• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kameralne spotkanie z muzyczną legendą w Uchu

Łukasz Stafiej
28 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Jarboe wystąpiła w towarzystwie wiolonczelistki Helen Money. Jarboe wystąpiła w towarzystwie wiolonczelistki Helen Money.

Choć Jarboe mniej znana jest od Swans, który ostatnio przeżywa swoją drugą młodość, bez niej tego zespołu by nie było. Podobnie jak i pewnie sporej części sceny alternatywnej, którą nowojorczycy natchnęli do działania. Wokalistka wystąpiła w niecodziennej kolaboracji w sobotę wieczorem w klubie Ucho.



W połowie lat 80., gdy w Nowym Jorku w co drugim muzycznym klubie kiełkowała muzyczna alternatywa w przeróżnym wydaniu, na rynku pojawił się album "Greed" zespołu Swans. Był to trzeci krążek post-punkowych wywrotowców, ale obecnie przez wielu fanów stawiany jest pośród tych najlepszych.

Duża w tym rola Jarboe, młodej, ale solidnie wykształconej muzycznie pianistki i wokalistki, która zafascynowana zespołem Michaela Giry dołączyła do niego niemal z ulicy i nadała mu zupełnie nowego wymiaru. Romans artystki z Łabędziami trwał do końcówki lat 90. W tym czasie Jarboe zdołała zapisać się w historii muzyki jako jedna z najważniejszych dam sceny alternatywnej, tworząc wokół siebie legendę tajemniczej, kontrowersyjnej i niezwykle charakterystycznej artystki.

Obecnie Jarboe wydaje solowe albumy i udziela się w przeróżnych kolaboracjach. W przeciwieństwie do zespołu Swans, który przeżywa drugą młodość, gra na letnich festiwalach i wyprzedaje koncerty, Jarboe pozostaje w cieniu i realizuje swoją artystyczną drogą w sposób raczej kameralny. W sobotę wieczorem w klubie Ucho nowojorska wokalistka pojawiła się w ramach trasy koncertowej promującej jej najnowsze wydawnictwo, które przygotowała wspólnie z wiolonczelistką Helen Money.

Wokalistka swoim krótkim, raptem półgodzinnym występem zahipnotyzowała publikę, która słuchała każdego utworu w całkowitym skupieniu. Wokalistka swoim krótkim, raptem półgodzinnym występem zahipnotyzowała publikę, która słuchała każdego utworu w całkowitym skupieniu.

Ich występ został podzielony na dwie części. W pierwszej Money wystąpiła solo, prezentując set, którego nie powstydziłby się niejeden weteran sceny metalowej. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, bowiem amerykańska wiolonczelistka właśnie na ostrej muzyce zjadła zęby. Wiolonczela w jej rękach była zarówno ciężko przesterowaną gitarą rytmiczną, jak i gitarą prowadząca, na której wygrywa piękne melodie.

Operując obutą w glana stopą składającym się z kilkunastu efektów panelem, agresywnie wyszarpywała riffy ze strun palcami lub nonszalanckim uderzaniem smykiem w podstrunnicę, zapętlając je w długie, transowe takty. Solówki wygrywała w pełni skupiona i pochylona nad instrumentem, jakby chciała złapać ulotne chwile spokoju i wyciszenia, które po chwili i tak burzyła nawałnicą ogłuszających dźwięków.

Na drugim plan Money wycofała się, gdy na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru. Nagle szalone dźwięki wiolonczeli ucichły i instrument ten stał się jedynie oszczędnym akompaniamentem dla ballad i pop-bluesowych songów wyśpiewywanych przez Jarboe.

To były proste kompozycje, oszczędnie operujące dźwiękiem, skupiające się przede wszystkim na ekspresji i emocjach. Jarboe świetnie się w takiej roli odnalazła - jej hipnotyzujący i uwodzicielski głos, pozbawione kształtów ciało ukryte pod workowatym kombinezonem, nieodgadniona twarz skryta za niemal białymi włosami i aura tajemnicy i niedostępności zaczarowały niemal wszystkich spośród dwustu uczestników koncertów, którzy w skupieniu i niemal bezruchu chłonęli każdy utwór.

Tę atmosferę przerwał, niczym nagłe wybudzenie z letargu lub hipnozy, energetyczny kawałek "Mother/Father" Swans, który obie panie wykonały na zakończenie, po czym bez słowa zeszły ze sceny i pomimo kilkuminutowych oklasków i wywoływania na bis ponowne już się nie pojawiły.

Jarboe dźwiękiem operowała oszczędnie, skupiając się przede wszystkim na ekspresji i emocjach. Jarboe dźwiękiem operowała oszczędnie, skupiając się przede wszystkim na ekspresji i emocjach.

Miejsca

Wydarzenia

  • Jarboe 28 lutego 2015 (sobota)

Opinie (9) 2 zablokowane

  • Legendą? (4)

    Wszedłem zobaczyć z kim, jak legenda to pomyślałem... czyżby Tony Bennett, Guns n Roses, Barbra Streisand, Sting... a tu po przeczytaniu artykułu nawet nie pamiętam o kogo tu chodzi.

    • 18 27

    • (1)

      chyba Stink, a nie, to czuć od ciebie cebulą...

      • 8 10

      • To nie cebula,

        po prostu zapomniałaś/eś zębów po nocy umyć.

        • 8 5

    • Widocznie nie masz bladego pojęcia o dobrej muzyce... Jarboe to zbyt wysokie loty dla ciebie... ;)

      • 7 10

    • Jak się słucha tylko g*wnianego radia...

      • 6 4

  • Pięknie, choć krótko... (2)

    Świetny choć krótki koncert, szczególnie po drugiej części pozostał niedosyt gdy Jarboe wykonała z Helen cudną wersję Seizure (z kolaboracji z Neurosis) i na koniec wściekły kower Swansów. Już dla tych dwóch utworów warto było pojawić się w Uchu.

    • 11 2

    • Szkoda, że krótko ale ładunek emocji przepotężny... Zapłakana Jarboe... Niesamowity wieczór...

      • 4 7

    • Cyt:,, w kolaboracjii".,,.popelnila "-nowomowa wiesniakow pseudoartystow.

      • 5 6

  • Koncert

    Byłem, zobaczyłem,posłuchałem i czar prysnął. Następna legenda upada. Nie wiem czy ta pani wie co robi??? Byłem na koncercie w gdańsku w 2003 roku i tam była cudowna a teraz zobaczyłem kobietę, która chyba nie bardzo wie co robi.. Ale to maja opinia. Żegnaj jarboe..

    • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane