- 1 Aktywni mają w czym wybierać (5 opinii)
- 2 Mamy to! 24-latek wygrał Ninja Warrior (93 opinie)
- 3 Będzie bić rekord Guinnessa (31 opinii)
- 4 Bieg granicami miasta przez 20 km (14 opinii)
- 5 Dziennikarze grają w hokeja na lodzie (9 opinii)
- 6 Rowery tańsze niż przed pandemią (80 opinii)
Żeglarstwo w czasie koronawirusa. Jacek Chabowski samotnie z Lizbony do Gdańska
Ze względu na odwołanie OSTAR 2020 kapitan Jacek Chabowski nie mógł wziąć udziału w regatach samotników przez Atlantyk. Gdański żeglarz poleciał do Lizbony po swój jacht i ruszył nim do Gdańska, aby przekonać się, jak wygląda rejs w czasie pandemii. Z drobnymi przeszkodami trasę blisko 2 tys. mil pokonał w 30 dni.
Kapitan Jacek Chabowski planował wziąć udział w regatach samotników OSTAR 2020. Żeglarze planują podczas nich trasę samodzielnie w kierunku zachodnim przez Atlantyk z Plymouth do Rhode Island, zmagając się z przeciwnymi wiatrami i prądami morskimi.
W związku z zagrożeniem epidemiologicznym, kiedy świat wstrzymał oddech, plany związane z wyzwaniem OSTAR spaliły na panewce, a zamknięcie granic spowodowało, że jego jacht Blue Horizon utknął w Lizbonie.
Żeglarstwo. Wracają regaty z ograniczeniami. Kalendarz w Trójmieście po zmianach
Dlatego żeglarz postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i przepłynąć z Lizbony do portu rodzimego w Gdańsku. Wyruszył 19 maja, a w gdańskiej marinie zacumował 14 czerwca. Przez cztery tygodnie zmagał się z wiatrem, słońcem i zamkniętymi dla obcych bander portami.
- Pierwsze wyzwanie polegało na tym, aby po prostu dotrzeć do Lizbony. Najprościej było z Berlina, gdzie lotniska funkcjonują już prawie normalnie, trochę przypominają obecnie poczekalnie w przychodniach, ale grunt, że latają - relacjonuje kpt. Chabowski.
Pierwsze dwie doby były ostro pod wiatr, a jacht uległ małej awarii, stąd trzeba było znaleźć bezpieczną przystań w Porto, w marinie u ujścia rzeki Douro. Jacht potrzebował serwisu. Na to konieczna jednak była zgoda telefoniczna władz i mimo jej wydania czekała go jeszcze kontrola.
- Pojawiła się motorówka policji portowej i ten sam zestaw pytań: jaki powód zawinięcia, od kiedy jest w Portugalii, czy nie ma żadnych objawów. Nie wpuszczano obcych bander, a dla mnie zrobiono wyjątek ze względu na awarię. Serwis okazał się zakończony sukcesem, więc po czterech dniach w Porto kolejne 350 mil uciekło mi z falami Zatoki Biskajskiej. Kanał Angielski to dzisiaj autostrada, gdzie jeden za drugim na wodzie ustawiają się stalowe pudła. Wszystko wskazuje na to, że i tu pojawią się niebawem korki - mówi żeglarz.
Zmarł Henryk Jaskuła - pierwszy Polak, który samotnie opłynął świat
Duży ruch, cały czas pod wiatr, zmusił Chabowskiego do znalezienia przystanku. Tym razem był nim w Dartmouth. Zanim się tam jednak znalazł, do towarzystwa delfinów i ptaków dołączyło także kolejne , w postaci mundurowych. Z dużą prędkością od rufy zbliżył się do niego okręt patrolowy i zasypał listą pytań. Po godzinie czterech funkcjonariuszy weszło na pokład Blue Horizon. Po sprawdzeniu jachtu i dokumentów mógł wreszcie bezpiecznie zacumować.
- Ze względu na pandemię nie zostałem wypuszczony z mariny, aby wyjść na miasto i zrobić zakupy. Zaoferowano mi pomoc, ale ostatecznie wystarczyły mi wcześniej zrobione zapasy - wspomina Chabowski.
Dalej także nie było lekko. Dwie brytyjskie mariny w Portsmouth odmówiły przyjęcia. Kolejny przystanek, po długich poszukiwaniach, miał miejsce we francuskiej marinie.
Przepłynięcie wąskiego gardła między wyspami a Europą kontynentalną, później tory wodne do Antwerpii i Rotterdamu były męczące i Chabowski schował się na niecałą dobę do Den Helder w Holandii. Wejście do mariny jest tam tak wąskie, że odbijacze trzeba wciągać na pokład.
- Największą trudnością podczas całej wyprawy był deficyt snu. Podczas regat, w których pierwotnie planowałem startować, mógłbym pozwolić sobie nawet na trzygodzinne drzemki. Natomiast podczas rejsu z Lizbony do Gdańska ze względu na większy ruch i przeszkody nawigacyjne osiem 20-minutowych drzemek musiało mi wystarczyć na cały dzień. Przy kilku tygodniach rejsu jest to dość problematyczne - opowiada żeglarz, który w 30 dni pokonał samotnie z postojami blisko 2 tys. mil.
- Żeglowanie w dobie pandemii nie okazało się takie straszne. Mimo pewnych ograniczeń, związanych z obostrzeniami, nie mogę powiedzieć, że napotkały mnie z tego tytułu przykre sytuacje - kończy Chabowski.
Szczegółowe opisy wraz ze zdjęciami żeglarz opisał na swoim Facebooku w krótkim cyklu reportaży "Uwolnić Delphię".
Opinie (18)
-
2020-06-16 15:08
Świetna historia
W końcu cis pozytywnego!
- 17 2
-
2020-06-16 15:11
Ja bym zabronił takiego samotnego pływania (2)
bez ważnego powodu. Dzisiejsze szlaki wodne bywają bardzo ruchliwe i jacht z ledwotomnym sternikiem może być zagrożeniem.
- 7 20
-
2020-06-16 16:14
A dla kogo to zagrożenie?
Dla statku? Dla rybaków?
- 4 3
-
2020-06-16 17:13
Zabroniłbym komentowania z błędami i tendencjami do zabraniania.
- 6 3
-
2020-06-16 16:04
Zegluje sie dobrze (1)
Żeglarze pozdrawiają i na wode zapraszaja
- 8 1
-
2020-06-17 13:01
Jak na wóde to zadzieram kiece i lece
- 0 1
-
2020-06-16 16:09
Stopy wody pod kilem kapitanie !!!
- 16 1
-
2020-06-16 16:59
Fajna łajba i super przygoda!
- 7 4
-
2020-06-16 17:55
Straszna historia. Pan żeglarz przepłynął tą łupinką taką trasę? Prawie jak Żukiem do Radomia. (1)
Zaskoczony dużym ruchem w kanale?
No artykuł do czytania przy kominku w zimowe wieczory.- 12 5
-
2020-06-18 17:03
Gdzie napisał że był zaskoczony, znawco?
Opisał jak było.
- 1 1
-
2020-06-16 18:57
Brawo Jacek :)
- 11 3
-
2020-06-17 13:59
Cwany migrant.
Import Polaka do Polski - sprytne!
- 1 2
-
2020-06-18 09:22
WAFI - level master (szuwarowy) (3)
"Kanał Angielski to dzisiaj autostrada, gdzie jeden za drugim na wodzie ustawiają się stalowe pudła. Wszystko wskazuje na to, że i tu pojawią się niebawem korki - mówi żeglarz".
Gdyby nie te stalowe pudła, rzekomo powodujące korki tak bardzo uciążliwe dla umęczonych i niewyspanych żeglarzy, to by pan kapitan szuwarowy nie miał paliwa, żarcia i chińskiego szajsfona.
Gdy pan kapitan pójdzie w 20-minutową kimę i w tym czasie wyrżnie swoim plastikiem w jednostkę handlową, to pierwsze pytanie z komisji dochodzeniowej będzie, czy to na mostku statku był marynarz wachtowy, a nie czy pędzony wiatrem właśnie przewracał się na drugi bok.
Takie podwójne standardy - na jednostce handlowej na mostku obowiązkowy pełen zestaw wypatrujący dłubanki z tnącym komara zdobywcą mórz i oceanów. Coś jak kierowca tira na autostradzie zmuszony wypatrywać słaniającego się rowerzysty bez trzymanki.- 0 4
-
2020-06-18 17:04
Co ty bredzisz? (1)
Myslisz że on tego nie wie, i z jednego zdania tworzysz jakieś dziwne teorie?
Litości...- 0 1
-
2020-06-18 18:30
Teoria? No fakt.
MPDM, Część B, Prawidło 5.
- 0 0
-
2020-09-20 09:08
dużo w tym prawdy
- 0 0
-
2020-06-18 21:04
Artykul sponsorowany
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.