• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Patroni tramwajów: Gotfryd Lengnich

Marcin Stąporek
24 maja 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Portret Gotfryda Lengnicha namalowany przez Fabriciusa. Portret Gotfryda Lengnicha namalowany przez Fabriciusa.

W dwudziestym pierwszym odcinku naszego cyklu "Patroni gdańskich tramwajów" przedstawiamy sylwetkę Gotfryda Lengnicha. Tydzień temu opisaliśmy Eduarda von Conradiego i jego syna Karla, a za tydzień przedstawimy podróżnika i jakobina - Jana Jerzego Forstera.



Pośród starogdańskich, przedrozbiorowych osobistości wybranych na patronów gdańskich tramwajów, wyraźną przewagę mają naukowcy: Heweliusz, jego żona Elżbieta, Gralath, Fahrenheit, Clüver, Keckermann, Oelhaf, Süchten, Jacob Theodor Klein. Jedną z najciekawszych postaci w tym gronie jest Gotfryd Lengnich. Żył prawie 85 lat, które przypadły na schyłek świetności niegdyś hanzeatyckiego miasta. Gdy umierał, Gdańsk był już zewsząd otoczony kordonem pruskim i już tylko 19 lat dzieliło miasto od zagarnięcia przez monarchię Hohenzollernów.

Gotfried Lengnich jest patronem tramwaju Pesa Swing o numerze bocznym 1023. Gotfried Lengnich jest patronem tramwaju Pesa Swing o numerze bocznym 1023.
Urodził się jeszcze za panowania Jana III Sobieskiego, 4 grudnia 1689 r. w rodzinie drobnego kupca Wincentego Lengnicha. Ponoć już od dzieciństwa znał nie tylko język niemiecki, ale także polski; wielu biografów wspomina, że jako nastolatek doskonalił ten język, wysłany do niedalekiego miasteczka Gniew.

Przeszedł naukę w szkole parafialnej, a następnie w Gdańskim Gimnazjum Akademickim. Od 1710 r. studiował na popularnym wtedy wśród gdańszczan uniwersytecie w Halle. Podczas studiów ukształtowały się główne kierunki zainteresowań Lengnicha: prawo, historia i krasomówstwo. W Halle uzyskał stopień licencjata, a następnie doktora obojga praw. Nie udało mu się jednak uzyskać stanowiska docenta na uczelni.

Rozczarowany, planował udać się do Warszawy, by próbować kariery na dworze króla Augusta II. Jednak gdański syndyk Albrecht Rosenberg zaproponował mu powrót do rodzinnego miasta i podjęcie naukowych badań nad prawem obowiązującym w Gdańsku, Prusach Królewskich i Królestwie Polskim.

Lengnich wrócił więc do Gdańska i utrzymywał się z prywatnego nauczania, podjął jednak w tym okresie ambitną próbę stworzenia pierwszego w Polsce periodyku historycznego (wydawanego w języku niemieckim) pt. Polnische Bibliothec (1718). Sam tytuł świadczy o chęci stworzenia tytułu podobnego do wydawanej w Halle przez prof. Gundlinga Neue Bibliothek, przy której redagowaniu Lengnich współpracował jako student.

Ciekawostką jest podane na stronie tytułowej miejsce jego (rzekomego) wydania: "Tannenberg / wo Vladislaus Jagyello die Creutz-Herren schlug", czyli: "Tannenberg, gdzie Władysław Jagiełło pobił krzyżaków" (bitwa z 1410 r. nosi w Polsce nazwę bitwy pod Grunwaldem, natomiast dla Niemców była to Tannenberg-Schlacht, od niemieckiej nazwy wsi Stębark = Tannenberg).

Drugi tom periodyku "Polnische Bibliothec", wydany w roku 1719. Drugi tom periodyku "Polnische Bibliothec", wydany w roku 1719.
W swoim czasopiśmie Lengnich publikował dokumenty historyczne i rozprawy, głównie własnego autorstwa. Napisał wówczas:

"Często rozmyślałem, że należy dzieje mojej ojczyzny oczyścić z oczywistych kłamstw i przedstawić je we właściwym świetle".
Zgodnie z tym podejmował próby krytycznej oceny źródeł, obalał niektóre panujące dotąd w historiografii polskiej mity. Być może to spowodowało, że publikacje nie zostały zbyt ciepło przyjęte i wydawanie periodyku skończyło się po ukazaniu się drugiego tomu w 1719 r.

Lengnich zauważył:

"Liczba troszczących się o wiedzę stale się, niestety, zmniejsza. Cały świat woła o skróty (...) Samo spojrzenie na dużą księgę już nas przeraża".
Już jednak 23 października 1720 r. nasz bohater znalazł się w grupie wykształconych mieszczan - założycieli "Towarzystwa Literackiego, którego symbolem jest rozwój wiedzy i moralności". Przydługa nazwa jest często skracana do Societas Litteraria, a współzałożycielami byli m.in. bibliofil Friedrich Engelcke, sekretarz Rady Miejskiej Carl Ehler i pisarz sądowy Franz Morgener.

Podczas jednego z zebrań towarzystwa w 1721 r. Lengnich wygłosił np. referat o początkach państwa polskiego, a trzy lata później dyskutowano "Czy prawdą jest, że Polska nierządem stoi". Stopniowo w działalności Towarzystwa większą rolę zaczęły odgrywać nauki przyrodnicze; różnice zainteresowań pomiędzy członkami spowodowały prawdopodobnie zaprzestanie jego działalności w październiku 1727 r.

Wracając do samego Lengnicha: od 1721 r. pobierał on stałą pensję od Rady Miejskiej, która udostępniła mu swoje archiwum i zleciła kontynuację pracy dawniejszego historyka Caspra Schütza. Wieloletnie badania Lengnicha zaowocowały dziełem obejmującym okres 1525-1733, wydanym w latach 1722-1755 w dziewięciu tomach pod tytułem Geschichte der preußischen Lande königlich-polnischen Antheils (Historia ziem pruskich podległych królowi polskiemu). Oparta na solidnej, dziś już nieraz niedostępnej podstawie źródłowej, praca ta posiada nieprzemijającą wartość dla badaczy dziejów Gdańska i okolic w okresie wczesnonowożytnym.

Historia Polski od Lecha do śmierci Augusta II, wydana w Lipsku w 1740 r. Historia Polski od Lecha do śmierci Augusta II, wydana w Lipsku w 1740 r.
Rosnąca sława Lengnicha spowodowała mianowanie go w 1729 r. profesorem Gimnazjum Akademickiego w dziedzinie wymowy i poezji; na profesurę z prawa i historii musiał czekać jeszcze 20 lat. Brał w tym czasie intensywny udział w życiu politycznym Gdańska i Prus Królewskich. Po śmierci Augusta II opowiedział się, tak jak władze Gdańska, za Stanisławem Leszczyńskim. W czasie, gdy król Stanisław ze zwolennikami chronił się w mieście przed wojskami Rosji i Saksonii, poznał wojewodę Poniatowskiego i kilka lat później stał się nauczycielem jego synów - w tym późniejszego, ostatniego króla Polski Stanisława Augusta.

Po kapitulacji Gdańska i Leszczyńskiego, Lengnich dość prędko odzyskał łaskę Augusta III, który przyznał mu wysoką roczną pensję i tytuł królewskiego radcy legacyjnego. W tym kontekście nieco dwuznacznie wygląda późniejsza działalność Lengnicha. Monarcha popierał bowiem w Gdańsku opozycję kupiecko-rzemieślniczą (skupioną w tzw. Trzecim Ordynku), występującą przeciwko Radzie Miejskiej, zdominowanej przez oligarchię tzw. uczonych. August III życzył sobie, by Lengnich wspomagał opozycję swoim autorytetem i znajomością zagadnień prawnych. Na początku 1750 r. Trzeci Ordynek z poparciem króla, a wbrew Radzie Miejskiej, przeforsował nominację Lengnicha na syndyka miejskiego.

Uzyskawszy to stanowisko, Lengnich nieoczekiwanie porzucił opozycję i stanął po stronie Rady. Wraz z jej delegacją został wezwany na dwór królewski, gdzie przybyła też delegacja Trzeciego Ordynku. 20 lipca 1750 r. delegacje otrzymały ordynację królewską, rozstrzygającą spory ustrojowe w Gdańsku, wzmacniającą opozycyjne stronnictwo kupiecko-rzemieślnicze, ale też poszerzającą uprawnienia królewskie. Co ciekawe, mimo zaangażowania po stronie Rady, Lengnich nie utracił zaufania króla i podczas audiencji zaprezentował zdolności krasomówcze, wygłaszając w imieniu Rady mowę w duchu pojednawczym.

Wcześniej, w 1740 r. został zaproszony przez kanclerza wielkiego koronnego Andrzeja Stanisława Załuskiego do opracowania podręcznika prawa polskiego (Ius publicum Regni Poloni, później wydane też po polsku jako "Prawo pospolite Królestwa Polskiego"). Z kolei z inicjatywy królewskiej napisał "Prawo publiczne miasta Gdańska" (Ius Publicum civitatis gedanensis oder der Stadt Danzig rechte und Verfassung), na którego wydanie drukiem nie zgodziła się Rada Miejska, która nie życzyła sobie, by pospólstwo dowiadywało się o przysługujących mu uprawnieniach. Złośliwa satyra nadała z tego powodu uczonemu przydomek "pruskiego Tacyta" (tacitus to po łacinie milczek), gdyż zgadzając się na cenzurowanie swoich dzieł = zamykanie sobie ust, "domilczał się" stanowiska syndyka.

