• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wagary, pyskowanie, bierność. Jak szkoła może pomóc uczniom z trudnościami?

Borys Kossakowski
21 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Jesteśmy zdania, że najpierw szkoła powinna się skupić na rozwijaniu zdolności, a dopiero potem na uzupełnianiu braków - mówi Anna Adryjanek z Ogólnokształcącego Liceum Programów Indywidualnych. Jesteśmy zdania, że najpierw szkoła powinna się skupić na rozwijaniu zdolności, a dopiero potem na uzupełnianiu braków - mówi Anna Adryjanek z Ogólnokształcącego Liceum Programów Indywidualnych.

Wagary, pyskowanie, demonstracyjny ubiór, bierność, kiepskie wyniki w nauce. Czy szkoła może pomóc uczniom z trudnościami? Zdobyć ich zaufanie, obudzić motywację, zachęcić do wysiłku? Jak to zrobić?



Antek do końca gimnazjum nie przeczytał żadnej książki. Największy wstręt miał do lektur, ale inne książki też go nie interesowały. Był buńczuczny, choć potrafił być wesoły, taka "iskra boża". Polonistka odnalazła w nim pasję do filmów fantasy i podrzuciła mu Sapkowskiego. Przeczytał jedno opowiadanie, potem całą książkę i następną. Miał do poprawki na semestr sześć jedynek. Ale wszystko ruszyło od momentu, gdy zaczął czytać.

Za problemy ucznia:

W liceum zaś napisał własną powieść. Gdy ją zakończył, nie spodobało mu się, że nie ma w niej znaków interpunkcyjnych, które - jako dyslektyk - po prostu ignorował. Wziął się za podręcznik z interpunkcji i samodzielnie "powstawiał przecinki". Obecnie zapisał się nawet na rozszerzone zajęcia z polskiego.

Jak szkoła może pomóc dziecku z trudnościami?

- Jesteśmy zdania, że najpierw szkoła powinna się skupić na rozwijaniu zdolności, a dopiero potem na uzupełnianiu braków - mówi Anna AdryjanekOgólnokształcącego Liceum Programów Indywidualnych, współorganizator konferencji "Co szkoła może zaproponować uczniom z trudnościami szkolnymi". - Każdy uczeń powinien być rozpoznany pod kątem predyspozycji: tego co lubi, nad czym pracuje. Już w toku rekrutacji można zlecić uczniom autoprezentację na temat zainteresowań, planów, osiągnięć. Dzięki temu uczeń, który przychodzi do szkoły nie jest anonimowy. Już pierwszego września wiemy, że Krzysiek robi dobre filmy, Tomek pisze świetne wypracowania, a Zosia szybko się uczy języków. I pomagamy im się rozwijać.

Są bystrzy, zdolni, ale nie osiągają wyników na miarę swojej inteligencji. Przykleja się im łatkę: "zdolni, ale leniwi".

Dysleksja to nie tylko trudności z czytaniem i pisaniem. Często powoduje trudności wtórne: obniżoną samoocenę, bierną postawę, brak wiary w siebie. Zaczynają się problemy z frekwencją - dzieci się boją szkoły, nie mają kontaktu z nauczycielami. Młodzież nie osiąga wyników odpowiednich do inteligencji.

- Uczeń musi zobaczyć swój sukces, to go bawi i motywuje do wysiłku - podkreśla Anna Adryjanek.

Wystarczy drobiazg

Ania cierpiała na niedosłuch. Mówiła o sobie: "jestem gruba, brzydka, mam aparat słuchowy, nikt mnie nie lubi". W rodzinie nie miała oparcia - matka chora na schizofrenię, ojca nie było. Z byle powodu wybiegała z klasy, płakała, nie chciała wracać na lekcje. Nie ufała nauczycielom ani pedagogom.

- Zaczęłyśmy od trywialnej rzeczy, zmiany fryzury - wspomina Halina Weiss, pedagog z Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 5 w Nowym Porcie. - Namówiłyśmy fryzjerkę z sąsiedniego zakładu, by ostrzygła i uczesała Anię. Zaczęła patrzeć na siebie inaczej, zaufała pedagogom. Zaczął się proces zdrowienia. Ania zgodziła się na psychoterapię. Okazało się, że ten niedosłuch był efektem traumy psychicznej, dziewczynka była ofiarą molestowania. Terapia dała efekty, ale i nauczyciele poszli na ustępstwa. Dzięki temu ukończyła szkołę. Później przeszła dzienną grupę terapeutyczną, znalazła partnera, ułożyła sobie życie. Odwiedzała nas potem kilka razy i zawsze wspominała tego fryzjera.

Czasem wystarczy drobiazg, chwila uwagi, drobny wysiłek. Nie zawsze trzeba z uczniem wykonywać syzyfową pracę. Choć jak przyznaje Halina Weiss - takie historie nie zdarzają się zbyt często. Czasem opór ze strony rodziny jest zbyt duży, żeby cokolwiek zmienić.

- Często przeszkodą nie do pokonania jest brak komunikacji - mówi Agnieszka Kwaśniewska z Zespołu Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego przy Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Tam uczą się dzieci, które nie mogą uczęszczać do swoich szkół ze względu na długi pobyt w szpitalu. - Szkoły czasem w ogóle nie wiedzą o naszym istnieniu. Nasi uczniowie często mają dodatkowe problemy, więc trafiają do poradni pedagogicznych. W poradni coś się stwierdza, coś diagnozuje, ale potem w szkole nikt z tym nic nie robi. Nauczyciel swoje, pedagog swoje, rodzice swoje - a uczeń tkwi w swoim problemie. Dla szkoły niestety najprostszym rozwiązaniem problemu jest pozbyć się go.

Zdolni, ale leniwi

Klaudia jest obecnie w 3 klasie liceum. W gimnazjum powtarzała klasę, była "gangsterką", musiała zmienić szkołę. Nie pochodzi z patologicznej rodziny, jest zdolna, inteligentna, ale w szkole nie odnosiła sukcesów. To ją frustrowało. Chodziła do szkoły coraz rzadziej, miała złe zachowanie, przewodziła grupie zbuntowanych "dziewuch". Po zmianie szkoły trafiła do koła teatralnego i tam znalazła swoją pasję. Scena zmieniła jej życie. Sama zaczęła aktywnie brać udział w organizacji życia szkolnego, wzięła się nawet za książki pedagogiczne.

- Uczniów z dysleksją często trzeba uczyć, jak się mają uczyć - mówi Anna Adryjanek. - Są bystrzy, zdolni, inteligentni, mają dużą wiedzę ogólną, ale nie osiągają wyników na miarę swojej inteligencji. Przykleja się im łatkę: "zdolni, ale leniwi".

Z tego się rodzi frustracja, a z frustracji złość i bunt. A szkoły nie lubią zbuntowanych. Najłatwiej się ich po prostu pozbyć. Masz złe oceny? Nie chcesz się uczyć? Nie podoba ci się? Proszę bardzo, oto oferta nie do odrzucenia. Zdasz do następnej klasy, jeśli zmienisz szkołę. Jeśli zostaniesz, będziesz musiał(a) powtarzać.

Są też tacy uczniowie, którzy nie sprawiają żadnych trudności. Przynajmniej innym. To ci pilni, którzy mają co roku czerwony pasek, dobre wychowanie, nikomu nie podpadają, z nikim nie wojują. Ale gdy kończą szkołę, nie mają pojęcia, czego chcą. Tradycyjna szkoła nie motywuje ich do żadnego wysiłku, robią zawsze tylko tyle, ile trzeba. Nie potrafią znaleźć swoich pasji. Szkoła to nuda. Idą na jedne studia, potem na drugie i nie widzą w nich żadnego sensu. Nadal nie sprawiają problemów innym. Ale mają ogromny problem z sobą samym.

Śmietnik bez segregacji

Do klubu młodzieżowego dla gimnazjalistów przyszło rodzeństwo Iza i Tomek. Tomek - "zakapior", a Jola, przeciwnie, nadmiernie wycofana, taka "sierotka boża". Nigdy się nie odzywała, skulona, dwójki zbierała i tak przechodziła z klasy do klasy. Nawet z wyglądu była zaniedbana.

- Postawiłam sobie za cel, żeby ją otworzyć, wyjąć ze skorupy - mówi Halina Weiss. - Okazało się, że w domu były ogromne problemy z rodzicami. Matka chora, ojciec pił. Zbieraliśmy dla nich ubrania, załatwiałam kurtki od sponsorów. Po gimnazjum Iza poszła do liceum zaocznego i podjęła pracę. Pewnego dnia, już jako osiemnastolatka, przyszła na wywiadówkę, jako opiekun swego młodszego rodzeństwa. Okazało się, że po śmierci matki założyła rodzinę zastępczą dla brata i siostry. Podjęła pracę w banku, zaczęła studia.

Problemy zaczynają się już w podstawówkach. Pierwsze problemy - dysleksje, jąkanie się, niestabilność emocjonalna - to jak bagaż, który uczniowie niosą na swoich barkach przez kolejne lata. W gimnazjum często już jest za późno na pomoc. Dziecko, które ma za sobą sześć lat frustracji i braku sukcesów, jest bardzo obciążone. Żaden dorosły tego nie uciągnie, a co dopiero dziecko.

- W większości szkół stanowisko pedagoga to trochę śmietnik i to bez segregacji - twierdzi Halina Weiss. - Pedagog musi być trochę psychologiem, trochę opieką społeczną, wrzuca mu się wszystkie problemy, z jakimi nie radzą sobie nauczyciele. Dla psychologa etatu przeważnie nie ma.

Szkoły wymagają od dzieci więcej, niż od dorosłych. Dzieci mają być ułożone, wychowane, stabilne emocjonalnie, bo jak tylko ujawni emocje, to od razu jest reprymenda: "jak ty się zachowujesz?". Brakuje też prostej akceptacji, że ktoś może mieć problem.

Duże szkoły publiczne nie mają takiej elastyczności i możliwości, by pochylać się nad konkretnymi przypadkami. Im większa liczba uczniów, tym większa pokusa, by działać według schematów. Teoretycznie każdy dyrektor ma prawo tworzyć dodatkowe przedmioty, zajęcia rozszerzone, a grupy międzyklasowe i międzyszkolne. W praktyce często brakuje na to czasu, chęci i pieniędzy. Niekoniecznie w tej kolejności.

Miejsca

Opinie (72)

  • Mówcie dalej dzieciom, że są zdolne i inteligentne mimo że nie są (5)

    to potem po pierwszej porażce będą w ciężkim szoku i ich wiara w siebie poszybuje w dół. Bo takie mądre są przecież, 5 i 6 w szkole, a na studiach trójki ;) A potem rynek pracy i się okazuje, że oceny pracodawców g**** interesują i nie zatrudnią nas tylko dlatego, że jesteśmy fajni a mama mówiła, że również zdolni i mądrzy.

    • 67 15

    • uczymy się lepiej tych przedmiotów których nauczycieli lubimy

      Żeby odpowiedzieć na to pytanie przyjrzyjmy się eksperymentowi przeprowadzonemu w 1966 roku przez Rosenthala i Jacobsona.

      W 18 klasach szkoły podstawowej (klasy 1-6 po trzy klasy na każdym poziomie) przeprowadzili badanie uczniów testem inteligencji przedstawionym nauczycielom jako test mierzący potencjał intelektualny uczniów. 20% uczniów w każdej z klas zostało losowo przydzielonych do grupy eksperymentalnej. Pozostali uczniowie znaleźli się w grupie kontrolnej. Nauczyciel prowadzący zajęcia z daną klasą nie otrzymywał informacji o podziale na grupy. Zadanie dla uczniów w obu grupach było identyczne - uczniowie mieli rozwiązać ten sam test.

      Różnica polegała na tym, że nauczyciel otrzymał inne informacje o wynikach testu dzieci z grupy eksperymentalnej, a inne o dzieciach z grupy kontrolnej. Po wypełnieniu testu nauczycielom przekazano listę uczniów, którzy wnioskując z wyników testu osiągną nadzwyczajny postęp intelektualny w ciągu roku szkolnego.

      Jak można się domyślić, uczniowie, którzy rzekomo mieli szansę na nadzwyczajny postęp, to uczniowie przypisani wcześniej do grupy eksperymentalnej. Jak pamiętamy przydział do grup był losowy. W rzeczywistości wynik testu nie był brany pod uwagę przy udzielaniu informacji nauczycielowi. 8 miesięcy później dzieci zostały poddane ponownemu badaniu tym samym testem inteligencji. Wyniki badania pokazały, że dzieci, którym przypisano większy potencjał (grupa eksperymentalna) faktycznie osiągnęły większy przyrost IQ (Intelligence Quotient - iloraz inteligencji definiowany jako poziom wykonania testu na tle osób z tej samej grupy wiekowej) niż dzieci, którym tego potencjału nie przypisywano.

      Różnica była największa w młodszych klasach. Szczęśliwie przyrost IQ u uczniów z grupy eksperymentalnej nie miał miejsca kosztem uczniów z grupy kontrolnej. Jak pokazują wyniki w klasach, w których dzieci z grupy kontrolnej poczyniły większe postępy, dzieci z grupy kontrolnej także poczyniły proporcjonalne postępy, były one jednak niższe niż u dzieci z grupy eksperymentalnej.

      • 9 5

    • mówicie dzieciom, że są zdolne i inteligentne bo takie są (2)

      .To że ktoś jest świetnie przygotowany przez szkołę dla pracodawcy nie świadczy jeszcze o tym że jest zdolny i mądry .Znam dyslektyków wybitnych w swoich pasjach i zainteresowaniach, którzy nie mogą się przebić przez zwykła maturę.
      System oświaty nie rozumie jeszcze takich dzieci

      • 3 6

      • Pytanie, czy... (1)

        "Dyslektyk wybitny w swoich pasjach" okaże się atrakcyjny dla pracodawcy? Co z tego, że dzieciaka przez kilka lat przechowamy w enklawie, skoro on i tak boleśnie zderzy się ze światem? Jak dla mnie, to powinno to nastąpić raczej w wcześniej, niż później i lepiej w szkole, niż w pracy.

        • 8 0

        • Owszem dys jest cechą mózgu z której się nie wyrasta, ale można na każde dys wyrobić sobie protezy mózgowe.
          Jestem dys w czytaniu i nie pamiętam ciągów nie spiętych logiką.
          Ale z racji tego, że mam już 60-kę to chodziłem do szkoły kiedy nie było orzeczeń.
          I musiałem sobie dać radę, mimo szykan nauczycieli i kolegów.
          Najgorszy czas dla mnie był kiedy na lekcjach trzeba było czytać na głos. Ale już później kiedy należało studiować tekst dla przyswojenia wiedzy nauczyłem się technik analizy tekstu, a nie jego linowego czytania. Dzięki temu zyskałem przewagę nad rówieśnikami.
          A na głos nauczyłem się czytać dopiero gdy moim słuchaczem było moje niekrytyczne dziecko. któremu czytałem do snu.

          • 9 1

    • Coś w tym jest.

      • 0 0

  • A jakże,można pomóc (7)

    Pasem

    • 40 25

    • chyba tobie pasem pomuc bo pas za 10 razem przestaje działać i nic nie daje (1)

      • 5 15

      • widzisz tak się starasz naprawiać świat a sam jesteś przykładem braku pasa i ...słownika...

        • 13 2

    • szkoła pruska to nie jedyny wzorzec nauczania. (3)

      wyznajesz zasadę że ojciec ciebie buł i wyrosłeś na "porządnego człowieka" a teraz sam będziesz bił i wychowasz "porządnego człowieka"
      Z ciekawości zapytam: Czy wydzierasz się na rodzinę gdy wracasz z pracy poddenerwowany przez szefa?

      • 13 11

      • ani to ani to

        • 0 4

      • Głupie kategoryzowanie (1)

        Ludzie - UWAGA! - różnią się od siebie i nie ma jednej dobrej metody. Jednego nauczysz świetnie pływać metodą "głębokiej wody", drugiego tą samą metodą poślesz na dno i zniechęcisz do tematu na całe życie.

        Tak samo z biciem - jednemu zwichnie psychikę, u drugiego wzmocni agresję, dla trzeciego będzie jedyną skuteczną metodą. A to wszystko jeszcze zależy od sytuacji. Przed mądrym rodzicem stoi zadanie zorientowania się z kim i z jaką sytuacją ma do czynienia i wyważenie różnych spraw. Kurczowe, bezmyślne trzymanie się jakiejś jednej doktryny (zwykle rodem z bloga), niczym nauk jakiejś sekty, to nie jest najlepsza droga.

        • 8 4

        • nie zabijaj , nie cudzołóż, nie kradnij - to też doktryna

          • 1 1

    • więcej religi im przepisać

      i modlić się o rozum (taka sprzeczność, modlić się o rozum :) haha, dobre)

      • 1 1

  • okres dojrzewania to ciężki czas, szkoła w tym raczej nie pomaga, a jak się trafi na nieakceptujące grono w klasie to klęska. współczuję dzieciakom w XXI wieku, kiedyś w szkole podstawowej i średniej było zupełnie inaczej. Lekko też wtedy nie było, ale teraz jest myślę znacznie trudniej.

    • 29 7

  • żadna szkoła nie pomoże (6)

    • 22 8

    • na szkołe najlepsze są wagary (2)

      • 3 5

      • zwłaszcza ucieszka z matematyki z której co 5 uczeń ucieka (1)

        • 6 3

        • a potem mamy takich frankowiczów

          i innych matołów grających w zdrapki
          i wierzących w mannę z nieba
          zamiast pracy

          • 3 1

    • życie potem doszkala znakomicie :)

      • 6 0

    • najlepszym lekarstwem na szkołę są tylko wagary

      • 7 11

    • Rodzice spłodzą przeciętniaka, a oczekują, ze szkola powinna wykształcić geniusza i to w klasie gdzie nauczyciel ma 25 dzieci. Skutek zazwyczaj jest taki, ze szkoly dla świetego spokoju, a prywatne uczelnie dla kasy wypuszcza cymbałów którzy nie znają nawet podstaw gramatyki ale maja magistra

      • 9 1

  • (5)

    Stawiało się delikwenta do kąta i sadzało w oślej ławce a szkoła nie tylko uczyła ale też wychowywała. Nauczyciele byli charakterni, z powołania. Przy okazji nie istniały te wszystkie dziwne współczesne jednostki chorobowe typu dysleksja, dysgrafia, dyskalkulia, etc. I o dziwo wyniki byłe lepsze od obecnych.

    • 38 18

    • srutu tutu taka szkoła nic mi nie dała (1)

      • 7 7

      • Też uważam że lepiej żyje mi się jako pracownikowi niż wcześniej jako uczniowi.

        • 4 2

    • komentarz

      Co za ignorancja! Panie Marianie, jest już konkretna wiedza o tych'' dziwnych jednostkach chorobowych''.Fajnie by było najpierw się z nią zapoznać a dopiero potem wygłaszać krzywdzące komentarze.Takie myślenie pogłębia tylko problemy dyslektycznych uczniów.Wiem co mówię jako matka dyslektyka.

      • 3 10

    • Dysfunkcje istnieją od zawsze, tylko... (1)

      ...kiedyś rodzice, a przede wszystkim dzieciaki o tym nie wiedzieli.

      Dzisiaj dzieciak wiedząc, że ma "papier" o dysfunkcji, kompletnie nie stara się pracować nad sobą, w czym jest niestety często wspierany przez nadopiekuńczych rodziców, którzy tym samym sprawiają dziecku NIEODWRACALNĄ krzywdę.

      • 8 2

      • Agnieszka

        dokładnie tak, w świetle prawa taka osoba czuje się zwolniona, a nawet wyróżniona. Dysfunkcje są od zawsze, ale trzeba równać w górę a nie zasłaniać się kwitem. W pracy nikt takiego delikwenta nie rozgrzeszy że nie umie liczyć pisać bez błędów czy czytać prawidłowo. Po prostu po skończeniu liceum i zdaniu matury zaczyna się dorosłe życie, w którym każdy dostaje ogólnie rzecz mówiąc wg przystosowania do życia.

        • 5 2

  • Szkoła dobrowolna Summer Hill. (3)

    Choćby przykład Antka z artykułu.
    Klasy nie powinny być rocznikowe, a tematyczne.
    Należy uwzględnić różną dynamikę rozwoju poszczególnych uczniów.
    Dorosły: weź sobie wyobraź że musisz iść do pracy w której masz 10 różnych szefów, którzy zmieniają się co godzinę i mają diametralnie różne wymagania, oraz to że ci szefowie zlecają Ci do domu różne prace.
    Wyobraź sobie że w pracy w dalszym ciągu jesteś segregowany rocznikami, a nie umiejętnościami i preferencjami zawodowymi.
    A taki los gotujemy swoim dzieciom.

    • 26 16

    • Wszystko OK tylko głównym problemem jest to że są szkoły państwowe

      właściciel prywatnej szkoły mógłby decydować w jakiej formie prowadzić zajęcia a wyniki pokazywałyby który system jest dobry i to rodzice decydowaliby do jakiej szkoły posłać dzieciaka. Najgorsze jest to że ludzie myślą że państwowe szkoły są bezpłatne (jak i darmowa jest państwowa służba zdrowia) i nie chcą słyszeć o prawdziwym prywatnym szkolnictwie gdzie żaden minister nie narzucałby programu jaki ma być w prywatnej szkole realizowany.

      • 12 7

    • (1)

      W przypadku dorosłych segregowanie rocznikami nie ma oczywiście sensu.

      W przypadku dzieci ma to podłoże rozwojowe i intelektualne, a także czysto fizyczne. Wyobrażasz sobie 7-latków razem z 16-latkami, tylko dlatego że jednych i drugich interesuje matematyka albo gra w piłkę?

      • 15 3

      • Wyobrażam sobie, oczywiście.

        Gdy bywałem na wsi u rodziny gdzie łącznie wszystkich dzieci i młodzieży było ok. 30 osób to wyraźnie budowały się grupy dzieci o zróżnicowanym wieku, które bawił się razem.
        I tak dzieci mniejsze uczyły się od starszych, a starsze uczyły się czegoś co obecnie jest trudne do wyobrażenia. Odpowiedzialności za młodsze.

        • 1 2

  • ja (1)

    "Do klubu młodzieżowego dla gimnazjalistów przyszło rodzeństwo Iza i Tomek. Tomek - "zakapior", a Jola, przeciwnie"

    Jak szybko Iza w przeciągu jednego zdania zmieniła imię na Jola ...

    • 34 1

    • Ha ha wymyślili historyjkę to teraz mają :)

      • 11 1

  • Borys zlituj się z tą ankietą (2)

    Napisz lepiej coś o obyczajowości współczesnych nastolatków. Swego czasu byłeś w tych sprawach "ekspertem" :)

    • 16 2

    • Borysek wrócił

      Swoimi mądrościami od razu zmiażdżył całe trójmiasto.pl

      • 7 0

    • noooo ale cały długi tekst i ani słowa o masturbacji! doceńcie to!

      • 2 0

  • ''dzieci mają być ułożone,wychowane,stabilne emocjonalnie''' (1)

    Co za bzdura! Szkoła nie ma takich oczekiwań,a przynajmniej nie każda. W mojej szkole pedagodzy ciężko pracują,żeby pomóc dzieciom i młodzieży z różnymi problemami w zachowaniu,z emocjami, i na pewno nikt nie oczekuje,żeby wszyscy przyszli do szkoły już ukształtowani i bez problemów.W końcu to nasza praca. Autor tekstu chyba tego nie rozumie.

    • 18 14

    • jest i tak i tak , bywa , że nauczyciel traci zapał w konfrontacji z rodzicami , którzy nie dopuszczają do myśli by ich dziecko mogło by wymagać większej uwagi i większego wysiłku wychowawczego, przecież on jest grzeczny

      • 4 0

  • (1)

    przypomnę niezawodne metody wychowawcze z okresu PRL i IIRP
    - za pyskowanie w pysk - w domu poprawka od rodziców, plus ocena niedostateczna, w przypadku dalszych "problemów" szkoła specjalna lub poprawczak - w bonusie wizyty kuratorów i opieki społecznej bo może to kochani rodzice przekazują takie wartości
    - za bierność oceny mierne lub niedostateczne
    - za wagary niezaliczenie roku i zaczyna od nowa za rok i znowu i znowu aż masz 18 lat i jesteś debilem w podstawce... w bonusie wizyty kuratorów czy opieki społecznej w domu by sprawdzić czy to przypadkiem rodzicie nie powinni "nie zaliczyć"

    • 22 5

    • Taa, świetne metody...

      Jak dzieciak sprawiał problemy, to można go było "za karę" przenieść do innej klasy lub szkoły. I do dotychczasowych problemów dołożyć jeszcze trudności adaptacyjne.

      Zostawianie w tej samej klasie na drugi rok też było git - żeby się nauczyciele musieli męczyć z debilem przez kolejne lata i żeby on zyskiwał coraz większą przewagę wieku i siły nad klasą.

      W każdym razie, z pewnością nabierał dzięki temu szacunku do systemu i ochoty do nauki.

      • 2 8

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Forum

Wydarzenia

Wystawa budowli z klocków Lego (2 opinie)

(2 opinie)
33 - 35 zł
wystawa

Wystawa dinozaurów Di­no­world (4 opinie)

(4 opinie)
45 zł
wystawa

Unikaj statków, gdzie nie mają zwierząt. Zwierzęta na Darze Pomorza - wystawa czasowa (1 opinia)

(1 opinia)
28 zł
wystawa

Najczęściej czytane