Cieszę się, że zajrzałem na tę stronę, bo byłem już bardzo bliski zamówienia tego kremu (za bodaj ok. 200 zł). Zdecydowanie krytyczne głosy na tym forum dają do myślenia, podobnie jak wyśledzone przez Was nieuczciwe chwyty reklamowe. Z drugiej strony trochę mnie to wszystko zaskakuje, bo można przeczytać, że wśród składników maści są substancje pochodzące z roślin: glistnika jaskółczego ziela i jałowca. Łatwo możecie sami sprawdzić w sieci, że te rośliny, zwłaszcza glistnik jaskółcze ziele tradycyjnie zalecane są do leczenia kurzajek. Tradycja tradycją, ważniejsze jednak doświadczenie. I tu nie mogę Wam napisać niczego stanowczego, ani na "tak", ani na "nie". Próbowałem stosować glistnik na moje defekty skórne, zapewne kurzajki. Smarowałem je żółtym sokiem wyciekającym z łodyg, zwłaszcza u nasady liści. Gdzieś znalazłem sugestię, że najaktywniejszy jest ten sok pod wieczór, a najmniej aktywny wcześnie rano, dlatego starałem się używać go po południu. Czy dostrzegłem jakiekolwiek wyniki? Początkowo byłem skłonny powiedzieć całkiem zdecydowanie że tak - wyrostki skóry robiły się ciemne, jakby przyschnięte. Stosowałem ten środek niezbyt regularnie (w końcu nie jest to bardzo wygodne), chwilami codziennie, czasem raz na parę dni przez ok. miesiąc. Miałem wrażenie że niektóre z moich brodawek (kurzajek?) minimalnie zmniejszyły się, ale trudno mi to dokładnie ocenić. Poprawa jeśli była, to absolutnie minimalna, więc ostatecznie zabrakło mi wytrwałości i systematyczności (zwłaszcza, że żółtym sokiem upaćkałem już parę ubrań). Sprzedawcy kremu sugerują by używać go przez dłuższy czas kilka razy na dobę. To powinno oczywiście być łatwiejsze w przypadku kremu w tubce, niż zielska, które trzeba przynieść z ogródka, za każdym razem zresztą ze sporą liczbą siedzących na nim drobnych owadów. Biorąc pod uwagę Wasze głosy, wygląda na to, że krem, podobnie jak same rośliny jeśli daje jakiś efekt, to po długim czasie i niezbyt wyraźny. Biorąc pod uwagę sporą cenę kremu, trzeba się pewnie zastanowić czy nie wrócić do samych roślinek (w przypadku jałowca powinny to być chyba jagody jałowca sabińskiego). W tej chwili akurat i jałowiec, i glistnik są łatwe do zdobycia. Chciałem jeszcze dodać, że zająłem się tymi próbami zwalczania moich defektów skórnych po tym jak moja żona skutecznie wyeliminowała przy pomocy glistnika kurzajki na stopach naszych córek. Trwało to długo, ale dzieciaki wolały smarowanie stóp sokiem niż "przypalanie" ciekłym azotem, czy podobnie drastyczne zabiegi. A próby z dziećmi zaczęły się od rozmów ze znajomymi, i wiadomości o glistniku dostarczonej "pocztą pantoflową". Pozytywne wyniki stosowania glistnika zdarzają się więc, choć nie należy oczekiwać szybkich efektów. Sprawa kremu papistop być może nie jest więc "wielkim oszustwem", być może jest niezbyt wielkim oszustwem (no bo zabiegi z nazwiskiem lekarza, entuzjastyczne głosy na stronie sprzedawcy i nieskromna cena pachną pewnym oszustwem) .
1
1