• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

(Fry)Wolne Miasto. O prostytucji w międzywojennym Gdańsku

Jan Daniluk
19 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 

Jak świat światem, w każdym większym mieście, tym bardziej mieście tranzytowym i portowym zarazem, kwitła prostytucja. Gdańsk okresu międzywojennego nie był w tym względzie wyjątkiem.



Książki opisujące prostytucję w dawnych czasach zazwyczaj cieszą się dużym zainteresowaniem wśród czytelników. Dla historyków zjawisko to stanowi trudny i złożony zarazem przedmiot badań. Wynika to z tabu, które jest związane z tą tematyką (choć współcześnie już coraz mniej) i specyfiki prostytucji, która wiąże się ze sferą intymności, nierzadko dramatycznymi decyzjami i kwestiami moralnymi, wreszcie także często z wykluczeniem społecznym oraz... różnymi obliczami świata przestępczego.

Czytaj także: Córy Koryntu w dawnym Gdańsku. O prostytucji w XVII wieku.

Zasadniczo jednak, niezależnie od miejsca, podstawowymi źródłami, na podstawie których można podjąć się próby opisania prostytucji w XIX w. czy XX w., są dokumenty proweniencji medycznej, policyjno-sądowniczej, a także memuarystyka, w ograniczonym zaś zakresie - prasa codzienna z epoki. W odniesieniu do Gdańska brakuje w istocie większości z nich. Nie oznacza to jednak, że nie można podjąć próby choćby naszkicowania tego tematu...

Niebezpieczny Gdańsk

Pierwsze lata po utworzeniu Wolnego Miasta były pod wieloma względami najniebezpieczniejszymi w dziejach międzywojennego Gdańska. Pełno było zdemobilizowanych żołnierzy i bezrobotnych, szalała inflacja. Pojawiły się nielegalne szulernie. Łatwo było wejść w posiadanie broni. Plagą były bójki i ataki nożowników. Kwitł przemyt, przede wszystkim alkoholu.

Przez Gdańsk przewijała się też masa emigrujących za ocean Polaków i mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej (gdański port pełnił rolę jednego z ważniejszych portów dla migrantów w latach 20. ub. w.) - w ślad za nimi pojawili się fałszerze dokumentów, pospolici złodzieje, ale i porywacze. Przez kilka miesięcy nagminnie znikały młode kobiety z ulic Gdańska. Rozkwitła też prostytucja.

Lista "obyczajówki" i badania lekarskie

Tutaj ważna uwaga: prostytucja była w Wolnym Mieście legalna, jednak pod dwoma warunkami. Po pierwsze, kobieta parająca się "najstarszym zawodem na świecie", musiała być zdrowa. Po drugie - musiała być ujęta na specjalnej liście wydziału policji (tzw. obyczajówki; komórka ta została wydzielona w policji kryminalnej dopiero około 1921 r.). Jeśli było inaczej, trafiała ona na komisariat, następnie do aresztu i przed sąd. Groziła jej grzywna lub kilkutygodniowy pobyt za kratkami. W przypadku wykrycia chorób wenerycznych i (przede wszystkim) podejrzenia zarażenia innych osób - dodatkowo była kierowana na przymusowy pobyt w szpitalu. Klientów nigdy nie karano.

Dzielnica "czerwonych latarni"

W większości restauracji gdańskich hoteli w centrum rezydowały Bardamen, czyli "damy barowe", jak określano niekiedy "kobiety do towarzystwa" w międzywojennym Gdańsku. Prostytutek było dużo także w szeregu podrzędniejszych lokali - przede wszystkim w Nowym Porcie oraz w szeroko pojętym Śródmieściu. Należy pamiętać, że przed 1945 r. tereny dzisiejszego Osieka, Starego i Głównego Miasta czy Długich Ogrodów były gęsto zabudowane. Pełno było tu zaułków, wąskich uliczek i podwórzy otoczonych zewsząd kamienicami, a w nich - obok restauracji czy probierni likierów, także małe, odwiedzane przez miejscowych oraz drobnych przestępców i prostytutki, spelunki.

Hinter Adlers Brauhaus (pośrodku mapy), dziś ul. Browarna, była ulicą, na której najłatwiej było znaleźć prostytutki w międzywojennym Gdańsku. Hinter Adlers Brauhaus (pośrodku mapy), dziś ul. Browarna, była ulicą, na której najłatwiej było znaleźć prostytutki w międzywojennym Gdańsku.
Wątpliwą reputacją "dzielnicy rozpusty" cieszyła się przede wszystkim okolica ulicy Hinter Adlers Brauhaus, czyli dzisiejsza ul. Browarna zobacz na mapie Gdańska na Osieku. "Tradycje" tego miejsca sięgały jeszcze XIX w. Była to, jak się zdaje, jedna z nielicznych ulic w Gdańsku, gdzie po zmroku prostytutki stały w bramach czy pod latarniami i wabiły klientów. Łatwo było tam - nie tylko za garść monet - przeżyć chwilę uniesienia, ale i zostać okradzionym albo dźgniętym nożem.

Upadek moralny gdańskiej młodzieży

Gazety gdańskie rozpisywały się o upadku obyczajów zwracając uwagę, że w podejrzanych lokalach wśród oparów dymu tytoniowego, taniego alkoholu i "kobiet o wątpliwej reputacji" obracało się szczególnie dużo młodych studentów z gdańskiej politechniki. Ceny "usługi" wahały się, ale na początku lat 30. ub. w. za stosunek np. szwedzcy marynarze płacili około 10 guldenów gdańskich lub ich równowartość w innej walucie.


Ile było prostytutek w Wolnym Mieście?

Brutalna prawda wskazuje jasno, że zawsze wtedy, kiedy pojawiał się kryzys gospodarczy i piętrzyły problemy z aprowizacją, gwałtownie wzrastała liczba osób parających się nierządem. Nie inaczej było w Gdańsku doby I wojny światowej czy w pierwszym okresie istnienia Wolnego Miasta.

Jeśli w 1910 r. legalnych prostytutek w mieście było 210, to już cztery lata później - 303, w 1920 r. - 333, w 1921 r. - 346, w 1923 r. - 298, a w 1925 r. - już "tylko" 270.

Na podstawie jednak danych zgromadzonych przez gdańskich lekarzy, który mieli lepsze rozeznanie w prawdziwej skali procederu, nielegalnych prostytutek, a więc takich, które pozostawały poza kontrolą władz policyjnych, miało być w 1910 r. 148, w 1915 r. - 567, w 1919 r. - 404, w 1920 r. - aż 650, a pięć lat później - "tylko" 488.

Autorowi nie udało się (póki co) dotrzeć do wiarygodnych danych dla późniejszego okresu. Niemniej jednak do dyspozycji badaczy są obecnie zachowane pojedyncze materiały w Archiwum Państwowym w Gdańsku, w których znajdują się opisane pojedyncze przypadki różnych kobiet, które były oskarżone przez policję gdańską o nierząd. Przyjrzyjmy się trzem z nich.

Przypadek pierwszy: Włodzimiera, co Szwedów lubiła

Włodzimiera B. miała 27 lat, kiedy została aresztowana przez policję gdańską za nierząd. Jej życie nie było usłane różami. Pochodziła ze Śląska. W Katowicach chwytała się różnych prac, ale ledwo wiązała koniec z końcem. Poznała pewnego mężczyznę, z którym się zaręczyła, ten jednak zginął podczas pracy w kopalni.

Uciekając od wspomnień i w pogoni za lepszym życiem wyjechała do Gdyni w 1936 r. Nad morzem niemal od razu została "damą barową". Czy ktoś ją do tego zmusił? A może wykorzystała po prostu nadarzającą się okazję, by zarobić nieco pieniędzy? Nie wiadomo. W Gdyni zawarła znajomość ze szwedzkim marynarzem. Zakochali się i zaręczyli, planowali nawet ślub. Otrzymywała co miesiąc pewną określoną sumę na utrzymanie się. Przed funkcjonariuszem policji zeznawała później, że wówczas przestała być "damą do towarzystwa". Jak się okazało, nie było to do końca prawdą. W październiku 1937 r. odwiedziła Gdańsk, jej ukochany nalegał, by wynająć mieszkanie w Nowym Porcie - zapewne częściej odwiedzał port nad Motławą.

Wieczorem Włodzimiera wybrała się na spacer po dzielnicy i poznała przypadkiem dwóch Szwedów, marynarzy. Ci zaprosili ją na pokład ich statku, gdzie cała trójka bawiła się w najlepsze i dużo wypiła. Włodzimiera przespała się z jednym z marynarzy z tej jednostki (ale żadnym spośród tych, z którymi tańczyła). Jeszcze tej samej nocy odwiedziła pokład drugiego szwedzkiego statku, gdzie z kolei przespała się ze sternikiem. Za oba stosunki otrzymała wynagrodzenie. Została złapana przez policję gdańską dopiero po ponad dwóch tygodniach (znów pod zarzutem roznoszenia chorób wenerycznych). Co dalej stało się z Włodzimierą? Nie wiadomo.

Przypadek drugi: Selma, która klientów zarażała

Selma B. z Siedlec już jako 21-latka została odnotowana przez policję. Parała się nierządem, a po jej zatrzymaniu okazało się, że jest zarażona rzeżączką. Uciekła ze szpitala, do którego została skierowana. Szybko została jednak ujęta i trafiła za kratki. Po wyleczeniu i opuszczeniu więzienia trafiła do azylu Sióstr Magdalenek na Oruni. Gdy ostatecznie była już wolna, próbowała znaleźć stałą pracę - przez pewien czas była pokojówką, pomagała w jednej z restauracji, imała się wielu drobnych zajęć. Koniec końców, nie będąc w stanie się utrzymać, na początku 1932 r. powróciła do pracy "na ulicy".

U jednego z zapoznanych mężczyzn zamieszkała bez zameldowania, nie zarejestrowała się także w Urzędzie Pracy. Cały czas oddawała się za pieniądze. Została zatrzymana przez straż kolejową na Dworcu Głównym, bowiem zaraziła chorobą weneryczną jednego ze swoich klientów. Znów trafiła na przesłuchanie i na przymusowe leczenie. Jej dalszych losów nie znamy.

Przypadek trzeci: Elisabeth, dla której praca była zbyt ciężka

Inny przypadek stanowiła 19-letnia gdańszczanka, Elisabeth B. Już jako 17-latka trafiła do policyjnej kartoteki z podejrzeniem o nierząd (niczego jej ostatecznie nie udowodniono), wcześniej miała problemy z prawem także w szkole. Przez pewien czas podejmowała się różnych zajęć, ale - jak sama rozbrajająco stwierdziła na przesłuchaniu - "praca zarobkowa była dla niej za ciężka". W domu rodzinnym na Biskupiej Górce, do którego wróciła na krótko po próbie usamodzielnienia się, nie zagrzała długo miejsca - zwyczajnie uciekła.

Odtąd noce spędzała w szemranych lokalach, okazyjnie u znajomych lub na klatkach schodowych. Za dnia ruszała w wędrówkę po gdańskich lokalach w Śródmieściu, często w towarzystwie koleżanek. Cel miała jeden - napić się, najeść i zabawić na koszt poznanych, przypadkowych mężczyzn. Niekiedy w ramach "odwdzięczenia się" spała ze swoimi "sponsorami". Protestowała jednak stanowczo, kiedy nazywano ją prostytutką. Nie wiadomo, jak dalej potoczyły się jej losy.

O autorze

autor

Jan Daniluk

- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).

Opinie (28) 2 zablokowane

  • od tamtego czasu gdańsk sie tylko postarzał

    • 26 2

  • To wtedy nie było jeszczxe Rozi??? (2)

    • 58 2

    • był tylko Żabi Kruk

      :)

      • 6 0

    • Było, ale w Gdyni, więc się nie liczy

      • 1 0

  • A ja słyszałem że taką dziennicą rozrywek byuło Dolne Miasto (1)

    i to jeden z powodów że ruskie nie spalili tego

    • 14 4

    • To ruskie płacili za seks? A to nowość.

      • 11 0

  • Dużo się w tej kwestii nie zmieniło, wystarczy wejść do pierwszej lepszej dyskoteki w Sopocie. Jedyna różnica że teraz to już nie zwód za który się płaci jak za każdy inny tylko styl życia. Ale każdy robi to co lubi, i ma swoje sumienie. Zakazy nigdy nie były a ni nie będą dobrą drogą.

    • 22 2

  • świetny artykuł (1)

    Dawno już żadnego tekstu o tematyce historycznej nie przeczytałam z takim zainteresowaniem. Z pewnością jest to zasługa trafnego wyboru interesującego tematu.
    Rodzą się w mojej głowie interesujące refleksje na temat tego jak odmiennie sytuacja ta wygląda w dniu dzisiejszym, gdy nieobyczajne panie jawnie zaczepiają przechodniów i nagabują na wizytę w lokalu.

    Szanowny Autorze, czy istnieją dane i możliwość napisania podobnego artykułu na temat gdańskich prostytutek w latach późniejszych? Słyszałam że był jakiś podział na ich rodzaje, m.in. stumetrówka itd.

    • 19 6

    • Stumetrówka.... vis a vis dworca pkp Gdańsk Główny, skwer przed hotelem Monopol

      Najgorszy sort...Nawet babcie po 70, serio.
      W w/w hotelu przebywały o wyższym statusie, m.in podjeżdżał regularnie pod ten hotel pewien znany dziennikarz TV Gdańsk i zabierał jedną z nich do samochodu i gdzieś odjeżdżali... Nigdy nie wysiadał z auta, podjeżdżał, wsiadała i odjazd...

      • 6 1

  • No cóż .....

    Dziś prostytutek jest o wiele więcej. Wystarczy spojrzeć na ogłoszenia zamieszczone notabene na tym portalu :) Skoro powstał dział płatny sex i sponsoring no to znaczy, że jest popyt. Oczywiście na pewno nie wśród redakcji.

    • 21 1

  • No cóż, wtedy biegali z kiłą i syfilisem

    dzisiaj dostają gratis AIDS...

    • 17 2

  • A w dzisiejszych czasach (2)

    -W jakiej dzielnicy te "domy uciechy" się znajdują?

    • 8 0

    • Tylko nie mówcie,że

      -Nikt z was domów tych nie odwiedza.

      • 6 0

    • ODLOTY PeeL

      i jedziesz , od małolat po seniorki , pseudo studentki itd.

      • 2 0

  • Jeśli ktoś miał dziadka w Wehrmachcie (1)

    to może miał babcię...?

    • 9 14

    • odezwała sie gimbaza nieznajaca historii

      • 0 0

  • praca w ówczesnej obyczajówce musiała być ciekawa

    biegać po mieście i sprawdzać listę legalnych prostytutek

    • 7 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Co powstało w dobudowanym skrzydle do Domu Zdrojowego?

 

Najczęściej czytane