Re: Dobrego męża się nie zostawia...
FankaFioletu
(11 lat temu)
Artur - wybacz moje sobotnie zaćmienie umysłu, ale nie kumam o co Ci chodzi z tymi wszystkimi deklaracjami i ludzmi - chodzi o pary ktore sie pobraly ze wzg na presje rodziny? No to rzeczywiscie żal.
Ja tam akurat należę do staroświeckich dinozaurów i chciałabym przynajmniej raz w życiu wyjść za mąż ;) innymi słowy nie chciałabym być dozgonną konkubiną. Na pocieszenie dodam, że marzę o spontanicznym ślubie w stylu Las Vegas* na zasadzie "zróbmy to", czymś co będzie głównie między dwojgiem ludzi bez asysty setki gości, bez sukni-bezy, o obciachowym kabriolecie i obscenicznych zabawach nie wspominając.
Ze ślubem to w ogóle jest mega paradoks bo niby dla wielu ludzi "to tylko papierek", a z drugiej strony po ślubie "wszystko się zmienia", cóż...może kiedyś będzie mi dane się o tym przekonać, póki co na żadnym exie nie wywierałam zaręczynowej presji** i jestem z tego dumna, bo naprawdę żąl mi kobiet które postępują w ten sposób.
Wiadomo, że najważniejsza jest miłość, zwłaszcza gdy jest ona trudna i narażona na różne życiowe zawieruchy. Miłość, która wybaczy każdy błąd i każdą wątpliwość, miłość która przetrwa wszystko - taka rodem z piosenek Seweryna Krajewskiego:
Rzuć między nas najdłuższy rok
Najskrytszy żal, najgłupszy błąd
Rzuć między nas, to co w nas złe
A ja i tak odnajdę Cię!
Miłość którą po prostu widać w oczach tej drugiej osoby i bliskość, która nie jest liczona ilością orgazmów ale jako tradycjonalistka marzę o facecie, który wybuduje dom (może być szeregowiec od dewelopera), zasadzi drzewo (wystarczą tuje) i spłodzi syna (opcjonalnie córkę, bo na szczęście nie mieszkam w Chinach) i którego nazwisko będę nosić z dumą, amen.
* chociaż w PL to niemożliwe ze względów formalnych
** ale dla własnego dobra starałam się chociażby w formie żartu przemycić informację, że nie znoszę żółtego złota :P
0
0