Odpowiadasz na:

Re: jak schudnąć... :(

Parafrazując anglików: "...BMI my ass" :))) Moja żona jest chuda, bez wątpienia - i wygląda naprawdę rewelacyjnie. Jada normalnie, nie wymiotuje, nie "fisiuje" z jedzeniem. Jedyne co, to wiecznie... Parafrazując anglików: "...BMI my ass" :))) Moja żona jest chuda, bez wątpienia - i wygląda naprawdę rewelacyjnie. Jada normalnie, nie wymiotuje, nie "fisiuje" z jedzeniem. Jedyne co, to wiecznie powtarza, że jest za gruba^^ Ale to chyba typowo damskie - zawsze coś jest nie tak...a to cycki za małe, a to za duże, a to uda nie te, a to łydki nie takie...

Nigdy nie zrozumiem tych Waszych frustracji związanych z wagą - oczywiście nie piszę tutaj o przypadkach skrajnych, czyli metr-dwadzieścia i 100kg wagi^^

Często kupuję żonie odzież w dziecięcym sklepie Benetton i zawsze mnie to bawi, że na nią pasuje dziewczęca/chłopięca rozmiarówka:)
Parę tygodni temu była jakaś wyprzedaż w jednym ze sklepów w CH Klif i wisiały spodnie DSQUARED - pani w sklepie mówi:
- proszę pana, to okazja (150 zika) ale tutaj żadna z pań w nie się nie wcisnęła
A na to ja:
- nie? dobra, zaraz przyprowadzę żonę, to zobaczy pani jak się pierwsza pani w nie wciśnie:)
Żona przyszła, obejrzała, poszła przymierzyć, wyszła i mówi:
- o kurcze, a nie myślisz, że mi na pupie wiszą trochę??
Myślałem, że te babki w sklepie (a było parę klientek) szlag na miejscu trafi:)))
Ech te Wasze damskie szpileczki wbijane z lubością...
-
rozwiń

12 lat temu Halewicz
  • Polityka prywatności