Odpowiadasz na:

Wspominki.
Kiedyś, kiedy byłem jeszcze piękny, młody i ambitny, czyli tak jakoś 16 lat po wyginięciu dinozaurów, robiłem audyt w jednej firmie ubezpieczeniowej. W owym czasie z grona...
Wspominki.
Kiedyś, kiedy byłem jeszcze piękny, młody i ambitny, czyli tak jakoś 16 lat po wyginięciu dinozaurów, robiłem audyt w jednej firmie ubezpieczeniowej. W owym czasie z grona największych w PL, dziś już od dawna nie istniejącej. Audyt wyszedł medal, miód i cukierki. Laurka. Wszystkie procedury jak należy, no lukier na glancu.
Po zdaniu roboty i kurtuazyjnej kawce z prezesem któryś z ichnich menadżerów wziął mnie na bok i mówi tak - jak już po całym badaniu to ja mam takie jedno pytanie poza protokołem, bo nie wiem co mamy z tym zrobić, a procedury nie ma. Kiedy kończy się umowa ubezpieczeniowa to zostają na przykład weksle i co z nimi mamy robić? Ja zdziwko i pytam przekornie - a co z nimi robicie? Na co menadżer - a tu zbieramy - i prowadzi mnie do przedpokoju, w którym stoi zwykła biurowa szafa, a w niej na półkach skoroszyty z dokumentacją dodatkową zamkniętych umów, a w tych skoroszytach w folijkach luzem weksle. Pamiętam, że miałem myśl rąbnąć im tę szafę. Czyje weksle ja tam widziałem, bajo bongo na Hawaii do końca życia albo i dzień dłużej.

1) żeby weksel był ważny wystarczy, że jest podpisany,
2) śpij Sadyl słodko, póki możesz, oby Ci te weksle nie wróciły,
3) poza fizycznym zniszczeniem weksla nie ma praktycznej obrony przed nim poza wykupem.
I tyle chciałem dodać ja, który w życiu wystawiłem jeden weksel, po odbiór którego śmigałem do Warszawy, bo nie wierzyłem w deklarację komisyjnego zniszczenia tegoż, a na zwrot przesyłką pocztową się nie zdecydowałem, bo wiem jak to działa.
rozwiń

5 lat temu ~MtF
  • Polityka prywatności