Dlaczego faceci zdradzają? "Alter Ego" Grzegorza A.
Nie rozumiem osób, które generalizują mężczyzn. Rozumiem osoby, które zostały skrzywdzone, lecz trzeba wziąć pod uwagę nie płeć i błędne, przekłamane statystyki (że faceci to zdradzają tyle a kobiety tyle) lecz samego człowieka. Psychika ludzka jest najsłabszym punktem samego człowieka. Możemy w jednym momencie powiedzieć: nigdy nie zrobiłbym/biłabym a w drugim popełnił/ła tą jakże negowaną przez siebie czynność. Dziwne? zapewne tak pomyśli część z nas. Lecz jesteśmy w każdym momencie swojego życia narażeni na sytuacje, które mogą zadecydować o tym że przez słabość psychiczną zrobimy coś o czym nie myślimy w danym momencie lecz potem tego żałujemy. Bo człowiek to istota myśląca i wiecznie kalkulująca w umyśle. Jeżeli nasze myślii kalkulując, rozmyślając w pewnym momencie dojdą do finalnego rozwiązania danej sytuacji, doznajemy wewnętrznego oświecenia i uświadomienia sobie jaki błąd postąpiliśmy lub że to co zrobiliśmy było słuszne. Lecz za późniejszy etap rozwoju naszej psychiki stoi nasze sumienie. Ja też zdradziłem i opowiem Wam drodzy czytelnicy dlaczego i w jakich okolicznościach. Byłem przez pewien czas zdołowany nalezę do osób, które w każdej minucie swojego życia myślą o czymś. Najczęściej o przyszłości. w trudnych dla nas czasach najczęściej jest to rozmyślanie o rozwoju, pracy i chęci "stanięcia twardo na ziemi". Wcześniej bardzo dobrze układało mi się z partnerką lecz od jakiegoś czasu coś zaczęło się psuć. Ciągła bieganina w robocie za pieniądzem i jego brak, wyczekiwanie na dzień "Matki Bożej Pieniężnej". I któregoś dnia dostaję informację o możliwości wyjazdu za granice i stabilnej pracy w firmie mojego ojca. Moja ekscytacja nie znała granic. Przechodziłem rozmowy kwalifikacyjne w językach obcych, na których wychodziłem nieźle. Wyrobiłem paszport, załatwiałem dokumenty pozwalające mi na pracę za granicą, otwierające mi bramę do lepszego życia zarówno dla mnie jak i dla mojej partnerki. Lecz z dnia na dzień sytuacja pogarszała się, kryzys zrobił swoje. Było niej pracy co za tym szło: nie potrzebowali już pracowników. Byłem zdruzgotany. W robocie akurat zaczął się sezon: handel to trudna dziedzina, raz jest dobrze raz gorzej. I w momencie kiedy ja potrzebowałem zrozumienia drugiej osoby, nie otrzymywałem jej. Brak zrozumienia przez nawałnice pracy mojej partnerki i jej wieczne zmęczenie spowodowały, że powoli odsuwaliśmy się od siebie. Byliśmy oddaleni umysłowo od siebie, ja zamykałem się coraz bardziej w sobie, Ona zaś nie dostrzegała tego, być może nie w ten sposób jaki powinna. Przecież znała mnie nie od dziś. Coraz częściej zaczynałem sięgać po alkohol i pić sam ze sobą, słuchając muzyki, która była mi najdroższa, zamknięty w tej burzy myśli, która siedziała mi w głowie. Mówiąc o moich problemach mojej partnerce nie widziałem zrozumienia. Otrzymując odpowiedzi: nie martw się, jakoś sie ułoży nie jest odpowiedzią, trzeba razem znaleźć rozwiązanie jak ma się ułożyć skoro nic z tym nie robimy i jest tak beznadziejnie. W tym samym czasie poznałem osobę, która była w podobnej sytuacji psychicznej jak ja. Miała męża i dziecko. Mąż pił i nie miał do niej i jej syna żadnego szacunku. Całymi dniami, jak nie pracował chlał, nie dawał jej godziwych pieniędzy na utrzymanie mimo iż sama też pracowała (ale to wkońcu facet). Zacząłem rozumieć jej problemy i razem z Nią znajdować ich rozwiązanie. Ona też zaczeła odziwo rozumieć moje zmartwienia i lęki. Staliśmy się sobie bliscy. Moje relacje z partnerką stawały się oschłe, zimne. Zaczęły mnie irytować rzeczy, które wcześniej mi się podobały, które wcześniej lubiłem. Nie mogłem już na Nią patrzyć jak dawniej. Nie potrafiłem, stałem się instynktownie dalszy od człowieka, którym niegdyś byłem. Relacje z koleżanką nabierały ubarwienia. Zaczynałem sie uśmiechać, i czuć spokój. Czułem że łączy nas ta sama więź emocjonalna. Któregoś razu umówiliśmy się na piwo po pracy. Jedno piwo, drugie i trzecie, aż wkońcu się stało. Dawne życie nie istniało dla mnie tylko ta chwila która obecnie była. Znikły rozterki, żale, smutki. Kochaliśmy się w jej samochodzie całą noc. Ona nie wiedziała że jestem z kimś bo sprytnie to zatuszowałem- kłamstwem. Lecz nie dlatego że się wstydziłem tego związku, lecz dlatego że bałem się że stracę "przyjaciółkę", że nić naszego porozumienia pęknie i nasze relacje zejdą do czysto służbowych. Nasz romans trwał 4 miesiące, podczas których stałem się dla mojej ukochanej niegdyś kobiety tyranem. Nie biłem jej, lecz krzyczałem, nękałem psychicznie, nie potrafiłem normalnie porozmawiać. Uciekałem od rozmów. Przez te miesiące domyślała się zapewne że coś jest nie tak. Częste smsy jakie dostawałem od mojej kochanki, uśmiechnięta twarz jak je czytałem. Pamiętam sytuację: był dzień kobiet, zawsze kupowałem mojej kobiecie bukiet pięknych kwiatów, zabierałem na spacery, do kina. Gdziekolwiek, byle tego jak i każdego dnia poczuła się kochana, kobieca, szczęśliwa. Bo niegdyś na jej szczęściu mi najbardziej mi zależało. Tego razu było inaczej. Zabrałem Ją do kwiaciarni i kazałem jej niemalże wybrać sobie kwiata. Krzyczałem że jak nie wybierze to go nie dostawie w tym roku. Ryobrażam sobie jakie cierpienie, jaki ból musiałem Jej wtedy zadać. Wybrała różę. Kupiłem. Nie stała w wazoniku nawet dnia jak zaczęła więdnąć. Pierwszy raz kupiłem Jej bordową różę, która po niecałym dniu zaczęła więdnąć. Wtedy był to dla mnie znak że nasza miłość umiera. Być może to myślenie głupca, lecz do tej pory utrzymuję taką teorię. I nie jest to fałsz czy kolejne z moich kłamstw. Po jakimś czasie z kochanką nawet planowaliśmy wspólne życie, ucieczkę od tego przytłamczającego świata, który nas wtedy otaczał. Lecz gdy czas upływał, w mojej głowie roiło sie od wielu pytań, na które zadawałem sobie pytania i na które nie znałem konkretnie odpowiedzi. Z kim będzie mi lepiej: z kobietą która kochała mnie wtedy najmocniej jak mi się wydawało, czy z kobietą, z którą aktualnie żyłem. Z moją kochanką różniło mnie szesnaście lat różnicy, lecz wtedy czułem, jakbyśmy byli równieśnikami. jednak ta różnica w późniejszym okresie odegrała wielką rolę. Mój umysł przeżywał męczarnie, sumienie miałem rozdarte a samoocena samego siebie zdruzgotana. Byłem ruiną, nie mogłem spać, nie mogłem znieść myśli, że okłamuje bliskie mi tak osoby. Wstydziłem się samego siebie. Wypierałem się zdrady lecz nadszedł moment kiedy powiedziałem: tak zdradziłem. Byłto moment w którym zarówno poczułem ulgę oraz moment, w którym uświadomiłem sobię, że tracę wszystko, że tracę osobę na której tak bardzo mi zależało, którą tak bardzo kochałem. Alkohol i egoizm postradały mi rozum. Czemu stałem się kimś, kim tak naprawdę nie jestem a przede wszystkim kimś, którym nigdy wcześniej nie chciałem być i wypierałem się by być taki. Moja kochanka bała się, ze ktoś znajomy nas zobaczy, że jej mąż nas śledzi, bo zapewne domyślał się jej podstępów. Myślała w sposób niedojżały. Wcześniej tego nie dostrzegałem ale nagle stało się to dla mnie dziwne i zaczęło mi przeszkadzać. W moim psychicznym rozmyśleniu doszedłem do finalnego procesu, w którym podjąłem decyzję: muszę zrobić wszystko by to zakończyć. Muszę i chcę odzyskać moją ukochaną Angelikę i porzucić moje alter ego. Kiedy wybrałem się z moją byłą już wtedy kobietą życia, na spacer, opowiedziałem Jej o moich słabościach nie wiem dlaczego wcześniej powiedziałem Jej, że kocham obie kobiety- Ją i moją kochankę- tak wtedy mi się wydawało.
Potrzebowała czasu by to przemyśleć, by zrozumieć całą chorą dla niej sytuację. Bałem sie, że mimo tych krzywd i bólu, który jej zadałem nie będzie chciała na mnie patrzyć. Obiecałem poprawę, błędem jest obiecywanie zmiany gdyż nie można zmnienić tego co już przeminęło, można to jedynie naprawić. Wróciła do mnie, jaki byłem wtedy szczęśliwy, dostałem szansę. Uwierzyła we mnie, w tym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, lecz nadal wisiało nade mną piętno tego co Jej zrobiłem. Uświadomiłem sobie jak bardzo kocham tą kobietę, jak ważna jest dla mnie i ile dobrego zrobiła dla mnie. Całą niechęć przerzuciłem na kochankę, wyrzuciłem z siebie wszystko, co mnie bolało i na czym Ona zbudowała sobie prawie swoją przyszłość. Obwinęła mnie wokół palca, lecz nie zrzucam całej winy na Nią bo wina zawsze leży po obu stronach. To zarówno moja jak i jej wina. Ja straciłem w pewnym momencie swoją duszę zaprzedaną diabłu jak mówi jedno z przysłów, ona zaś swoim zachowaniem uzyskała ten sam poziom co jej mąż. Straciłem z nią wszelki kontakt. Po tym zajściu moje relacje z partnerką umocniły się, każdy dzień z Nią jest dla mnie świętem. Każdego dnia chcę Jej udowadniać jak bardzo Ją kocham, jednocześnie ponoszę odpowiedzialność i odmawiam pokutę za moje wcześniejsze zachowanie względem Jej i bliskich mi osób. Moją karą jest to, iż mam swiadomość tego, że moja Angelika nigdy nie zapomni mi zdrady. Chcę być każdego dnia lepszym człowiekiem, lepszym facetem dla swojej kobiety i dawać jej szczęście i radość z tej chorej rzeczywistości z jaka każdego dnia się borykamy . Dlatego piszę do Was: nie popełniajcie błędów, których będziecie żałować, nie dajcie się zwieść chorym intuicjom i swoim słabościom. Pokonajcie ALTER EGO, które może spowodować sytuacje, których będziecie w przyszłości żałować.
Potrzebowała czasu by to przemyśleć, by zrozumieć całą chorą dla niej sytuację. Bałem sie, że mimo tych krzywd i bólu, który jej zadałem nie będzie chciała na mnie patrzyć. Obiecałem poprawę, błędem jest obiecywanie zmiany gdyż nie można zmnienić tego co już przeminęło, można to jedynie naprawić. Wróciła do mnie, jaki byłem wtedy szczęśliwy, dostałem szansę. Uwierzyła we mnie, w tym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, lecz nadal wisiało nade mną piętno tego co Jej zrobiłem. Uświadomiłem sobie jak bardzo kocham tą kobietę, jak ważna jest dla mnie i ile dobrego zrobiła dla mnie. Całą niechęć przerzuciłem na kochankę, wyrzuciłem z siebie wszystko, co mnie bolało i na czym Ona zbudowała sobie prawie swoją przyszłość. Obwinęła mnie wokół palca, lecz nie zrzucam całej winy na Nią bo wina zawsze leży po obu stronach. To zarówno moja jak i jej wina. Ja straciłem w pewnym momencie swoją duszę zaprzedaną diabłu jak mówi jedno z przysłów, ona zaś swoim zachowaniem uzyskała ten sam poziom co jej mąż. Straciłem z nią wszelki kontakt. Po tym zajściu moje relacje z partnerką umocniły się, każdy dzień z Nią jest dla mnie świętem. Każdego dnia chcę Jej udowadniać jak bardzo Ją kocham, jednocześnie ponoszę odpowiedzialność i odmawiam pokutę za moje wcześniejsze zachowanie względem Jej i bliskich mi osób. Moją karą jest to, iż mam swiadomość tego, że moja Angelika nigdy nie zapomni mi zdrady. Chcę być każdego dnia lepszym człowiekiem, lepszym facetem dla swojej kobiety i dawać jej szczęście i radość z tej chorej rzeczywistości z jaka każdego dnia się borykamy . Dlatego piszę do Was: nie popełniajcie błędów, których będziecie żałować, nie dajcie się zwieść chorym intuicjom i swoim słabościom. Pokonajcie ALTER EGO, które może spowodować sytuacje, których będziecie w przyszłości żałować.