Odpowiadasz na:

PRZECZYTAJCIE ku przestrodze - mononukleoza zakaźna

Kiedyś gdzieś słyszałam tą nazwę ale do głowy mi nie przyszło, że na moim dziecku przekonam się co to za paskudztwo...

Na początku pojawił się niewinny katarek,który po kilku dniach...
Kiedyś gdzieś słyszałam tą nazwę ale do głowy mi nie przyszło, że na moim dziecku przekonam się co to za paskudztwo...

Na początku pojawił się niewinny katarek,który po kilku dniach ustąpił. Później wystąpiła nagła gorączka, niby 38,5 ale u mojej córki takiej temperaturze towarzyszy już majaczenie i lekkie otępienie.
Czopki, zimne okłady praktycznie dawały poprawę na godzinę-dwie i znowu był wzrost. Po dobie na kolejnej konsultacji z pediatrą, która stwierdziła zaczerwienione gardło, został włączony antybiotyk.
Jednak kolejne dni nie przyniosły żadnej poprawy. Gorączka córki nie opuszczała. Spowrotem wrócił katar,doszło ogólne zmęczenie, brak apetytu i senność. Ponownie udaliśmy się do naszej pediatry. Widziałam po jej zachowaniu, że sama nie wie co jest mojemu dziecku. Zleciła badanie moczu, morfologię i crp.
Następnego dnia rano udaliśmy się na badania jednak już popołudniu z Julką zaczęło się coś dziać. Wybudziła się z dżemki z płaczem. Była marudna, nie dała się dotknąć. Powieki miała czerwone i napuchnięte. Policzki , pachy i kark były czerwone, szyja w plamach a od pasa do pachwin skóra wyglądała jak oblana wrzątkiem. Zadzwoniłam szybki do przychodni prosząc dyżurującego pediatrę do telefonu. Opisałam sytuację, kazali szybko przyjechać. Na miejscu dr stwierdziła reakcję alergiczną na lek. Szybko podano małej zastrzyk, który miał jej pomóc. W między czasie przyszedł fax z wynikami badań, które określono mi jako bardzo złe i kazano przyjść następnego dnia do swojej pediatry.
W nocy Jula kiepsko spała, rano jej ciało znowu wyglądało jak poparzone. Pędem pojechalismy do przychodni gdzie nasza już pediatra odesłała nas do szpitala.
Pojechaliśmy na Polanki (to był już czwartek-prawie tydzień od wyst.gorączki). Tam badania, kroplówki, milion lekarzy. Przyjęli nas nas na oddział. Masa płaczu i nerwów :-(
Pojawiły się kolejne objawy - powiększone węzły chłonne oraz wątroba.
Następnego dnia diagnoza - mononukleoza.
Przedstwiono nam na czym polega choroba i jak przebiega.
Okazuje się, że pediatrzy poprostu nie potrafią jej zdiagnozować. Mylą z wirusem, często z 3dniówką - ponieważ również w przypadku mononukleozy często występuje wysypka (szczególnie kiedy z niewiedzy pediatra przepisze lek a ta choroba po "kontakcie" z antybiotykiem odreagowuje wędrującą wysypką na ciele).
A wystarczy zlecić odpowiednie badanie krwi, które od razu ją wskarze i oszędzi dziecku niepotrzebnych cierpień.
Jest to okropne paskudztwo wykańczające system odpornościowy organizmu. Mimo iż moja córka już ją przeszła, ma zakaz kontaktów z dziećmi i kimkolwiek nawet z małym katarem, ponieważ dla niej mogłoby się to skończyć czymś gorszym. Zalecone ma 2 tygodnie odpoczynku, dużo snu, zakaz biegania i czegokolwiek kojazonego z większym wysiłkiem fizycznym.
Wczoraj wyszłyśmy ze szpitala.
Dzisiejsza noc była koszmarna. Julcia co chwilę się budziła i mnie wołała. Od rana nie odstępuje mnie na krok. Czuję, że szpital i wogóle widok białego fartucha na długo zostanie jej w pamięci.
Najgorsze jest to, że najprawdopodobniej moja młodsza córcia również mogła się od niej zarazić.
Nie do pomyślenia jest to, że od momentu zarażenia do wystąpienia pierwszych objawów może minąć nawet do 60 dni !!!
Dlatego ciężko jest po takim czasie skojażyć skąd dziecko mogło to g**no załapać :/
Muszę być teraz bardzo czujna, by w porę zauważyć ewentualne pierwsze objawy. Jestem przerażona. Moja młodsza Małgosia bardzo ciężko znosi gorączke - przerabialiśmy drgawki i szpital. Lekarz z Polanek na wszelki wypadek zalecił w razie wystąpienia choroby pobyt malutkiej w szpitalu :-( Gdyby coś się wydarzyło, pomoc będzie na miejscu. :-(

Kochane mamy,
opisałam naszą historię żebyście wiedziały o istnieniu takiego wirusa. Jeżeli kiedykolwiek Wasze dziecko będzie miało podobne objawy naprawdę warto zrobić badanie krwi w kierunku mononukleozy. Szczególnie uczulam mamy, których dzieci uczęszczają do żłobków, przedszkoli,szkół etc. Ponieważ wirus ten nazywany jest "chorobą pocałunków" z racji tego, że najłatwiej zarazić się nim można przez ślinę - np. zabawki, które dzieci często biorą do buzi, napicie się z jednego kubka, butelki itd. czy jak nazwa mówi poprzez pocałunek.
Na tą chorobę nie ma lekarstwa i niestety szczepionki. W trakcie jej trwania stosuje się tylko leki przeciwgorączkowe,przeciwbólowe i witaminy. Bardzo ważne jest aby dziecko bardzo dużo piło, jadło lekkie rzeczy (z racji powiększonej wątroby) i przede wszystkim dużo spało i odpoczywało. Musi również pozostać w domu.
Mononukleoza trwa mniej więcej 2 tygodnie.
Zdiagnozowana nie jest tak niebezpieczna. Czasami może dojść do powikłań - najpoważniejsze to: "pęknięcie śledziony, często obserwuje się utrudnione oddychanie, może dojść do anemii, porażenia nerwu twarzowego, padaczki, psychozy, zapalenia mózgu, a także do zapalenia rdzenia kręgowego. Może pojawić się także zapalenie mięśnia sercowego i tkanek otaczających serce oraz zajęcie szpiku kostnego."


Rozpisałam się ale naprawdę warto wiedzieć o istnieniu mononukleozy zakaźnej.
rozwiń

13 lat temu nika84gd
  • Polityka prywatności