***
Myśli...Słowa...Uczucia...Głosy...Przestrzeń...ONA.
Sądziłem , że jedynie w czasie bezsennych nocy
można usłyszeć ten
daleki dźwięk z
JEJ ust,
otwierający przede mną
bezmiar niepewności , a nieraz dający tyle nadziei
moim zmysłom
zamkniętym w obrębie wibrującego , delikatnego tonu.
Milczące gwiazdy porozumiewawczo mrugały
do mnie,
zdając się powtarzać bez przerwy :
-„TO ONA! TO ONA! TO ONA! TO JEJ MYŚLI! TO JEJ GŁOS!
TO JEJ SŁOWA! TO ONA-TA NA ZIEMI STOJĄCA KOBIETA„
Czując JEJ głos,
nie chciałem uwierzyć , że w chaosie myśli i szelestów
trwa zapowiedź cudownej prawdy , wyłaniającej się
z odmętów bezsennej nocy...
Może i świt był mi obietnicą nadziei , ale jasność
jego
drażniła moje oczy,
przez co nie dostrzegałem wielu szczegółów
prawdy
wydanych z JEJ ust.
Toteż nie chciałem jego blasku,
pewną zapowiedź jeszcze mocniejszego światła.
Nie mogąc wpłynąć na harmonogram wyznaczony przez
Boga,
patrzyłem na zgliszcza ciemności-kiedyś wolnej-a teraz
spychanej w niewolę Dnia,
w przepaść oślepiającej jasności,
w której zanikają nawet głębiny bezsennych nocy,
kiedyś pośredników dźwięków JEJ ust i moich zmysłów...
Jeszcze miałem nadzieję,
jeszcze wypatrywałem niedobitków Nocy...
Znalazłem...
Było ich tak niewielu , że byle mgła Dnia zakrywała
niepewne istnienia.
W końcu i ich dobito.
Ale nadal nie wierzyłem w odejście Ciemności...
A gdy słoneczne promienie zapalały pochodnie światła-
-uznałem to za złudzenie oślepionych oczu...
Nie wierzyłem w bezszelestną harmonię barw tęczy,
rozpościerającej się na jaśniejącym niebie
pogrzebanej PRAWDY MIŁOŚCI ( bezsennych Nocy Nadziei )
A podczas apogeum światła , kiedy słońce
zatapiało w bólach ciemności przestrzeni,
słyszałem tylko głos Nocy,
głos JEJ ust...
I chociaż Dzień grał rubinową melodię ( podrabianej Nocy ),
pod widnokręgiem za którym kryło się tylko
ciche zapomnienie
i nieskończony ocean ( fałszywych ) planet,
ja –nie zapomniałem o bezszelestnych Nocach i cichych słowach
wypływających z JEJ ust...
Dzień , oślepiający swoim blaskiem, był dla mnie
niepewnością
i zmarnowanym czasem...
To on był moim hibernatorem niepewnych odczuć...
On swymi szponami chciał mnie pochwycić w podstępne
sieci anabolizmu,
aby wydłużyć dla mnie
JEJ krótki okres wahań i moich zwątpień...
Taki to był ten pełen blasku , złotej jasności dzień,
mający rodzić nowe istnienia-nowe pokolenia
(nieszczęśliwych)Prawd,
odebranych cichym , spokojnym i kojącym
bezsennym Nocom.
Ale po wieczności okrutnego blasku swych kłamstw
Dnia,
powoli ( o jakże powoli ! )
powracała do życia ,
tchniona milionami marzeń ludzkich,
Noc...
Tak , to Noc zmartwychwstawała...
Nie mając za złe okrutnemu Dniu
pogwałcenie jej praw.
Teraz delikatnie,
niczym matka dziecku , zakrywała łono jasności,
kojącą czernią kosmosu,
przyozdobioną matowym blaskiem Gwiazd-tych prawdziwych
ciał ,
żyjących w symbiozie z Ciemnością i Dniem,
bliższych jednak Ciemności Nadziei...
I nastała Noc.
Zmieniona przyszła...
Bezsenność zastąpiła , jeszcze bardziej kojącym,
snem.
Dzięki któremu już nie tylko słyszałem,
ale i wyczuwając widziałem i pochłaniałem kształty :
myśli , słów , uczuć , głosów , przestrzeni ...; JEJ...
Sen dał mi odpoczynek nadziei- a teraz i JEJ
PRAWDY...
Nastąpiły pełne JEJ senne Noce,
po niepewnych Dniach zmarnowanego czasu ( - mojego istnienia ).
Być może i chwila ta ulegnie ewolucji,
i dawny okrutny Dzień zmieni się w formę sennych
Nocy,
a zabójcze promienie światłości ulegną transformacji
DOBRA,
zmieniając się w kojącą-już nie tylko moje oczy-Światłość Czerni.
Może już niedługo...
już niedługo...
...I nadszedł Czas Przemian.
Czas Pojednania.
Noc i Dzień stanowią JEDNOŚĆ.
Połączone Nieba Jasności i Ciemności oddają wierny obraz
( już nie podrabianych Gwiazd ) – prawdziwych ciał.
Teraz i świt jest mi obietnicą nadziei,
A przetransformowana jasność nie drażni moich oczu,
i dostrzeganie zakamarków Prawd nie jest mi obce...
Jedynie...nie raz kole
moje uszy...
rubinowa melodia,
kojarząca się z przeszłością,
gdy dzięki niej
podrabiano bezsenne ( - senne ) Noce
tamtej minionej chwili , ale i to z czasem odejdzie...
Odejdzie w zapomnienie , wypchane przez ewolucje
DOBY LUDZKIEGO ŻYCIA ...
Odejdzie bezpowrotnie , zamknięte w najdalszych
zakątkach podświadomości człowieczego mózgu...
Odejdzie tak , jak wszystko co nie wytrzymało
próby czasu...
Jak wszystko co zostało zastąpione nowym...
Jak wszystko to co jest ... nieprawdziwe...
co jest fałszywe...
Odejdzie i nie powróci . A teraz...
Zapanuje NOWA EPOKA.
EPOKA Prawdy, Nadziei, Miłości...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(...ale czy na pewno ?! I jak długo będzie trwała ?! )
Śniłem?...Marzyłem?...czy przeżywałem prawdziwie ?!...
Śniłem...na jawie...prawdziwie ...
O , Boże-daj mi tej złudnej ( ludzkiej ) WIECZNOŚCI...(!!!)...
Niech nastanie...EPOKA PRAWDY-NADZIEI-MIŁOŚCI...
NA ZAWSZE.
0
0