Byłam wczoraj z mężem u dr Klickiego. Umówieni przez Medicę na 18:00. Pojawiliśmy się o 17:50. Pielęgniarka wyszła praktycznie od razu, wywołała jakieś nazwisko, pacjent wszedł, zrozumieliśmy, że chyba jest opóźnienie, OK, zdarza się. Potem wszedł kolejny pacjent, juz nie wywoływany, bo pani tyłka nie ruszyła do drzwi. Czekając dalej zapytaliśmy pacjenta, który siedział obok, na którą godzinę jest umówiony. Odparł, że na 18:40. A wiec my jesteśmy pierwsi, hurra, opóźnienie nie jest wielkie. Pacjent, który był w środku wyszedł (była prawie 18:20) i wówczas pan, który zapisany był po moim mężu, wparował chyżo do środka jakby nagle odmłodniał. Pielęgniarka oczywiscie znów nikogo nie wywołała. Mąż wszedł za owym panem i zapytał co z nim. Został z gabinetu wyproszony BO TAMTEN PAN JUŻ WSZEDŁ. Dodam, że tamten pan nawet nie zdążył nawet usiąść. W ten sposób umówieni na 18-tą, przyszedłszy o 17:50 mieliśmy zostać obsłużeni najwcześniej o 18:40. Przyjechaliśmy tam z małym dzieckiem, nie mogliśmy czekać kolejnych 20 lub 30 minut. Z wizyty zrezygnowalismy, pani w recepcji bardzo nas przeprosiła. Zrozumiałam, że o kolejności przyjmowania pacjentów decyduje pielęgniara z głebokiej komuny.