- 1 Rezerwiści idą na ćwiczenia. Kto najpierw? (425 opinii)
- 2 Nowe podziemne zbiorniki w Akwarium (107 opinii)
- 3 Mała uliczka, duży problem (122 opinie)
- 4 Odliczanie sekund na skrzyżowaniach. Za czy przeciw? (257 opinii)
- 5 Zabójca z Jagatowa przyznał się do winy (168 opinii)
- 6 Po wyborach chcą zbudować ruch miejski (100 opinii)
Powrót do przeszłości, czyli Therion w B90
W B90 wystąpiła już niemal cała czołówka europejskiego metalu rozsławionego w drugiej połowie lat 90. Therion nie zaprezentował wprawdzie nowego materiału - jak na przykład Moonspell czy Paradise Lost kilka miesięcy temu - ale udowodnił, że pomimo zbliżającej się trzydziestki, wciąż jest w znakomitej formie.
Zaczęło się fatalnie. Już logo moskiewskiego Imperial Age, wyświetlane na ekranach obok sceny, biło tandetą rodem z czołówek gier na Atari, ale prawdziwy dramat rozpoczął się dopiero po wydaniu pierwszych dźwięków. Do bólu schematyczny symfoniczny metal z dwoma kobiecymi wokalami i jednym męskim, synchroniczne machanie grzywami, koszmarne sample naśladujące instrumenty akustyczne - nie zgadzało się dokładnie wszystko, łącznie z żenująco wyproszonym selfie z publicznością w tle.
W przypadku Ego Fall - formalnie pochodzącego z Chin, lecz utożsamiającego się z tradycją mongolską - podejrzenia o powtórkę z bolesnej rozrywki pojawiły się już w trakcie przerwy. Filmik zmontowany do piosenki o płaczącym wielbłądzie (poważnie!) prawdopodobnie miał chwytać za serca, ale w środku Europy to surrealizm na miarę Luisa Buñuela. Taki też był poniekąd ten występ, choć akurat egzotyka działała na jego korzyść. Kiedy Ego Fall korzystali z khoomei - tradycyjnego, gardłowego śpiewu albo chóralnie odśpiewywali folkowe partie, górę brała fascynacja dziwacznym brzmieniem z odległego kraju. Kiedy natomiast dominowały naleciałości z metalcore'u, industrialu czy nawet japońskiego Nagoya kei, robił się wtórnie i banalnie. Muzyczne braki uzupełniał natomiast znakomity kontakt ze słuchaczami - Chińczycy jako jedyni tuż po występie pojawili się w fosie, by przybić piątkę ze świeżo upieczonymi fanami.
Do tego momentu przemieszczanie się po sali nie wymagało trudniejszych manewrów, ale wraz z pojawieniem się Luciferian Light Orchestra - zespołu lidera Therion - zrobiło się gęsto. Tutaj też można było wreszcie poczuć, że rozgrzewka dobiegła końca i nie trzeba na siłę szukać punktów zaczepienia. Christofer Johnsson reklamuje swój poboczny projekt jako nawiązanie do psychodelicznego rocka, a wśród inspiracji wymienia między innymi Hendrixa czy Uriah Heep. Faktycznie jednak nawet jedna nuta nie miała w sobie hipisowskiego lub garażowego ducha. W najlepszych momentach wybrzmiewał surowy, gitarowy deathrock, w nieco słabszych pojawiały się odstające od muzycznego kontekstu symfoniczne chórki. W centrum wydarzeń nie znajdował się jednak Johnsson, lecz dotąd zupełnie nieznana wokalistka Mari Paul, która w roli scenicznego wampa uwodziła zarówno publiczność, jak i kolegów z zespołu.
Gdyby komuś, kto z popkulturą nigdy nie miał do czynienia pokazać zdjęcia Avengers i Therion, a później zapytać, na którym z nich znajduje się grupa superbohaterów, to mógłby mieć duży problem z podjęciem decyzji. Osiłek przypominający Billy'ego Idola, gotycka dama w gorsecie, mężczyzna w skórzanej rogatywce i czerwonych okularach, inny w cylindrze ze steampunkowymi zdobieniami, dziewczyna o różowych włosach - każdy skrajnie inny, a mimo tego doskonale współpracujący jako drużyna. Aż chciałoby się zakrzyknąć: "Therion Assemble!".
Na wstępie wykonali kilka kompozycji z już piętnastoletniego "Secret of the Runes", ale ku mojej - i, jak sądzę, nie tylko - radości, duża część setu skoncentrowana była na albumach z końca lat 90. Pojawiły się "The Beauty In Black" z "Lepaca Kliffoth", "Wine of Aluqah" z "Vovin" czy "Invocation Of Naamah" z "Theli". Nie zabrakło niespodzianek (na przykład niemal heavy metalowe "Black Fairy", o którego obecność w setliście wokalista Thomas Vikström walczył od lat albo "Mon amour, mon ami" wykonane wraz z Mari Paul), a "To Mega Therion" - pewniak wypraszany przez publiczność przy każdej okazji - wybrzmiał dopiero na samym końcu.
Ten niespełna pięciogodzinny koncert rozkręcał się bardzo długo, ale w finale tłum fanów szwedzkiej kapeli dostał dokładnie to, po co przyszedł - zbiór najbardziej rozpoznawalnych "przebojów" z dawnych lat w aranżacjach na skład, który (poza liderem) nie tworzył ich oryginalnych wersji. Oby tylko Christofer Johnsson wreszcie otrząsnął się z twórczej niemocy i nie przemienił swojego najznakomitszego osiągnięcia w zespół podróżujący wyłącznie z repertuarem typu "the best of".
Therion "Cults Of The Shadow" w B90:
Wydarzenia
Miejsca
Zobacz także
Opinie (40)
-
2016-01-31 16:10
Uwielbiam katować się recenzjami... (2)
...chyba inny koncert widzieliśmy...świetne rosyjskie Imperial Age...chińsko-mongolski energetyczny projekt i gwiazda Therion na koniec...MEGA koncert i bardzo dobre "rozgrzewki" a np. Mon amour to nowa płyta i tak dalej...stracona akredytacja dla Pana Jarka...
- 28 8
-
2016-01-31 16:50
(1)
Dokładnie tak, w pełni się zgadzam, też mam całkiem inne odczucia niż autor recenzji.
Imperial Age bardzo miło zaskoczył, Ego Fall dali rewelacyjny koncert a najsłabiej wypadła Luciferian Light Orchestra.- 9 3
-
2016-02-01 00:22
Therion....
Jak dla mnie z całego wieczoru mongolski zespół był właśnie najlepszy, Therion dał rade ale to nie było to czego oczekiwałem...
- 3 0
-
2016-01-31 16:39
bez wokalistki to byl Therion czyli lata 90 te a potem to juz ....
nightwish 2 a szkoda
- 10 8
-
2016-01-31 16:45
Niezadowolona
Kicha nie koncert
- 8 22
-
2016-01-31 17:13
(1)
syf
- 3 21
-
2016-02-04 21:20
super koncert
Mnie wszystkie kapele podobały się.
Oczywiście therion był najlepszy.
Rosjanie też super.- 1 0
-
2016-01-31 17:28
Koncert był zaje**sty
a ten pan, który już po trzeciej piosence krzyczał "To Mega Therion" notabene nie dotrwał do tej piosenki, bo przegrał z alkoholem. Ogólne wrażenie bardzo pozytywne, zespół w świetnej formie, mimo że grali koncerty praktycznie dzień po dniu w całej Europie, ale na scenie nie było widać żadnego zmęczenia. Ego Fall - również na plus, a Rosjanie muzycznie najsłabsi, ale za to bardzo sympatyczni.
Przyjechałem 400 km i absolutnie nie żałuję. Pozdrawiam wszystkich, którzy byli na koncercie!- 28 1
-
2016-01-31 17:53
(1)
Imperial Age było tragiczne! Kindermetal dla gimbazy. Therion ok, ale też bez szału. Poprawny, średni koncert. A pana recenzenta widziałam w fosie, dobre ciacho.
- 2 15
-
2016-01-31 18:20
heh
recenzenta zazwyczaj tam widuję w fosie....i zastanawiam się potem,czy my na tych samych koncertach bywamy....ale jest uroczym chłopaczkiem, więc co mi tam popatrzę sobie jak muza kijowa:)
- 2 2
-
2016-01-31 18:12
inne koncerty (1)
najwyraźniej oglądaliśmy.....jedyny kiepski zespół wczorajszego wieczoru to to coś co było przed Therionem...ten tzw poboczny projekt...żenada do kwadratu....wokalistka niczym tania dzi**a z podrzędnego lunaparu....
a Rosjanie i Chińczycy bili ich na głowę....szkoda,że nie grali dłużej.- 17 6
-
2016-02-01 14:33
lupanaru
- 1 0
-
2016-01-31 18:23
Therion skonczyl sie na Of Darkness, czyli prawdziwy therion to death metal, a ta cala reszta to jakies go.no nightwishopodobne (1)
- 7 15
-
2017-02-15 18:01
Co kto lubi
Ja tam właśnie uwielbiam Theriona za symfoniczne brzmienie; death metal lubię umiarkowanie (raczej melodyjny death w stylu Amon Amarth), blacka nie trawię. Są różne gatunki metalu i każdy znajdzie coś dla siebie. Pozdrawiam ! \m/
- 0 0
-
2016-01-31 18:51
Recenzja dno! (4)
Czlowiek nawet nie wie, o czym pisze. Wokalistka to nie Mina Karadzic tylko Mari Paul. Żeby pisać recenzje nie wystarczy niestety wiedza z Wikipedii . Porównajcie sobie ze świetną recenzja z antyradia. Pzdrhttp://www.antyradio.pl/Muzyka/Koncerty/Therion-w-Krakowie-GALERIA-6333
Odpowiedź redakcji:
Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.
- 16 3
-
2016-01-31 18:59
(1)
Dno to robienie każdemu z zespołów dobrze w recenzji. Dwie pierwsze kapele tego wieczoru nie powinny nigdy opuścić sal prób. Tragedia.
- 0 10
-
2016-01-31 19:21
Nie chodzi o opinie
Chodzi mi o zawartość merytoryczna np. Nazwiska osób, o których pisze..
- 9 0
-
2016-01-31 19:25
Mina Karadzic
Brawo. Mina to dziewczyna Christofera. A artykuł kiepskiej jakości. Żenujący. Cieszę się, że ktoś to zauważył.
- 11 1
-
2016-01-31 20:30
Po co wy sie kłócicie o to kto jak zagrał?
Cały ten cyrk-metal to śmiech na sali. To jakiś marny odprysk, który hańbi metal i wszelkie jego pochodne. Ta cała impreza niczym się nie różni od folwarcznych imprez na dni Żukowa czy Kartuz gdzie gwiazdami może być Ich Troje lub Budka Suflera. Therion i jego supporty to tooootalny kicz, folwark, bieda intelektualna i muzyczna. Prosta przytupajka bez głębi, bez duszy w sam raz dla niewymagających hodowców drobiu spod Żukowa .
- 7 26
-
2016-01-31 20:34
To oni jeszcze zyja,a nawet graja? :) wow
Mam 38 lat i przypomnial mi sie ten zespol. Lata 90, liceum. Pozdro
- 13 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.