• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tajemnicze zaginięcia szwedzkich statków na polskich wodach

Michał Lipka
14 lipca 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
"Sten Sture" był 69-metrową jednostką, zwodowaną w 1900 roku w jednej z norweskich stoczni w Bergen. "Sten Sture" był 69-metrową jednostką, zwodowaną w 1900 roku w jednej z norweskich stoczni w Bergen.

Naukowcy i badacze nieustannie odkrywają kolejne tajemnice, jakie skrywa Bałtyk. Nikt jednak nie wie, ile kolejnych czeka na ujawnienie. Jedną z nich jest na pewno tajemnicze zaginięcie załóg szwedzkich statków na polskich wodach terytorialnych, jakie miało miejsce niedługo po zakończeniu wojny.



Jednostka zatonęła w styczniu 1947 roku. Prawdopodobnie została storpedowana u polskich wybrzeży. Jednostka zatonęła w styczniu 1947 roku. Prawdopodobnie została storpedowana u polskich wybrzeży.
Podczas drugiej wojny światowej i tuż po niej, Szwecja pozytywnie zapisała się w pamięci Polaków. To w jej portach znalazły bezpiecznie schronienie OORP "Sęp", "Żbik" i "Ryś", żaglowiec "Dar Pomorza" czy kuter "Batory".

Nawiązane wtedy kontakty owocowały również po zakończeniu wojny - Szwedzki Czerwony Krzyż nieustannie pomagał bowiem Polsce (na samym Wybrzeżu pomocą dożywieniową objęte były dzieci z Trójmiasta; pomocy doczekały się m.in. poradnie przeciwgruźlicze).

Poza pomocą rozwijano również współpracę handlową - jednym z najcenniejszych towarów, jakie Polska eksportowała za Bałtyk, był oczywiście węgiel. W zamian za to Szwedzi sprzedawali nam rudę żelaza oraz niezbędne do odbudowy zniszczonego kraju maszyny.

Bywało, że Szwedzi "pomagali" niektórym Polakom opuścić ojczyznę.

Proceder był powszechnie znany, ku wielkiemu utrapieniu komunistycznych władz. Jak by nie patrzeć, przez granicę morską było w tamtych czasach przedostać się najłatwiej. Wystarczyło przekonać szwedzkiego marynarza, co wcale nie było takie trudne, zapłacić mu od 100 do 200 dolarów, by znaleźć sobie w miarę bezpieczne miejsce na szwedzkim statku i uciec za żelazną kurtynę.

O skali tego zjawiska może świadczyć choćby raport Wojsk Ochrony Pogranicza, który podaje, że w 1948 roku ponad 630 Polaków w ten właśnie sposób opuściło kraj (w innych latach udawało się to od 100 do 300 osobom).

Mogłoby się wydawać, że taka działalność związana była wyłącznie z chęcią ucieczki do krajów kapitalistycznych. Jak się jednak okazało po wielu latach, była to świetnie zorganizowana akcja mająca na celu, obok ucieczek indywidualnych, m. in. wywiezienie z Polski cennych agentów wywiadu lub dawnych żołnierzy AK, na których polowali komuniści. Może o tym świadczyć choćby to, że od samego początku w przedsięwzięciu brały udział szwedzki wywiad wojskowy i cywilny, mając ciche przyzwolenie swoich władz.

Oczywiście komunistyczne służby Polski i Związku Radzieckiego robiły, co mogły, by uszczelnić granicę. I tu możemy zadać pytanie: czy właśnie z tego powodu zaginęły bez wieści załogi trzech szwedzkich statków?

"Sten Sture" był 69-metrową jednostką, zwodowaną w 1900 roku w jednej z norweskich stoczni. Przez szereg lat pływał pod banderami różnych armatorów, by w 1946 roku trafić do Szwecji. Właściciel skierował go do obsługi regularnej linii węglowej na trasie Szwecja - Polska.

25 stycznia 1947 roku statek, wraz ze swoją 18-osobową załogą, opuścił port w Gdańsku, by udać się do szwedzkiego Helsinborga. Nigdy tam jednak nie dotarł. Po dwóch miesiącach, na plaży na Bornholmie, odnaleziono zwłoki dwóch ludzi. Identyfikacja pozwoliła ustalić, iż byli oni marynarzami z "Sten Sture". Wciąż jednak nie było odpowiedzi na pytanie, co stało się ze statkiem?

Oficjalnie przyjętą i głoszoną wersją była ta, że statek wpadł minę morską i w wyniku eksplozji zatonął. Wydawać by się to mogło prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że w tamtych czasach miny morskie były powszechną plagą.

W roku 1997 grupa płetwonurków eksplorująca Bałtyk, niedaleko Rozewia natknęła się na nieoznaczony wrak. Po dokładniejszych badaniach okazało się, że jest to zaginiony "Sten Sture". Od razu pojawiły się kolejne wątpliwości - dotychczas uważano, że statek zatonął niedaleko szwedzkiego wybrzeża. Nikt nie spodziewał się jednak, że tragedia rozegrała się na polskich wodach terytorialnych.

Uszkodzenia zaobserwowane przez nurków nie odpowiadały tym, które spowodowałaby mina morska. Specjaliści z Marynarki Wojennej uznali, że taki typ uszkodzeń bardziej odpowiada storpedowaniu.

Co tak naprawdę wydarzyło się zatem na statku? Tego możemy się jedynie domyślać. Wielu historyków uważa, że statek po opuszczeniu portu w nocy udał się w stronę polskiego wybrzeża, skąd miał zabrać na pokład uciekinierów. Prawdopodobnie niektórzy z nich byli już wcześniej obserwowani przez polskie i radzieckie służby i najprawdopodobniej to właśnie one zatrzymały następnie statek. Części załogi udało się jednak uciec na łodzi ratunkowej i udać się w stronę szwedzkiego wybrzeża. Reszta, wraz z niedoszłymi uciekinierami, skierowana została do radzieckich łagrów, których mieli już nigdy nie opuścić.

Na kolejny tego typu przypadek nie trzeba było zbyt długo czekać. 18 lutego 1948 roku port w Ustce opuszczają dwa szwedzkie statki - "Kinnekulle" oraz "Iwan". Według oficjalnych dokumentów jednostki transportują wyłącznie węgiel. Prawda jednak jest nieco inna - na pokładach znajdują się również byli oficerowie i żołnierze Armii Krajowej, którzy - prześladowani - postanowili opuścić Polskę.

Także te dwa statki nie dotarły do portów przeznaczenia. 20 lutego niedaleko Bornholmu odnaleziono kadłub "Kinnekulle". Pokład wyglądał jak po ataku piratów - nadbudówki były nadpalone, wnętrze statku częściowo wypełniła woda, w pomieszczeniach marynarzy brakowało ich ubrań, a z mostku i maszynowni zginęły liczne elementy wyposażenia. Zastanawiającym faktem była również przycumowana do rufy pusta łódź ratownicza.

Na początku marca do portu w Darłowie zawinął statek "Vesta", który na pokładzie przywiózł elementy niezidentyfikowanego statku, na jakie natknął się ok. 3 mile morskie od polskiego wybrzeża. Po dokładnych badaniach udało się jednoznacznie orzec, że są to fragmenty szwedzkiego statku "Iwan".

Co stało się z załogami? Hipotez jest tyle, ilu badaczy zajmujących się sprawą. Pierwotnie zakładano oblodzenie obu jednostek, co miało spowodować ich wywrócenie. Kolejne przypuszczenia mówiły o tym, iż szwedzkie załogi, nie do końca przyzwyczajone do "polskiej wylewnej gościnności" delikatnie mówiąc następnego dnia nie były gotowe do rejsu i podczas sztormu nie potrafiły sobie poradzić ze wzburzonym morzem. Jeszcze inni badacze ponownie sugerowali, iż w zniknięciu statków maczały palce służby specjalne.

Te ostatnie rewelacje można by odłożyć ad acta, podobnie jak i poprzednie, gdyby nie kilka ciekawych faktów - gdy szwedzkie jednostki opuszczały port, na morzu w tym rejonie znajdowały się okręty radzieckie, które "ćwiczyły" z jednostkami polskimi. I Polacy, i Rosjanie doskonale zdawali sobie sprawę z procederu, jaki prowadzą szwedzkie załogi. Czy zatem były to zwykłe ćwiczenia czy też akcja mająca na celu uszczelnienie granic? Na to pytanie również nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Z kolejnymi latami pojawiały się coraz to nowe hipotezy dotyczące tych tajemniczych zaginięć. Pojawiali się ludzie, którzy twierdzili, że w polskich więzieniach znajdują się szwedzcy marynarze. Tych informacji nie udało się nigdy jednoznacznie potwierdzić, jak i tych mówiących o zabójstwie marynarzy, jakiego mieli dokonać oficerowie służby bezpieczeństwa.

Do wyjaśniania tej zagadki włączyli się polscy śledczy z Instytutu Pamięci Narodowej oraz prokuratorzy ze Szwecji. Niestety mimo szerokiego śledztwa nie udało im się ustalić żadnych konkretów. Nie udało się również, mimo licznych próśb, otrzymać dokumentów z Rosji, gdzie, według niektórych świadków, mieli być przewiezieni marynarze wraz z uciekinierami.

Tajemnica "polskiego trójkąta bermudzkiego" wciąż czeka na wyjaśnienie.

Opinie (31) 1 zablokowana

  • Potop szwedzki

    • 5 23

  • np. ojciec Olka Tancerza od chorej goleni (aka choroba filipinska) (1)

    ojciec Olka Tancerza od chorej goleni (aka choroba filipinska)
    pojawia sie w tej teori spiskowej
    sa podobno nawet notarialnie zdeponowane zeznania swiadkow (marynarzy) z tamtego okresu
    ciekawa sprawa generalnie, tutaj ledwo dotknieta i pchnieta w "bezpiecznym" kierunku...

    • 24 9

    • chyba już nigdy się nie dowiemy kim był ojciec Olusia, gdyby to była prawda to trochę jak napluć obywatelom w twarz eh ale żeby chociaż w końcu ustalili skąd maił na willę

      • 0 0

  • dobry artykuł! (1)

    Dobry artykuł - przyznam, że czytałam go z zaciekawieniem :)
    Oby więcej takich!

    • 70 4

    • Jestem tego samego zdania! Dziekuję Redaktorze :)

      • 5 2

  • Bardzo ciekawe (2)

    Naprawdę fascynująca zagadka. Nie wydaje mi się, żeby wątek z nadgoscinnoscia Polaków był prawdopodobny - Szwedzcy marynarze nie byli tacy niewinni, tak jak i dziś nie są. Hipoteza o obozach pracy lub polskich więzieniach jest kusząca, ale czy to możliwe, żeby z trzech załóg nikt, ani jedna osoba się nie uratowała, nie zdołała przekazać żadnej informacji rodzinie? Zwłaszcza, że byli tam również Polacy - działacze, akowcy, ludzie, którzy umieli znaleźć sie w różnych sytuacjach, znali się na konspiracji. I nic? Cóż, może skończyli jak w Katyniu? w tamtym czasie taka decyzje można było podjąć bez zbędnych "formalności", a co za tym idzie - bez zostawiania śladów.

    • 22 4

    • ludzie nie odpływajcie w krainę fantazji
      rozumiem że rusofobi dziś jest modna
      ale teoria że
      ...wywieźli załogi 3 statków do "Katynia"
      i nikt nie widział tych statków więcej bo je szybko pocięto na złom
      w przeciągu 1 nocy...
      jest zwyczajnie głupia...

      • 2 13

    • tym bardziej że nie tylko oni tak kończyli ale i ich rodziny

      • 0 0

  • legendy (6)

    Bałtyk był zaminowany i do lat 70 ub. wieku żegluga odbywała się wyznaczonymi torami, które teoretycznie były wolne od min. Tory były opisane w wydawnictwie Nemedri.
    To samo dotyczyło Morza Pólnocnego i częściowo Śródziemnego. Niby teraz wszystko rozminowane, ale rybacy co pewien czas coś znajdują w sieciach.
    Ile min pozostało do tej pory nikt nie wie.
    Teraz modne jest wiązanie wszystkiego ze służbami specjalnymi, to sobie wierzcie w bajki.

    • 9 21

    • (5)

      co do jednego - fakt, nikt nie wie ile min jeszcze tak naprawdę zostało. ale nawet gdyby statki natrafiły na miny to były by jakieś szczątki, ciała COKOLWIEK!
      a tu nie ma nic...musisz żeglarzu przyznać, że to nieco zasnatawiające

      • 10 2

      • (4)

        a w przypadku storpedowania nie?
        ciekawa teoria...

        • 0 3

        • (3)

          jeśli dokonano zatrzymania statku to wiadomo ze na pustym statku po storpedowaniu nie znajdziesz ciał, poza tym jak już ktoś powyżej napisał że łatwo jest pozbyć się dowodów i zrobić tzw. "Katyń 2" wszystkie ciała zakopane, albo spalone jak to ładnie było pokazane w "Jack'u Strong'u" na samym początku filmu z piecem w hucie i śladów już nie ma a pusty statek to pusty statek i masz całą łamigłówkę co się stało, będzie napędzać coraz to nowe teorie badaczom.

          • 2 1

          • (2)

            życie to nie film a sugerowanie jakiegoś masowego palenia ciałami w hucie oddala nas coraz bardziej w krainę jakichś chorych baśni

            • 0 7

            • (1)

              nie masz nawet pojęcia jacy potrafili być Ruscy jak była wyzwalana Polska pod koniec wojny, miałem okazję mieć informację z pierwszej ręki od pradziadków i dziadków, jak to wszystko wyglądało, w żadnym podręczniku szkolnym tego nie znajdziesz, no chyba że teraz coś się zmieniło, ale w moich podręcznikach za czasów komuny jak się uczyłem to tego nie było, jeszcze o tyle dobrze że moi nauczyciele od historii byli prawi i opowiadali nam dodatkowo o tym jaka była prawda a nie ta "prawda" z podręczników

              • 4 1

              • yhm...
                wraki niezbadane ale "ruski spisek" widzę
                powodzenia

                • 1 5

  • (6)

    czyli jak to w przypadku państw kapitalistycznych każda "pomoc" była związana z działalnością agenturalną i mieszaniem się w czyjeś wewnętrzne sprawy

    wszystkie kraje 3 świata są i były traktowane tak samo
    czy to Afganistan czy Panama czy Polska

    sugestia zaś storpedowania tego statku jest komiczna
    wbrew pozorom nie byłoby to takie proste zatopić na Bałtyku jednostkę w czasie pokoju tak by nikt o niczym nie wiedział...

    • 3 13

    • 1948 rok , tuz po wojnie ?

      • 4 0

    • (1)

      No a zestrzelenie pasazerskiego samolotu z Korei Poludniowej to co?

      • 4 2

      • na podobnym poziomie mogę odpowiedzieć co z zestrzeleniem lotu Iran Air 655 przez amerykański krążownik USS Vincennes?
        tylko co by to miało mieć wspólnego z Bałtykiem i Polską???
        i co w śmierci bogu ducha winnych ludzi śmiesznego "kupo"?

        • 0 1

    • nie żyłeś w tamtych latach... (2)

      nie żyłeś w tamtych latach, więc nie możesz tego powiedzieć że:

      "sugestia zaś storpedowania tego statku jest komiczna
      wbrew pozorom nie byłoby to takie proste zatopić na Bałtyku jednostkę w czasie pokoju tak by nikt o niczym nie wiedział..."

      mogę nawet przypuszczać że przyszedłeś na świat już pod koniec komuny albo po jej obaleniu i też nie było komu tobie przekazać jak to wszystko wyglądało, no i na lekcjach historii albo spałeś albo z nich uciekałeś, bądź nikt od ciebie z domu nie siedział jako wiezień polityczny lub w podobny deseń bo inaczej byś wiedział co się działo w tamtych czasach, skoro oficjalnie były prowadzone ćwiczenia to zatopienie takiego okrętu nie było problemem biorąc pod uwagę że był to czas powojenny i każdy ewentualny słyszalny wybuch mógł być oznajmiony jako detonacją mini z II wojny itp. łatwiej było w tamtych czasach coś zataić, pamiętaj że wtedy nie było telefonów komórkowych i innych gadżetów, internetu, tylu gazet co obecnie, a jedynym źródłem informacji na szeroką skale było jak już radio, bo telewizja zaczęła nadawać program 1 w 1952 roku i był to przekaz zaledwie 30 min odbierany na 24 odbiornikach jakie były wtedy w Polsce (info zaciągnięte z Wikipedii odnośnie TVP), jest wiele sposobów na ukrycie prawdy o których nam się nie śniło, więc nie możemy już na dzień dobry podważać domysłów w artykule, będą to badać, uda im się, to się dowiemy z jakiegoś pewnie nowego artykułu i tyle w tym temacie

      • 4 1

      • (1)

        jest pewna kategoria ludzi którzy nie umiejąc dyskutować kulturalnie zmuszeni są do oczerniania, rzucania półsłówek, agresji werbalnej, wróżbiarstwa i "przypuszczactwa"
        na takim poziomie prowadź dyskusję sam ze sobą
        widać od szczycenia się wiekiem kultury nie przybywa

        • 0 5

        • a gdzie ty widzisz to wszystko w moim poście powyżej??? to tobie tego wszystkiego brak, to ty nie potrafisz prowadzić dyskusji więc odpuść sobie swoje komentarze bo są akurat nie na miejscu, proponuje wrócić do szkoły i nauczyć się czytać ze zrozumiem skoro tak prostego tekstu nie potrafisz zrozumieć, tylko pamiętaj że z wiekiem podobno się mądrzeje tylko aby dla ciebie nie było to wieko od trumny, bo sporo czasu upłynie zanim ty zmądrzejesz, albo w ogóle nie zmądrzejesz.

          • 2 0

  • stateczki ....

    a w silowni : kociolek i maszyna parowa -:)

    • 6 0

  • Bardzo ciekawy artykuł... (1)

    Obecnie prawdy się nie dowiemy, sporo osób z tamtego czasu może już nie żyć w zależności ile mieli lat, wyjaśnienia braku jakichkolwiek śladów co się stało z tymi zaginionymi może być kilka wersji, jeśli w tamtym rejonie i czasie były prowadzone rzekome ćwiczenia dla ukrycia prawdy że chodziło o uszczelnienie granicy a w rzeczywistości mogły to być zorganizowane akcje przejęcia tych statków z uciekinierami, ale wiadomo trzeba jakąś bajkę mieć dla opinii publicznej:), okręt który przejmował załogę z uciekinierami mógł składać się tylko z zaufanych ludzi jeśli przyjmiemy hipotezę że chcieli się pozbyć załogi i uciekinierów, im mniej osób zamieszanych tym łatwiej zachować tajemnice, pozostałe okręty mogły być jako zabezpieczenie, łatwiej zatopić pusty okręt bo w razie ewentualnego odnalezienia wraku będzie to generować wiele możliwych teorii zniknięcia załogi, poczynając od porwania ciał przez prądy morskie, ale w tym przypadku gdzieś te ciała by zostały zauważone. Zakładając ciche pozbycie się świadków-uciekinierów to jak pisałem gdzieś powyżej do odpowiedzi na post, mogli zastosować coś podobnego co zostało nam pokazane w filmie "Jack Strong" na samym jego początku gdzie Rosjanie pozbyli się poprzez wrzucenie do pieca hutniczego szpiega i w taki oto sposób mamy "Katyń 2" z tą różnicą że po czymś takim nie ma śladów. Łagry również ciekawa wersja ale trzeba pamiętać że na pewno by był jakiś przeciek od tych którzy je przeżyli że coś takiego miało miejsce. Wersja z wiezieniem również prawdopodobna ale kto potwierdzi jeśli to był tylko jednorazowy kontakt, a załoga i uciekinierzy byli skazani na kare śmierci poprzez powieszenie albo rozstrzelanie i pochowani jako NN. Bez dokumentów z Rosji nie dowiemy się prawdy chyba że ktoś przeżył z załóg które dokonywały przejęcia tych statków, trzeba pamiętać że niektórzy byli zastraszani, aby nie wyjawiać tego co się działo nie wszyscy mogli być skończonymi komuchami.

    • 6 1

    • lasy w Bornem Sulinowo trzeba by było przekopać

      • 0 0

  • a co się kiedykolwiek Indoktrynacyjnej Policji Politycznej udało?

    ściganie zbrodni komunistycznych za uderzenie pałką krawężnika milicji, który od 20 lat nie żyje? Żeby po 8 latach "śledztwa" umorzyć wobec stwierdzenia, że oskarżony zmarł?

    • 4 0

  • MORZE

    imperium zła i jego sługusy =śmierć

    • 0 2

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane