• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Inżynier Krzysztof Miłosz jedzie po kolarskiego "Wielkiego Szlema"

Mikołaj Pachniewski
22 grudnia 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
  • Udział w wyścigu Paryż-Brest-Paryż wymaga wzięcia udziału w kwalifikacjach. Na zdjęciu Krzysztof Miłosz podczas ostatniego wyścigu kwalifikacyjnego Brv400 na Mazowszu.
  • Krzysztof Miłosz na starcie wyścigu Wisła1200 pod schroniskiem Przysłop.
  • Środek nocy i odbiór przez Krzysztofa Miłosza złotego medalu za zwycięstwo w ultramaratonie Piękny Zachód.
  • Krzysztof Miłosz po dojechaniu na metę wyścigu Brv600 w holenderskim Groningen. Ukończył ten wyścig na drugim miejscu.

Krzysztof Miłosz jest inspektorem budowlanym. Aktualnie nadzoruje powstawanie nowych inwestycji w Hevelianum. Od niespełna dwóch lat trenuje ultracycling. - Tutaj znaczenie ma głównie wytrzymałość. Trzeba jeździć dużo, w każdych warunkach. Jak sobie postanowię, że wstaję o godzinie 5 rano na trening i mam do przejechania 200 km, to muszę najzwyczajniej w świecie to zrobić. Bez względu na to, czy jest mróz, wiatr czy deszcz. Takie treningi hartują ducha i umysł - mówi nam gdańszczanin, którego celem jest teraz kolarski "Wielki Szlem".



Rowerem w Himalaje



Krzysztof Miłosz ma 30 lat, z wykształcenia jest inżynierem budownictwa. W tej chwili pełni rolę Inspektora Nadzoru na terenie Hevelianum przy realizacji nowych inwestycji. Jego zadaniem jest m.in. doglądanie budowy Domu Zdrojowego w Brzeźnie, który odzyska dawny blask sprzed 100 lat.

Po pracy oddaje się swojemu hobby. Wiosną 2018 roku wybrał się na wyprawę rowerową w Himalaje. Odwiedził Nepal oraz zdobył najwyższą przełęcz drogową Tybetu - Khutang La na wysokości 5236 m. n.p.m.

- Po powrocie stwierdziłem, że skoro mam już wypracowaną formę, to może spróbuję wyścigów. Rozpocząłem starty w lokalnych zawodach MTB i szosowych, ale nie ma się co oszukiwać, nie miałem szans na lepsze miejsca niż 20-30 lokata. Później kolega zaproponował start w Pierścieniu Tysiąca Jezior - 600 km po Warmii i Mazurach, jeden z klasyków polskiego ultra. Startowałem, by przeżyć, dojechać do mety, a przyjechałem niespodziewanie 25. na ponad 200 osób. Wtedy pojawiła się myśl, że może to jest właśnie moja sportowa ścieżka. A później to już poszło siłą rozpędu - mówi nam Miłosz.

Dorota Ogonowska w 3,5 roku od handlowca do mistrzostwa świata bodyfitness



Godz. 5 rano i 200 km na rowerze



Nasz bohater musi jednak być gotowy na wiele wyrzeczeń. Jak sam mówi, treningi pod ultracycling nieco różnią się od zwykłych treningów kolarskich. Budowlaniec musi być przygotowany do jazdy niezależnie od warunków pogodowych.

- Tutaj znaczenie ma głównie wytrzymałość. Trzeba jeździć dużo, w każdych warunkach. Jak sobie postanowię, że wstaję o godzinie 5 rano na trening i mam do przejechania 200 km, to muszę najzwyczajniej w świecie to zrobić. Bez względu na to, czy jest mróz, wiatr czy deszcz. Takie treningi hartują ducha i umysł, a silna głowa to więcej niż połowa sukcesu. Jest ważniejsza niż siła w nogach. Zimą do jazdy w terenie dokładam też jednostki treningowe na siłowni oraz na rowerze stacjonarnym. Do tego jest jeszcze dieta. To jest materia, nad którą muszę jeszcze popracować - wyjaśnia gdańszczanin.
Krzysztof Miłosz za swój największy tegoroczny sukces uważa wygraną w ultramaratonie Piękny Zachód w kategorii Open. Jest to trasa prowadząca ze Świebodzina do Sudetów i liczy 530 km.

- Jestem "świeżakiem", dopiero wgryzam się w ultracycling. Mam nadzieję, że największe sukcesy dopiero przede mną. Do tej pory robiłem część rzeczy i przygotowań "na oko", ale mimo to udało mi się już coś ugrać. O ile jeszcze rok temu sukcesem dla mnie było ukończenie Bałtyk-Bieszczady Tour 1008 km non-stop, to w tym roku poznałem już smak zwycięstwa. Kiedy wygrałem ultramaraton Piękny Zachód, miałem okazję pokonać nawet zwycięzcę klasyfikacji generalnej Pucharu Polski Ultra, swojego "ultraguru" Cezarego Urzyczyna. Podium w wyścigu 600 km w Groningen w Holandii oraz otarcie się o TOP10 w Wisła1200 również powoduje miłe wspomnienia.Jednakże, każdy wyścig 500+ to nie jest wyprawa po bułki, każdy ma swoją historię i należy uznać za sukces samo pokonanie takiego dystansu w jednym kawałku - opowiada budowlaniec.

Najstarszy na świecie ultramaraton Paryż-Brest-Paryż



Miłosz w 2019 roku przejechał też trasę najstarszego na świecie ultramaratonu kolarskiego, czyli Paryż-Brest-Paryż. Organizowany jest od 1891 roku i startuje w nim kilka tysięcy zawodników z całego świata. Start w wyścigu wymaga zdobycia kwalifikacji i pokonania czterech dystansów - 200, 300, 400 i 600 km. Wszystko po to, żeby przypadkowe osoby nie startowały na dystansie 1200 km i to na trudnej trasie z przewyższeniami sięgającymi 12 tys. m. Wyścig jest organizowany co cztery lata. Jak gdańszczanin wspomina ten start?

- Cały region żyje tym wydarzeniem. Są organizowane lokalne punkty żywieniowe, ludzie nie chcą nawet centa za oferowaną pomoc. Zewsząd słychać "Allez! Allez!" znane z Tour de France. Sportowo jest to wzywanie. Dobowa amplituda temperatur sięgająca 30 stopni oraz oceaniczna wilgoć powoduje, że jedzie się ciężko. Zmiany temperatur są najbardziej męczące i rosnące z każdym kilometrem zmęczenie wprowadza zwątpienie do głowy. Pojawia się ono zawsze, na każdym długim dystansie, dlatego trzeba mieć swój sposób radzenia sobie z nim - trzeba umieć zająć głowę czymś innym, wyznaczać sobie małe cele. No i walka z sennością. O ile dystanse ok. 500 km można ukończyć po zarwaniu jednej nocy, to każda kolejna noc w siodełku to już nie lada wyzwanie. Pojawiają się już zwidy, halucynacje, a nawet można stracić świadomość. W moim przypadku drzemka 15-20 minut potrafi zdziałać cuda. Sam wynik nie był już tutaj tak ważny i nawet to, że pojechałem znacząco poniżej swoich oczekiwań i możliwości, dało ogromną satysfakcję. Statystyki pokazują, jak trudny to jest wyścig - z 7 tys. osób na starcie, wyścigu nie ukończyło prawie 3 tys., a ja byłem w okolicach 900 miejsca, więc jest co poprawiać - wspomina Krzysztof Miłosz.
  • Podczas najstarszego ultramaratonu kolarskiego na świecie Paryż-Brest-Paryż. Krzysztof Miłosz nad Oceanem Atlantycki w miejscowości Brest.
  • W połowie trasy, czyli dojeżdżając do Brestu.
  • Już po ukończeniu wyścigu Paryż-Brest-Paryż. Szczęśliwy gdańszczanin na paryskiej mecie.


Wielki Szlem: Włochy, W.Brytania, Hiszpania, Niemcy



Gdańszczanin, mimo że jest na początku swojej kariery w ultracyclingu, ma już szeroko zakrojone plany. Miłosz planuje zaliczyć tzw. "Wielką Czwórkę". W jej skład wchodzą wyścigi: Miglia Italia, Londyn-Edynburg-Londyn, Madryt-Gijon-Madryt oraz Hamburg-Berlin-Kolonia. Ukończenie wszystkich rok po roku oznacza zdobycie kolarskiego "Wielkiego Szlema".

- Są to najcięższe wyścigi organizowane przez Audax Club Parisien. Wyścig we Włoszech to cel numer jeden na przyszły rok. Morderczy wyścig o długości 1600 km i 16 tys. m przewyższenia. Znam kilka osób, które startowały w poszczególnych wyścigach, ale nikt nigdy nie zrobił tego cztery lata z rzędu. Nakreśliłem sobie taki plan, gdyż lubię stawiać sobie cele, które mogą się wydawać początkowo nieosiągalne. Chciałbym też podkreślić, że są trudniejsze wyścigi, niż te, o których wspominam i też staram się je wplatać w kalendarz. Do takich wyścigów na pewno należy zaliczyć: Race Through Poland, który odbędzie się w maju i na który już jestem zapisany oraz Transcontinental Race, który planuję w kolejnych latach. Dlaczego uważam je za trudniejsze? Są to wyścigi w formule "bez wsparcia", co wymaga logistyki i planowania na najwyższym poziomie - wyjaśnia Miłosz.
Chcąc uprawiać ultracycling i startując w wielu zawodach na całym świecie, trzeba się jednak liczyć z kosztami.

- Odbija się to na budżecie. Po przekroczeniu pewnej bariery, kiedy pojedyncze starty zmieniają się w cykliczne występy w różnych zakątkach świata, zaczyna to coraz więcej kosztować. Kwestie logistyki, zakwaterowania, wyżywienia oraz sprzętu, który przy takich dystansach musi być z górnej półki, są bardzo obciążające finansowo. Aktualnie współpracuję z jednym z salonów rowerowych w Gdańsku, który zapewnia dostęp do rowerów oraz serwisu. Każde dodatkowe wsparcie jest jednak mile widziane - zakończył Krzysztof Miłosz.

Opinie (20) 4 zablokowane

  • inzynier (5)

    Po co ten "inzynier". Na rowerzy jestesmy Romek,Marek ,Iwona,itp,itp.

    • 19 7

    • Ale to nie rubryka sportowa...

      ... tylko pokazanie, ze ludzie zajmujący się na codzień czyms, robią tez coś...

      • 10 2

    • A ciebie zakuło ze nie skończyłeś podstawówki? (1)

      • 3 2

      • tylko po co ta żebranina o datki??? Żenada.

        Ja zarobić na hobby nie potrafisz, to nie pchaj się na afisz.
        Każdy mógłby coś zrobić za czyjeś pieniążki. żadne osiągnięcie.

        • 0 0

    • Ja to bym chciała zapoznać doktora (1)

      A ja wszystko jedno kogo, byle na stanowisku.

      • 3 0

      • Jak ja nie lubię kremu sułtańskiego

        • 3 0

  • Gratulejszyn!

    Rower to fajna zajawka.
    Jeżdżę w klasie MTB i wiem jaka to frajda startować w przeróżnych zawodach.
    Szerokości!

    • 7 1

  • To reklama gianta?

    • 2 6

  • Gratulacje. Bardzo dziękujemy za promowanie Polski

    Ludzie nadal mają problem z pochwałami dla innych.

    • 15 4

  • Śmiechu warte (4)

    Kolarz misiu z niego a artykuł to typowe lanie wody w necie. Inżynier, ale mgr inż, czy nie???

    • 2 14

    • (2)

      Ojojoj, kogoś tu chyba kompleksiki uwierają. Misiu to misiu, zazdrościsz? :) polecam wziąsc na rower, machnąć 200 km na rowerze i smyrnąć artykuł (tylko taki prawdziwy, a nie lanie wody jak powyższe). Aaa i poproszę o fotkę! Pewnie niezły Alvaro się skrywa po drugiej stronie :) :) :)

      Pozdrawiam!!!

      • 2 1

      • (1)

        ojoj, a nie wziąć?

        • 0 0

        • Pan inżynier mówi: wziąsc. Nie pogadasz.

          • 0 0

    • inżynier budownictwa to jego zawód

      tytuł magistra nie ma tu nic do rzeczy

      • 3 0

  • Gratulacje

    Super, wielkie gratulacje dla inżyniera! Tak trzymać

    • 11 2

  • daj spokoj , jesteś inzynier kase zarobisz sobie, inaczej po co Ci te chore plany skoro to takie drogie? Trzeba określać cele na swoje możliwości. Ja też amatorsko sie ścigam w wielu wyscigach także po za polska i nigdy nie ucierpiałem budżetowo, bo planuje i wiem na ile mogę sobie pozwolić. Polecam

    • 4 8

  • Ale super!

    Zazdraszczam i życzę sukcesów!

    • 10 1

  • Krzychu gratulacje. Jesteś kozak nad kozaki. Jak widzę Twoją stravę to pozostaje mi usiąść i zapłakać. szacun

    • 8 0

  • brawo,

    dajesz !

    • 4 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Warsztaty tańca country

kurs tańca, zajęcia rekreacyjne, trening

Wieczorna wędrówka po pracy: Dolina Samborowo i Wąwóz Huzarów

25 - 35 zł
rajd / wędrówka

Tematyczny spacer miejski: Gdańsk jako gród nad Motławą

30-50 zł
spotkanie, spacer, zajęcia rekreacyjne

Forum

Najczęściej czytane