Z kolei dla polskich uczniów, w tym synów wojewody Poniatowskiego, opracował Lengnich podręcznik historii Polski "Od Lecha do śmierci Augusta II", publikowany także w tłumaczeniu na język niemiecki.

W ostatnich latach życia próbował angażować się w obronę praw protestantów w Prusach Królewskich, m.in. w 1767 r. brał udział w ich zjeździe w Toruniu, gdzie współredagował pisma i opracował memoriał. Bronił poglądu o autonomii Prus Królewskich, ale uchylił się od spełnienia prośby króla Stanisława Augusta, by ułożył memoriał odpierający pretensje króla Prus do tej prowincji. Nie wiadomo, czy zajął stanowisko w sprawie I rozbioru i zajęcia terytoriów wokół Gdańska przez Prusaków. Zmarł w Gdańsku 28 kwietnia 1774 r.

W przedwojennym Wrzeszczu była niewielka uliczka nazwana Lengnichweg. Co ciekawe, jest to jedna z bardzo nielicznych ulic, którym w 1945 r. nie zmieniono patrona. Także i dziś jest to ulica Gotfryda Lengnicha zobacz na mapie Gdańska.

O autorze

autor

Marcin Stąporek

- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.

Miejsca

Opinie (14)

  • WSPÓLPRACA MIĘDZY NARODAMI JEST MOŻLIWA.. (1)

    Przykłądem był właśnie Gdańsk. Przykładem była Rzeczypospolita w latach świetności. Niestety. żeby finansjera wzbogaciła się na wielkiej wojnie wymyślono i rozdmuchano po europie militarny nacjonalizm(nie mylić z patriotyzmem).

    • 16 3

    • kto co: Rzeczpospolita, kogo czego: Rzeczypospolitej

      • 3 6

  • Niby Niemiec, a jednak fajny typ :)

    • 13 4

  • Ładne imię

    Gotfryd - bardzo ładne imię dla chłopca.

    • 9 4

  • "Liczba troszczących się o wiedzę stale się, niestety, zmniejsza. Cały świat woła o skróty (...) Samo spojrzenie na dużą księgę (2)

    Ponadczasowe myśli miał koleś. Obecnie to chyba jest jeszcze gorzej i to dużo...

    • 18 0

    • proporcjonalnie do rosnacej liczby ludzi

      rosnie liczba ignorantow

      • 8 0

    • Niestety... Teraz mamy liczną grupę osób, która czyta głównie nagłówki artykułów.

      Jak wiadomo często nie mających wiele wspólnego z treścią. A jeśli już przeczytają artykuł to często nie potrafią wyciągnąć z niego własnych wniosków. Dla nich najgorszym możliwym rodzajem są artykuły, w których autor wyraża własną opinię w formie komentarza - innymi słowy "mówi im jak mają myśleć". A to tylko korzyść dla redakcji... Obecnie najgorszym możliwym typem czytelnika jest dla mediów nastawionych na sensację osoba, która myśli samodzielnie, wyciąga wnioski, sięga do różnych źródeł itd. bo taką osobą nie da się sterować.

      • 4 0

  • (2)

    Prawdziwy Polak i napewno dumny
    ze byl polakiem.

    • 9 1

    • Pewnie wiedział też... (1)

      ...że "na pewno" się pisze osobno

      • 2 0

      • Skoro byl polakiem to na pewno
        wiedzial. Ja nie jestem i dlatego robie
        bledy. Jestem pewny ze mi wybaczysz.

        • 5 1

  • Forsterówka (1)

    Czekamy na tramwaj Forstera. Czyż nie?

    • 0 10

    • Może ty czekasz

      Ale żaden rozsądny człowiek na pewno nie czeka na uhonorowanie zbrodniarza wojennego. Pewnie tylko budzie podobni do niego, nacjonalistów różnego sortu, mogą widzieć w nim wzór do nasladowania.

      • 1 0

  • jakby bliższycg nie było!

    Od razu wiadomo że Adamowicz ma ograniczone pole myślenia i wyszło szydło z worka ! Dlaczego nie Martin Szulc czy Rzepliński ?

    • 1 0

  • gratuluję

    Świetny tekst !

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku w Gdyni powstał pierwszy kościół?

 

Najczęściej czytane