Odpowiadasz na:

Znam. Trochę mi się już mieszają te filmy. Jest "Sprawa Chrystusa", jest też "Bóg nie umarł" i "Czy naprawde wierzysz". To są protestanckie filmy. Te trzy akurat całkiem niezłe. Jest też kilka... Znam. Trochę mi się już mieszają te filmy. Jest "Sprawa Chrystusa", jest też "Bóg nie umarł" i "Czy naprawde wierzysz". To są protestanckie filmy. Te trzy akurat całkiem niezłe. Jest też kilka gorszych z tej protestanckiej stajni, w których za dużo nieprwadopodobieństw i kiczu odnotowałem. "Spotkanie" jest całkiem fajne, z Jezusem-barmanem.

Z tym wykluczaniem to chodziło o to, że przyjęcie istnienia i męczeńskiej śmierci Jezusa nie jest specjalnie trudne. Są źródła, sa też przedmioty po Nim. Tabliczka INRI się zachowała, fragmenty korony cierniowej, tunika, o którą legioniści rzucili losy, chusta z Oviedo, którą miał na twarzy po śmierci, nawet legendarny Graal raczej na pewno istnieje i ma się dobrze. Stoi sobie w katedrze w Walencji. Całun Turyński to też, moim zdaniem, autentyk, choć tutaj spór był i będzie pewnie do końca świata.
Natomiast zmartwychwstanie i wstąpienie do Nieba to już czysta wiara. Mnie się to też logiczne wydaje, ale to nie są bezsporne dowody. 11 apostołom nagle pojmano i zabito przywódcę. Jest napisane, że siedzieli przerażeni i zamknięci w pokoju i myśleli już tylko o tym, czy po nich też oprawcy przyjdą. A potem wydarzyło się "coś", co sprawiło, że tych 11 przerażonych facetów nabrało odwagi i pewności siebie tak wielkiej, ze 10 z nich oddało bez wahania życie. Ukrzyżowani byli niektrórzy, jednego obdarto żywcem ze skóry, któremuś tam głowę ucięto, innego zrzucono w przepaść... Coś dużego musiało się wydarzyć, skoro nie wrócili po cichutku do swoich domów i rybackich sieci. Zresztą nawet jak już zobaczyli zmartwychwstałego Jezusa to i tak nie wiedzieli co robić i poszli po prostu na ryby, jest taka scena Ewangelii. Dopiero wylanie Ducha Świętego podziałało. Psychologicznie i logicznie mnie się w tej opowieści wszystko zgadza.
A ze mną to jest tak, że jak ja głosze jakieś płomienne deklaracje, to zaraz mi Pan Bóg pokazuje, jaka ta moja wiara mała i słaba. Sam już nie wiem. Ogólnie to tak. Tę religię przyjmuję za prawdziwą. Tę, ze Bóg stworzył świat, potem wylało się zło, potem stał się człowiekiem i został zabity by to zło odkupić, zmartwychwstał i w końcu czasów powróci. Tylko że w takie rzeczy to wierzy też np. diabeł. Tu jeszcze o miłość chodzi. Przede wszystkim. I tu się schody zaczynają.
Jeśli ta koncepcja wydaje się trochę baśniowa i nierealna to co powiedzieć o założeniu, że cząsteczka DNA powstała bez żadnego planu i z niczego? To próbowano wyliczyć i prawdopodobieństwo wynosi faktycznie zero.
rozwiń

3 lata temu ~the raven
  • Polityka prywatności