Dokładnie tak - niby za oknem cieplej wg termometru, a człowiekowi ciarki chodzą po plecach, bo wilgoć zmienia odczuwanie danej temperatury. I to samo dziś w moim bloku przy ul. Dąbrowszczaków/Kaczyńskiego - kaloryfery były lodowate przez cały dzień, dopiero gdy termometr za oknem pokazał mniej niż 10 st. C, system włączył ogrzewanie. Przez ten czas, kiedy kaloryfery były wyłączone przez system, mieszkanie się wychłodziło i zrobiło się bardziej wilgotno. A jak w takich warunkach wysuszyć pranie (nie mamy balkonów tarasowych, tylko francuskie, czyli okno balkonowe z kratką/balustradą do połowy, pralko-suszarki)? Dobrze, że w naszym budynku jest gaz, to wysuszy trochę i powietrze, i pranie, i ogrzeje mieszkanie, choć część mieszkańców przeszła na kuchenki elektryczne, i teraz cierpią. A propos, wiele nowych budynków (w tym ten Ani - tak sądzę - nie ma gazu, tylko kuchenki, płyty elektryczne, indukcyjne, etc., więc się nie dogrzeją, chyba że kupią farelkę, kaloryfer na prąd, etc. Koszmar z tym ogrzewaniem. Dygresja. Ostatnio, to ogólnie jakiś horror. Dziś odmówiło nam posłuszeństwa oświetlenie na klatce schodowej - lampy ledowe, które mają czujnik ruchu; włączają się, gdy ktoś wchodzi do klatki, i wyłączają po minucie. Dziś nastały ciemności egipskie, bo system nie włączał lamp. Dobrze, że większość u nas ma latarki w telefonach, bo inaczej zbieralibyśmy zęby ze schodów. I tak to jest z tymi udogodnieniami - system miał o nas dbać, a serwuje nam zimne kaloryfery, czujki miały włączać lampy, a tym czasem człowiek musi chodzić niczym Harry Potter z własnym światełkiem podręcznym. Miało być na plus, a jest na minus.
2
0