• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dorastanie w PRL-u. O "Ostatnim dzwonku" Studium Wokalno-Aktorskiego

Łukasz Rudziński
13 lutego 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
"Ostatni dzwonek" w reżyserii Mirosława Baki i Anny-Marii Urbanowskiej ukazuje grupę młodych ludzi z ostatniej klasy liceum, którzy postanawiają sprzeciwić się komunistycznej władzy i zawalczyć o swoją wolność. "Ostatni dzwonek" w reżyserii Mirosława Baki i Anny-Marii Urbanowskiej ukazuje grupę młodych ludzi z ostatniej klasy liceum, którzy postanawiają sprzeciwić się komunistycznej władzy i zawalczyć o swoją wolność.

W oparciu o scenariusz filmu "Ostatni dzwonek" z 1989 roku Mirosław Baka wspólnie z Anną-Marią Urbanowską wyreżyserował spektakl dyplomowy IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Młodzi aktorzy i adepci SW-A dają z siebie wszystko, chociaż radzić sobie muszą z przeciętną momentami reżyserią i pewnymi niekonsekwencjami adaptacji. Warto się przekonać, na co ich stać.



Wybór scenariusza filmu Magdaleny Łazarkiewicz "Ostatni dzwonek" na dyplom Studium Wokalno-Aktorskiego nie może zaskakiwać, jeśli spojrzeć na niego przez pryzmat buntu, dojrzewania i rosnącej świadomości młodych ludzi, które zarówno w tekście Włodzimierza Boleckiego i Magdaleny Łazarkiewicz, jak i w spektaklu Mirosława BakiAnny-Marii Urbanowskiej, znajdują się na pierwszym planie. Podobne motywy obecne były w wielu wcześniejszych dyplomach SW-A. Młodość ma przecież swoje prawa, musi się wyszumieć, mieć możliwość manifestacji swojego zdania i dojrzeć do brania odpowiedzialności za swoje czyny.

Właśnie teksty poświęcone młodym ludziom, walczącym z presją i sprzeciwem ze strony starszych oraz mierzących się - z różnym skutkiem - z zastaną rzeczywistością, wybierane są na spektakle dyplomowe, czyli podsumowanie czterech lat nauki w Studium im. Baduszkowej. To nie tylko egzamin aktorski, ale też zapowiedź trudności, jakie spotkać można w "dorosłym" życiu u progu kariery.

Jednak wybór scenariusza filmu Łazarkiewicz niesie za sobą dużo więcej. To przecież nie tylko historia młodzieży z pewnej klasy 4A, której uczniowie pochłonięci wzajemnymi żarcikami i psikusami wobec nauczycieli, zdają się nie dostrzegać sytuacji politycznej, jaka ich otacza. Akcję filmu umieszczono w roku 1988, więc tuż przed upadkiem komunizmu. Spektakl rozgrywa się po prostu w czasach PRL-u, z licznymi nawiązaniami zarówno do 1970, jak i 1980 roku, i wyraźnie zaakcentowaną niechęcią wobec polityków i opozycją wobec wszelkich politycznych form nacisku (oprócz dygnitarzy PRL-u, usłyszymy "z offu" także głosy polityków współczesnych, jak Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk).

Spektakl pełen jest piosenek Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego. Najlepiej wykonanym songiem spektaklu jest "Zbroja" w interpretacji Martyny Gogołkiewicz (w środku). Spektakl pełen jest piosenek Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego. Najlepiej wykonanym songiem spektaklu jest "Zbroja" w interpretacji Martyny Gogołkiewicz (w środku).
Antykomunistyczny wydźwięk spektaklu podkreślono (podobnie jak w filmie) utworami Przemysława Gintrowskiego, Jacka Kaczmarskiego czy Zbigniewa Preisnera, które urosły do symboli opozycji wobec władzy.

Przyjście "nowego" - Krzysztofa - jest impulsem do zmiany nastawienia całej klasy. Z grupy krnąbrnych dzieciaków uczniowie nielubianej przez nauczycieli klasy liceum stają się świadomymi zagrożeń i ograniczeń młodymi ludźmi, sprzeciwiającymi się systemowi. Lekcje historii z dyrektorem, panem Jakubowskim, stają się frontem walki przeciwko komunistycznej propagandzie. Z drugiej strony nauczycielka muzyki, pani Meluzyna, dostrzega w nich potencjał i stara się skłonić ich do działania - najpierw jest to wycieczka klasowa, potem szkolny teatr, przygotowujący specyficzny spektakl na konkurs międzyszkolny.

Reżyserzy - Mirosław Baka i Anna-Maria Urbanowska - przez długi czas bardzo wiernie podążają za wersją filmową (np. scena prysznicowa), redukując z oczywistych względów liczbę uczniów do postaci charakterystycznych, zaś grono nauczycielskie do dwóch osób. Proponują albo bardzo krótkie scenki, czasem to wręcz jedno-, dwuminutowe filmowe "kadry", składające się niekiedy z wręcz paru słów lub zdań, zakończonych wyciemnieniem i motywem muzycznym (aranżacje i muzyka Artura Guzy należą do najsilniejszych punktów przedstawienia), innym razem obserwujemy długie, pozbawione niestety dramaturgii, statyczne sceny.

To, co wybrzmiewa w obrazie filmowym, nie zawsze ma podobną szansę w warunkach teatralnych. Spektakl cierpi też na kłopot bogactwa, bowiem próba poprowadzenia większości filmowych wątków (wraz z przybliżeniem życia osobistego niektórych bohaterów) prowadzi do nieoczekiwanego urwania części z nich lub jest rozwiązana w sposób bardzo naiwny (np. wątek Meluzyny i Krzysztofa). Część wiernie odwzorowywanych scen z filmu w spektaklu jest po prostu mało czytelna. Z drugiej strony na plus Bace i Urbanowskiej zapisać trzeba choćby pomysł na rozwiązanie tragedii jednego z uczniów.

Jednym z najlepiej wyreżyserowanych momentów "Ostatniego dzwonka" jest inscenizacja spektaklu teatralnego na międzyszkolny konkurs, na bazie "Dekretu o stanie wojennym" gen. Wojciecha Jaruzelskiego, wykonywanego do muzyki Zbigniewa Preisnera. Jednym z najlepiej wyreżyserowanych momentów "Ostatniego dzwonka" jest inscenizacja spektaklu teatralnego na międzyszkolny konkurs, na bazie "Dekretu o stanie wojennym" gen. Wojciecha Jaruzelskiego, wykonywanego do muzyki Zbigniewa Preisnera.
Najważniejsza jednak przy tego typu produkcjach jest prezentacja możliwości adeptów Studium, którzy być może w niedługim czasie zasilą grono artystów Teatru Muzycznego. Wielka szkoda, że zrezygnowano z pokazania możliwości ruchowych zespołu, bo w spektaklu właściwie nie ma tańca. Jednak już pierwszy utwór, wykonany zbiorowo na samym początku - "Nasza klasa" Jacka Kaczmarskiego - przekonuje, że w "narybku" Muzycznego drzemią spore talenty. Wokalnie większość występujących wypada bardzo dobrze.

Największe wrażenie robi Martyna Gogołkiewicz pięknie wykonaną, pełną emocji piosenką "Zbroja" Jacka Kaczmarskiego. Ciekawie wybrzmiewa też "A my nie chcemy uciekać stąd" czy najlepiej wyreżyserowana scena "teatru w teatrze" na bazie "Dekretu o stanie wojennym" do muzyki Zbigniewa Preisnera. Jedynie wykonana przez panów w nietypowej aranżacji "Obława" Kaczmarskiego wypada blado. Wszyscy robią za to bardzo dobre wrażenie w finałowym "Miejcie nadzieję" Jacka Wójcickiego do słów wiersza Adama Asnyka.

Najlepszą rolę dramatyczną zbudował Paweł Sikora jako Nauczyciel Historii. Bardzo ciekawą, choć z powodu charakteru postaci nie tak drapieżną jak zazwyczaj, rolę Pani Meluzyny stworzyła Ewa Walczak. Oboje najpewniej czują się na scenie, a ich bohaterowie prowadzą najciekawsze, żywe konwersacje. Spośród aktorów grających uczniów klasy niezłe wrażenie robią również Dariusz CzarnieckiGabriel Dubiel.

Ujmuje szczerość i zaangażowanie młodych wykonawców w niełatwym z wielu powodów artystycznym egzaminie. Emocje, jakie potrafią wywołać aktorzy gdyńskiego "Ostatniego dzwonka", również w mało komfortowych, krótkich filmowych kadrach, pozwalają przymknąć oko na pewne reżyserskie niedociągnięcia. Spektakl prezentowany gościom i recenzentom tuż przed premierą, z pewnością będzie dojrzewał na scenie. Warto wybrać się więc do Muzycznego na jeden z ośmiu granych w tym sezonie spektakli "Ostatniego dzwonka", by zobaczyć wciąż jeszcze studentów ostatniego roku Studium i przekonać się, na co ich stać.

Spektakl

6.3
7 ocen

Ostatni dzwonek

Miejsca

Spektakle

Opinie (48)

  • Staną w ogniu nasz wielki dom

    Zawsze to była dla mnie piosenka o Polsce. Po latach dowiedziałem się, że ten pożar faktycznie miał miejsce w szpitalu dla wariatów.

    • 7 0

  • (1)

    W życiu bym do teatru nie poszedł!

    • 1 14

    • Nikt Cie nie zmusza, ale żałuj -na scenie dziewczyny jak malowane!

      • 2 0

  • Ostatni dzwonek (1)

    Wspaniali są młodzi wykonawcy. Na szczególną pochwałę zasługuje Martyna Gogołkiewicz .

    • 4 1

    • Wszyscy byli świetni.

      • 7 0

  • jak widac rezyser nic nie wiedzial o szole w czasach PRL (1)

    myslec mozna bylo o czym sie chcialo , główna myśl to było nauczyć sie -przyswoić wiedze ,a nie buntowanie sie .
    bunt mogl sie skonczyc w ten sposob ze nie tylko uczen mialby klopoty ale i jego rodzice , wilczy bilet podazal by za takim uczniem od szkoly do szkoly bez matury ............... i jaka przyszlosc kopanie rowów melioracyjnych ???.
    spektakl jest bujda na resorach jak kolwiek by nie bylo dobre wykonanie

    • 3 4

    • Starszy brat mojej koleżanki podeptał na pochodzie 1-majowym flagę ZSRR i nie został dopuszczony do matury. Tak więc bunty były i to nie jest bujda....

      • 4 1

  • Bardzo fajnie

    Spektakl chwyta za serce... Szczegolnie postac biednego, pogubionego Świra i jego historia... bardzo orzejmujaca.... wielkie brawa dla wykonawcy i poostalych artystów. Jestescie świetni!

    • 3 0

  • jakie ładne ubrania (3)

    Za PRL-u takich nie widziałem. Uczniowie nosili poliestrowe niebieskie fartuchy, albo koszulę pod sweterek i "teksasy" czyli drelichowe spodnie udające dżinsy. Nosiło się też ubrania, które uszyły matki. Czasem udało się kupić jakiś lepszy ciuch od tych, którym się udało wyjechać do pracy w RFN, albo za bony dolarowe w Pewexie, jak się uciułało trochę więcej grosza.

    • 2 6

    • (2)

      Te stroje nazywasz ładnymi?Żyłam w tych czasach PRL-owskich i uwierz mi ,że ubrani byliśmy kolorowo, bo w starszych klasach nie musieliśmy nosić tych okropnych mundurków. Dowód-moje klasowe zdjęcie z 8-mej klasy rok 1976, mam na sobie spodnie dzwony w kolorową kratkę i świetną koszulkę z wiązanym przodem-teraz byłaby hitem!

      • 5 0

      • "ładne"

        Kpię sobie mówiąc, że są ładne, ale w zestawieniu z tym co pamiętam, uwierz mi, że są. W miastach, takich jak Gdańsk, gdzie było dużo marynarzy i ludzi bywających za granicą, zapewne łatwiej było zdobyć normalne ubranie, ale już 50 km dalej to można było sobie sprawić najwyżej niepasujący płaszcz z kreszu. Moja podstawówka to czasy Stanu Wojennego. Totalna beznadzieja. Na zdjęciu klasowym wyglądamy jak dzieci z trzeciego świata.

        • 1 2

      • Gierkowski czas prosperity

        Tak sobie poprzypominałem, jak to było. Lata 70-te to były czasy, kiedy dużo się budowało. Gierek zaciągnął masę kredytów i ludzie czuli się fajnie. W latach 80-tych okazało się, że na Zachodzie nie ma zbytu na produkty z inwestycji poniesionych w latach 70-tych, ZSRR nie płaciło za odebrane towary, a długi w zachodnich bankach państwo musiało spłacić. Ten kryzys ciągnął się przez ponad 20 lat. Dlatego, kiedy otworzyły się dla nas granice UE, 3 mln Polaków opuściło nasz kraj. Do tej pory nasze wynagrodzenia są 3x niższe niż w starych krajach UE.

        • 0 0

  • Jak słysze nazwisko Baka to już wiem że nie warto! (2)

    Baka to taka trojmiejska postać która ma odgrywać artystę. taka poza. Widziałem wiele filmów z baką oraz wiele spektakli w tym te nagradzane i do dziś w głowę zachodzę za co??? Za wysługę lat i za to że osiadł na prowincji? Wiadomo że Gdańsk to miasto robotnicze oraz inteligencji z awansu partyjnego a taka łyka wszystko bo wiadomo musi być "yntelygentnie". No i tacy ludzie wystawiają takich artystów na prowadzenie.
    A tak na marginesie Baka już ma dyplom? To gratuluje panie Baka!

    • 0 16

    • (1)

      Jaki zazdrośnik!

      • 3 0

      • Taa jest czego i komu

        widziałeś auto Baki czy też jego hacjendę hahaha
        Z grzeczności o ludziach czy też kobietach nie będę pisał.

        • 0 5

  • Nowe Trójmiejskie Gwiazdy

    Płakałem. Naprawdę coś pięknego i genialna metafora dzisiejszych czasów. Spektakl bardzo formalny, ale łatwy w odbiorze i przystępny. Bardzo podobali mi się Świr (Kazek), postać Buka (Czarniecki) oraz Słowikowski (Dubiel), ale nauczyciel (Sikora) to jakieś nieporozumienie. Nie mniej warte polecenia.

    • 4 0

  • nierówny spektakl

    całośc bardzo formalna, prosta, zrozumiała. uważam ze mozna ją było troche uwspolczenic ale to juz kwestia reżyserska. wielka szkoda ze nie wszyscy wykonawcy mieli jak sie pokazać bardziej niemniej wszystkie zbiorowe sceny wypadły swietnie. Podobał mi się wątek buntownika-Buka ( Dariusz Czarniecki) z nauczycielka (Ewa Walczak) choc uważam ze jego skrócenie działa na niekorzyść i zagubionego Świra (Patryk Kazek), szczegolnie poruszyła piosenka "Stanął w ogniu nasz wielki dom" w ich wykonaniu. Niezrozumiały i teo je na sile jest z kolei wątek Magdy, ktory niewiele wnosi. Scena "teatru w teatrze" młodzi zabłysnęli, kazdy pokazał sie z najlepszej strony. Wielkie brawa, z chęcią przyjdę raz jeszcze zeby zobaczyc czy spektakl rozkwitł i drobne niedociągnięcia zostały skorygowane.

    • 1 5

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaka premiera otworzyła dyrekcję Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże?

 

Najczęściej czytane