• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Brąz

star.
11 lutego 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Adam Małysz nie został mistrzem olimpijskim. Przynajmniej na średniej skoczni. Pozostała mu duża. Konkurs drużynowy wykluczamy, ponieważ jego kolegom z reprezentacji bardziej szkodzą niż pomagają wspaniałe metody szkoleniowe Apoloniusza Tajnera. Wczoraj na obiekcie K=90 w Utah Park Olympic nieopodal Salt Lake City triumfował Simon Ammann. Szwajcar, który w czerwcu skończy 21 lat, pogodził dwóch wielkich faworytów, Małysza i Svena Hannavalda. Niemiec był drugi. Polak - trzeci.

Rozrzedzone powietrze, które miało pomóc Adamowi, nie było aż tak istotne. Hannavald, opierający swoją siłę na technice lotu i niskim skłonie, nic nie stracił z tego powodu, że próg startowy był umieszczony na wysokości 2200 metrów nad poziomem morza plus wysokości wieży. Ba, Niemiec spisywał się w SLC znakomicie. W czwartek wygrał przecież wszystkie trzy serie treningowe. Był najlepszy również w niedzielnych kwalifikacjach, przeprowadzonych bezpośrednio przed konkursem. Małysz kroczył tuż za nim, jakby w cieniu. Był trzykrotnie drugi oraz trzeci. Ammann, dla którego niedzielny występ był pierwszym oficjalnym od wypadku podczas kwalifikacji w Willingen (11 stycznia), pozornie miał atakować z drugiego szeregu. Tymczasem skakał jak u siebie. 4., 6., 4. i 2. - to lokaty skoczka z klubu Churfirsten na olimpijskim obiekcie do rozpoczęcia rywalizacji na ostro. Potem był już tylko pierwszy. Zatem nie może być mowy o sensacji. Wszyscy wiedzieli, że trzeba się go bać. Jednak czy aż do tego stopnia. Przecież on nigdy nie wygrał zawodów Pucharu Świata!

Ammann triumfował. Nie dał się zaszachować Hannavaldowi, który po drugim skoku wybuchnął tą swoją kontrolowaną - jak sam przyznał po Turnieju Czterech Skoczni - mającą pognębić rywali euforią. Żal Małysza. Ani jeden, ani drugi nie przeskoczył go odległością. Hannavald był nawet słabszy o pół metra. - Jestem zadowolony. Marzyłem o medalu i mam go - powiedział Adam krótko po ceremonii u podnóża skoczni. Z pewnością był jednak zły na siebie. W I serii nie przypilnował elementu, na który trener Tajner uczulał go. Najważniejszy - oprócz rozrzedzonego powietrza - miał być odjazd z lądowania. Tymczasem w pierwszym skoku Polak przeszarżował, spóźnił się z telemarkiem i stracił kilka bezcennych punktów.
Głos Wybrzeżastar.

Opinie (3)

  • do stara.

    co za zafajdany malkontent napisał ten "artykół"!!!! Żal mi Cie gościu. Zamiast cieszyć się, że mamy nareszcie wspaniałego sportowca, światowej klasy w sportach zimowych, to już słychać głosy "specjalistów", którzy "godnie" by zastąpili trenera Tajnera :) i pewnie jeszcze lepiej od Małysza skoczyli :). Człowiek to nie maszyna, jest okres że ma szczyt formy, czasem go nie ma! Brązowy medal to baaaaardzo dobry wynik dla Polski-potęgi w sportach zimowych! A malkontentom w tej sprawie mówię :na dzrzewo!!!!

    • 0 0

  • Maksymaliści

    Czy nam - Polakom zawsze musi być mało? Mamy medal olimpijski i to dzięki Adamowi Małyszowi.
    A czy autortekstu pt. "Brąz" jest laureatem Pulitzera? Nie, jest tylko dziennikarzem lokalnego dziennika "Głos Wybrzeża", który ma najmniejszy nakład w Trójmieście.

    • 0 0

  • Adam Małysz wielkim skoczkiem jest...

    Rozumiemy rozgoryczenie dziennikarza "Głosu Wybrzeża", jednak redakcja sport.trojmiasto.pl nie podziela zdania na temat występu naszego skoczka na Olimpiadzie. Cieszymy się z brązowego medalu. Życzymy Adamowi dalszych sukcesów! Dzięki niemu o Polakach znowu głośno na świecie. Dziękujemy Ci Adam! Gratulacje.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane