• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zamach na niemiecki pociąg pod Starogardem Gdańskim sprzed 90 lat

Maciej Naskręt
1 maja 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
  • Miejsce wypadku kolejowego pod Starogardem Gdańskim po wypadku.
  • Kompletnie rozbity wagon nr 3 na nasypie i przewrócony nad wagon nr 4. To w nich znajdowało się najwięcej ofiar.
  • Na zdjęciu wagon nr 5.
  • Miejsce wypadku kolejowego.
  • Kolejne zdjęcie zniszczonych wagonów nr 3 i 4.
  • Wrak wagonu nr 4.

Mija 90, rocznica zamachu pod Starogardem Gdańskim na niemiecki pociąg z Prus Wschodnich do Berlina. Na skutek umyślnego rozkręcenia torów i w efekcie wykolejenia składu zginęło 29 osób, a ok. 60 zostało rannych. Do dziś nie jest znany motyw tego tragicznego zdarzenia.



Czy interesuje cię historia wypadków komunikacyjnych?

Po południu 30 kwietnia 1925 r. ze stacji w Insterburgu w Prusach Wschodnich - obecnie miasto Czerniachowsk w Obwodzie Kaliningradzkim - wyruszył pociąg pospieszny w kierunku Berlina. Pociąg oznaczony nr 907 był ciągnięty przez parową lokomotywę, do której było podłączonych 10 wagonów czteroosiowych pasażerskich. Pierwszy był służbowy, a drugi sypialny. Skład zabierał pasażerów kolejno ze stacji Königsberg (Kaliningrad), Elbing (Elbląg). Natomiast tuż za Marienburgiem (Malborkiem) pociąg wjechał na teren ówczesnej Polski.

Skład kilka minut po godz. 23 dotarł do Tczewa. Nocne połączenie kolejowe z Niemcami było bardzo popularne wśród ówczesnych mieszkańców Prus Wschodnich i przy tym niedrogie. Tamtego dnia składem nie podróżowały prominentne osoby. Wśród pasażerów byli kupcy, pracownicy służby zdrowia, urzędnicy. Głównie pochodzili oni z Elbląga, Gdańska, Malborka, Berlina, czy nawet Düsseldorfu. Wśród nich byli nawet mieszkańcy Rygi. Zdecydowana większość osób w pociągu posiadała obywatelstwo niemieckie.

Zanim feralny pociąg wyruszył na planowaną trasę w kierunku Berlina, 20 minut wcześniej w tą samą stronę odjechał inny pociąg pospieszny relacji Tczew - Chojnice, oznaczony numerem 905. Tamten skład planowo dotarł do Starogardu Gdańskiego. Wtedy w podróż z Tczewa wyruszył pociąg do Berlina. Skład rozpędzał się powoli - już za Swarożynem, do budki nr 281 na trasie dotarł o godz. 23:45, z ok. 4-minutowym opóźnieniem. Kawałek dalej pociąg osiągnął prędkość 75 km/h i wtedy właśnie skład wypadł z torów.

Do zdarzenia doszło na ok. 8-metrowym nasypie, który ciągnął się po lekkim łuku (miejsce na mapie Google). Parowóz z tendrem przewrócił się prawym bokiem na skarpę. Jego uszkodzenia były niezbyt silnie. Brankard - wagon służbowy, a także następny wagon sypialny były pochylone w stronę skarpy. Natomiast następny - trzeci z rzędu wagon - został silnie rozbity. To właśnie tutaj było najwięcej ofiar. Prawy bok tego wagonu został wyrwany z powodu wtłoczenia w niego pudła sąsiedniego wagonu, które po wypadku leżało na skarpie przewrócone podłogą do góry i jednym końcem oparte o podnóże skarpy. Następne wagony, mniej uszkodzone, były pochylone ku skarpie. Ostatnie 4 wagony zostały na torze niewykolejone i nieuszkodzone.

W rezultacie katastrofy na miejscu zginęło 25 pasażerów - 12 kobiet, 11 mężczyzn oraz dwoje dzieci. Ciężko rannych było ok. 12 osób. Cztery osoby zmarły później jeszcze w szpitalu. W sumie poszkodowanych było 60 osób, a zginęło 29. Z tego powodu wydarzenia z nocy między 30 kwietnia a 1 maja są jednym z najtragiczniejszych wypadków komunikacyjnych w Polsce.

Czytaj też: Rok 1920. Katastrofa kolejowa pod Malborkiem

Plan sytuacyjny miejsca wypadku. Plan sytuacyjny miejsca wypadku.
Rusza śledztwo w sprawie katastrofy

Na wieść, że doszło do katastrofy władze kolei zarządziły kontrole wszystkich pociągów wyjeżdżających z Polski. Do tego ruszyło niemal natychmiast sprawdzanie wszystkich szlaków kolejowych. Miejsce katastrofy otoczyła kompania wojska polskiego. Nad ranem ruszyło oficjalne śledztwo.

W archiwach do dziś zachowały się zeznania uczestników tamtych dramatycznych chwil.

- Wypadek, który się zdarzył przed Starogardem, był dla mnie zupełnie nagły, gdyż dopiero zauważyłem, że coś się stało, jak wstrząsnęło parowóz. Natychmiast doskoczyłem do regulatora i hamulca, lecz to już uczynił kierownik pociągu Gierkicki, było to wszystko w okamgnieniu czasu, gdyż wtem parowóz się już wykoleił i się obalił na stronę - zeznawał Franciszka Winter, aspirant na kierownika parowozu.

- Kierownik parowozu Gierkicki został zarzucony węglami w budce maszynisty na parowozie. Ja zostałem z parowozu wyrzucony, gdy przeszedłem do siebie doskoczyłem do parowozu, spuściłem parę i zapuściłem lepiej wodną pompę, dlatego aby zapobiec eksplozji kotła - dodawał aspirant.

Przed świtem na miejsce wypadku dotarł starosta starogardzki, naczelnik stacji Starogard, kierownik ekspozytury Policji Politycznej w Tczewie, aspirant Kornel Stejka wraz z dwoma wywiadowcami oraz sędzia śledczy Sądu Powiatowego w Starogardzie. Rano przybył ponadto prokurator przy Sądzie Okręgowym w Starogardzie.

Po szczegółowym zbadaniu toru w miejscu, gdzie wykoleił się pociąg stwierdzono, że tor pod ostatnimi czterema wagonami miał właściwy kształt. Jednak tam, gdzie stał piąty wagon, prowadzący śledztwo kolejarze ustalili, że były zdjęte śruby i łubki na łączeniu szyn - tor był zerwany i odsunięty ku prawej skarpie o 7 cm.

Przesunięcie toru i pozostawiony łubek, a także śruby. Przesunięcie toru i pozostawiony łubek, a także śruby.
Katastrofa staje się zamachem

W miejscu odsunięcia toru leżał jeden łubek oraz trzy śruby. Brakowało kilku śrub od reszty odkręconego toru. Rozpoczęło się wtedy pieczołowite przeszukiwanie terenu wokół miejsca wypadku. Czego szukano? Kolejnych śrub i brakującego łubka. Odnaleziono je w przylegającym do nasypów lesie. Obok nich ponadto leżał dźwigar i lewarek, którym przesunięto tor o kilka centymetrów. Wszystko wskazywało na umyślne rozkręcenie torowiska.

Ówcześni śledczy rozpoczynają przesłuchania. Michał Schröder, pomocnik dróżnika ze Starogardu Gdańskiego zeznał, że nic na torach nie zauważył. - 30 kwietnia pełniłem służbę obchodową torów na przestrzeni Swarożyn - Starogard i to od godz. 7 do 12:10. Służbę pełniłem też nocą od godz. 23 do 1 maja do godz. 2:45. Gdy w nocy o godz. 23 objąłem służbę, udałem się z Szpęgawska do Swarożyna, zaś z Swarożyna chciałem motorówką jechać do Starogardu, lecz przychodząc do Swarożyna usłyszałem, że się pociąg pospieszny wykoleił, a więc nie czekałem już na pociąg motorowy, tylko pojechałem teraz pociągiem ratunkowym na miejsce wypadku, gdzie pomagałem przy ratowaniu. Nadmieniam, iż przy obchodach absolutnie nic podpadającego nie zauważyłem, rozkręcenie torów musiało się to stać w czasie gdy nikt służby nie pełnił na przestrzeni, to jest od godz. 17 do 23. Więcej do sprawy zeznać nie mogę - zeznawał pomocnik dróżnika.

Niewiele więcej mógł powiedzieć naczelnik stacji w Starogardzie Gdańskim, który lokomotywą na miejsce zdarzenia dojechał o godz. 0:30. - Co do toru, na którym się pociąg wykoleił muszę zeznać, że tego nie wziąłem tak bardzo pod badanie, gdyż było to niemożliwe. Widziałem tylko, że tor jest całkowicie porozrywany i porostrzaskiwane są wagony obstawione pasażerami jadącymi pociągiem. Moim zadaniem na miejscu było udzielanie rannym pomocy i aby ich jak najprędzej spod gruzów wydostać - mówił Franciszek Faleński.

Mimo chaotycznych czynności na dużą skalę śledczym początkowo nie udawało się wskazać sprawcy rozkręcenia torów. Niemiecki konsul zaoferował wtedy 50 tys. zł za wskazanie sprawcy zamachu i po tym wskazano za winnych trzech recydywistów. Dwóch ujęto, za trzecim wysłano list gończy. Nie ma dokumentów lub artykułów w prasie potwierdzających, jak zakończył się wspomniany proces.

Niestety, opinia publiczna miała wielkie wątpliwości czy wspomniani mężczyźni faktycznie spowodowali wypadek, bowiem nie przyznawali się do popełnionych czynów. To jedynie rozbudziło domysły odnośnie motywu zamachu ówczesnej opinii publicznej nie tylko w Polsce, czy w Wolnym Mieście Gdańsk, ale także w Niemczech.

Czytaj też: Katastrofa kolejowa sprzed ponad 40 lat

Nie znane motywy katastrofy pod Starogardem Gdańskim

Delegacja ekspertów kolejowych z Niemiec zarzucała polskim kolejarzom w procesie sądowym, mimo dowodów na umyślne działanie osoby trzeciej, brak nadzoru nad polskimi liniami. Przekonywali oni, że pociąg poruszał się po fatalnie przygotowanym torowisku i to przejazd pociągu spowodował odrzucenie do pobliskiego lasu łubków i śrub torowiska. Niestety niemieccy eksperci nie potrafili wytłumaczyć, skąd wziął się lewar i dźwigar w pobliskim lesie.

Niemniej Polacy ten zarzut odczytywali jako chęć przejęcia nadzoru przez niemieckich kolejarzy polskich szlaków, po których jeżdżą pociągi z Prus Wschodnich właśnie do Niemiec.

Co ciekawe, Polacy też formułowali swoją teorię. Ówczesny wywiad połączył zamach z innymi wypadkami kolejowymi po 1919 r. na terenie kraju. Obwiniano wtedy nacjonalistyczną organizację niemiecką pn. Hakata, która prowadziła antypolskie działania na skutek utraty ziem na rzecz utworzonej Polski.

Historycy i miłośnicy kolei twierdzą, że pod uwagę należy wziąć też możliwość rozkręcenia torów przez bolszewików. W tamtych czasach zależało im na skłóceniu Polski z Niemcami. Niemniej ta część historii wciąż pozostaje otwarta - jest gotowa na odkrycie.

Materiały pomocne w przygotowaniu artykułu:

1. Czasopismo "Inżynier Kolejowy" - wydanie z 1 czerwca 1925 r.
2. Artykuł pt. "Katastrofa kolejowa pod Starogardem w 1925 roku - studium przypadku" w "Problemy Kryminalistyki" nr 265 (lipiec-wrzesień) 2009


Dziękuję też za merytoryczne wsparcie panu Grzegorzowi Feyowi, miłośnikowi i historykowi kolei.

Opinie (52) ponad 10 zablokowanych

  • (4)

    Motywem pewnie był rabunek jakichś precjozów.

    • 10 20

    • (1)

      Moim zdaniem to robota owczesnych zlomiarzy

      • 7 1

      • ta, tory na zlom, podklady na opal

        • 8 0

    • Naskręt!

      Działaj dalej w tym kierunku.

      • 6 0

    • A co na Olszynce robią autochtoni ???

      Wyngiel,wyngiel.

      • 3 0

  • trójmaisto jak zwykle na czasie

    • 56 10

  • Bravo (2)

    Redaktor Maciej znalazł sobie nowy kierunek. Uczciwie mówiąc wcale wcale zgrabnie mu wyszło. Fajnie się czyta i temat mega ciekawy. Poza tym "odkrywca historii" lepiej brzmi niż "pogromca korków". Panie Macieju powodzenia.

    • 112 7

    • to nie ten Maciej tylko Bąk jest "autopilotem"

      • 2 8

    • Czytało się gładko jak .....

      Stół, jak by to Pan Maciej napisał :-)

      • 3 0

  • Zamach na Pruski pociąg ?! To jest skandal! Komisje śledczą musi rząd powołać , aby rozwikłać ten zamach!

    PS. Flage w jakich barwach wywieszacie? Bialy i czerwony czy , czarny biały i czarny?

    • 10 29

  • Wiedziałem że Pan Grzegorz Fey był zaangażowany w ten artykuł.

    Takie zbiory i wiedzę jaką posiada Pan Grzegorz Fey na temat kolejnictwa jest tylko do pozazdroszczenia.
    Może warto o nim zrobić artykuł i o jego pasji.

    • 34 0

  • to byl sabotaz (4)

    pewno ruskie paluszki maczaly albo niemce aby miec powod do wojny ktora byla za niespelna 15 lat

    • 17 8

    • Stryj antek macierwiczowy wyjasni, ma dowody, szkice, ma wszystko

      • 5 9

    • sabotaż (2)

      to byli Polacy

      • 2 5

      • Jeszcze powiedz ze zlomiarze hahaha

        • 1 0

      • Czy to Polacy ?

        Nażędzia takie jak lewar i dżwigar,świadczyły o zaangażowaniu wyższej techniki.W tamtych czasach nie osiągalnych dla polskich a tym bardziej ruskich sabotażystów.

        • 0 0

  • dlaczego nie umiędzynarodowiono śledztwa... (4)

    aha nie było wówczas Antka i nikt nie wpadł na taki pomysł

    • 24 29

    • Nie było potrzeby umiędzynaradawiania śledztwa, ponieważ

      nie było wówczas Donalda, który mógłby to śledztwo oddać w ręce służb niemieckich.

      • 15 9

    • Sorry chciałem dać łapkę w górę. :-(

      • 1 8

    • Jak ruscy zestrzelili holenderksi samolot

      to wrak po tygodniu był w Holandii.

      A u nas - pięć lat minęło, wrak wciąż u rosjan - w dodatku rosjanie go umyli, tak żeby zatrzeć jakiekolwiek dowody. Wraki samolotów z katastrof lotniczych nie są myte, do dziś są na nich ślady tamtych wydarzeń. Wciąż można je badać.

      • 1 1

    • katastrofa

      To forum nie dla idiotów, pisz w gw

      • 1 0

  • katastrofa

    ciekawy artykul, więcej takich informacji o zapoznanych dziś wydarzeniach

    • 14 2

  • to były inne czasy

    Lata 20 i 30 to lata ogromnej walki wywiadów (nie tylko polskiego i niemieckiego) na terenie polskiego pomorza oraz prus. Dochodziło do wielu zabójstw, tajnych wymian agentów i sabotaży, o których w większości do dzisiaj nie wiemy. Zarówno Polacy, jak i Niemcy, bardzo się pilnowali, urządzali prowokacje, przeprowadzali misje osłonowe. Więc jeśli rzeczywiście ktoś ważny tym pociągiem jechał, to na pewno nie pod oficjalnym nazwiskiem. A może ten ktoś ważny miał jechać innym pociągiem. A może chciano kogoś nastraszyć?

    • 27 2

  • Prokuratura pewnie jeszcze nie zakończyła śledztwa

    a wyrok sąd wyda nieprawomocny. Ku chwale dojenia podatników.

    • 20 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane