• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Migawka z historii. Groźne tramwaje, ryczące samochody

Jarosław Kus
11 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat O morderstwie na jachcie i upartej nudystce
Już w 1936 r. skarżono się, że "ryczące klaksony", a w porze nocnej, zakłócające czas spoczynku "nocne awantury" uprzykrzają życie mieszkańcom Gdyni. Nz. uczestnicy "Zjazdu plakietowego", którzy w 1937 zjechali do Gdyni. Już w 1936 r. skarżono się, że "ryczące klaksony", a w porze nocnej, zakłócające czas spoczynku "nocne awantury" uprzykrzają życie mieszkańcom Gdyni. Nz. uczestnicy "Zjazdu plakietowego", którzy w 1937 zjechali do Gdyni.

Pierwsze tramwaje pojawiły się na gdańskich ulicach już prawie sto czterdzieści lat temu: w roku 1877 ruszyły pojazdy konne, elektryczne wyjechały na tory niecałe dwadzieścia lat później, w roku 1894. Wraz z tramwajami pojawiły się również związane z nimi wypadki.



O jednym z takich incydentów sprzed stu lat dowiadujemy się z "Gazety Gdańskiej" z 5 sierpnia 1916 r. Otwarta konstrukcja ówczesnych tramwajów (i brak drzwi zamykanych przez motorniczego) powodowała, że wiele osób lekceważyło zakaz "wskakiwania do tramwajów podczas jazdy".
"Brzydki ten nałóg" omal nie zakończył się tragicznie dla pewnego marynarza, który "zamierzając dostać się do tramwaju jadącego przez ulicę Schichaua (obecnie ulica Jana z Kolna), potknął się i upadł". Szczęśliwie, doznał jedynie niezbyt ciężkich "zranień", ale - jak zauważa "Gazeta" - to "niezawodna nauka na przyszłość, aby sztuczek takich nie uprawiać"...

Niestety, znacznie częściej wypadki tramwajowe kończyły się tragicznie: w tym samym numerze "Gazety" możemy przeczytać o 5-letnim Walterze Palmie, który na ulicy Pfefferstadt (obecnie ul. Korzenna) wbiegł pod pojazd nadjeżdżający z Nowego Portu. Dziecko przewieziono do lecznicy, tam jednak - mimo udzielonej pomocy - "biedactwo wkrótce skonało"...
Zniechęceni obowiązującą w Gdańsku godziną policyjną (pamiętajmy, że sto lat temu trwała wojna) i niezbyt zainteresowani gdańską wizytą Fryderyka II Badeńskiego (1857-1928) "zwiedzającego pozostający tutaj manheimski batalion pospolitaków", wsiadamy (grzecznie i zgodnie z przepisami!) do przejeżdżającego tramwaju i udajemy się... w odległą o dziesięć lat przyszłość.
Przybywszy do roku 1926 dowiadujemy się, że i ten sierpień nie dla wszystkich był czasem szczęśliwym: zwłaszcza gdańscy uczniowie nie mieli powodów do radości - ich wakacje właśnie dobiegały końca i zmuszeni byli powrócić do szkół. Cóż poradzić, ale tak właśnie wyglądała ówczesna organizacja roku szkolnego w Wolnym Mieście Gdańsku...

Szczęście opuściło też "kierownika" motocykla, który w Bonsaku (właść. Bąsak, niem. Bonnsack, obecnie Sobieszewo) wjechał w drzewo, odnosząc poważne rany; uśmiechnęło się jednak do "pewnej pani", pasażerki wspomnianego "kierownika".
Pech prześladował też komunikację lotniczą: samolot z Warszawy do Gdańska "nie dojechał do portu lotniczego" i przymusowo lądował "z powodu defektu motoru w Schönfeldzie" (obecnie Łostowice).
Odkładamy więc "Echo Gdańskie: Gazetę Gdańską" z 8 sierpnia 1926 r. i ruszamy tramwajem kolejnych dziesięć lat w przyszłość, w ostatniej chwili uciekając przed "trąbą powietrzną na morzu pod Sopotami".
Tym razem, wysiadłszy z tramwaju, opuszczamy Gdańsk i przybywamy do Gdyni, gdzie z "Gazety Gdańskiej" z 8 sierpnia 1936 r. dowiadujemy się, że ta podróż również nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Oto bowiem przed nami istne "rykowisko": wokół "ryczące klaksony", a w porze nocnej, zakłócające czas spoczynku "nocne awantury"...
Trudno nie zgodzić się z "Gazetą", że niewątpliwie miasto zyskałoby na tym, "gdyby [Gdynia] raz na zawsze zlikwidowała rykowisko samochodów na pryncypialnych ulicach". Rozwiązaniem problemu mogłoby być zastosowanie odpowiednio "surowych przepisów administracyjnych" - za przykład podano Warszawę.

Szukając ciszy i spokoju, kierujemy się ku Bałtykowi i udajemy się do gdyńskiego portu. Tym razem możemy mówić o szczęściu, bo oto przed nami "piękny dwumasztowy szkuner, pomalowany czarną barwą", czyli "Marie-Alice" - "największa żaglowa jednostka naszej floty rybackiej".
I nie przeszkadza nam fakt, że tej dumy polskiego rybołówstwa nie wyprodukowano w Polsce, lecz we francuskim Le Havre...

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 94 z 5 VIII 1916 r., "Echo Gdańskie: Gazeta Gdańska" nr 177 z 5 VIII 1926 r., "Gazeta Gdańska" nr 177 z 5 VIII 1936 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej

Opinie (31)

  • Kierownik motocykla

    Straż ogniowa i przepełnione parowce :)

    • 4 0

  • Już wtedy

    Wiedzieli że polakow prostaczkow zdyscyplinowac można twardym prawem.

    • 1 2

  • Piekne zdjecia pokazuja ze kiedys było zdecydowanie ładniej niz obecnie!!

    Dzisiaj blachosmrodziaze zatruwają i korkują miasta!!Niszczą wszelką zieleń,i chca miec wszystko za darmo!!

    • 1 4

  • Helsinki i Oslo

    to dwa miasta, które w najbliższych latach mają stać się miastami bez samochodów... i parkingów. Czy u nas też jest taki trend? Bo wprawdzie "dreptaków" na centralnych ulicach miast coraz więcej, ale - nowych parkingów i stref płatnego parkowania też przybywa!

    • 1 2

  • Już w 1936 roku wieśniaki zjeżdzały na szpaner platz

    • 3 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane