• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Prosto z Gdyni: disco-polo i kaszubski indie-rock

Borys Kossakowski
23 października 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 

Przegląd płyt tym razem będzie niezwykle różnorodny. Mamy bałaganiarskie indie w wykonaniu Kiev Office, pastisz disco-polo Mariusha (Szymona Jachimka) i pięknie przefiltrowane pieśni legionów w nowych aranżacjach Pawła Osickiego ze Stanisławem Soyką w roli wokalisty. A wszystko z Gdyni.



Kiev Office, "Statek Matka". Kiev Office, "Statek Matka".
Kiev Office, "Statek Matka", Nasiono Records 2014

"Statek Matka" brzmi zdaniem twórców płyty jak "Pixies śpiewające o legendach kaszubskich oraz ulubionych spacerowych miejscach Gdynian". Jest w tym trochę prawdy i trochę nieprawdy. Prawdy - bo Michał "Goran" Miegoń i spółka faktycznie czerpią z bostońskiego kwartetu całymi garściami. I nie ma w tym nic złego, bo patenty Pixies kopiuje połowa kapel indie-rockowych na świecie. Jest więc garażowe brzmienie, przesterowane, brudne gitary, punkowy pazur i zawierucha. Goran podczas produkcji tej płyty wykorzystał doświadczenia z Bubble Chamber i do gitarowych aranżacji dorzucił trochę elektronicznych smaczków (choć płytę nagrano na tzw. setkę), a całość rozmiękczają chórki autorstwa basistki Joanny Kucharskiej (ex-Marla Cinger, 1926). Jeśli chodzi o legendy kaszubskie - tutaj prawda już jest mniej oczywista. Teksty Gorana to raczej prywatne, psychodeliczne legendy, z których przeciętny słuchacz zrozumie niewiele. Czasem ze względu na ich treść (np. "Wilgoć, śnieg i tony ziemi / Wielkie chęci, telegraf / Chciałbym tam pojechać z tobą / Jest na stacji parę rzeczy / Więc czemu badacz kryje twarz? / Miś przychodzi o północy / Biała sierść, biała śmierć"). Czasem także z powodu punkowego stylu śpiewania oraz Gorana ("Po południu Mechowo"). Zawsze cieszy mnie fakt, że mogę posłuchać piosenek śpiewanych w języku polskim, ale w przypadku "Statku Matki" paradoksalnie najbardziej mi się podoba ostatni na płycie i jedyny anglojęzyczny "Girls from Rewa, Boys from Hel". Choć całkiem zabawnie wyszedł też zapis alkoholowej przygody w "Bulwar/Molo": "Kontuzje cię nie bolą / Zapijasz wódkę colą / skaczesz przez bulwar, skaczesz przez molo / Wirujesz wciąż jak fakir / Zawijasz siebie w rollo / Skaczesz przez bulwar, skaczesz przez molo". W muzyce podobno najciekawsze jest to, co wystaje. Kiev Office zdecydowanie wystaje. To zespół charakterystyczny, wyrywający się schematom, czasami wręcz dziwaczny. Jednak mnie na swój hak tą płytą nie złapał. "Statek Matka" jest zbyt bałaganiarski, rozkojarzony, z głową w chmurach (albo pod wodą). Co nie zmienia faktu, że warto Kiev Office zobaczyć na żywo, bo w warunkach koncertowych potrafią dać z siebie bardzo dużo. Najbliższa okazja 24 października w piątek, w Desdemonie.

Pusz, "Pąki białych róż". Pusz, "Pąki białych róż".
Pusz, "Pąki białych róż", Muzeum Powstania Warszawskiego 2014

To jeden z najbardziej zaskakujących trójmiejskich desantów, jakie dane mi było poznać. Gdynianin Paweł Osicki nagrywa wojenne piosenki dla Muzeum Powstania Warszawskiego! Ukrywający się pod pseudonimem Pusz perkusista jest nie tylko pomysłodawcą tego nagrania, ale także wokalistą, aranżerem i producentem. Do wspólnej pracy Osicki zaprosił m.in. Stanisława Soykę, Sławka Jaskułke i Jacka Mazurkiewicza (w jednej piosence głosu użyczył też Jacek "Budyń" Szymkiewicz z Pogodno). Na "Pąkach białych róż" znalazły się piosenki, które zna cała Polska. "O mój rozmarynie", "Deszcz jesienny", "Rota" czy "My, Pierwsza Brygada". Ale Paweł Osicki odrzucił tradycyjne formy marszowe, jakie znamy (do znudzenia) z radia i telewizji i postawił na zupełnie nieszablonową produkcję, w której zmieszał akustyczny jazz z wysmakowaną elektroniką. Muzycy pozwolili sobie także na ingerencję w melodie i harmonie utworów, dzięki czemu sprytnie uniknęli bagien i wilczych dołów czyhających na drodze ich legionu. Na płycie znajdziemy całą masę ciekawej muzyki, z połamanymi rytmami, elementami improwizacji, nieszablonowymi harmoniami, z mnóstwem elektronicznych wtrętów różnej proweniencji. Same piosenki żołnierskie występują tu raczej w roli kanwy, na której Paweł Osicki osnuł swą własną opowieść muzyczną, zainspirowaną historiami rodzinnymi. Mimo kunsztu wykonawczego artystów i całej tęczy świetnych pomysłów, ta płyta będzie (niestety) raczej zjawiskiem jednorazowym - zbyt awangardowym dla miłośników marszów żołnierskich, a dla reszty - rodzajem ciekawostki, "pamiątki z powstania". Ale jeśli wszystkie pamiątki miałyby taką jakość jak ta płyta, świat byłby o niebo piękniejszy.

Mariush, "Usta pełne marzeń". Mariush, "Usta pełne marzeń".
Mariush, "Usta pełne marzeń", wyd. własne/Fonografika 2014

Mariush został wymyślony przez kabaret Limo jako zgrywa z disco polo. To, co z początku było tematem jednego wideo-skeczu rozrosło się bardziej, niż ktokolwiek z początku to planował. Najpierw Mariush dołączył na stałe do repertuaru Limo. Później, już jako samodzielna jednostka, wydał płytę i został... liderem sprzedaży płyt w kategorii "Dance" w sklepach Empik, wyprzedzając samego Stachurskiego (!). Głową przedsięwzięcia jest Szymon Jachimek, który na potrzeby Mariusha założył pełnoprawny zespół muzyczny. Efekt jest co najmniej kontrowersyjny. Twórczość Mariusha inspirowana jest nadal muzyką disco-polo - Szymon Jachimek wprawdzie momentami próbuje odejść od prymitywnych rytmów i banalnych syntezatorowych brzmień, ale jego piosenki nadal brzmią dość topornie. Jak na parodię disco-polo, płyta "Usta pełne marzeń" jest zbyt... disco-polowa. Nie ma na niej odjazdów, które znamy z "Polovirusa" Kur, jest trochę zabaw słownych, ale rozrzucone są one rzadko. Czasem wręcz trudno się zorientować, gdzie żart się zaczyna, a gdzie kończy. Zachowując pewną ostrożność i dystans, można powiedzieć, że to pastisz, zabawa konwencją. Jak na dzieło muzyczne, brakuje w nim jednak oryginalnej muzyki z krwi i kości. Jako dzieło kabaretowe - mnie nie śmieszy. Teoretycznie najsilniejszym elementem całości powinny być teksty, ale refreny typu "dupcia to przekrojony arbuz, dupcia to rozpalony garbus, zakręć swą dupcią i będzie supcio" odpychają mnie od tej produkcji. Choć na Youtube teledysk Mariusha zebrał już ponad 100 tys. klików, są więc tacy (takie?), których do takiej wrażliwości ciągnie. I dobrze!

Wydarzenia

Kiev Office (Premiera albumu - Statek Matka) + Pale Blue Dot (1 opinia)

(1 opinia)
15 zł
muzyka alternatywna

Opinie (22) 4 zablokowane

  • Hmmm mydło i powidło.

    Ale pewnie zawitam posłuchać.

    • 5 7

  • Mariush. (1)

    "Później, już jako samodzielna jednostka, wydał płytę i został... liderem sprzedaży płyt w kategorii "Dance" w sklepach Empik, wyprzedzając samego Stachurskiego (!)"

    I świadczy dobitnie o zidioceniu naszego społeczeństwa. Lemingi wszystko łykają.

    • 25 1

    • ROTFL

      ale muzyka "niezależna" ma lepszy patent: każdy zespół tworzy własny gatunek z własną niepowtarzalną nazwą i wtedy przez długie lata jest liderem sprzedaży hehehe

      • 5 1

  • O, w końcu ktoś to napisał.

    Jachimek tak bardzo się skończył. Aż żal patrzeć/słuchać...
    Dziwi mnie tylko jedno - dlaczego Mariush wstydzi się przyznać do tego, że to nie jest żaden pastisz?

    • 20 2

  • (1)

    Ćmochy z wiochy się zlecą, tylko proszę bez słoików.

    • 9 7

    • Proszę jak miastowy. Fajnie się mieszka z mamą?

      • 7 5

  • Autorzy/twórcy czekamy na coś własnego nowego, bez coverów /pastiszy itp. (1)

    Kaszubski indie-rock nie ma nic wspólnego z Kaszubem i Indianinem.

    • 12 5

    • ani z Indiami

      tylko czemu twórcy indie-rocka chcą teraz na Kaszubach się lansować? Jeśliby coś od siebie dali, to proszę bardzo. Prosty deal: śpiewacie po kaszubsku - więc się lansujcie kaszubszczyzną. Ale nie że gracie i śpiewacie to samo co dotąd, a teraz ni stąd ni zowąd jesteście kaszubscy.

      • 6 1

  • (1)

    Problem z Mariushem jest taki, że to nie do końca pastisz. Oczywiście Szymon może mówić, że się zgrywa aby nie być odrzuconym przez swoje środowisko, ale mam wrażenie, że to jednak coś innego niż "Bracia Figo Fagot" i niestety bardziej nowy zawód pod nazwą discopolowiec, który podjął po pracy jako kabareciarz, chociaż wszyscy wokół pewnie go klepią po plecach i mówią jaką to zrobił fajną zgrywę.

    • 6 0

    • Lepszy diskopolowiec niż złodziej :)

      • 3 3

  • (1)

    Brawo!! Kiev office!! Ok!

    • 8 3

    • Okej okej

      Mam pytanie do Boryska: czy trójmiasto muzycznie stoi tylko Towarami Zastępczymi i Kiev Office, ew.konfiguracjami wynikającymi z miksowania się muzyków z w wym.kapel ??? Tzn.ja do tych kapel czy ludzi absolutnie nic nie mam a nawet lubię, tylko zastanawia mnie fakt że chyba nie zdarzył się jeszcze artykuł o trójmiejskich nowościach bez wzmianki o tychże .....

      • 2 1

  • A gdzie te niby kaszubskie elementy, które reklamujecie w tytule? (2)

    Bo nijak ich nie widać (tylko tyle, że z Gdyni i Mechowo w tytule piosenki).

    • 7 1

    • Kumpel basisty nazywa się Konkol :) (1)

      • 4 0

      • hahaha, tak! a perkusista kupił owczarka kaszubskiego

        • 1 0

  • Impreza dla Januszy... (2)

    • 9 1

    • (1)

      Lepiej dla Januszy niż jakiś Ahmedów.

      • 8 4

      • W każdej cywilizacji istnieje kultura wyższa i niższa. To normalne. Disco-polo również musi istnieć, żeby kultura była różnorodna, utrzymywała swój balans i była dla wszystkich warstw społecznych. W przeciwnym razie - np. gdyby w kulturze danego narodu była wyłącznie wysoka - byłoby to jak tancerka z jedną nogą. Byłoby to sztuczne.
        Równocześnie kultura niższa, nisko przetworzona (folklor, disco-polo, przyśpiewki biesiadne, podwórkowe, pieśni pracy itp itp itd) muszą być na swoim miejscu, a kultura wysoko przetworzona - na swoim. Najlepiej obrazuje to przykład folkloru (nieprzetworzony oryginał prosto z "ludu", np. kapela kaszubska z diabelskimi skrzypcami) wobec folku (przetworzona artystycznie inspiracja folklorem, np. Brathanki).
        Największym problemem prowadzącym do zagłady każdej kultury jest wymieszanie: tzn. wynoszenie kultury niskiej do rangi wysokiej, połączone z przemilczaniem kultury wysokiej. Prowadzi to najpierw do zaburzenia równowagi a następnie do "równania w dół", braku aspiracji i zastąpienia kultury wysokiej niską. Kolejnym krokiem jest destrukcja kultury narodowej.
        Dlaczego tak się dzieje? Czy to działanie "antypolskiego spisku"? Wcale nie. Opisał to ponad 100 lat temu Ortega y Gasset, że tzw. człowiek masowy (po dzisiejszemu leming), gdy zostanie uwznioślony ponad należne mu miejsce, z racji braku własnych horyzontów, zrobi wszystko aby zdusić jednostki i grupy, które mają swoje horyzonty. Zrobi to nie ze złośliwości, ale w obronie własnej: aby nie odkryto jego pospolitości. To nie lemingi są winne lemingozy, ale media, które robią z nich "przewodnią siłę narodu".

        • 0 0

  • TFUrczość

    inne komentarze są zbędne....

    • 3 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane