Re: Co się dzieje z rodzicami?
A niby dlaczego mieliby tak zrobić? Czytając takie posty o ewentualnej solidarności między rodzicami, dochodzę do wniosku, że istotą tej burzy nie jest na pierwszym miejscu brak możliwości zapewnienia dziecku opieki w dni wolne ale zwyczajna zazdrość skierowana w kierunku nauczycieli, którzy mają tyle (!) wolnego. Wszyscy z nas mamy jakieś obowiązki, większość rodziny. Jednym się czas na to po prostu należy a inni, którzy chcieliby z tego skorzystać (i co zawsze stanowiło ich charakter pracy) już są odsądzeni od czci i wiary, i w najgorszym wypadku powinni być solidarnymi z tymi, co akurat wolnego nie mają. Śmieszne to jest i tyle. Kelner, ekspedientka itd) idąc do pracy, wiedzą co ich czeka. Czasami mogą ułożyć sobie grafik tak, by mieć jakiś dzień wolny dla swoich prywatnych spraw. Mają ustawowy urlop na żądanie. I fajnie że mają. Nauczyciel nie ma i jakby miał, to by dopiero draka była. Nauczyciel też powinien wiedzieć, co go czeka w pracy a się okazuje, że tak nie jest. Zawsze dni między świętami a Nowym Rokiem były wolne i głupi nauczyciele, że nie wpadli na to, iż to może się zmienić. Co więcej, pani minister w wakacje wydała rozporządzenie o kilku dniach wolnych do dyspozycji dyrektora szkół, które zostały ustalone najczęściej w porozumieniu z radą rodziców. Najpierw minister wymyśliła, dni zostały ustalone i się obudziła, że nie ma w te dni co z dziećmi zrobić? Może wpływ miał na to niezadawalający wynik w wyborach samorządowych? Może trzeba było coś szybko zrobić, by pozyskać jakiś elektorat przed wyborami parlamentarnymi?
Żeby była jasność: jestem rodzicem niepracującym. Mam trójkę dzieci, z których żadne nigdy nie było w szkole w dniach wolnych. Mąż przejął całkowicie obowiązek zarobienia na rodzinę, bo ma takie możliwości ale tzw. prowadzenie domu (i wszystko co się z tym wiąże) spadło głównie na mnie. Mam czas dla siebie, dla dzieci, dom zasadniczo ogarnięty. Da się.
13
17