• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na swoim. Z myślą o kobietach, czyli coś więcej niż kancelaria Lucyny Soldenhoff

Wioletta Kakowska-Mehring
31 sierpnia 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Jeden z prawników, z którym współpracuję powiedział, że dobrze, że jestem, bo kobieta wypłakuje się u mnie, a u niego jest już rozmowa tylko o faktach - mówi Lucyna Soldenhoff. Jeden z prawników, z którym współpracuję powiedział, że dobrze, że jestem, bo kobieta wypłakuje się u mnie, a u niego jest już rozmowa tylko o faktach - mówi Lucyna Soldenhoff.

O tym, że pomysł na bycie "na swoim" czasem podsuwa samo życie, że pracuje się dużo, ale po swojemu, a także o tym, że zawsze jest dobry moment na wyciągnięcie dyplomu z szuflady rozmawiamy z Lucyną Soldenhoff, która prowadzi firmę Kobieta i Rozwód oddział w Gdyni. W poprzednim odcinku "Jak to jest na swoim" rozmawialiśmy z Joanną Gabryś-Trybałą, właścicielką szkoły językowej Prestige Lingua. Kolejny wywiad już za miesiąc.



Pomaga pani kobietom... rozwieść się. Skąd pomysł na taką - niestandardową - działalność?

Lucyna Soldenhoff: - Życie podsunęło mi ten pomysł.
(...) wybrałam czysto ekonomiczną opcję i zostałam menedżerem w restauracji. Dobre zarobki, nienormowany czas pracy. Miało być na jakiś czas, a ostatecznie dyplom został w szufladzie.

Jest pani rozwódką?

- Tak. To był bardzo trudny moment w moim życiu. Trudny dla mnie, jak i  dla moich dzieci, dla całej naszej rodziny. Jednak zacznę od początku. Z wykształcenia jestem psychologiem, ale nigdy nie praktykowałam w zawodzie. Teraz dopiero przydaje mi się ta wiedza. Jeszcze na studiach urodziłam pierwsze dziecko. Kiedy skończyłam studia musiałam zdecydować, czy pójść na etat do przychodni jako psycholog za kilkaset złotych, czy przyjąć inną, dużo atrakcyjniejszą finansowo propozycję, ale w ogóle nie związaną z moim wykształceniem. Byliśmy z mężem tuż po studiach, żyliśmy w wynajętym mieszkaniu z malutkim dzieckiem, więc wybrałam czysto ekonomiczną opcję i zostałam menedżerem w restauracji. Dobre zarobki, nienormowany czas pracy. Miało być na jakiś czas, a ostatecznie dyplom został w szufladzie. Potem pracowałam w różnych miejscach. Kiedy urodził się drugi syn, przez jakiś czas mogłam zająć się domem. Mąż miał dobrze prosperującą firmę, więc nie musiałam pracować. Choć w tamtym czasie też starałam się coś robić. Zaczęłam zarabiać na swojej pasji do fotografii. Nie były do duże kwoty, ale... na waciki było.

Proszę coś więcej o tym opowiedzieć.

- Fotografowałam od zawsze, ale amatorsko. Jak mój starszy syn był jeszcze mały, robiłam mu wiele zdjęć. Wówczas jeszcze aparatem na kliszę. Sama też je wywoływałam. Potem zaczęłam robić sesje rodzinne moim znajomym. Kiedyś ktoś mnie zapytał, dlaczego nie zajmuję się tym zarobkowo. Stwierdziłam, że faktycznie nie jest to zły pomysł.
Któregoś dnia natknęłam się na informację o firmie Kobieta i Rozwód. Firma założona przez kobietę dla kobiet (...) Okazało się, że jest to franczyza.
Ludzie mówili, że mam oko i podejście do fotografii, ale gorzej było z teorią. Brakowało mi wiedzy technicznej, więc poszłam do podyplomowej szkoły fotograficznej. Tam uporządkowałam swoją wiedzę i faktycznie tym się zajęłam. Pracowałam, robiłam to co lubię i to mi wystarczało. Niestety, przyszedł trudny moment w moim życiu, rozstaliśmy się z mężem. Wtedy musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć pracę przynoszącą stałe dochody, bo zlecenia na sesje raz były, raz nie. Rzuciłam się w wir pracy.

Pewnie nie tylko dla pieniędzy?

- Nie tylko. To był też sposób na zagłuszenie mojego żalu. Ludzie różnie przeżywają rozstanie. Ja realizowałam się w pracy. To była praca na etacie. Sprzedawałam najdroższe, luksusowe łóżka na świecie, to były kwoty w tysiącach euro. Byłam zastępcą kierownika. Potem zostałam kierownikiem w salonie z ekskluzywnymi dodatkami do wnętrz. Pracowałam wiele godzin dziennie, do tego w weekendy i wieczorami dalej zajmowałam się fotografią. To szaleństwo trwało trzy lata. Któregoś dnia uświadomiłam sobie, że tak dalej być nie może, że tracą na tym moje dzieci. Mam dwóch synów nastolatków, gdy starszy syn nie zdał do drugiej klasy liceum, zdałam sobie sprawę, że tracę kontrolę, że praca od rana do wieczora niszczy moją rodzinę. Powiedziałam sobie, że tak dalej być nie może, że muszę coś zrobić, aby mieć czas dla moich synów.

Ale dlaczego rozwody, a nie sklep czy agencja nieruchomości?

- W tym wypadku było podobnie jak z fotografowaniem. To się samo stało. Tak jak kiedyś przychodzili znajomi na sesje, tak po moim rozwodzie coraz częściej przychodziły koleżanki, a potem ich koleżanki poradzić się w sprawie rozwodu. Ja byłam już tą doświadczoną i przyznam - nie tylko samo rozstanie było przykrym doświadczeniem.
Dlaczego kobieta ma przyjść do nas, a nie do prawnika? Bo oferujemy znacznie więcej niż kancelaria.
Bardzo źle wspominam też moje kontakty z prawnikami. Moja pierwsza prawniczka nie odbierała telefonów, czasem oddzwaniała dopiero po kilku dniach. Fakturkę oczywiście wysyłała w terminie. W ogóle nie była zaangażowana. Sama podsuwałam jej rozwiązania zaczerpnięte z internetu. Druga prawniczka to samo. Za trzecim razem trafiłam na dobrego prawnika, który podał mi konkretne rozwiązania. Zresztą teraz ze mną pracuje. Moje koleżanki też tak się miotały i przychodziły do mnie po radę. Któregoś dnia natknęłam się na informację o firmie Kobieta i Rozwód. Firma założona przez kobietę dla kobiet. Założyła ją Krystyna Rek. Okazało się, że jest to franczyza. Pojechałam do Warszawy. Jedno spotkanie, drugie. Spodobała mi się idea pomocy kobietom i postanowiłam, że w to wchodzę. Przeszłam wiele szkoleń w Warszawie. Zainwestowałam wszystkie swoje oszczędności i jeszcze musiałam pożyczyć pieniądze od mamy. Jak otwierałam biuro, to byłam jedenasta w Polsce. W tej chwili jest już siedemnaście biur.
Jednak jak wisiał mój billboard przy Klifie w Gdyni, to miałam telefony i SMS-y z pretensjami, że namawiam do rozwodów. A tak nie jest. Czasami pary zjednują się u mnie podczas mediacji - mówi Lucyna Soldenhoff. Jednak jak wisiał mój billboard przy Klifie w Gdyni, to miałam telefony i SMS-y z pretensjami, że namawiam do rozwodów. A tak nie jest. Czasami pary zjednują się u mnie podczas mediacji - mówi Lucyna Soldenhoff.

A wszystkie prowadzące biura też są po rozwodach?
U nas jest psycholog, psycholog dziecięcy, terapeuta, mediator, prawnik, biegli sądowi, a nawet detektyw. Wszyscy najlepsi specjaliści w jednym miejscu.

- Większość z nas ma za sobą takie doświadczenia. Dlatego wiemy, jak to jest. Większość ma też wykształcenie prawnicze lub psychologiczne. A wracając do pani pytania - dlaczego nie sklep? Jakbym otworzyła sklep, też pewnie starałabym się, aby interes się powiódł. Jednak nie wiem, czy dawałoby mi to satysfakcję. Lubię robić rzeczy, które mnie interesują. Wówczas poświęcam im się w stu procentach. A ja lubię pomagać ludziom.

Czym dokładnie zajmuje się pani firma?

- W skrócie rzecz ujmując kompleksową opieką okołorozwodową. Ktoś może zapytać, czym to się różni od kancelarii? Dlaczego kobieta ma przyjść do nas, a nie do prawnika? Bo oferujemy znacznie więcej niż kancelaria. Nie chcę generalizować, ale niestety jest wielu prawników, którzy traktują klienta jak kolejną sygnaturę akt, kolejną fakturę. Czasem przychodzą do mnie kobiety, które są już w trakcie rozwodu, a szukają pomocy, bo zawiodły się na prawniku, który np. czytał akta sprawy tuż przed wejściem na salę albo wysyłał niezorientowanego aplikanta. U nas nie ma takiej sytuacji. Sprawę swojej klientki koordynuję od początku do końca. Jeżeli jest potrzeba, najpierw wysyłam na psychoterapię, na mediację, a dopiero później do prawnika. Cały czas mam rękę na pulsie. Przychodzą kobiety w bardzo różnej sytuacji życiowej. Czasem są to zdecydowane, twarde babki przekonane o tym, że rozwód jest konieczny, ale czasem są też załamane, zdruzgotane istoty, które potrzebują pomocy psychologicznej i one w ogóle nie nadają się jeszcze do sądu. Duży nacisk kładziemy na dobro dzieci. Współpracuję z psychologami dziecięcymi, bo to przecież dzieci najbardziej cierpią podczas rozwodu rodziców.

A co o waszej działalności myślą prawnicy?

- Docierają do mnie raczej dobre sygnały. Jeden z prawników, z którym współpracuję powiedział, że dobrze, że jestem, bo kobieta wypłakuje się u mnie, a u niego jest już rozmowa tylko o faktach. On pisze pozew i nie musi słuchać całej historii. Bo to jego zadanie: fakty. A kobiety idą do prawnika i często płaczą, wylewają żale. Prawnicy tego nie lubią. Od tego jest psycholog. U nas jest psycholog, psycholog dziecięcy, terapeuta, mediator, prawnik, biegli sądowi, a nawet detektyw. Wszyscy najlepsi specjaliści w jednym miejscu.
Czasem dostaję SMS-y o 6 rano z pytaniem w rodzaju "jaka sukienka na rozprawę, czarna czy zielona?". Czy taki SMS można wysłać do prawnika? Raczej nie.

Detektyw?

- Tak. Czasem też jest potrzebny. Nasze biura w całej Polsce pracują z jedną sprawdzoną agencją detektywistyczą. Robi nam raporty, które uwzględnia sąd, a to jest bardzo ważne. Jest to firma prowadzona przez prawnika, więc on wie, co nadaje się do sadu, co można, a czego nie.

Agencja detektywistyczna działa dla całej sieci, a prawnicy i psychologowie?

- Pozostałych współpracowników musiałam sama zdobyć. Jednak firma Kobieta i Rozwód ma już markę, więc zanim otworzyłam oddział, to już miałam maile z propozycją współpracy ze strony różnych specjalistów . Dziś mam bardzo dobry i zaufany zespół.

A klientki?

- Nie było tak, że "od razu drzwiami i oknami". Musiałam się reklamować. W tej chwili mam już sporo klientek z polecenia. Tak jak w fotografii. One są najbardziej zaufane, bo wiedzą, czego się spodziewać, bo koleżanka już coś im powiedziała. Wiedzą, że tu nie zostaną same z problemem, że ktoś się nimi zaopiekuje. Czasem dostaję SMS-y o 6 rano z pytaniem w rodzaju "jaka sukienka na rozprawę, czarna czy zielona?". Czy taki SMS można wysłać do prawnika? Raczej nie. U nas, jeżeli któraś z pań tego potrzebuje, to nawet takie szczegóły omawiamy. Często jest tak, że przed rozprawą układają się z mężem, że wszystko jest dogadane, a potem na rozprawie okazuje się, że idzie na noże. Kobieta musi być naprawdę przygotowana do rozprawy.

Można z tego żyć?
Choć powiem nieskromnie, że z kodeksu rodzinnego dziś też trudno mnie zagiąć. Mediacja to coś, co mnie zainteresowało, w czym dobrze się czuję.

- Tak. Życie pokazało, że jest taka potrzeba na rynku. W wakacje jest trochę mniejszy ruch. Jednak od września pewnie się zacznie, jak ludzie wrócą ze wspólnych wakacji. Wtedy mamy dużo spraw. Wakacje niestety są często czasem, kiedy zdarza się więcej zdrad.

Była nisza na rynku?

- Chyba tak. Mówią o tym statystyki. W Polsce coraz częściej dochodzi do rozwodów, a Trójmiasto nawet przoduje w tych statystykach. Nie było takiego typowo "babskiego" miejsca dla kobiet.

A co z panami? Czy im też pomagacie w rozwodzie?

- Nie. Nie reprezentujemy ich w sądzie. Panowie też czasami dzwonią, czasami z pretensjami, że dlaczego nie "Mężczyzna i Rozwód". Panów często zapraszam na mediacje lub psychoterapię wraz z żoną. Niestety, najczęściej kobiety są poszkodowane przy rozwodach i to one potrzebują pomocy. Często nie pracują, zajmują się całe życie domem, rodziną. Mąż w tym czasie zarabia, robi karierę czy buduje firmę i... potem okazuje się, że kobieta ma 50 lat, odchowane dzieci i żadnego doświadczenia zawodowego. Jeżeli mąż ma trochę przyzwoitości, to zabezpiecza byłą żonę, a co, jeżeli nie? Takich kobiet jest niestety bardzo dużo. Są jeszcze inne przypadki, to ona jest zaradna, wykształcona, robi karierę, a mąż siedzi w domu. Nie, nie zajmuje się domem, tylko pije. Przez wiele lat na to pozwalają, aż któregoś dnia budzą się i stwierdzają, że mają dość. Tyle, ile historii, tyle problemów. Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie.

Jak były mąż zareagował na pani firmę?

- Zdziwił się trochę, że taka działalność, ale gratulował pomysłu i życzył powodzenia.
Zajmujemy się też szkoleniami i rozwojem. Zauważyłam, że wśród pań jest potrzeba spotykania.

Czy spotykają panią jakieś nieprzyjemne sytuacje, jakieś ataki ze strony mężów klientek?

- Nie. Do tej pory nie. Jednak jak wisiał mój billboard przy Klifie w Gdyni, to miałam telefony i SMS-y z pretensjami, że namawiam do rozwodów. A tak nie jest. Zawsze podkreślam, że nikogo nie namawiam do rozwodu. Czasem po rozmowie ze mną para decyduje się na terapię małżeńską, okazuje się, że rozwód nie jest konieczny, że jest pole do pojednania. Czasami pary zjednują się u mnie podczas mediacji. Mediacje prowadzę sama. W tym celu ukończyłam studia podyplomowe na Uniwersytecie SWPS w Sopocie. Kiedyś mediacje były niezbyt znane w Polsce. Dziś często sąd na nie kieruje, zanim udzieli rozwodu.

Jak widzę, bardzo poważnie podchodzi pani do zadań. Zajęła się pani sesjami zdjęciowymi, to ukończyła pani szkołę fotograficzną. Teraz mediacja. Tak trzeba nawet na swoim?

- Potrzebowałam mediatora, to pomyślałam, dlaczego sama nie mogę nim zostać. Każdemu się wydaje, że sam wszystko zrobi najlepiej, ja też tak mam. Nie mogę być prawnikiem, nie mogę reprezentować moich klientek w sądzie, bo prawa już nie skończę, ale mediatorem mogę być. Choć powiem nieskromnie, że z kodeksu rodzinnego dziś też trudno mnie zagiąć. Mediacja to coś, co mnie zainteresowało, w czym dobrze się czuję. Nie mogłabym robić czegoś, czego nie lubię. Nie umiem i nie lubię np. gotować i tu żaden kurs by mi nie pomógł.

Pewnie nie spodziewała się pani, że po latach i dyplom z psychologii się przyda?

- Tak. Choć wiedza nabyta na studiach przydawała mi się nieraz. Gdy byłam menedżerem w restauracji i gdy byłam handlowcem. Jak łóżko, które sprzedawałam kosztowało 30 tys. euro i negocjacje trwały czasem kilka miesięcy, to umiejętności psychologa bardzo się przydawały.

Nazwa firmy to Kobieta i Rozwód, ale w logo pojawia się też literka "j", czyli "rozwój"?
Też jestem emocjonalna, czasami za bardzo się zżywam z klientkami, a trzeba zachować dystans i granice.

- Tak. Zajmujemy się też szkoleniami i rozwojem. Zauważyłam, że wśród pań jest potrzeba spotykania. Dlatego w ciągu roku szkolnego organizujemy takie babskie spotkania. Tym kobietom bardzo często brakuje poczucia własnej wartości, wiary w siebie. One są często stłamszone przez mężów. Dlatego spotykamy się z psychologiem i rozmawiamy o poczuciu własnej wartości. Na takie spotkania przychodzą nie tylko kobiety w czasie rozwodów, przychodzą też mężatki. Nie są to tylko spotkania z psychologiem. Mamy też warsztaty z makijażu czy wykłady o naturalnych kosmetykach, sesje fotograficzne, metamorfozy. Ostatnio poszerzyłam ofertę o tzw. "Babskie Wyjazdy". Kiedyś na jednym ze spotkań padła propozycja wspólnego wyjazdu i tak się zaczęło. Już byłyśmy na Malcie, potem były ferie z dziećmi w Egipcie, we wrześniu jedziemy na Sycylię. Ten projekt prowadzę z koleżanką, która ma biuro podróży. Jest zainteresowanie i zapotrzebowanie na takie usługi.

Mówiła pani, że kiedyś praca pochłaniała panią, że coś trzeba było zmienić. A teraz słyszę, że kolejny projekt.

- Trochę tego jest, nie umiem spocząć na laurach, ale jest inaczej, bo na swoim. Teraz sama układam sobie czas pracy. Prace biurowe przy komputerze ogarniam, gdy dzieci są w szkole lub wieczorami. A tych zajęć jest sporo, np. muszę z tysiąca SMS-ów cudzego męża do kochanki wybrać te, które przydadzą się prawnikowi. W poprzedniej pracy pamiętam np. dzień, kiedy nie mogłam przyjść na koncert młodszego syna, bo kolega z pracy był na urlopie i nie mogłam wyjść. Teraz tak sobie reguluję czas, że jak wiem, że mam np. zebranie rodziców w szkole, to się nie umawiam na tę godzinę. Jest dużo pracy, ale czas ustalam pod siebie. Nie jest tak, że znikam na całe dnie.

A jak radzi sobie pani z emocjami? Po wysłuchaniu trudnych historii klientek pewnie nie tak łatwo tak po prostu przejść do kolejnych zadań?

- Niełatwo, zwłaszcza jak się ma własny bagaż doświadczeń. Na szczęście swoją sprawę już przepracowałam. To jest już za mną. Czasami przychodzą do mnie kobiety z bardzo smutnymi historiami. Też jestem emocjonalna, czasami za bardzo się zżywam z klientkami, a trzeba zachować dystans i granice. Jednak gdy widzę, jak te kobiety ze spotkania na spotkanie coraz bardziej rozkwitają, to daje mi siłę. To napędza mnie do dalszej pracy z nimi.

Podobno najlepiej uczyć się na cudzych błędach. Zdecydowanie lepiej słuchać mądrych rad. Własny biznes to często trudny kawałek chleba, ale - jak postaramy się pokazać - warto spróbować. Dla tych, którzy wolą rady mamy nasz cykl rozmów z doświadczonymi przedsiębiorcami - "Jak to jest na swoim", czyli garść wiedzy od praktyków w biznesie. Cykl nagrodzony w konkursie Narodowego Banku Polskiego.

Miejsca

Opinie (129) 7 zablokowanych

  • Ludzie powinni dawać sobie szansę. (7)

    Dlaczego tak dużo osób rozwodzi się i nie szuka innego wyjścia??

    • 76 11

    • (3)

      Małżeństwo to sztuka kompromisów, problem w tym że zdecydowana większość ludzi nie chce szukać kompromisu gdyż zbytnio skupia się na sobie.

      • 37 0

      • przeczytales Tomek?

        w tle certyfikaty uczestnictwa w kursie paznokcia :/

        • 9 3

      • (1)

        Bo dziś się nie naprawia tylko wyrzuca

        • 8 0

        • Znalazła sposób na życie rozbijając życie innych

          Zamiast ratować związek lepiej zarobić na jego rozbiciu. W każdym małżeństwie są kryzysy i jak w taki kryzys wejdzie odpowiednia osoba skupioną na wydarciu paru złotych to małżeństwo przegrywa. Trzymajcie się z daleka od takich wynaturzonych hien

          • 6 2

    • Bo tak jest łatwiej

      bo mamy czasy ze wszystko jest jednorazowe, mąż/żona też

      • 23 0

    • Można szukać porozumienia, jeśli nie ma przemocy. Jeśli jest przemoc, fizyczna albo werbalna, to już po ptakach.

      • 22 0

    • Babka przydałaby się mojej zonie

      • 4 1

  • ani to prawnik ani wykształcony specjalista. (2)

    cos na zasadzie zapłacę kilkaset złotych za pogaduszki jak z koleżanką.

    • 136 20

    • Na to jest popyt, bo rodzina, znajomi, przyjaciele często nie są dobrymi słuchaczami,

      albo krytykują, albo nieproszeni wyskakują od razu z dobrymi radami,
      a często odpowiadają "a ja to...".
      W większości wygadanie się to spuszczenie napięcia, zrzucenie przygnębienia, poczucie się bardziej dowartościowanym, a także człowiek mówiąc na głos o swoich problemach często sam "usłyszy" rozwiązanie.
      Gdybym zarabiała na słuchaniu moich znajomych, i nie tylko znajomych, byłabym milionerką (multi).

      • 17 4

    • Za doświadczenie się płaci

      • 2 10

  • Wow (11)

    Mocne slowa: "Jeśli mąż ma trochę przyzwoitości, to zabezpieczy żonę". Nie sądzi Pani że ciut się Pani zagalopowala uzurpujac sobie prawo do oceny moralnej ludzi których Pani nie zna, a często widzi tylko jedna stronę medalu. Abstrahując od przyczyn czy przebiegu samego rozwodu dlaczego uważa Pani że ma Pani prawo do tego żeby powiedzieć że ten jest "trochę przyzwoity", a ten nie jest. Coś takiego nie mieści mi się w głowie. To jest nieuzasadnione ocena i stygmatyzacja. Człowiek który nie zro i tego co się Pani wydaje że powinien aby być "trochę przyzwoitym" może mieć cały szereg przyczyn i powodów usprawiedliwiajacych o których nie ma Pani najmniejszego pojecia, a mimo to daje sobie Pani prawo, by bez większych oporów, określać jakim kto jest człowiekiem moralnie. Wow, naprawdę, nie chciałbym Pani spotkać na swojej drodze, bo nie znajduje słów na takie zachowanie.

    • 147 32

    • a dlaczego żona nie zabezpieczy męża?

      • 56 3

    • Maz (8)

      Jesli maz zostawia zone z dziecmi bez srodkow do zycia i idzie w tango z kochanka A potem miga sie od placenia alimentow. A dzieci ma w d.... to z cala pewnoscia nie jest przyzwoitym czlowiekiem

      • 30 20

      • ułamek mężczyzn jest takich!

        • 27 7

      • W moim odczuciu... (4)

        ...także nie jest to przyzwoite zachowanie, ale tutaj nie mówimy o żadnym konkretnym przypadku - ani Pani, ani moim, ani żadnym innym. Nie chodzi też o nasze czy czyjekolwiek poczucie niesprawiedliwości, żalu czy rozczarowania. Ta Pani mówiac ogólnie ocenia i klasyfikuje wszystkich mężczyzn jako "trochę przyzwoitych", jeśli wykonaja w jej mniemaniu konieczny gest, a jeśli nie to są nieprzyzwoici i tyle. Koniec.
        Rozumujac ta logika równie dobrze ja czy ktokolwiek inny mógłby powiedzieć ze np., "kobiety są histeryczkami jeśli coś nie idzie po ich myśli". I co, uważa to Pani za prawdę? Zgadza się Pani z taka teza? Nie czuje się obrażona i wyrzucona do jednego wora z napisem "histeryczki"?
        Po prostu to że ktoś ma za sobą trudne przeżycia i czuje ból, nie upoważnia go do wygadywania takich głupot w stosunku do innych ludzi.

        • 27 6

        • Panie Bywalec (3)

          Jeśli kobieta nie pracuje zawodowo, ale za to ciężko pracuje w domu bo to jest ciężka praca., opiekuje się rodziną, mężem, który może spokojnie zająć się pracą zawodową wiedząc że dom jest ogarnięty, to w momencie kiedy dochodzi do rozwodu i mąż zostawia żonę to jego PSIM obowiązkiem jest zapewnić byt swojej byłej żonie która poświęciła mu swoją młodość. Teraz ma 50 lat i co zmiana na nowy model? Facet który w tej sytuacji tego nie zrobi jest bezprzecznie nieprzyzwoity i to lekko mówiąc. Przypominam ze tu chodzi właśnie o te jedną konkretną sytuację. Nigdy bym tego swojej byłej żonie nie zrobił jeśli doszłoby to tej sytuacji oczywiście. By.

          • 8 8

          • "..Jeśli kobieta nie pracuje zawodowo, ale za to ciężko pracuje w domu bo to jest ciężka praca.." Zamień się i wtedy mądruj..

            • 8 5

          • Ok

            Przecież nie mówię, że nie. Ba, popieram takie zachowanie, ale wciąż odnosi się Pan do konkretnego przykładu, podczas gdy ta Pani w swoim wywiadzie mówi o ogóle przypadków. I nie podoba mi się to że uzurpuje sobie prawo do takich wypowiedzi. Nikt nie mówi na poważnie, w publicznym wywiadzie i do tego budując na takich stwierdzenia swój biznes, np. "samotne kobiety po przejsciach są egoistkami, bo nie myślał wczesniej o swoich związkach" albo "samotni mężczyźni to malkontenci i nieudacznicy". Takie stwierdzenia są obraźliwe, nieprawdziwe i niepotrzebne, bo pomimo że zapewne uda się znaleźć ludzi do których by pasowały to stanowią oni jedynie jakąś część. W innych przypadkach, pozornie wyglądających tak samo, liczba sytuacji, ktore trzeba wziąć pod uwagę jest tak duża i zmieniająca diametralnie optyke że wrzucanie ich do tego samego wora jest zwyczajnie krzywdzące. Ta Pani natomiast buduje na takich stwierdzeniach "jakość" swojej firmy. To jest publikowany wywiad przecież!

            • 5 1

          • a co jak mężczyzna pracuje zawodowo i ciężko w domu?

            do tego tylko kolejne oczekiwania, bo "za mao" "bo nie jesteś casanowa" itd?

            • 5 0

      • Jesli żona zostawia mnie z 3 dzieci /z czego tylko 2 jest moje-jak sie okazalo/i idzie w tango z kochankami to powinna nas zabezpieczyc.I nie jest przyzwoita osobą.Dobrą rade uzyskałem-nie popuszcza na milimetr.Owszem,skorzystam jako facet.

        • 40 1

      • a czemu to "żona" ma być z dziećmi i co to za teoria "zostawia", może to kobieta zostawia

        • 22 4

    • Tam firma nazywa sie kobieta i rozwod wiec mowi sie klientkom to co chca uslyszec

      • 11 1

  • (4)

    Tylko problem w tym że coraz częściej to kobieta w związku pełni rolę "mężczyzny". Takie mamy czasy, role coraz częściej się odwracają, w pogoni za dobrobytem oboje małżonkowie pracują, i w przypadku problemów oboje potrzebują pomocy a nie tylko kobiety.
    Ale przyznam że ta Pani znalazła świetny sposób na biznes, klientki płacą jej za to że się mogą wypłakać.

    • 73 3

    • Nigdy kobieta nie spełni dobrze roli mężczyzny (2)

      Przejmuje na siebie tzw.męskie obowiązki: woła hydraulika, sama używa wiertarki i montuje półkę na ścianie, dźwiga ciężkie siaty z zakupami, itp.- tutaj często mężczyznom się nie chce tego robić.
      Natomiast 'roli" ojca w wychowaniu dzieci nie jest w stanie przejąć.

      • 14 5

      • (1)

        pozostają jeszcze zarobki, które u wykształconych kobiet są często wyższe niż u ich partnerów, i już mamy powód do kłótni.

        • 5 10

        • zarobki powiadasz... w ogóle nie rozumiesz istoty miłości małżeńskiej

          • 5 2

    • jeżeli ma dobry pomysł, to niech kręci kasę

      Ja tam jej kibicuje

      • 1 2

  • (3)

    Nie podoba mi się założenie tej Pani że wina jest po stronie mężczyzny, nieładnie i stronniczo. Jeżeli sama ma złe doświadczenia z mężczyznami to nie znaczy że inni mają tak samo.

    • 122 12

    • Dokladnie (1)

      Seksizm zamiast rownouprawnienia

      • 33 1

      • mylisz się, to jest właśnie równouprawnienie wg feministek

        • 2 0

    • Ciekawe jak z takimi założeniami udało jej się skończyć psychologię

      • 20 1

  • ona mi pomogła, bo mogłam sie u niej wygadać. (1)

    do tego poradziła mi żeby nie ustępowała nawet na milimetr i puściła męża w skarpetkach:)

    • 16 71

    • Żegnaj Pamela

      • 6 0

  • Czekam na kancelarie tylko dla mężczyzn (5)

    Które pomagałby mężczyznom w sprawach rozwodowych, oraz o przejęcie opieki nad dzieckiem :) Ale by sie podniósł kwiiiik

    • 97 8

    • Każda kanclelaria w tym pomaga. (1)

      • 4 25

      • Nie każda jest tylko dla mężczyzn :)

        • 25 2

    • To nie w Polsce

      Tu jak jesteś mężczyzną to z góry jesteś po przegranej stronie. Po co kancelaria co by ciągle przegrywała?

      • 14 2

    • (1)

      No jakie pokrzywdzone nieporadne misie. Moich dwóch kolegów otrzymało prawo do przemiennej opieki nad dzieckiem. Inny ma u siebie synka rzadziej, ale zgodnie ze swoim wnioskiem. Im się po prostu chciało walczyć i to robili zamiast bredzić po internetach.

      • 6 6

      • No jeślich ich żony okazały sie narkomankami, miały problemy z prawem

        To sprawa jest oczywista. Co jeśli kobieta jest "normalna" i chce rozwodu? Dlaczego z automatu dostaje opieke nad dzieckiem?

        • 4 1

  • Klientow jest sporo, 25% małzenstw. Jak to w katolickim kraju zresztą. (2)

    • 21 17

    • (1)

      słaba to pociecha, że znajdziesz się w piekle z tak wieloma pogubionymi

      • 0 4

      • Jakieś dowody, byleś tam? Czy tylko powtarzasz brednie wciskane ci przez facetow w sukienkach?

        • 2 0

  • A prawda jest taka, że z dobrymi prawnikami w Trójmieście jest kiepsko! (2)

    największe błędy: olewają klienta po pierwszej rozprawie, przychodzą nie przygotowani, pisma dają do napisania aplikantom, a potem człowiek dowiaduje się w sądzie, że są braki itp. nie potrafią lub nie chcą dać konkretnych rozwiązań, nie myślą strategicznie, to przez nich sprawy toczą się latami, wprowadzają w błąd przemilczając pewne rzeczy i reasumując: MAJĄ w głębokim poważaniu klienta, czyli w d...e! Niestety rynek nie weryfikuje nieudaczników. Myślę, że niektórzy sędziowie mieliby wiele do powiedzenia na temat, niektórych kancelarii. Na co dzień stykają się z ich ignorancją, brakiem wiedzy itd.

    • 72 6

    • Taa jakby sedziowie czytali akta spraw... haha

      • 8 1

    • zgadza się

      • 3 1

  • Wspaniale! (1)

    Pani Lucyno! Powodzenia. Silna kobieta, chcąca swoimi usługami pomoc kobietom w trudnych chwilach. Profesjonalizm i wrażliwość.

    • 23 54

    • :)

      Sex misja normalnie. Ale juz dawno mozna zauwazyc ze trojmiasto. stało się bardzo feministyczne, ciekawe dlaczego? Heh

      • 10 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Ludzie biznesu

Bogdan Szpilman

Prezes zarządu i właściciel firmy Rubo. Firma działa od roku 1991. Początkowo jako spółka...

Najczęściej czytane