Czy to juz wszystko?
Witam,
mieszkam poza Polska, zyje sie nam tu bardzo dobrze, bez stresow, w dostatku. Od jakiegos czasu jednak wlaczyla sie we mnie mysl o powrocie do kraju. Nie zeby tu bylo zle, czy cos, ale poprostu (nie chcialbym zeby to zabrzmialo jako przechwalki bo naprawde nie o to mi chodzi) ta codzienna bezcelowosc, zycie bez zadnych stresow, zadnych celow juz mnie nudzi... ide do pracy, wracam z pracy, place rachunki, odbieram dzieci, czasem jakies zakupy albo wizyta u (nielicznych) znajomych... nuda. W PL jakos tak skromniej, szybciej, wiecej stresu, ale mimo to mialo sie poczucie ze sie zyje... bylo gdzie wyjsc, Gdansk to duze miasto, tu mieszkam w miasteczku 35000 ludzi. Nie zebym potrzebowal stresu do szczescia ale ta "rozowa"codziennosc tez jest meczaca... Moja zona nie chce wracac, ja tak, czuje sie jaby w zlotej klatce, niby sa pieniadze, fajna praca, dom z (malym) ogrodem, fajne autko itp, ale mimo wszystko klatka... nie jestem tu do konca szczesliwy... Niektorzy mowia mi ze zyje romantycznym wyobrazeniem zycia w polsce jakom ono wcale nie jest. Niestety w PL nigdy nie mieszkalem we wlasnym mieszkaniu, wyjechalem 11 lat temu, nie dlugo po szkole, nie specjalnie wiec do konca wiem jak wyglada to slawetne "zycie"w polsce... kurde, ja tu na prawde nie mam zle, pisze to z pracy (nocka, ale nie ma wiele do roboty) i zdaje sobie sprawe ze taki luz w PL raczej nie bylby mozliwy... pamietam kiedys jak przyjechala ekipa z PL wstawiac nam okna, byli bardzo zdziwieni, ze mozna byc takim wyluzowanym wracajac z pracy (kiedy wyladowywali swoje graty z auta ja wlasnie podjechalem na parking)... ogolnie wiekszosc mowi ze jestem naiwny i nie patrze realnie na PL realia... co o tym myslicie?
ps. sorry za brak polskich znaków!!
mieszkam poza Polska, zyje sie nam tu bardzo dobrze, bez stresow, w dostatku. Od jakiegos czasu jednak wlaczyla sie we mnie mysl o powrocie do kraju. Nie zeby tu bylo zle, czy cos, ale poprostu (nie chcialbym zeby to zabrzmialo jako przechwalki bo naprawde nie o to mi chodzi) ta codzienna bezcelowosc, zycie bez zadnych stresow, zadnych celow juz mnie nudzi... ide do pracy, wracam z pracy, place rachunki, odbieram dzieci, czasem jakies zakupy albo wizyta u (nielicznych) znajomych... nuda. W PL jakos tak skromniej, szybciej, wiecej stresu, ale mimo to mialo sie poczucie ze sie zyje... bylo gdzie wyjsc, Gdansk to duze miasto, tu mieszkam w miasteczku 35000 ludzi. Nie zebym potrzebowal stresu do szczescia ale ta "rozowa"codziennosc tez jest meczaca... Moja zona nie chce wracac, ja tak, czuje sie jaby w zlotej klatce, niby sa pieniadze, fajna praca, dom z (malym) ogrodem, fajne autko itp, ale mimo wszystko klatka... nie jestem tu do konca szczesliwy... Niektorzy mowia mi ze zyje romantycznym wyobrazeniem zycia w polsce jakom ono wcale nie jest. Niestety w PL nigdy nie mieszkalem we wlasnym mieszkaniu, wyjechalem 11 lat temu, nie dlugo po szkole, nie specjalnie wiec do konca wiem jak wyglada to slawetne "zycie"w polsce... kurde, ja tu na prawde nie mam zle, pisze to z pracy (nocka, ale nie ma wiele do roboty) i zdaje sobie sprawe ze taki luz w PL raczej nie bylby mozliwy... pamietam kiedys jak przyjechala ekipa z PL wstawiac nam okna, byli bardzo zdziwieni, ze mozna byc takim wyluzowanym wracajac z pracy (kiedy wyladowywali swoje graty z auta ja wlasnie podjechalem na parking)... ogolnie wiekszosc mowi ze jestem naiwny i nie patrze realnie na PL realia... co o tym myslicie?
ps. sorry za brak polskich znaków!!