• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Archeolog - trudny rynek pracy dla pasjonatów

Agnieszka Śladkowska
29 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 

Archeolog to nie Indiana Jones, a archeologia to nie szukanie skarbów i odkrywanie dinozaurów. Może się okazać, że skuszeni obietnicą sławy i młodzieńczą fantazją rozwiązywania pasjonujących zagadek obudzimy się z łopatą w ręku, w kaloszach, po kolana umazani w błocie, bo archeologia choć pasjonująca ma różne oblicza, a kopanie to dopiero początek. Niestety, rynek pracy nie rozpieszcza archeologów. Dlaczego? Jest ich więcej niż możliwości zatrudnienia dla tego typu specjalistów.


Czy wybierając kierunek nauki zastanawiałe(a)ś się czy można w tej branży dobrze zarobić?


Kiedy archeolog Maciej Marczewski mówi, że Indiana Jones ma niewiele wspólnego z prawdziwym archeologiem, razem z fotografem czujemy jak wbita szpila w serce zabija nasze młodzieńcze wyobrażenia. Pewnie w niejednej osobie to właśnie Jones rozbudził fantazje poszukiwania, odkrywania i odkopywania skarbów. Być może zwodniczo przyczynił się bardziej do rozczarowań niż spełnienia.

Na czym właściwie polega cała ta archeologia, co można robić po skończeniu studiów?
Maciej Marczewski Są dwie popularne ścieżki rozwoju. Naukowa, czyli praca na uniwersytecie lub w muzeum. Gdzie w konsekwencji decydujemy się na zadania bardziej "gabinetowe" niż związane z pracą w terenie. Jeśli już trafiamy na wykopaliska, to chcemy dowiedzieć się jak najwięcej o danym stanowisku i wykorzystać to w dalszych pracach naukowych. Druga gałąź, która w znacznej części skupia archeologów, to część inwestycyjna, czyli prywatne firmy archeologiczne. Taką firmę może założyć każda osoba, która skończy studia i ma za sobą 12 miesięczny staż. Można też pracować u kogoś od wykopalisk do wykopalisk.

Czym dokładnie jest część inwestycyjna?
Jeżeli ktoś chce np. wybudować sobie dom, dowiaduje się przed pozwoleniem na budowę, że jego działka jest w strefie ochrony archeologicznej i musi daną część "przekopać", czyli w praktyce wynająć do tego firmę archeologiczną. Archeolog, który zakłada swoją firmę, może pracować przy różnych projektach: małych domkach, przyłączach, ale też przy budowie autostrad czy gazociągów.
Jest coś takiego jak Archeologiczne Zdjęcie Polski, program, w którym archeolodzy zaznaczają wyniki badań powierzchniowych. Stąd wiemy co możemy znaleźć w danym miejscu. Do tego przy własnej firmie dochodzi sporo formalności. Na początek trzeba znaleźć muzeum, które przyjmie zabytki z danego miejsca, a muzea wcale nie są do tego chętne, szczególnie jeśli maja wziąć coś z innego powiatu. Jak się przebrnie przez formalności jedziemy na miejsce i sprawdzamy co jest pod ziemią.

I liczycie, że uda się znaleźć coś ciekawego?
To jest właśnie duża różnica między archeologią naukową a inwestycyjną. Jeżeli kopiemy naukowo to chcemy znaleźć i wyciągnąć jak najwięcej informacji z danego stanowiska. Oczywiście nie kopiemy po skarby i rzecz jasna znaleziska nie są nasze. Nie możemy ich zachować czy spieniężyć. Dla archeologa równie ciekawe jest bogate w zabytki cmentarzysko jak i pozostałości osady, które mimo braku spektakularnych artefaktów, dają lepszy obraz życia dawnej społeczności. Z archeologią inwestycyjną jest natomiast inaczej, tutaj naukowe ambicje ścierają się z oczekiwaniami inwestora. Każde znalezisko to dla niego kolejne koszty i dłuższy czas prac. Najgorsza dla inwestora jest sytuacja, w której na miejscu inwestycji znajdujemy duże i skomplikowane stanowisko archeologiczne, choć takie sytuacje to rzadkość.

Np. Cmentarzysko?
Cmentarzysko jest stosunkowo drogie w kopaniu, więc inwestorów takie znalezisko nie cieszy.

Jeśli to dom, to pewnie problemy się mnożą, bo kto chciałby mieszkać na starym cmentarzu?
Mi by to nie przeszkadzało, przez kilka lat kopania cmentarzysk, wiem, że to nie straszy. Choć rozumiem, że dla niektórych mieszkanie na dawnych grobach to nic fajnego. Ale nie zdarzyło mi się, żeby ktoś się wycofał z takiego powodu z inwestycji.

Skoro dla inwestora lepiej nic nie znaleźć, to jakość prac też nie ma znaczenia, jak ktoś zamiast łopatą przekopie stanowisko koparką znajdzie mniej i szybciej skończy.
I tak jest. Jeśli chcemy mieć dach, to patrzymy, żeby nie przeciekał i odrzucimy niskie oferty cenowe, bo będziemy wątpić w jakość. Przy wykopaliskach archeologicznych jest odwrotnie. Im niższa cena tym lepiej dla inwestora. To stwarza miejsce dla nadużyć, a nowe rozporządzenie do Ustawy o ochronie zabytków ogranicza urzędom konserwatorskim i tak szczupłe możliwości kontroli kto i w jaki sposób prowadzi wykopaliska.

Jak się odnaleźć na tym rynku jeśli kompetencje i jakość nie mają znaczenia?
Jeszcze kilka lat temu studenci archeologii byli rozchwytywani. Zawdzięczali to masowej archeologii przy projekcie autostrad. Instytucje potrzebowały taniej siły roboczej do kopania i zaczęto nadmiernie zwiększać liczbę miejsc na studiach. Program się skończył, ale w konsekwencji jesteśmy państwem, które przoduje w liczbie archeologów. Do tego przy przetargach konkurujemy z firmami z całej Polski. A tu liczy się przede wszystkim cena i czas wykonania. Z pomocą mogą przyjść branżowe kontakty, o które powinniśmy zadbać już na studiach. Ważna jest różnorodność, warto jeździć na różne praktyki, tak, żeby trafiać do wielu miejsc, a nie siedzieć tylko na jednym stanowisku i mieć wokół siebie te same osoby.

Wyobrażenia o pracy to jedno, a rzeczywistość drugie. Co może rozczarować w pracy archeologa, zniechęcić?
Są osoby, które trafiają na wykopaliska autostradowe. Taką fabrykę, archeologiczną taśmę, gdzie studenci są wykorzystywani jako tania siła robocza. Każdy kopie, dziewczyna, czy chłopak, deszcz czy słońce, no chyba, że jest duża ulewa. Tam studenci mają robić co im się każe. Właściwie nie widzą niczego archeologicznego, a ich praca kończy się na łopacie i doczyszczaniu warstw do zdjęć. Takie praktyki mogą zniechęcić. Dlatego trzeba się postarać i brać udział w takich wykopaliskach, które nas pasjonują.

A wspomniane wcześniej groby?
Praca przy grobach o młodej metryce, szczególnie przy masowych grobach zbrodni nazistowskich czy komunistycznych do często dla archeologa duże przeżycie emocjonalne. Zachowane tkanki miękkie, ubrania, rzeczy osobiste potrafią poruszyć niemal każdego. Za to wykopanie szkieletu, który ma półtora tysiąca lat robi już dużo mniejsze wrażenie. Za to wbrew pozorom problematyczne jest odkopanie w mieście latryn. Zapach takiego szamba nie zmienia się przez kilkaset lat. Jeśli ktoś ma słaby organizm i czuły węch, to może być naprawdę ciężko przetrwać takie prace.

A co w tej pracy daje największą satysfakcję?
To, że nie jest standardowa, nie ma dwóch takich samych dni, wykopaliska każdego dnia przynoszą coś nowego. To nie jest praca w jednym miejscu, cały czas coś się dzieje. Są nowe wyzwania. Ciągle jest dreszczyk emocji jak się coś znajduje w ziemi. Znam archeologów, którzy mimo dużego doświadczenia, potrafią nadal ekscytować się podczas wykopywania i niecierpliwie wypatrywać kolejnych znalezisk. Na mnie takie wrażenie zrobił znaleziony na pierwszych praktykach grób szkieletowy z okresu wpływów rzymskich. Tak mnie to zainteresowało, że postanowiłem właśnie tym okresem zajmować się z naukowej strony.

To w takim razie na koniec czy da się zarobić na archeologii, czy pasja musi wystarczyć?
Jeżeli ktoś pracuje w muzeum to zarabia niewiele ponad najniższą krajową. Wiadomo, że można próbować dorobić, ale to nie są duże pieniądze. Pracując na uniwersytecie zaczyna się od podobnych wynagrodzeń, a z kolejnymi stopniami jest niewiele lepiej. Największą szansę na zarobienie daje założenie własnej firmy archeologicznej. Ale to jedynie szansa, bo prowadzenie firmy w tej branży wiąże się z dużym ryzykiem. Wiele z nich musi zakończyć działalność, bo nie odnajdują się na tak trudnym rynku. Praca nie jest pewna, a wynagrodzenia bardzo zróżnicowane i nawet ciężko podać możliwy przedział, wszystko zależy od kolejnych projektów i sezonowości. Można dostać wielkie zlecenie na kilka odcinków autostrady z umową na kilka milionów złotych, ale nigdy nie wiemy ile faktycznie na tym zarobimy. W mniejszych firmach nie liczymy na kokosy, ale da się za to przeżyć, choć bez pasji byłoby zdecydowanie trudniej.

Miejsca

Opinie (32) 5 zablokowanych

  • (2)

    Piękna pasja i zainteresowanie, zawsze coś będzie do odkrycia, jak nie u nas to na całym świecie.

    • 32 4

    • I jeszcze idealny mąż

      Im żona starsza tym on bardziej zainteresowany

      • 5 1

    • Dobry archeolog radzi sobie.

      Znam jednego archeologa i jak on mówi gdyby nie opylany towar na Jarmarku i gdzie indziej to by chleb ze łzami wpieprzał.To tak jak i taryfiarze - zmyślny sobie poradzi.

      • 0 1

  • Byle miernota z branży IT zarabia więcej niż dobry, wykształcony archeolog. (5)

    • 53 13

    • To słabo kradniesz, widać nie jesteś jeszcze praktycznie wyszkolonym archeologiem.
      A w ogóle najlepiej jest pracować w branży IT, nie być miernotą, a wolne dni spędzać na poszukiwaniach "artefaktów". Oczywiście nie jako archeolog, lecz jako ohydny, zgniły, zasługujący na karę śmierci de-te-kto-rys-ta.

      • 3 20

    • Co kilka lat zawsze jest "faza" na jakąś specjalność (2)

      o IT mówi się od kilku lat, wiec to już schyłek. Ciemniaki rzuciły się już ślepo na ten kierunek i zaleją rynek skutecznie obniżając wynagrodzenia. Prawo rynku, nic nie poradzisz.

      • 12 4

      • Jakoś nie widać.

        póki co..
        Ciemniaki wcale nie rzuciły się aż tak na ten kierunek. W IT są cały czas ogromne braki, których obecni studenci nie wypełnią. Firmy przenoszą swoje centra IT do Polski bo taniej, więc potrzeba coraz więcej i więcej "informatyków" (głównie programistów, nie czarujmy się).
        Ciemniak nie poradzi sobie w dobrej firmie, w której trzeba coś umieć, ba, zapewne go nawet nie przyjmą.

        • 5 1

      • To nie jest kwestia mody ktora przeminie, tylko zmieniajacego sie swiata.

        Zapotrzebowanie jest coraz wieksze

        • 3 1

    • I o czym to świadczy?? Miernota z IT jest nadal miernotą bez szacunku u ludzi, z tym że ma kasę.

      Swoją drogą. Jakieś prawo powinni wprowadzić, żeby miernotom i głupkom nie dawać wielkich pieniędzy.

      • 7 7

  • Jak ci tak źle w tym zawodzie idjano dżonsie to idź na kasę w Biedrze lub na ochroniarza w markecie. (1)

    • 9 49

    • Tak Januszu. Płaćmy wszystkim po 1000zł po studiach bo tylko IT i inżynierowie

      się liczą. Tak mówią w mediach. Skoro w mediach twierdzą, że wszyscy co kończą polibudę to geniusze to tak musi być.

      • 7 1

  • Co za głupia ankieta.

    Powinna być odpowiedź: tak, przede wszystkim.

    • 7 7

  • Życzę wytrwałości w zawodzie i szczęścia do cennych znalezisk.

    Może ktoś trafi w miejsce które opowie mało znaną historie naszych terenów przed narodzeniem Jezusa.

    Ten nieznany kraj co z Imperium Rzymskim handlowała przy tym nie dopuścił do kolonizacji swoich terenów.

    • 12 3

  • Oszustwo! Na badania czeka się ok 2-3 lata jak dopłacisz. (2)

    Roboty mają na kolejne milion lat a kwoty jakich zadają sa porównywalne z zarobkami prezydenta! I to każdy!!! Maja pracy full, kasy jeszcze więcej a praca lekka porównując jakikolwiek zawód fizyczny!

    • 11 38

    • nie negujcie

      zobaczcie ile nieruchomosci stoi bo archeolog nie chce pracowac za 6000NETTO ! w wykopie! w centrum gdanska!!!

      • 2 11

    • Większej głupoty w życiu nie słyszałem.

      • 10 0

  • Lech Czerniak wybitnym archeologiem jest!!!

    • 2 17

  • International Experience Canada - wiza pracownicza na rok, firm prowadzących badania archeologiczne jest bez liku, szczególnie na Zachodzie, Prince George, Edmonton, etc. Nie marnujcie życia nie czekajcie bóg wie na co, uciekajcie jak najszybciej, ratujcie się...

    • 15 1

  • Poznaję (2)

    Znam tego pana chyba z jakiś imprez 10 lat temu... :)

    • 11 1

    • czy on jest z moreny?ja tez go kojarze (1)

      albo z imprez albo mieszkal kiedys na morenie lub chodzil do I LO :)

      • 2 0

      • Chełm :)

        • 0 0

  • Praca w markecie - trudny rynek pracy dla pasjonatów.

    • 12 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane