Na karę dożywotniego więzienia sąd skazał 33-letniego Grzegorza G. za zabójstwo 23-letniej Kamili, jego byłej dziewczyny. Takiego wyroku domagała się prokuratura. Sam Grzegorz G. twierdził, że jest niewinny. Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca zapowiedział odwołanie się.
nie, poszlaki zawsze pozostawiają wątpliwości
16%
tak, jeżeli poszlak jest tak dużo, że praktycznie niemożliwym jest, aby oskarżony był niewinny
64%
to powinno zależeć od popełnionej zbrodni, a nie od charakteru procesu
20%
Sąd uznał, że motywem zbrodni była zazdrość, wziął również pod uwagę fakt, że
Grzegorz G. dokonał jej jako recydywista, gdyż już wcześniej był karany za przestępstwa związane z przemocą. Dlatego też sędzia
Izabella Retyk zdecydowała się orzec względem niego najwyższy możliwy wymiar kary.
Podkreśliła zresztą, że kara ma mieć charakter eliminujący, ma więc nie dopuścić, aby Grzegorz G. wrócił do społeczeństwa. Stwierdziła także, że morderstwo popełnić miał z pełną świadomością, planując wcześniej zbrodnię na osobie, która przez dłuższy czas okazywała mu życzliwość i wspierała, gdy ciężko chorował (poznali się w szpitalu, gdzie G. leżał chory na białaczkę, a Kamila pomagała mu jako wolontariuszka).
Mężczyznę skazano nie tylko za zabójstwo - kilka miesięcy wcześniej miał się włamać w nocy do domu, w którym mieszkała jego była już wówczas dziewczyna.
Grzegorz G. na ogłoszeniu wyroku się nie stawił - wcześniej złożył oświadczenie, w którym powiadomił sąd, że woli pozostać w areszcie.
Przypomnijmy,
Kamila zaginęła 7 listopada 2011 roku. Wyszła z domu, rodzice wiedzieli, że ma się z kimś spotkać, nie było jednak wiadomo z kim. Jej byłego chłopaka zatrzymano kilkadziesiąt godzin później. Od samego początku odmawiał składania wyjaśnień i zaprzeczał, że ma cokolwiek wspólnego ze śmiercią dziewczyny.
Prokuratura zaś - niemal przez rok - zbierała dowody. Ustalono, że Grzegorz G. spotkał się feralnego dnia z Kamilą niedaleko jednego ze sklepów na Przymorzu. Na podstawie zapisów z monitoringu ustalono też, że należący do niego samochód jechał dwa razy na trasie między Żukowem a Kościerzyną. Za pierwszym razem były w nim dwie osoby - on i kobieta. Gdy auto wracało z Kościerzyny, jechał w nim tylko kierowca. Poza tym w samochodzie zabezpieczono szereg śladów, w tym także krew należącą do Kamili.
Ślady biologiczne, łączące mężczyznę z zamordowaną znaleziono także na jego butach... i pod jego paznokciami. Obciążają go też zeznania świadków oraz zapisy logowań telefonu komórkowego. A nawet ziemia znaleziona w aucie, która - zdaniem biegłych - jest taka sama, jak ta, którą znaleźć można na miejscu, gdzie w lesie pochowano ciało 23-latki.
Obrońca oskarżonego podczas całego procesu podkreślał, że zebrane przez prokuraturę dowody to tak naprawdę tylko poszlaki, bo żaden z nich w sposób nie budzący wątpliwości nie łączy Grzegorza G. z samym zabójstwem.
Podczas mów końcowych sam oskarżony stwierdził też, że jest niewinny - przyznał, że faktycznie zawiózł Kamilę - rzekomo na jej prośbę - do lasu, gdzie miała się z kimś spotkać, a później, nie mogąc czekać dłużej, zostawił ją na miejscu i odjechał.
Sąd tym tłumaczeniom wiary nie dał. Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.