• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Policjantom nie przepuścił. Nawet gdy trafił do więzienia

Paweł Pizuński
25 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Historia opisana w artykule rozegrała się z w 1896 roku, czyli tym samym, w którym wykonano to zdjęcie, ukazujące Bramę Wyżynną i zespół przedbramia przed rozebraniem wałów miejskich. Historia opisana w artykule rozegrała się z w 1896 roku, czyli tym samym, w którym wykonano to zdjęcie, ukazujące Bramę Wyżynną i zespół przedbramia przed rozebraniem wałów miejskich.

14 maja 1896 r. w Kasynie Robotniczym przy Grosse Mühlengasse 9 spotkali się gdańscy socjaldemokraci. Spotkanie organizował ślusarz Max Berger, który postarał się, by całość zapięta była na ostatni guzik. Zarezerwował salę, zadbał, by była właściwie oświetlona i wyposażona, wystarał się też o wszystkie dokumenty wymagane przez władze miejskie.



Mimo to komisarz Eisenblätter, który z ramienia policji nadzorował zgromadzenie, wciąż zgłaszał jakieś zastrzeżenia. Nie podobało mu się oświetlenie zaplecza, czepiał się ludzi, którzy tam przebywali, kręcił nosem na porządek obrad. W końcu jednak zgodził się na otwarcie zebrania, po czym usiadł przy przeznaczonym dla niego stole, wyjął pióro i gruby kajet, oparł głowę na wielkim łapsku i wlepił wzrok w tego, który akurat przemawiał. Jakiś delegat przybyły z Królewca podgrzewał atmosferę.

Berger rozejrzał się po sali, a gdy upewnił się, że wszystko gra, usiadł przy stole prezydialnym i skupił się na śledzeniu kolejnych wystąpień. Wtedy podszedł do niego towarzysz Kuntze, który miał czuwać przy wejściu.

- Ten szpicel z policji chce się z wami, towarzyszu, widzieć - wyszeptał.
Berger spojrzał w stronę Eisenblättera, ale tamten siedział spokojnie nad rozłożonym kajetem i zdawał się przysypiać. Berger spojrzał pytająco na Kuntzego, a tamten uśmiechnął się.

- Tam jest jeszcze jeden... - skinął głową w stronę drzwi prowadzących na zaplecze. - Węszy za czymś. Nawet klozet rewidował.
- Klozet? A czego on tam szukał?
- Może złotej rybki - zarechotał Kuntze.
- Przedstawił się chociaż?
- Iwan, Iwin albo jakoś podobnie...

Berger zdenerwował się nieco. Policjanta Iwona znał dość dobrze i wiedział, że lubi się czepiać, dlatego nie poszedł na zaplecze, lecz wprost do komisarza Eisenblättera.

- Czy może mi pan komisarz powiedzieć, dlaczego policjant Iwon rewiduje zaplecze? - zapytał cicho, lecz dostatecznie głośno, by usłyszał to nie tylko Eisenblätter, ale też kilku innych, którzy siedzieli w pobliżu.
Eisenblätter jakby się ocknął. Spojrzał na niego spode łba i poprawił się na krześle.

- Ma do tego prawo - odparł, przybierając pozę urzędową.
- Tak? - Berger aż poczerwieniał - A czego właściwie on tam szuka?
- Ulotek i pism wywrotowych.
- W klozecie?! - Berger powiedział to tak głośno, że towarzysze siedzący w pobliżu odwrócili się w ich stronę z rozbawieniem.

Odtąd śledzili ich spór, a ten, choć z początku miał łagodny przebieg, to jednak później się zaostrzył. Eisenblätter użył kilku mocnych słów, Berger mu się odciął, później obaj podnieśli nieco głos, ale Berger zapewniał, że nie dał wyprowadzić się z równowagi. Twierdził, że starannie dobierał słowa i że w żaden sposób nie przekroczył granic dobrego smaku. Nie używał wulgarnych słów, nikogo nie obrażał, nie wypowiedział też ani jednego słowa, które można byłoby uznać za obelżywe.

Mimo to komisarz Eisenblätter wniósł sprawę do sądu. Twierdził, że Berger znieważył zarówno jego, jak i policjanta Iwona.

Rozprawa odbyła się 21 grudnia 1896 r. Berger nie przybył na nią sam. Towarzyszyło mu paru świadków tamtego zdarzenia. Oprócz Kuntzego w sądzie pojawili się dwaj inni towarzysze partyjni. Wszyscy oni zapewniali, że Berger w żaden sposób nie obraził obecnych na zgromadzeniu policjantów, a mimo to sąd odrzucił ich zeznania.

Przewodniczący Izby Karnej stwierdził, że świadkowie są stronniczy, za to w całości uwzględnił zeznania obu policjantów, którzy twierdzili, że zostali znieważeni. W efekcie Berger skazany został na miesiąc więzienia i choć złożył rewizję, to jednak niczego nie wskórał. Musiał swoje odsiedzieć.

* * *


Czy miesiąc odsiadki nauczył czegoś Bergera? Czy natchnął go szacunkiem dla władz i urzędników policji? Może opamiętał się, uspokoił, wyciszył? Nic z tego! Ledwo wyszedł, a już oświadczył, że nie odpuści.

- Ci krzywoprzysięzcy odpowiadać będą przed sądem za swoje łgarstwa... - odgrażał się.
- Człowieku! Chyba w duchy wierzysz... - powtarzali mu koledzy partyjni. - Iwon i Eisenblätter są przedstawicielami kapitalistycznych władz, tak, czy nie?
- Ano tak...
- Są też przedstawicielami kapitalistycznego wymiaru sprawiedliwości, tak?
- Ano tak...
- Więc póki co sąd ich nie skaże, dla nich ich słowo więcej warte jest niż jakichś tam socjalistów... - argumentowali koledzy socjaldemokraci, ale Berger nadal swoje. Zawziął się.
- Spokojnie! Przeprowadzę dowód prawdy - stwierdził - Znam się na prawie.

Jedno ze wzgórz w Dolinie Radości leśniczy Danz zalesił w ten sposób brzozami, że ich złote liście układały się w napis "Danz 1896". Jedno ze wzgórz w Dolinie Radości leśniczy Danz zalesił w ten sposób brzozami, że ich złote liście układały się w napis "Danz 1896".
Na początku tylko się odwoływał. Pisał do sądu i prokuratury twierdząc, że skazany został niesłusznie, bezpodstawnie, niesprawiedliwie. Nic nie wskórał. Urzędnicy wiedzieli swoje. Socjaldemokratom lepiej nie wierzyć, bo jeszcze gotowi jakąś rewolucję wywołać. Co innego policjant! Taki ktoś mundur nosi, więc władza musi go wspierać. Jest człowiekiem zaufania publicznego, więc trzeba mu wierzyć.

Prokuratura konsekwentnie odrzucała odwołania, ale Berger wciąż swoje.

- Przeprowadzę dowód prawdy - twierdził, choć byli tacy, co go ostrzegali.
- Odpuść sobie Berger - powtarzali. - Próżne twe wysiłki.

Na próżno! Berger już podjął decyzję. Postanowił pójść na całość, ale póki co czekał na sposobny moment. Nie zwoływał zebrań, nie przemawiał, w ogóle się nie udzielał. Czekał cierpliwie i doczekał się. Nastał dzień, kiedy sytuacja się powtórzyła się. 12 grudnia 1897 r. komisarz Eisenblätter i policjant Iwon znowu kontrolowali zgromadzenie gdańskich socjaldemokratów. Znowu czepiali się drobiazgów i znowu skontrolowali nawet zaplecze. Nie zdawali sobie sprawy, co ich czeka.

I wtedy Berger wyszedł na mównicę. Najpierw mówił spokojnie. Przypomniał wszystko, co zdarzyło się po 14 maja 1896 r. Mówił o wyroku, o odsiadce i o swoim dochodzeniu prawdy, by w końcu podnieść głos i rękę z palcem wskazującym wycelowanym w Eisenblättera i Iwona.

- To są ci ludzie! - zagrzmiał niczym moc sprawczo-skazująca. - To są ci urzędnicy. Oni powinni trafić do ciężkiego więzienia!
Dostał brawa! Towarzysze wytrwali w walce o lepsze jutro docenili jego wkład i zgotowali mu owację. Brawa bili mu też ci, którzy wierzyli w sprawiedliwość boską, bo choć komisarza Eisenblättera i policjanta Iwona żaden sąd ziemski nie skazał, to jednak wkrótce stanęli przed sądem wiecznym. Zmarli jakiś czas po zebraniu, ale wcześniej zdążyli wnieść sprawę do sądu. Uznali, że wygłoszone przez Bergera z mównicy słowa osobiście ich znieważyły.

- I widzisz. Doigrałeś się Berger! - kiwali głowami ze współczuciem towarzysze partyjni. - Nie oni, ale ty trafisz do więzienia.
- Spokojnie! Tego mi było trzeba. Teraz będę mógł przeprowadzić przed sądem dowód prawdy.

* * *


Rzeczywiście. Berger przeprowadził przed sądem dowód prawdy, skoro zaistniała ku temu sposobność. Ponownie przyprowadził świadków i to nawet więcej niż rok wcześniej, tyle że do więzienia też przyszło mu trafić.

Najpierw sąd pierwszej instancji skazał go na 6 miesięcy więzienia, ale Berger odwołał się. Do samego sądu Rzeszy poszedł i zyskał przy okazji to, o co niejeden z jego towarzyszy długo zabiegał. Jego sprawa stała się głośna, skoro nawet prasa w Berlinie o niej pisała.

Sąd Rzeszy uwzględnił rewizję. Uchylił wyrok 6 miesięcy więzienia i nakazał sądowi w Gdańsku ponownie zająć się sprawą. Długo Berger musiał na to czekać. Groby komisarza Eisenblättera i policjanta Iwona dawno mchem porosły, gdy wreszcie, 8 sierpnia 1901 r., zebrała się gdańska Izba Karna.

Prokurator obstawał oczywiście za winą Bergera.

- Pan Berger obraził porządnych urzędników policji - twierdził. - Bardzo prawdopodobne, że podczas zebrania w maju 1896 r. obraźliwe słowa wypowiedziane zostały cicho, może nawet szeptem, ale już w grudniu 1897 r. pan Berger celowo i z premedytacją obraził obu panów policjantów. Dlatego wyrok 6 miesięcy więzienia uważam za uzasadniony.
Obrońca Bergera, adwokat Fabian, innego był zdania.

- Tylko w jednym wypadku wywód prokuratora jest słuszny - odpowiedział - W grudniu 1897 r. pan Berger może rzeczywiście nieco przesadził w słowach, sąd powinien jednak wziąć pod uwagę fakt, iż zrobił to w celu dochodzenia prawdy, a prawda jest taka, że w maju 1896 r. żadne obelżywe słowa z ust pana Bergera nie padły... Wnoszę o uniewinnienie oskarżonego.
Co zrobiła gdańska Izba Karna? Wydała wyrok iście salomonowy. Max Berger skazany został na dwa miesiące więzienia, ale bez prawa składania rewizji.

- I po co ci to Berger było? - pytali koledzy socjaldemokraci.
- Szacunek zyskałem, szacunek... - odpowiadał Berger. - Teraz będą się ze mną liczyli.

Po części miał chyba rację. Rzeczywiście odtąd liczono się z nim. Berger stał się jednym z przywódców gdańskich socjaldemokratów.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (23) 1 zablokowana

  • wspaniały artykuł!

    prosimy więcej!

    • 31 4

  • ludzie to świnie niestety

    • 7 2

  • Jak pieknie wygladala droga krolewska..

    Gdansk powinien schowac droge w tunel i odtworzyc fose i brame tak zeby byla autentyczna brama do miasta. Odtworzyc tez mury gdanskie ale z wieloma bramami zeby byly dostepne dla ludzi. Przede wszystkim most zwodzony do bramy. Zobaczcie jakie to bylby punkt dla turystow,. ale nie lepiej zrobic centrum handlowe.

    Glupota radnych poraza...

    • 29 1

  • Jedno sie nie zmienilo (2)

    Sady od zawsze na pasku wladzy wykonawczej

    • 43 1

    • i tak jest do dzis w sadzie !!!!

      Policjant swieta krowa z kolegami naklamie i daja mu wiare,urzednik,prokurator tez .a zwykly Kowalski idzie siedziec !!!!

      • 11 0

    • A potem problem z nadprodukcją jabłek!

      Sadami powinni rządzić sadownicy - oni się na tym znają a nie władza wykonawcza!!

      • 0 0

  • kolejny przykład jak kiedyś był piękny Gdańsk i jak paskudny jest obecnie (3)

    ponad 100 lat temu potrafili zrobić fantastyczny napis z drzew ,a obecne władze niepotrafily nawet wykonać małego herbu miasta na trawniku!!

    • 26 5

    • to leśniczy Danz, sam, włąsnymi rękoma brzozy sadził a dlaczego to proszę w internecie poszukać

      • 4 0

    • A co to jest malkontencie?

      https://www.google.pl/maps/@54.3825327,18.6151713,3a,21.8y,25.74h,84t/data=!3m6!1e1!3m4!1stqrO-9OCkHzXrV1sbhG69Q!2e0!7i13312!8i6656

      • 2 2

    • wazeliniarzu kwiatki na trawniku to potrafi przedszkolak posadzić

      • 1 2

  • czyli to nie nowość że policja kłamie, organizuje prowokacje (2)

    a jak nie ma dowodu na człowieka to go znajdzie, no chyba że ten ma szwagra gdzie potrzeba

    • 25 1

    • (1)

      w tekście masz to wyjaśnione: chodzi o kapitalistyczną, państwową policję
      Póki kapitalizmu, póty niesprawiedliwości.

      • 2 0

      • No tak bo narodowo-socjalistyczne gestapo nie klamalo i było sprawiedliwe podobnie jak komunistyczne milicje....

        • 1 0

  • To budynku LOTu wtedy nie było!! :) (1)

    • 8 0

    • I gdzie oni biedni się wtedy umawiali to musiał być istny chaos.

      • 2 0

  • hmmm

    Alez ten nasz Gdansk byl innym miastem...ale chyba nie chcialbym zyc w tamtych czasach

    • 3 5

  • jak by sąd komuchów dalej tak za mordę trzymały, to nie bylo by 60 lat PRLu! (1)

    • 5 8

    • powinieneś podpisać się Wolak nie Polak

      • 0 2

  • Czekam

    Bardzo dobry artykuł .Gratuluję . Czekam na inne ciekawostki o Gdańsku .Pozdrawiam autora.

    • 15 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane