• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Poezja codzienności. Recenzja filmu "Paterson"

Tomasz Zacharczuk
1 stycznia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 

Nikt chyba z tak wirtuozerską gracją i wysublimowaną melancholią nie potrafi w poetycki sposób oddać rutyny codzienności jak Jim Jarmusch. "Paterson" to obowiązkowy filmowy podręcznik dla tych, którym nieznośna powtarzalność i monotonność uwierają bardziej niż bezlitośnie pędzący czas. Opowieść o rozkochanym w poezji kierowcy autobusu nastraja pozytywną energią i uczy pogody ducha.



Powracający niewątpliwie do wielkiej formy Jarmusch zaserwował widzom dzieło niejednoznaczne i nasycone wielobarwnymi kontrastami. "Paterson", choć przenikliwie prosty w konstrukcji, wymaga filmowej dojrzałości i otwartości na wylewającą się z wielkiego ekranu symbolikę. Pomimo że pojęcie akcji praktycznie nie istnieje, to w każdym, z pozoru bliźniaczym, kadrze kryje się olbrzymia porcja ekspresyjnej i przepełnionej intertekstualnością prawdy. Bo nawet jeżeli portretowanie codziennej rutyny głównego bohatera ociera się o pretensjonalność, to w stylu, w jakim dokonuje tego reżyser wraz z aktorami, wyczuć można autentyczną filmową magię. Wszystkie te sprzeczności, paradoksalnie, składają się na spójną całość okraszoną znakomitymi dialogami i niezmąconym spokojem płynącym wprost z ekranu.

Codzienne życie tytułowego Patersona (Adam Driver) przebiega według utartych i starannie wypielęgnowanych schematów. Dni tygodnia nie odgrywają tu większego znaczenia, bo niezależnie czy jest poniedziałek, czy piątek, to bohater w pełni daje się podporządkować obowiązkowej chronologii. Na "dzień dobry" jest więc pocałunek zaadresowany do ukochanej, pełna miska ulubionych płatków i ta sama, niezmienna droga do pracy. Potem jeszcze kilka godzin za kierownicą autobusu, powrót do domu, spacer z psem, piwko w lokalnym barze i... powtórka z rozrywki. Jedynym odstępstwem od rutyny jest niestandardowe, jak na kierowcę autobusu, hobby, którym dla głównego bohatera jest pisanie wierszy. Jednak nawet w swojej amatorskiej twórczości w pełni daje się pochłonąć urokom życia codziennego, bo właśnie spraw codziennych dotyczą osobliwe poematy, których autor rozpływa się choćby nad paczką zapałek.

Tytułowy bohater jest kierowcą autobusu. Nie przeszkadza mu to jednak w rozwijaniu poetyckiego talentu. Całą twórczość Paterson skrzętnie chowa w podręcznym notatniku, na łamach którego może daleko wybiec poza przeciętną rzeczywistość. Tytułowy bohater jest kierowcą autobusu. Nie przeszkadza mu to jednak w rozwijaniu poetyckiego talentu. Całą twórczość Paterson skrzętnie chowa w podręcznym notatniku, na łamach którego może daleko wybiec poza przeciętną rzeczywistość.
Abstrahując od filmowej fabuły, nawet po jej opisie błyskawicznie można byłoby skazać Patersona na nudne, pozbawione ambicji i sensu życie zamknięte w pułapce powtarzalności. Nic jednak bardziej mylnego. Tytułowy bohater ze stoickim spokojem akceptuje uporządkowany plan dnia. Za kółkiem, z uśmiechem na ustach, podsłuchuje abstrakcyjne (świetnie zagrane!) dialogi swoich pasażerów. Z godną podziwu cierpliwością znosi artystyczne fanaberie swojej partnerki, która jednego dnia jest wyzwoloną dekoratorką wnętrz, następnego awangardową malarką, a dzień później początkującą artystką country i zapaloną kucharką zarazem. Nawet w lakonicznych pogawędkach przy piwie ze znajomymi potrafi znaleźć autentyczną satysfakcję.

Zaprogramowany całodobowo Paterson być może tak nad wyraz umiejętnie godzi się ze swoim losem, gdyż wszystkie drobiazgowe pamiątki codzienności przelewa na papier. Specyficzna poezja jest dla niego ekspresyjnym, artystycznym czyśćcem, w którym wybiela wszystkie odcienie codziennej szarości. Za pomocą kartki i długopisu nawet niepozorna paczka zapałek jest iskrą odpalającą miłosny poemat o Laurze (Golshifteh Farahani).

Zresztą o miłości w "Patersonie" Jarmusch mówi dużo i czyni to w niezwykle piękny, ale jakże sugestywny sposób. Obserwując relacje obojga bohaterów, nie sposób po paru kadrach oprzeć się wrażeniu, że związek ten za chwilę rozpadnie się na setki kawałków, że Paterson straci cierpliwość do wybryków ukochanej, że ten osobliwy duet, choć barwny, jest jakoś dziwacznie niedopasowany. Im bliżej końca, tym jednak zaczynamy sobie zdawać sprawę, że jedno bez drugiego nie jest w stanie funkcjonować. A to jednocześnie dowód na to, że można na wielkim ekranie w cudownie prosty sposób opowiedzieć o pięknej miłości bez wyciskania łez, trzaskania drzwiami, eksponowania erotyką i recytowania pustawych sloganów.

"Paterson" to afirmacja codziennego życia, ale również piękna opowieść o prawdziwej miłości gotowej do poświęceń, wyrzeczeń, kompromisów i wzajemnej solidarności. Na ekranie świetnie oddali to odtwórcy głównych ról: Adam Driver i Golshifteh Farahani. "Paterson" to afirmacja codziennego życia, ale również piękna opowieść o prawdziwej miłości gotowej do poświęceń, wyrzeczeń, kompromisów i wzajemnej solidarności. Na ekranie świetnie oddali to odtwórcy głównych ról: Adam Driver i Golshifteh Farahani.
Jarmusch nie byłby jednak sobą, gdyby nawet prostej historii nie ubarwił ukrytymi odniesieniami, których w "Patersonie" nie brakuje. Powracający jak bumerang motyw bliźniaków potęguje tylko wrażenie powtarzalności codziennych rytuałów, bo każdy następny dzień jest bliźniaczo podobny do poprzedniego. Równie sugestywnie podkreśla to zamiłowanie Laury do malowania kół, poniekąd zapętlających tę z pozoru monotonną rzeczywistość. Każdy z tych wzorów jest jednak inny od poprzedniego, i tak samo każdy dzień, choć poprowadzony wzdłuż tej samej linii, może wyglądać inaczej. Między kadrami znajdzie się nawet indywidualny komentarz reżysera do współczesnej sztuki (widać to choćby w zachowaniu Laury).

Filmowej magii "Patersonowi" dodają piękne kadry Fredericka Elmesa, klimatyczna muzyka autorstwa Squrl i przede wszystkim rewelacyjny Adam Driver. Znany szerokiej publiczności jako Kylo Ren z "Przebudzenia Mocy" aktor idealnie łączy w sobie podwójną naturę skromnego kierowcy autobusu i uduchowionego poety, który zwykłym rzeczom i wydarzeniom nadaje artystycznej otoczki. Do towarzystwa Jarmusch dorzuca Driverowi cały zastęp ciekawych i barwnych drugoplanowych postaci, a nawet naburmuszonego buldoga angielskiego, który skradnie serca widzom.

W "Patersonie" ponadto odnajdziemy solidne pokłady zgrabnego humoru, którego ewidentnie brakowało Jarmuschowi od czasu nakręcenia "Broken Flowers". I żeby nie było zbyt jednostajnie, to znajdzie się nawet dość istotny punkt zwrotny, który niemal wytrząśnie z głównego bohatera oczekiwaną przez widza eksplozję negatywnych emocji. Jednak i na to mistrz Jarmusch znajdzie elokwentną odpowiedź.

Najnowszy film Jima Jarmuscha to stonowana, ale pięknie opowiedziana historia o pokonywaniu codziennej rutyny, która paradoksalnie nie musi jedynie nas ograniczać. Ważne tylko, w jaki sposób chcemy się z nią zmierzyć. Najnowszy film Jima Jarmuscha to stonowana, ale pięknie opowiedziana historia o pokonywaniu codziennej rutyny, która paradoksalnie nie musi jedynie nas ograniczać. Ważne tylko, w jaki sposób chcemy się z nią zmierzyć.
Nie da się jednak całkowicie rozłożyć "Patersona" na czynniki pierwsze i w tym właśnie tkwi geniusz twórcy "Truposza" czy "Nocy na ziemi". To dzieło komplementarne, którego podziwianie w pełnej okazałości przyniesie największą przyjemność. I choć można narzekać, że znów nic się nie dzieje, że momentami czuć prześwitującą pretensjonalność, że bohaterowie są nadto jałowi i ascetyczni, ale przecież taki jest Jarmusch i za to go kochamy. Bo który z reżyserów potrafi nas przekonać, że nawet szara codzienność w niektórych odcieniach może być bardziej żywiołowa niż najbardziej pokolorowana iluzja?

Jarmuschowi z pewnością udało się stworzyć najlepszy film od premiery "Broken Flowers". "Paterson" jest trochę jak jego bohater. Z pozoru niezauważalny. Gdy jednak poznamy go lepiej, to chętnie przysiedlibyśmy się do niego w barze albo przynajmniej przejechali się w jego autobusie.

OCENA: 8/10

Film

7.0
23 oceny

Paterson (23 opinie)

(23 opinie)
komediodramat

Opinie (18) 2 zablokowane

  • (1)

    moze byc ciekawy

    • 5 2

    • błąd językowy

      Błąd językowy w drugim zdaniu.

      • 0 0

  • notatnik...

    ..nie tylko w kieszeni kierowcy autobusu.

    • 3 0

  • Raczej słabiutki

    • 4 12

  • znowu (2)

    Ten garbaty Adrian Brody

    • 1 4

    • Trochę mnie zmęczył.

      Nie wiem czy położyć to na karb przedświątecznego zmęczenia, czy aż nazbyt powolnego tempa filmu, ale musiałam walczyć w kinie żeby nie zasnąć :-)
      Natomiast Adam Driver zagrał swoją rolę przepięknie.

      • 2 1

    • Nie Brody, tylko odtwórca Kylo Ren'a ze Star Wars, czyli Adam Driver

      • 0 0

  • świetny film

    jak w tytule..to taki film, w ktorym faktycznie nie za duzo sie dzieje, ale on zostaje jeszcze z Tobą przez kilka dni...
    na pewno nie jest to film dla wszystkich,ale fani Jarmuscha i kina ambitnego będą zadowoleni.
    Miłośc tej pary jest pokazana w soposób cudowny-ich wzajemne dopasowanie, szanowania siebie,swoich pragnień i umiejętność dogadania się, bez krzyków i awantur
    Naprawdę piękny

    • 5 2

  • Sens życia

    Dawno nie widziałam tak spokojnie i pięknie pokazanej miłości.
    to jest też film o natchnieniach poety. Te dwie rzeczy to cały sens życia.

    • 4 2

  • Szkoda czasu (2)

    Lepiej obejrzeć blok reklamowy przed wiadomościami, tam przynajmniej coś się dzieje. Film się ciągnie, ruryna głównego bohatera nie powala, tak samo jak jego wiersze. Dziewczyna to anemiczna leserka, która każdego dnia wygłasza podobną kwestię. Kino dla fanów Jarmusha zaślepionych jego twórczością.

    • 2 4

    • Cos sie dzieje, cos sie dzieje, cos sie dzieje

      czy ciagle cos dziac sie musi zeby przykulo Twoja uwage. Wspolczuje partnerowi

      Tak zaslepionych jego wizja, anemiczna, powolna ale jak piekna wizja. kto tak wspaniale potrafi oddac prosta historie i polaczyc obraz z muzyka.

      Ewidentnie dla koneserow a pani, Kasiu proponuje cos szybkiego i wscieklego

      • 2 2

    • Tak

      Mnie też rozczarował. Wybitne kino, niebędące kinem akcji nie może być jednak skrajnie nudne. Ponadto walorem takiego kina jest wybitna gra aktorska. Tu i tego zabrakło.

      • 0 0

  • Pies mnie wnerwił

    • 0 1

  • Nie dla wszystkich (1)

    Świetny film ale oczywiście nie dla masowego pożeracza popcornu. Fani Pitbulla mogą sobie darować. Dla nieco bardziej wrażliwej reszty to doskonały antydepresant i świetna zabawa.
    P.s.
    Pies był najlepszy. Zaprzeczyć mogą tylko właściciele kotów.

    • 6 1

    • Jako właściciel kota potwierdzam. Pies zagrał "życiową" rolę. Bez niego ten film padłby...

      • 0 0

  • masakra (2)

    Film o niczym.nuda i porażka.beznadziejnie wydana
    kasa.nie polecam na randkę.

    • 2 2

    • Renia. Na randkę film wgle niepotrzebny!

      • 1 0

    • Nie

      Kino niebędące kinem akcji nie może być skrajnie nudne. Ponadto jednym z atutów takich filmów powinna być wybitna kreacja aktorska.Tu i tego zabrakło, niestety.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Kina

Wydarzenia

Art Beats | Tycjan: Imperium barw - Wielka Sztuka w Kinie | Kino Kameralne Cafe

27 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Kino Seniora w Kameralnym

12 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe

Van Gogh. U bram wieczności - Klub Filmowy Kosmos

9 zł
impreza filmowa, projekcje filmowe