30 km bez siodełka
Na wstępie podziękowania dla organizatorów za dobrze przygotowaną imprę. Wszystkie punkty, na których byłem były do odnalezienia a wąrpliwości ich istnienia rozwiewała obecna na nich obsługa. Obecna, w odróżnieniu od H24. Tak trzymajcie!!
Ponieważ zimą jeździłem tylko trochę (głównie spowodu zamarzania sprzętu) tym razem nie miałem wlekich ambicji w robieniu wyniku. Jechało się jednak dobrze, trasę obliczyliśmy sobie na 15-18 PK (z pominięciem PK16 i PK 17) jadąc najpierw na północ tzn. 2, 8, 9, 5, 6, 10, 13, 14, 18, 19, 20, 12 , 15, 11 , 7 itd. Było to być może błędem ponieważ wiatr był południowo wschodni, więc zasuwając po pięknych północnych asfaltach i kierując się na południe dostaliśmy nieźle w kość. Ale wszystko układało się planowo, nawet pomimo łapiących mnie co chwila skórczy łydek i trójgłowego w obu nogach (to chyba jednak kwestia braku treningu).
PK 15 - wysepka, sielanka godz. 16, cztery PK do końca, a więc jest spoko. Nie ujechałem 500 m a jak pod d... coś nie trzaśnie i nie odpadnie. Dobrze, że nie skończyło się penetracją, bo śruba łącząca sztycę z siodłem po prostu się k... urwała. Na co jak na co, ale na to nie byłem przygotowany no bo ile razy w życiu trafia się wam zerwanie siodełka? K... k... !!! P... siodełko!!! K... !! O kolejnych PK oczywiście nie ma już mowy, ale jak dojechać do Elbląga?? Kombinowaliśmy coś z pół godziny i wymyśliliśmy, że jedyna szansa tkwi w śrubie łączącej tylni błotnik z ramą. Na szczęście nie zdjąłem błotników. Byłą to jedyna śruba w rowerze z nakrętką odpowiednio długa, żeby złączyć siodełko znowu z rowerem. I tu nieocenieni okazali się inni bikerzy. Jeden pożyczył jakiś pasek od plecaka, którym mogłem to dodatkowo związać. Ktoś miał odpowiedni zestaw imbusów (dzięki 515), moje oczywiście jak to w takich przypadkach bywa gdzieś się zapodziały. Ktoś miał klucz do nakrętki. (Imbus i klucz zostawiłem w biurze zawodów na piętrze w Bazie- odezwijcie się czy je żeście odebrali - jeszce raz wielkie dzięki). Ponieważ śruba od błotnika była conajmniej 2razy za cienka wszystko trzymało się na słowo honoru, trochę na śrubie trochę na pasku a trochę na moich kurczowo zaciśniętych nogach. Ale jakoś dojechałem te ostatnie 30 km ze 185 przejechanych i zdążyłem jeszcze oddać kartę przed 19. Miało być 15-18 PK skończyło się na pechowych 13 i jak tu nie wierzyć w magię liczb?
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy się zatrzymali i pomagali oraz organizatorom za fajną wyrypę.
Do zoo na H26.
Ponieważ zimą jeździłem tylko trochę (głównie spowodu zamarzania sprzętu) tym razem nie miałem wlekich ambicji w robieniu wyniku. Jechało się jednak dobrze, trasę obliczyliśmy sobie na 15-18 PK (z pominięciem PK16 i PK 17) jadąc najpierw na północ tzn. 2, 8, 9, 5, 6, 10, 13, 14, 18, 19, 20, 12 , 15, 11 , 7 itd. Było to być może błędem ponieważ wiatr był południowo wschodni, więc zasuwając po pięknych północnych asfaltach i kierując się na południe dostaliśmy nieźle w kość. Ale wszystko układało się planowo, nawet pomimo łapiących mnie co chwila skórczy łydek i trójgłowego w obu nogach (to chyba jednak kwestia braku treningu).
PK 15 - wysepka, sielanka godz. 16, cztery PK do końca, a więc jest spoko. Nie ujechałem 500 m a jak pod d... coś nie trzaśnie i nie odpadnie. Dobrze, że nie skończyło się penetracją, bo śruba łącząca sztycę z siodłem po prostu się k... urwała. Na co jak na co, ale na to nie byłem przygotowany no bo ile razy w życiu trafia się wam zerwanie siodełka? K... k... !!! P... siodełko!!! K... !! O kolejnych PK oczywiście nie ma już mowy, ale jak dojechać do Elbląga?? Kombinowaliśmy coś z pół godziny i wymyśliliśmy, że jedyna szansa tkwi w śrubie łączącej tylni błotnik z ramą. Na szczęście nie zdjąłem błotników. Byłą to jedyna śruba w rowerze z nakrętką odpowiednio długa, żeby złączyć siodełko znowu z rowerem. I tu nieocenieni okazali się inni bikerzy. Jeden pożyczył jakiś pasek od plecaka, którym mogłem to dodatkowo związać. Ktoś miał odpowiedni zestaw imbusów (dzięki 515), moje oczywiście jak to w takich przypadkach bywa gdzieś się zapodziały. Ktoś miał klucz do nakrętki. (Imbus i klucz zostawiłem w biurze zawodów na piętrze w Bazie- odezwijcie się czy je żeście odebrali - jeszce raz wielkie dzięki). Ponieważ śruba od błotnika była conajmniej 2razy za cienka wszystko trzymało się na słowo honoru, trochę na śrubie trochę na pasku a trochę na moich kurczowo zaciśniętych nogach. Ale jakoś dojechałem te ostatnie 30 km ze 185 przejechanych i zdążyłem jeszcze oddać kartę przed 19. Miało być 15-18 PK skończyło się na pechowych 13 i jak tu nie wierzyć w magię liczb?
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy się zatrzymali i pomagali oraz organizatorom za fajną wyrypę.
Do zoo na H26.