Tak przy okazji smyczkowego szaleńca z Orange Blossom...
Pisałem kiedyś o tym..
Byłem wieki temu na weselu koleżanki. Oprawę muzyczną w kościele robiła Jej koleżanka, której...
Tak przy okazji smyczkowego szaleńca z Orange Blossom...
Pisałem kiedyś o tym..
Byłem wieki temu na weselu koleżanki. Oprawę muzyczną w kościele robiła Jej koleżanka, której wcześniej nie znałem.
Skrzypaczka. Wytrawna, bo miała myszkę na szyi :)
Odkąd się z Nią zaprzyjaźniłem bliżej, polubiłem małe instrumenty smyczkowe (duże, typu wiolonczela, lubiłem już wcześniej)
Tego linka też już kiedyś wrzucałem... ino z Brownem z 20-30 lat młodszym.
Ale "dziadki" też dają radę... :D
rozwiń
6 lat temu
~sa∂yl