• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niefrasobliwy motorniczy i pechowy przejazd kolejowy

Paweł Pizuński
24 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Tramwaj do Nowego Portu jadący ul. Wiślną. W tle widoczne dźwigi stoczniowe. Zdjęcie wykonane prawdopodobnie przed 1926 rokiem. Tramwaj do Nowego Portu jadący ul. Wiślną. W tle widoczne dźwigi stoczniowe. Zdjęcie wykonane prawdopodobnie przed 1926 rokiem.

W grudniu 1900 r. pogoda była prawdziwie zimowa. Wiało jak diabli, śnieg padał wielkimi płatami, ale mrozu póki co nie było, choć w gazetach pisali, że i tego można się spodziewać.



Choć pogoda humoru nie poprawiała, to absolwent wielu szkół, były urzędnik municypalny, a teraz aspirant bez przydziału Franz Lesky miał powody do zadowolenia. Niezła robota mu się szykowała, brat z wizytą i pewno też jaką butelczyną do niego się zapowiedział, a w domu z obiadem czekali. Nawet tramwaj mu podpasował. Na przystanek zajechał w chwili, gdy ze sklepu wychodził. Podbiegł, wskoczył na tylny pomost i ruszyli.

Najpierw u konduktora Lesky kupił bilet, później roztarł zziębnięte ręce i już zaczął rozglądać się za jakimś miejscem siedzącym, aż tu nagle: jak nie zgrzytnie! jak nie szarpnie! Zakołysało wozem kilka razy, zapiszczały hamulce i rzuciło nim gwałtownie do przodu, a później lekko w bok. Stracił równowagę i pewno byłby zarył z impetem w podłogę, wprost pod nogi jakiejś wystrojonej paniusi, gdyby nie poręcz, której zdążył się uczepić. Złapał za nią oburącz, zawisł niemal na moment w powietrzu, w końcu jednak odzyskał równowagę i stanął na własnych nogach.

Czytaj także: Historia Gdańska tramwajami pisana

Po gwałtownym hamowaniu tramwaj zatrzymał się w końcu i Lesky mógł odetchnąć z ulgą. Cudem uniknął upadku, jednak paru innych pasażerów takiego szczęścia nie miało. Przydzwonili jak się patrzy w podłogę i teraz klęli na czym świat stoi.

- Ludzi, do cholery, pan wieziesz, a nie ziemniaki na targ! - krzyknął pod adresem motorniczego jegomość około pięćdziesiątki. Z trudem podniósł się z kolan.
- Przed tym przejazdem zawsze zwalniają. - dodała jakaś kobieta w gustownym kapeluszu. Siedziała, nic się więc jej nie stało.
- To przez ten śnieg... Nic nie widać... - usprawiedliwiał się motorniczy.

Schemat rozwoju komunikacji tramwajowej w Gdańsku w latach 1873 - 2011. Od tej pory powstały nowe trasy tramwajowe z Chełmu na Łostowice i z Siedlec na Morenę. Schemat rozwoju komunikacji tramwajowej w Gdańsku w latach 1873 - 2011. Od tej pory powstały nowe trasy tramwajowe z Chełmu na Łostowice i z Siedlec na Morenę.
Wyszedł zza przeznaczonej dla niego przegrody w przedniej części wozu, otworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz, by rozeznać się w sytuacji. Aspirant bez przydziału odprowadził go wzrokiem. Na zewnątrz śnieg jak padał tak padał, wiatr jak wiał tak wiał, tramwaj też stał na szynach prosto, ale już szlaban przed przejazdem kolejowym przełamany, a z przodu, przed nimi, pociąg towarowy jak gdyby nic przejeżdżał. Teraz dopiero pojął, ile tego dnia miał szczęścia. Nie tylko on zresztą. Ci, którzy jechali z nim w tramwaju też mogli uważać się za szczęściarzy. Zatrzymali się tuż przed nadjeżdżającym pociągiem.

* * *

Wiadomość o zdarzeniu momentalnie obiegła Gdańsk i nawet gazety o tym wspomniały. Według świadków podczas zamieci śnieżnej tramwaj nie wyhamował przed przejazdem kolejowym, przełamał szlaban, ale na szczęście zatrzymał się tuż przed nadjeżdżającym pociągiem towarowym.

Bezwzględnie ktoś tu zawinił i kierownik gdańskiej komunikacji tramwajowej znalazł winnego! Według niego to motorniczy Konrad Manthey dopuścił się rażącej niefrasobliwości. Nie uważał, gdy dojeżdżał do przejazdu, nie zwolnił, kiedy trzeba było zwolnić, wcześniej też nie zachowywał się należycie ostrożnie, a ostrożny być powinien, bo nie był to pierwszy jego wypadek. Dwa miesiące wcześniej brał udział w podobnej sytuacji.

Wtedy nie było ani śniegu, ani też wiatru. Był pogodny październikowy dzień powszedni. Jedni pasażerowie tramwajem z Nowego Portu do Gdańska jechali do pracy, inni wracali do domu, jeszcze inni śpieszyli na zakupy lub w interesach.

Do wypadku doszło na przejeździe kolejowym nieopodal siedziby Królewieckiej Kompanii Handlowej. Motorniczy Manthey widział zamknięty szlaban, zbytnio się jednak zbliżył do przejazdu, by w porę zatrzymać wóz. Z kolei dróżnik, który zdołał już do połowy opuścić szlaban, musiał go teraz podnieść, by nie zakleszczyć bariery na tramwaju.

Tramwaj linii 10 na ulicy Oliwskiej w Nowym Porcie. Zdjęcie wykonane na początku XX wieku. Tramwaj linii 10 na ulicy Oliwskiej w Nowym Porcie. Zdjęcie wykonane na początku XX wieku.
Manthey powinien w tym momencie bezwzględnie się zatrzymać, ale źle ocenił sytuację. Sądził, że skoro dróżnik podniósł szlaban po jego stronie, to i ten po przeciwnej wkrótce pójdzie w górę. Dlatego nie zatrzymał się, lecz ruszył, a wtedy nagle od strony miasta nadjechał pociąg manewrowy. By uniknąć zderzenia pełnego pasażerów tramwaju z pociągiem motorniczy musiał przyspieszyć i staranować zamknięty szlaban po przeciwnej stronie.

* * *

Już po tym zdarzeniu Manthey miał być zwolniony z pracy, ale jakoś się wybronił. Wytłumaczył, że się pomylił, że widoczność była zła, i że dróżnik też był winien, bo dawał mu znaki, które on odczytał jako przyzwolenie na dalszą jazdę.

W ten sposób w październiku 1900 r. posadę zachował, ale teraz w grudniu, miarka się przebrała. Kierownik nie dość że zwolnił go z pracy, to na dodatek oskarżył o stworzenie zagrożenia w ruchu tramwajowym i zarząd firmy wniósł sprawę do sądu.

Prokuratura, podobnie jak kierownik, nie miała wątpliwości co do winy Konrada Mantheya, więc 23 maja 1901 r. jej reprezentant na pewniaka szedł do sądu, a później z werwą przystąpił do ataku.

- Ten człowiek - wskazał na motorniczego - już w ubiegłym roku powinien ponieść konsekwencje swej nieodpowiedzialności. Jak można tak szarżować pojazdem pełnym ludzi!
- Protest! - odezwał się obrońca Breski zdejmując okulary. - Nikt nie potwierdził, by motorniczy szarżował.
- Ale kolega nie może zaprzeczyć, że oskarżony popisał się niebywałą wprost niefrasobliwością... - starszy urzędnik prokuratury uśmiechnął się zjadliwie.
- Nie tylko on...
- Słucham?
- Mówię, że nie tylko oskarżony był niefrasobliwy.
- Tak? Więc kogo kolega ma jeszcze na myśli?
- Całe kierownictwo linii tramwajowej łączącej Nowy Port z Gdańskiem.
- No wie pan... - oburzył się reprezentant oskarżenia. - Widać, że koledze brakuje doświadczenia. Po czym pan obrońca to wnosi?
- Już mówię - Breski sięgnął po teczkę i po chwili wyjął z niej plik papierów. - Na początek parę zdjęć, które kazałem zrobić na obu przejazdach. Wyraźnie na nich widać, że widoczność tam jest ograniczona... - podszedł do stołu sędziowskiego i położył na nich zdjęcia. - Do tego każdy z przejazdów powinien być odpowiednio oświetlony latarniami ulicznymi.
- Gdzie tu wina kierownictwa tramwajów? - przerwał mu starszy urzędnik prokuratury. - Za takie usterki odpowiada kolej.
- Ma pan rację, tyle że kierownictwo komunikacji tramwajowej powinno zadbać, by kolej usterki usunęła. Mało tego! Kierownictwo powinno zadbać też o wyposażenie tramwajów w odpowiednie hamulce, bo te obecne zacinają się. Zwłaszcza zimą. To dlatego motorniczy Manthey w drugim przypadku nie wyhamował na czas.
- Może to była jego wina, że hamulec się zaciął?
- Nie sądzę. Kilku innych motorniczych też to zgłaszało. Jak widać na próżno - obrońca chciał już usiąść, ale zatrzymał się w pół drogi. - Na koniec może jeszcze jedna dygresja. Pan Manthey jeździł wyłącznie na trasie z Nowego Portu do Gdańska i na odwrót. Dlaczego wypadkowość na tej linii jest wyższa niż na innych połączeniach? Nie zastanawia to szanownego pana? - podszedł bliżej do tego z prokuratury.

Urzędnik osłupiał.

- Jak to? Skąd te dane?
- To statystyka, drogi panie. Statystyka. Policja czasami lubi się nią bawić - uśmiechnął się.

Teraz już wiedział, że choć wyrok zapadnie, to jednak nie będzie on surowy. Nie pomylił się. Manthey skazany został w sumie na grzywnę w wysokości 40 marek z zamianą na osiem dni więzienia.

Czytaj także: Historia gdańskich tramwajów spisana na 364 stronach

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (23) 3 zablokowane

  • (4)

    Ciekawe czy wtedy też urzędnicy mieli pomysły aby ludzie się przesiadali co kilka przystanków.

    • 46 10

    • Skąd się biorą takie trolle? (1)

      co piszą na każdy temat i zawsze bez sensu, może był molestowany w dzieciństwie?, może kompleks małego członka?, a może coś innego, zapraszam do mojego gabinetu

      • 8 7

      • Skąd sie biorą ?

        nie oglądasz w telewizji audycji z udziałem PiSowskiej śmietanki ? Przecież to typowe gadajace głowy....nie odpowiadają wcale na stawiane pytania i tylko "deklamują" z góry przygotowane teksty.

        • 5 2

    • na całym świecie się przesiadają

      chcesz jeździć spod domu do pracy czy szkoły - wynajmij TAXI

      • 13 4

    • To tylko teraz budyń w ten sposób zarabia na naiwnych! Muszą więcej płacić, a jeżdżą jak śledzie w beczce! Kanalia!

      • 0 0

  • Fajna opowieść. Szkoda, że jeszcze nikt nie napisał kryminału z przedwojennym Gdańskiem w tle. (15)

    Ja już nawet tytuł wymyśliłem - 'Holownik Danzig II" :)

    A przy okazji, jakieś 25 lat temu widziałem raz w TV polski film kryminalny dziejący się w przedwojennym Gdańsku. Był dośc dobry.Jeśli dobrze pamiętam to ojciec detektyw miał jakieś problem z dorastającym synem. Czy ktoś może kojarzy tytuł?

    • 13 3

    • Może serial - "Na kłopoty Bednarski"?

      • 8 0

    • D jak Danzig

      • 3 0

    • Kryminal w Gdansku (5)

      Chodzi o film" Na klopoty Bednarski"? Akcja dzieje sie w przedwojennym Gdansku.

      • 5 0

      • Nie chodzi o Bednarskiego, bo to byl serial. (2)

        Film ktory widzialem byj 'jednorazowy'. Moze to byly lata 80-te. Pamietam scene ze stateczkiem (holownikiem?) z gdanska flaga na rufie.

        • 1 0

        • Tytuł to "Gdańsk 39" (1)

          Był to niezły serial z "uwaga" Krzysztofem Ibiszem.

          • 2 0

          • Aaa, losy rodziny Paterków. Kojarzę.

            Ojciec bohatera granego przez K. Ibisza został zastrzelony bodajże w Szymankowie podczas przestawiania zwrotnicy.

            • 2 0

      • Akcja dzieje się (1)

        w Gdańsku ,ale wszystkie bez wyjątku ujęcia plenerowe kręcone były we Wrocławiu.To odnośnie " Na kłopoty....."

        • 0 4

        • troche cie ponioslo koles

          sklep ze zwierzetami, w ktorym bednarski kupowal zarcie na papug to gdzie stal?
          Jeszcze po nakreceniu serialu wiele czesci miasta bylo zostawione tak jak w serialu.

          • 2 0

    • Są przynajmniej dwa kryminały z przedwojennym, a właściwie międzywojennym Gdańskiem w tle.

      "Gdański Depozyt" Piotra Shmandta i "Teufel Izabeli Żukowskiej

      • 7 0

    • Takie kryminały istnieją! (1)

      Polecam na przykład "Śmierć w Oliwie" Charlesa Berga, albo cykl o komisarzu Franzu Thiedtke Izabeli Żukowskiej.

      • 6 0

      • Dzęki

        • 2 0

    • Szkatułka z Hongkongu

      Grali tam Fronczewski i Friedmann. O to chodziło?

      • 0 0

    • Ależ napisał. "Gdańsk depozyt".

      • 0 0

    • film

      Kojarzę, ale to w Toruniu sie działo

      • 0 0

    • Bednarski

      Na kłopoty Bednarski,w roli głównej S.Friedman,

      • 0 0

  • kocham Pana niefrasobliwe opowieści,czekam na nie,mistrzostwo!!!

    • 11 1

  • Najlepszy jest

    tramwaj na Waryńskiego...

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane