość rodzących, chociaż była to ostatnia rzecz jakiej chciałam, ale nie było wyjścia i musieli mnie naciąć. W sumie nie czułam nic, dopóki nie nastał poranek. Nie mogłam siedzieć, chociaż próbowałam się zmusić, patrząc na koleżanki z pokoju (było nas 3). Nie dało rady. Nawet po powrocie do domu był problem. Pożyczyłam kółko poporodowe, ale i tak miałam problemy, żeby na nim siadać. Czekałam na zdjęcie szwów jak na zbawienie. Niestety nie było to takie hop siup. Po tygodniu od porodu okazało się, że szwy mi puściły. Położna, która miała mi szwy pościągać, powiedziała, że to prawdopodobnie przez mój organizm, ale jak było na prawdę to nie wiem. W każdym razie telefonicznie umówiłam się z położnymi w Szpitalu w Pucku, że przyjadę na określoną godzinę dwa dni później i obejrzy mnie lekarz ginekolog. Tak się stało. Pojechałam tam i na oddziale w gabinecie zabiegowym obejrzał mnie lekarz i stwierdził, że będzie dobrze.
Ależ się rozpisałam, a nie o tym chciałam pisać. Nie będę już kasować. Sorki dziewczyny.
Wracając do tematu:
Po powrocie do domu, jak każda młoda matka, znalazło się kilka wątpliwości odnośnie noworodka. Nie wiedziałam, gdzie się zwrócić, a nie chciałam dzwonić do obcych ludzi, którzy nawet maleństwa nie widzieli. Zadzwoniłam więc do pokoju pielęgniarek noworodkowych w Szpitalu w Pucku. Panie, jak się okazało, kojarzyły mnie i moje dziecko. Doradziły i poleciły się na przyszłość, gdybym miała jeszcze jakieś wątpliwości. Skorzystałam z tej propozycji jeszcze 2 razy :-)
Tak samo było w przypadku tych fatalnych szwów. Zadzwoniłam zestresowana do pokoju położnych i tam też sympatyczna kobieta doradziła mi co mam zrobić i że w razie wątpliwości też mogę dzwonić. Skorzystałam potem jeszcze raz. :-)
Także bardzo polecam ten szpital ze względu na personel, łącznie z panią salową (która doradziła mi jak przytrzymać maleństwo). Gorzej z jedzeniem, bo było raczej jałowe i średnio podane, ale jak ktoś jest głodny to i takie zje. A ja po porodzie to bym konia z kopytami wciągnęła, chociaż jak się szybko okazało - wielki apetyt, a małe możliwości :-)
Pozdrawiam
PS. Grubo zastanowiłabym się nad tym czy wydawać tysiące złotych na prywatne kliniki, skoro w państwowych nie jest wcale źle. Źle piszą o nich przeważnie osoby, które spodziewają się że cały personel będzie skakał tylko nad nimi, jakby stanowiły pępek świata. Bądźmy realistami!

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

wejherowo to kibel a nie dobry oddzial polozniczy to co ja tam przezylam to koszmar nie polecam wejherowa
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Szpital w Pucku

Puck może i był dobry kiedyś, teraz to czy bedzie dobrze to kwestia szcześcia. Jeśli coś dzieje się nie tak nie tak nie wiedzą co robić. Przenoszone ciąże, zielone wody to na porządku dziennym. Moje dziecko urodziło się z takim niedotlenieniem że teraz walczy o życie, oczywiście nie w puckim szpitalu bo takich przypadków nie odnotowują żeby nie psuć statystyk. Odradzam Dziewczyny, jeśli macie na uwadze dobro swoich Dzieci.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Nie polecam Pucka ,przeszłam tam koszmar ,zero zainteresowania pacjętem ,zepsute aparaty KTG ...NIE POLECAM
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

hmm....a moja znajoma lezala w pucku na porodówce i dzieki bezndziejnemu ordynatorowi Przybysiowi wylądowala az w akademii gdanskiej na cesarce.teraz mowi ze chocby umierala to nie da sie temu lekarzowi dotknąć.nie mowiąc juz o tym ze byl ordynarny i wulgarny wobec kobiety w ciąży.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

dla RoDka

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Dziękuję Pomarańczko:)))))

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

dziekuje:)

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

dla AGATA82R.

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

podbijam mega stary wątek ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Wiem, ze wątek jest dość stary, ale moze ostatnio ktoś rodził w Pucku i chciałby się podzielić przeżyciami? Będę wdzięczna za wszelkie informacje.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

up, up
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Z całego serca odradzam Pani oddział w Pucku. Ja rodziłam tam pół roku temu i doznałam szoku będąc świadkiem zachowania tamtejszego personelu medycznego - oczywiście chodzi o położne oraz pielęgniarki zajmujące się dziecmi. Większośc położnych (nie twierdzę, ze wszystkie, ale zdecydowana większośc) są przede wszystkim BEZCZELNE, CHAMSKIE oraz nie mają pojęcia co znaczy określenie GODNOŚC PACJENTKI. Na samym początku niejaka położna Łuczak zrobiła mi kazanie, jak mogłam powiedziec jej , że ojciec mojego dziecka jest moim mężem skoro nim nie jest (powiedziałam jej, ze to mąż, bo mj tak było wygodniej - mówic "mąż" niż ""ojciec dziecka". Zostałam z tego powodu naprawdę poważnie zganiona (pozostawię to bez komentarza:)). Na sali oczekującej na poród, kiedy inne kobiety miały już skurcze, jedna z nich płakała z bólu i ku mojemu przerażeniu położna Piontke(ciężko znaleźc drugą taką prostaczkę...) - wymieniam nazwiska , ponieważ jestem przekonana, ze osoby, których nazwiska wymieniam zasługują na to - naśmiewała się z tej kobiety i ją straszyła (!): "hahaha, bolec to dopiero będzie!". Po porodzie jedna z pań badała mnie w sali, w której leżałam i nie zamknęła drzwi, kiedy ją poprosiłam o ich zamknięcie, odpowiedziała: "tu nikt nie idzie". I sytuacja, która najbardziej wytrąciła mnie z równowagi: w drugiej dobie miałam problem z przystawieniem córeczki do piersi. Wstałam i poszłam do dyżurki, do pań od dzieci, prosząc o pomoc. Jedna z pielęgniarek wstałą, żeby mi pomóc, ale w międzyczasie usłyszałam od niejakiej pani Sahs (od dzieci), pijącej kawę, coś w stylu :"jutro Pani wychodzi i jeszcze pani nie umie się swoim dzieckiem zając?! " odpowiedziałam jej, ze staram się , a ona na to " ale idzie to pani marnie...". Zamurowało mnie. Przecież ta kobieto jest tam od tego,żeby nam, młodym mamom, kilka dób po porodzie pomagac w karmieniu i pielęgnacji naszych dzieci.

Poza tym, co wyżej opisałam, na każdym kroku spotykałam się z brakiem profesjonalizmu, wręcz brakiem przestrzegania zasad bezpieczeństwa(!) oraz zwyczajnym chamstwem. Kiedy przechodziło się obok dyżurki położnych, wszystkie (za każdym razem) siedziały przy stole przy kawie i ciastku i gadały między sobą (jedna raz nawet robiła na drutach :(- wiem, ze ciężko w to uwierzyc, ale to prawda, nie zmyślam) - i tu oto, o co mam pretensje - te Panie powinny nas co chwilę |(albo chociaż od czasu do czasu)doglądac, ale przede wszystkim nasze dzieci, czy wszystko jest w porządku, było kiilka takich sytuacji, kiedy naprawdę nie mogłam sobie dac jako niedoświadczona jeszcze mama rady, mała darła się w niebogłosy i potrzebowałam pomocy, ale niestety- Panie wolały kawkę pic. Tak na marginesie na tablicach na porodówce w Pucku jest napisane, czego kobieta powinna się nauczyc OD PIELĘGNIARKI w kontekście pielęgnacji i karmienia dziecka w ciągu DNI SPĘDZONYCH W SZPITALU. Te informacje sobie wiszą, ale żadna z pielęgniarek się do nich nie stosuje, nie tłumaczy kobiecie jak karmic, niczego jej nie uczy, zaraz po porodzie jedynie przystawia dziecko kobiecie i tyle, żadnych wskazówek.

Jest mi bardzo przykro, że musze wystawic taką opinię jako była pacjęntka oddziału położniczego i noworodkowego w Pucku. Chcę zaznaczyc, ze nie wszyscy tamtejsi pracownicysą chamscy,prostaccy i nie wypełniają swoich obowiązków, ale niestety większosc. Tak jak opisałam było wówczas, kiedy ja urodziłam, może "źle trafiłam", ale jeżeli nawet to w moim przekonaniu takie rzeczy jakie tam się dzieją nie powinny miec absolutnie miejsca, tymbardziej, ze jest to miejsce, gdzie na świat przychodzą dzieci i należy się wówczas szczególna opieka zarówno im jak i młodym mamom.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Hmmm.. Ja rodziłam w Pucku ponad rok temu, a wspomnienia mam zupełnie odmienne ;-) ale może faktycznie źle trafiłaś.. albo ja dobrze? ;-) albo zaszły tam takie zmiany :(
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

dzieki dziewczyny
Po obejrzeniu kilku porodowek jak dla mnie Puck wychodzi najlepiej. Jedyny minus to korki na Hel....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja rodziłam w Pucku rok temu i ogólnie ok, duży minus jak dla mnie to brak możliwości znieczulenia :-( a jeśli chodzi o personel to rzeczywiście zaledwie kilka pań było miłych, reszta jest tam za kare, dzięki Bogu na porodówce trafiłam na super babeczkę, potem było już różnie, ale myślę że tak jest w każdym szpitalu, wszustko zależy na kogo się trafi
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja rodziłam w zeszłym roku, i opieka fatalna, brak podstawowego sprzętu w razie gdyby coś z dzieckiem zaczeło się dziać złego. Więc chyba to swaidczy o tym że Puck to nie najlepszy wybór. A wierzcie że do końca nie wiadomo co i jak sie potoczy, Dużym błędem jest myśleć ze nic złego mnie nie spotka, nie mamy monopolu na powodzenie. Ja niestety boleśnie się o tym przekonałam i moja noga w Pucku już nie postanie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

nie zwłasnego doświadczenia bo ja rodzilam w gdańsku ale z doświadczen bliskich mi osób-odradzam!

Juz sie wypowiadalam na temat płucka ,lekarki itp wec nie bede sie kolejny raz rozpisywać.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Szpital w Pucku

Kobietki kochane, ja rodziłam w Pucku 3 razy. Każdy poród inny, personelu też trochę "zaliczyłam" ale polecam z całego serca. Chyba już to, że zdecydowałam się tam pojechać drugi i trzeci raz o czymś świadczy. Jeśli macie pytania, piszcie - najlepiej podając gg lub maila.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

ja rodzilam 30 06 2010...szpital jest super!!! oddzial lekarze polozne pielegniarki trafilam na wszystkie mozliwe zmiany...bardzo opiekuncze czulam sie doslownie jak w dmomu!! ;) goraco polecam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Moja kuzynkę odesłali każąc wziąć nospe i przyjść za 4 dni, pojechała do Wejherowa i tam po 3 godzinch miala juz urodzone.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Odradzam z całego serca każdej kobiecie poród w szpitalu w Pucku. Wszyscy są tak podekscytowani tym, że ta porodówka była pierwsza w rankingu Rodzic po Ludzku. Otóż – to było kilka lat temu. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Poza tym, to , że jest tam piękna wanna dla rodzącej nie świadczy o tym, że jest to dobre miejsce dla kobiety w ciąży i później jej dziecka. Wręcz przeciwnie – jest to miejsce wręcz koszmarny za sprawą zachowania personelu. Proszę mi uwierzyc – jeśli ktoś napisał na forum, że w tym szpitalu personel jest miły, serdeczny i kompetentny, to NA PEWNO ma w tym szpitalu jakies znajomości i dlatego personel taki właśnie był albo chce polecac ten szpital z racji owych znajomości.

Doznałam szoku będąc świadkiem zachowania tamtejszego personelu medycznego - oczywiście chodzi o położne oraz pielęgniarki zajmujące się dziecmi. Większośc położnych (nie twierdzę, ze wszystkie, ale zdecydowana większośc) są przede wszystkim BEZCZELNE, CHAMSKIE oraz nie mają pojęcia co znaczy określenie GODNOŚC PACJENTKI. Na samym początku niejaka położna Łuczak zrobiła mi kazanie, jak mogłam powiedziec jej , że ojciec mojego dziecka jest moim mężem skoro nim nie jest (powiedziałam jej, ze to mąż, bo mj tak było wygodniej - mówic "mąż" niż ""ojciec dziecka". Zostałam z tego powodu naprawdę poważnie zganiona (pozostawię to bez komentarza:)). Na sali oczekującej na poród, kiedy inne kobiety miały już skurcze, jedna z nich płakała z bólu i ku mojemu przerażeniu położna Piontke(ta kobieta to jakieś nieporozumienie w tym szpitalu....) - wymieniam nazwiska , ponieważ jestem przekonana, ze osoby, których nazwiska wymieniam zasługują na to - naśmiewała się z tej kobiety i ją straszyła (!): "hahaha, bolec to dopiero będzie!". Po porodzie jedna z pań badała mnie w sali, w której leżałam i nie zamknęła drzwi, kiedy ją poprosiłam o ich zamknięcie, odpowiedziała: "tu nikt nie idzie". Naruszanie intymności odbywa się tam na każdym kroku!
I sytuacja, która najbardziej wytrąciła mnie z równowagi: w drugiej dobie miałam problem z przystawieniem córeczki do piersi. Wstałam i poszłam do dyżurki, do pań od dzieci, prosząc o pomoc. Jedna z pielęgniarek wstałą, żeby mi pomóc, ale w międzyczasie usłyszałam od niejakiej pani Sahs (od dzieci), pijącej kawę, coś w stylu :"jutro Pani wychodzi i jeszcze pani nie umie się swoim dzieckiem zając?! " odpowiedziałam jej, ze staram się , a ona na to " ale idzie to pani marnie...". Zamurowało mnie. Przecież ta kobieto jest tam od tego,żeby nam, młodym mamom, kilka dób po porodzie pomagac w karmieniu i pielęgnacji naszych dzieci. Gdybym się uparła to bym założyła sprawę zarówno tej Sahs za odmówienie pomocy w szpitalu oraz wyzywanie od niekompetentnych matek , jak i tej drugiej, która mnie badała przy otwartych drzwiach, i bym te sprawy baz dwóch zdań wygrała, wrrrrr… szkoda nerwów i czasu.

Poza tym, co wyżej opisałam, na każdym kroku spotykałam się z brakiem profesjonalizmu, wręcz brakiem przestrzegania zasad bezpieczeństwa(!) oraz potwornym chamstwem. Kiedy przechodziło się obok dyżurki położnych, wszystkie (za każdym razem) siedziały przy stole przy kawie i ciastku i gadały między sobą (jedna raz nawet robiła na drutach :(- wiem, ze ciężko w to uwierzyc, ale to prawda, nie zmyślam) - i tu oto, o co mam pretensje - te Panie powinny nas co chwilę |(albo chociaż od czasu do czasu)doglądac, ale przede wszystkim nasze dzieci, czy wszystko jest w porządku, było kilka takich sytuacji, kiedy naprawdę nie mogłam sobie dac jako niedoświadczona jeszcze mama rady, mała darła się w niebogłosy i potrzebowałam pomocy, ale niestety- Panie wolały kawkę pic.
Tak na marginesie na tablicach na porodówce w Pucku jest napisane, czego kobieta powinna się nauczyc OD PIELĘGNIARKI w kontekście pielęgnacji i karmienia dziecka w ciągu DNI SPĘDZONYCH W SZPITALU. Te informacje sobie wiszą, ale żadna z pielęgniarek się do nich nie stosuje, nie tłumaczy kobiecie jak karmic, niczego jej nie uczy, zaraz po porodzie jedynie przystawia dziecko kobiecie i tyle, żadnych wskazówek.A JAK SIĘ CHCE UZYSKAC POMOC, TO MOGĄ WYSKOCZYC NA CIEBIE „Z RYJEM”– przepraszam za wyrażenie, ale inaczej się tego nazwac nie da.

Dlatego irytuje mnie, jak czytam na forum, że ktoś napisał, że personel jest cudowny, albo, że stanowi wartość tego szpitala. Nawołuję do przemyślenia przed pisaniem takich rzeczy – być może jedna, dwie osoby były w porządku, jednak cała reszta to banda przemądrzałych, chamskich, niewychowanych, ordynarnych pielęgniarek i położnych, które wyżywają się na pacjentkach. Dodam, że w Pucku leżałam cały tydzień od poniedziałku rano do piątku po południu, więc trafiłam chyba na wszystkie.

Jest mi bardzo przykro, że musze wystawic taką opinię jako była pacjęntka oddziału położniczego i noworodkowego w Pucku. W moim przekonaniu takie rzeczy jakie tam się dzieją nie powinny miec absolutnie miejsca, tym bardziej, ze jest to miejsce, gdzie na świat przychodzą dzieci i należy się wówczas opieka, ale przede wszystkim szacunek zarówno im jak i młodym mamom. A osoby pracujące w Puckim szpitalu na oddziale ginekologiczno - położniczym oraz noworodkowych zdecydowanie tego nie rozumieją.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja też rodziłam w Pucku w tym roku i naprawdę nie jest tak źle jak Pani pisze, owszem są bardziej przyjazne położne i pielęgniarki i mniej przyjazne, ale tak jest w każdym szpitalu.
Miałam tą "przyjemność" odwiedzienia szpitalu w Gdańsku (miałam tam operację ginekologiczną) też w tym roku i tam to dopiero była ignorancja i brak intymności.
Myślę, że wszystko zależy od szczęścia i problemów jakie są po porodzie, bo dopiero wtedy można stwierdzić który szpital jest dobry.
Jeżeli chodzi o brak zaplecza, to myślę że każda mama która tam rodzi o tym wiem, poza tym nie wszystkie szpitale maja takie zaplecze, nawet w dużych miastach.
Ja napewno następnę dziecko będę rodzic w Pucku, ale to tylko mój wybór.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja też rodziłam w Pucku i nie mam tam ŻADNYCH znajomości i mogę śmiało powiedzieć, że miałam naprawdę dobrą opiekę.
Owszem, było to ponad 1.5 roku temu, więc może coś się zmieniło.. I też spędziłam tam cały tydzień.. Może mi się po prostu udało.. nie wiem..
Myślę, że o każdym szpitalu znajdą się pozytywne i negatywne opinie, więc nie sugerowałabym od razu, że jak ktoś pisze pozytywnie, to na pewno ma tam jakieś znajomości.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Odradzam szpital w Pucku. Położne są przemądrzałe i bezczelne (co zresztą już któraś osoba z rzędu mówi) Upokarzają pacjentki, nie szanują intymności. Kiedy zapytałam się, już dokładnie nie pamiętam o co, sugerując odpowiedź (chyba chodziło o to, czy boli mnie głowa po lekach), to położna odpowiedziała - "co pani za głupoty opowiada!". Położna badała mnie przy otwartych drzwiach, nie chciała ich zamknąc, a w każdej chwili przeciez mógł ktoś wejśc lub przechodzic korytarzem. Brak szacunku, profesjonalizmu, kiedy przyszła pielęgniarka przewinąc moje dziecko, zdjęła pieluszkę, krzyknęła : "ale się z******!".A nie wiedziałam czy śmiac się czy płakac kiedyi druga pielęgniarka zmieniała pieluszkę dziecku obok i stwierdziła "No jo...Tu jest zeszczane"....

Owszem, są pielęgniarki, które są miłe, ale trzeba było je za każdym razem prosic bardzo o pomoc, same by nie podeszły, a wiadomo, że po cesarce z chodzeniem ciężko, a jak się dzwoni, to często nie przychodzą, albo krzyczą, żeby nie dzwonic. Moje wrażenia po porodzie są takie, że na porodówce w Pucku nie szanuje się pacjentek, zwraca się do nich często po chamsku oraz nie ma wystarczającej pomocy dla kobiet po cesarce przy dzieciach - już na drugi dzień zostawia się je same sobie, a jak wołają o pomoc, to są często ignorowane albo pouczane, że nie mają wołac ( a kto miał cesarke, ten wie, że nie da się przez conajmniej pierwszy tydzień zajmowac samemu dzieckiem). Wiec ja na przykład bałam się zwyczajnie o bezpieczeństwo mojego dziecka - nie byłam po operacji w stanie się nim zajmowac, przewijac, strasznie bolała mnie rana i nie miałam na to siły. Ale położne raczej nie zwracały na to uwagi - piły kawę i jadły drozdżówki.

Nigdy więcej nie zdecyduję się rodzic w Pucku.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 3

Re: Szpital w Pucku

mlodamama i karola
masz ten sam IP,
jesli chcesz pisa wiarygodnie pisz jako jedna osoba a nie jako dwie....
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja nie rodziłam, ale miałam w szpitalu w Pucku zabieg ginekologiczny i ogólnie personel oceniam pozytywnie. Szczególnie jedną panią pielęgniarkę, która widziała mój strach przed zabiegiem i obchodziła się ze mną jak z ... chrześniaczką (żeby nie powiedzieć córką) przytulała mnie, trzymała za rękę, pocieszała, inne pielęgniarki również oddane, anestezjolog też bardzo miły, ciepły, natomiast lekarka wykonująca operację - raczej chłodna i zdystansowana. Nie miałam do niej o to żadnego żalu, chciałam tylko, by dobrze wykonała mi zabieg, bo bałam się strasznie.
Pozdrawiam :-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Aha, dodam, że zabieg miałam w kwietniu ub. roku
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

nie wiem czy już pisałam na tym wątku, ale dziewczyny chcę wam odradzić szpital w pucku, nie ze wzgledu na na uprzejmość pielęgniarek czy lekarza bo nie o to w tym wszystkim chodzi, ale raczej o brak profesjonalizm i doświadczenie no i przede wszystkim brak podstawowego sprzętu, z własnego doświadczenia mogę napisać że nigdy się nie wie czy wszystko dobrze się skończy, ale w razie takiej sytuacji, wszystko powinno być na miejscu, w pucku tego brakuje.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: Szpital w Pucku

Może jakieś świeże opinie o porodzie w Pucku??
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja sobie bardzo chwale, rodziłam w lutym tego roku. Wyżej wspominałam że kuzynke odesłali i personel był bardzo nie przyjemny, w związku z tym bardzo się bałam porodu w tym szpitalu (mieszkam niedaleko więc tylko ten był brany pod uwage). Gdy juz trafiłam na oddział ze skurczami co 5 min i większym strachem przed ludzmi tam pracującymi niż samym porodem - miło się rozczarowałam. Bardzo polecam, chodz po rozmowie z kuzynką raczej nie trafiłam na te same pielęgniarki co ona. Będąc w szpitalu w sumie 3 dni każda z pielegniarek do rany przyłóż. Lekarze różni, sympatyczni lub mniej ale nie było tak źle jak się to wszystko przedstawiało przed porodem.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ja rodziłam 27.08.2006 i 12.04.2009 oba porody wspominam super! Jestem z Gdyni. Personel (polozne, pielegniarki laktacyjne itp bardzo pomocne), nawet te polozne ktore z mna rodzily to odwiedzaly mnie zawsze czesciej zeby sprawdzic jak sie czujemy. Pierwszy porod za namowa poloznej w pozycji polsiedzacej na lozku (pozycja sie sprawdzila), nacieta zostalam dopiero jak przy skorczach partych nie moglam wypchnac dziecka i to za MOJA zgoda, Dwugi porod na stojąco - boczulam ze tak chce i ze tak było mi wygodniej. Opieka super, porody z mezem, za zaden nie zaplacilismy ani grosza.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Szpital w Pucku

rodziłam we wrześniu 2011 bardzo miły personel, panie położne pomagały jak mogły, pełen wybór formy rodzenia, o wszytsko pytaj przed zastosowaniem dodatkowych wspomagaczy jak oksytocyna itp.
Wszyscy mili, rodzi się w bardzo przyjemnej atmosferze co bardzo pomaga przezwyciężyć strach. Nie ma lewatywy, można jeść pić, można stać pod prysznicem godzinę, dziecko leży sobie po urodzeniu z mamą, później razem z mamą w łóżku. Dużym plusem jest brak odwiedzin na salach a w wyznaczonym pokoju.
Bardzo mało osób w pokojach - max 2/3. Bardzo ciepły kameralny szpital, bardzo pomocne Panie pielęgniarki z oddziału noworodkowego, po narodzinach jeszcze 2 razy konsulowa lam się w sprawie karmienia itp.
Polecam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Nie polecam Pucka ,zero zainteresowania pacjętem ,zepsute KTG ,przeszłam tam koszmar ... polecam szpital w Wejcherowie ,personel rewelacja ,biegaja koło pacjęta pomagają z chęcią co nie mogę powiedzieć o Pucku NIE POLECAM PUCKA
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Urodziłam córeczkę w Pucku w maju 2008 roku, w czerwcu 2012 drugie dziecko napewno będę rodzić tez tam.
Moim zdaniem wybór szpitala zależy od tego czego się oczekuje, niektóre z mam bardzo boją się ewentualnych powikłań i wybierają szpital na Zaspie albo w Wejherowie, bo tam są najlepsze odziały neonatologii.
Mi najbardziej zależało na domowej atmosferze, kameralnym porodzie, wybranej pozycji (nigdzie poza puckiem w ostatniej fazie nie można chodzić!) i na tym, żebysmy w spokoju mogli pobyc razem po urodzeniu dziecka. Była duża sala, niewyglądająca jak pokój szpitalny, kanapa, stolik, wanna, położne przychodziły rzadko, to ja decydowałam co jest dla mnie dobre.
To, ze nie wszystkie są bardzo miłe, pomocne czy nawet delikatne to fakt, ale tak jest w każdym szpitalu, może poza Swissmedem, ale tam płaci się kilka tysięcy, więc panie muszą być szeroko usmiechnięte.
Jak prosiłam o pomoc nigdy mi jej w tym szpitalu nie odmówiono.
Myślę, ze kwestia polega na podejściu, jeśli ktoś jest bardzo roszczeniowy i wykłóca się o wszystko, odzew będzie niestety taki sam.
W każdym razie ja poleceam gorąco!
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Wątek stary, ale może ktoś ma świeże doświadczenia z Pucka, szczególnie jeśli chodzi o CC???
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

może ktoś?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

ja cc w pucku nie miałam niestety, i bardzo źle się to skończyło- kazali rodzić sn...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

CC w Pucku jest 15%, no bo tak jest "po ludzku".
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Miałam CC w pucku , fajnie, bo planowane, umowione na godzine i bylo super.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Też będę miała planowe CC w Pucku, za 3 tyg. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Basiu12 a mogłabyś opisać jak cały Twój pobyt w Pucku wyglądał? Zabieg, po zabiegu i jak jest po cc z opieką nad dzieckiem?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Młoda Mamo napisałaś, że przez tydzień po cesarce kobieta nie da rady zajmować się dzieckiem. Kiedy leżałam w Pucku w 2006 roku, akurat trafiła do mnie mama po cesarce. Cesarkę miała o 11 rano, a wieczorem miała już chodzić. Nie ze względu na okrucieństwo, tylko by szybciej doszła do siebie. Dzięki temu miała szansę wyjść do domu po 4-5 dobach. Sama rodziłam "naturalnie" w 2006 roku (2 dni na patologii, 20-godzinny poród, 3 doby na oddziale położniczym i w 2010 roku (2 dni na oddziale położniczym). Personel bardzo mi odpowiadał, choć w 2010 roku miałam wrażenie, że coś się zmieniło (np. szczepienia, badania już nie były robione przy mnie). Polecam.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Podbijam, proszę o aktualne opinię dot. planowanych cesarek w Pucku.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Aga, napiszę wszystko wieczorem, teraz nie dam rady. ale nic się nie martw, jest naprawdę fajnie:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Ok, czekam na info :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Tak więc miałam CC na poczatku lutego. Miałam być na 7 rano na czczo. Byłam przed 8 przez sniezyce, ale nie robili problemu. Zostałam poproszona na izbę przyjęć normalny pokój szpitalny tam się przebierałam, a pielęgniarka wypełniała dokumentny i spisywała dane. Potem mąż zaniósł rzeczy do auta, a ja do innej Sali na krótka rozmowe z lekarzem, zalozenie cewnika,wenflonu i pobieranie krwi. Potem raz dwa na sale, do łózka, podłczyli (nie wiem po co) KTG i po chwili, biegiem na salę operacyjną. Tam oczywiście się trzeba rozebrać i na stół. Przekazałam tylko zestaw do krwi pępowinowej i pieluszkę, w którą chciałam by zawinięto córeczkę (żeby miała nasze domowe bakterie a nie szpitalne jako pierwsze). Przemiłe pielęgniarka Aurelia i noworodkowa Bernadeta rozmawiały ze mną, anestezjolog bardzo sprawnie znieczulił i zaczeli zabieg. Troche nieprzyjemne było szarpanie, ale raz dwa i miałam córeczkę na piersiach. Bardzo mi na tym zależało i dlatego pojechałam do Pucka Po około 30 minutach bylam już zszyta, malutka wzięły pielęgniarki, a mnie przetransporowali na podloge na NOSZE, takie drewniane, z brezentem szok! Usłyszałam panowie i wesżło dwoch osiłków. Kazali się mocno trzymać i ruszyliśmy z powrotem na piętro gdzie jest oddział położniczy. Na schodach warto się trzymać, bo jest niezły kat nachylenia. niezla frajda, przejazdzka taką windą. Pielęgniarki założyły mi koszulę jednorazową, zainstalowały podkłady z ligliny i zaraz dostałam córeczkę, przyszedł mąż, podłączyli kroplówki. Malutką od razu karmiłam.Akurat był zakaz odwiedzin przez panująca grypę, także mąż nie mogl być dlugo, mimo, ze bylam SAMA JEDNA na CALYM ODDZIALE! Ale pomogl mi się rozgościć, zorganizować. Coreczka cały czas była ze mną. Po 6 godzinach pielegniarka wzięła mnie an zwiedzanie oddziału spacerek pokorytarzu. To była moja druga cesarka, także wiedziałam jaki to bol, i wiedziałam, ze dobrze szybko wstac. Przeciwbolowe sa wedle potrzeby, także super. Pracownicy szpitala z duzym szacunkiem podchodza do pacjentow, do mnie, i dziecka (malam porowananie z Redlowem). Parzyły mi herbatkę laktacyjną, zagadywały, pomagały. Pewnie też dlatego, ze nie było innych pacjentek. Co dla mnie wazne, nikt mnie nie wyganiał przy szczepieniach, mogłam sama wszystko robic przy dziecku ( w redlowie musiałam walczyc o wszytsko, nawet, żeby przewinac! ), SAMA decydowac o niej, nie bylam traktowana jak glupia siksa, która o niczym nie ma pojecia i do niczego nie ma prawa. Przeciwnie. Trakcie nawału (2 i 3 doba) bardzo wspierały mnie psychicznie, bo wymiękalam z braku snu i bolu piersi, czasem siadały ze mna jak przysypiałam z okładami na piersiach i po prostu rozmawiały to duzo daje także podsumowując bardzo milo wspominam CC planowane w Pucku. polecam.:) no i przede wszystkim fizycznie czulam się genialnie w porównaniu do poprzedniego porodu (12 godzin, 65minut partych i ostatecznie CC). Jak masz jakies pytania to pisz. Przepraszam za brak polskich liter i literowki, już jestem mega zmeczona, na oczy nie widze.:/
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Bardzo dziękuję za opis :) i życzę dużo zdrówka dla dzidzi. Mam nadzieję, że poradzę sobie ze wstaniem i opieką nad dzieckiem po tym zabiegu :).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

na pewno! z resztą - he he nie ma innego wyjścia! a ja zapomniałam napisać, ze niestety, mimo całej sympatii dla tego szpitala. wróciliśmy z gronkowcem, który spowodował pęcherzowe zapalenie skóry - zmagamy się z tym do dziś i jeszcze długa droga przed nami. W szpitalu już było widać, ze coś jest nie tak - obszar pieluszkowy był dość mocno zaczerwieniony. Zrzucali winę na pieluchy, potem na mnie, ze linodermem posmarowalam, a to byl niestety pierwszy objaw tego swinstwa. W 4 dobie, juz w domu zaczely wyłazić wielkie pecherze... i z godziny na godzine ich przybywalo... totalna masakra... takze nie zycze, ale w razie czego, dzialajcie od razu. im szybciej tym mniej pecherzy wyjdzie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

O kurcze to mnie teraz wystraszyłaś.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Moim zdaniem w pucku dobrze jak masz tam lekarza bo inaczej to tragedia. Mnie lekarz powiedział ze mam isc do szpitala gdzie pracuje mój lekarzi że się mną zajmie jak zbada wszystkie swoje pacjentki. Tak wiec kazał mi czekac i taki bezszczelny był że wiecej sie tam nie pojawiłam. I nie mam dobrych wspomnień.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

hmmm ja nie miałam lekarza z Pucka. Po prostu przyjechałam sie umowic i potem na CC. A z tym gronkowcem nie ma się co aż tak bać - wszędzie jest. Moje dziecko jak się okazało było po prostu dość wrażliwe. Ma bardzo delikatną skórę, wymagającą, także akurat u niej gronkowiec taką chorobę spowodował, ale u innego dziecka może zupełnie się nie objawic. Tak mowi moja pediatra, także nie ma co się martwic na zapas. Moje kolezanki przyniosły gronkowca ( na szczescie a łagodniejszej formie) tez z innych szpitali... 80% personelu szpitalnego jest nosicielami gronkowca... zwykli ludzie często też... także nie ma co sie bac.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

A czy któraś z dziewczyn,która rodziła w Pucku mogłaby mi napisać co trzeba zabrać do szpitala?Bo niby torbę już spakowałam,ale nie wiem czy wszystko.Byłabym bardzo wdzięczna:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Na stronie szpitala jest napisane co trzeba zabrać do porodu a co dla dziecka. Tylko musisz wejść w oddziały :).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Dzięki:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Proszę. Będziesz tam rodziła SN czy CC ?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

SN-mam nadzieję,bo żadnych wskazań do CC nie mam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Może jakieś nowe opinie?
Ostatnio pojawiła się nowa stronka fundacji "Rodzić po Ludzku": http://www.gdzierodzic.info/
Możecie tam zagłosować i w skrócie opisać swoje wrażenia.
Ja urodziłam w Pucku dwoje dzieci (jestem z Gdyni, nie mam tam żadnych znajomości) i czuję wielką sympatię i wdzięczność do personelu tego szpitala, także do pana ordynatora.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Podbijam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

ja odradzam! Moze nie przez jakosc ale przez jedna pielegniarke Monika P., ktora na uroczystosci na ktorej mialam okazje byc z nia opowiada ze szczegolami i nazwiskami kto jak krzyczal, jaka gruba, ile owlosienia, zapach, wspominala nawet o kobiecie ktora smierdziala lub o takiej ktorej dziecko pachnialo sperma..... po jednej uroczystosci wiem wszystko o kazdej kobiecie tam rodzacej!!! Mowi jakie to babki sa wygodne, nawet padlo okreslenie "wielka jak krowa" oraz ze pani N. narzady byly tak rozjechane ze dziecko samo wypadlo...., dokladnie tez wspominala ktora babka miala grzyba itd.... Nie polecam ze wzgledu na taki personel!!!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Wow. To się nazywa pamięć absolutna. Pamiętać nazwiska wszystkich rodzących i wszystkie szczegóły. Zazdroszczę.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

ja rodziłam w Pucku w marcu 2012, mimo, że mam pod nosem szpital w Redłowie. Generalnie mam dobre wspomnienia. Miałam ze sobą "plan porodu" i nikt nie kręcił nosem. Stosowali się do moich próśb i zastrzeżeń i poród wspominam dobrze, choć wybrałam ten szpital ze względu na salę porodową, a nie zdążyłam za bardzo z niej skorzystać, bo większość "akcji" odbyło się na innym oddziale ;-) trochę zaskoczyłam personel tym, że "to już"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Szpital w Pucku

Napiszcie jak poród w Pucku na przełomie 2016/2017?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Szpital w Pucku

Rodziłam w kwietniu, miałam wątpliwa przyjemność trafić na oedynatora, który podchodzi do wszystkiego byle jak. Byłam 2tyg po terminie, miałam się zgłosić na oddział (dr. Wajlonis napisał skierowanie, swoją drogą bardzo polecam tego lekarza!). Przyjechałam, ordynator spojrzał na mnie i bez badan czy jakichkolwiek pytań odesłał do domu. Na drugi dzień trafiłam na dr. Wajlonis, anioł nie lekarz, dokładnie zbadał; ktg, usg, badanie ginekologiczne, popytał odpowiedział na każde pytanie i zdecydował o wywolaniu porodu. Pierwsza próba oct nie powiodła się więc wpisał w moją kartę kolejna za dwa dni. Lekarz, który miał wtedy dyżur niechętnie, ale zastosował się do poleceń. Od 7 do południa było rozwarcie na dwa palce, o 14 skończyło się cesarka, z powodu 'braku postępu porodu'. Położne i Panie z noworodkow przemile. Wiadomo, trafiła się jedna czy dwie, które raczej z powołania tam nie pracują, ale to jak wszędzie. Po CC wypisali mnie w drugiej dobie, jak wszystkich jeśli nie ma żadnych przeciwwskazań. Wstałam po kilkunastu godzinach na co położne raczej naciskają, ale to dla naszego dobra a nie po złości. ;) W każdym razie opieka przed, w trakcie i po porodzie zdecydowanie na plus.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum

Fotelik samochodowy 15-36 kg, jaki najlepszy ? (25 odpowiedzi)

Muszę kupić małej nowy fotelik samochodowy. Tym razem do 15-36 kg. No i właśnie moje pytanie,...

Ginekolog Katarzyna Zielińska - opinie (32 odpowiedzi)

Czy ktoś ja zna, miał z nią do czynienia? Chodzę do niej, ale nie mogę jej rozgryźć... Przyjmuje...

Fajny hotel nad polskim morzem - gdzie? (13 odpowiedzi)

Polecicie coś?