Byłem dzisiaj...
i przed filmem szczerze obawiałem się roli Adamczyka i Zakościelnego w obsadzie, ogólnie zaś jakiegoś "nadpatosu". Natomiast film jest bardzo wciągający, bardzo dobra fabuła (oparta zresztą na dokumencie Fiedlera), zdecydowanie lepsza niż w wersji angielskiej, chociaż tamten film również mi się podobał. Adamczyk jako Urbanowicz przeszedł w sumie siebie (żeby nie zrozumieć, że zagrał jakoś życiową rolę), tj. zagrał naprawdę przyzwoicie, na dobrym poziomie i nie trącało "Adamczykiem", jak np. w filmie o Papieżu, czego się obawiałem, tak naprawdę był częścią i w nurcie tej udanej fabuły, natomiast patosu źle rozumianego nie było wcale, nawet kiedy Adamczyk krzyczy do dywizjonu, że urodziliście się "wojownikami" i chcecie się zestrzeliwać "tych parszywych" Niemców, to była to bardzo naturalna i emocjonalna scena, jeśli postaramy się choć trochę wczuć w rok 1940, wcześniej przegraną kampanię wrześniową i upadek Francji, a następnie w pilotów, którym odmawia się braniu udziału w dalszej walce (sztab angielski), nie wiedzących, co się dzieje z ich rodzinami w Polsce i naprawdę chcących się dobrać do faszystowskich tyłków. Do dzisiaj w wojsku takie teksty motywacyjne się przecież regularnie używa i nie chodzi tutaj o żaden patos. To samo, kiedy na wiadomość o śmierci dwóch polskich pilotów wszyscy wstają w knajpie, cichnie muzyka i jest odśpiewany "Mazurek Dąbrowskiego" i następnie taniec bez muzyki, to jest to hołd dla poległych kolegów i w imię walki za ojczyznę, bo tak rozumowali walkę nad Anglią w tamtym momencie wszyscy polscy piloci, jak i wszyscy Polacy walczący z III Rzeszą na wszystkich frontach ii wś. patosu naprawdę nie było, a bałem się przerysowania tego filmu w jakąś propagandę i nie wiadomo jaką karykaturalność tych prawdziwych bohaterów tamtych czasów. Czego brakowało? Trzeba przyznać, że nawet Anglicy w wersji angielskiej zwrócili uwagę na fakt, że nie było Polaków w wielkiej alianckiej defiladzie po wojnie, pokazali powojenne nastawienie swojego społeczeństwa do niedawnych jeszcze prawdziwych bohaterów, gwiazd mediów i nieba nad Wyspami (procent społeczeństwa opowiadającego się za pozbyciem obcokrajowców z kraju), natomiast w polskim filmie tego zabrakło. Podejrzewam, że ten film trafi do kin nie tylko w Polsce, ale też na Zachodzie i tam powinno się z takimi faktami docierać, jak Polacy odebrali zakończenie wojny, że dla nas nie była to czysta radość, ale zmiana okupanta. Dodatkowo, czego już nawet Anglicy w swojej wersji nie zamieścili, powinna się znaleźć informacja, o wystawieniu przez Anglików po demobilizacji rachunku finansowego polskim żołnierzom, za korzystanie ze sprzętu brytyjskiego i użyczeniu lotnisk na czas wojny, co było już szczytem bezczelności i całkowitego braku wdzięczności za pełne poświęcenie i ofiary tej walki poniesione przez Polaków walczących na Zachodzie. Takie rzeczy powinny się znajdować w filmie, by docierały do zachodnich społeczeństw, w jaki sposób należące do grupy alianckiej wojsko i naród zostały potraktowane, i z jakiego powodu? Być może to co już dalej piszę wybiegałoby poza historię samego dywizjonu 303, ale w formie krótkiej informacji moim zdaniem, jak w wersji angielskiej, powinno się znaleźć w kadrze, tj. uzgodnień w Jałcie, gdzie przesądzono o losie naszego kraju na kolejne dekady. W filmie było dużo przebitek z czasów przedwojennych (szkolenie pilotów w Dęblinie, znajomość niemieckiego i polskiego asa lotniczego sprzed wojny z zawodów lotniczych i spotkanie w Austrii, miłosna zażyłość Zumbacha i Jagody Kochan), więc konsekwentnie mogłaby się znaleźć scena ukazująca wypełnienie zobowiązań sojuszniczych Wielkiej Brytanii w 1939 roku i stanowisko Neville'a Chamberlein'a, jakże inne od zaangażowania Polaków w Bitwie o Anglię. No, ale być może wychodziłoby to zbyt bardzo poza rys książki Arkadego Fiedlera, na której ten film przecież bazuje. Ogólnie, bardzo udana produkcja, efekty specjalne myślę na bardzo dobrym poziomie - być może brakowało mi więcej wybuchających pod wpływem trafień samolotów nieprzyjaciela lub rozpadających się na części (jakie to sceny znamy z filmów archiwalnych i było takich dużo w angielskiej wersji filmu), bo takie wybuchy i zniszczenia pojawiły się dopiero pod koniec scen z walk w filmie, a przez większość czasu są tylko "smużące" silniki, efekty być może tym lepsze, że w filmie wykorzystano autentyczne, muzealne i będące na chodzi maszyny, a w wersji angielskiej to jednak głównie maszyny wygenerowane cyfrowo. Poza tym w polskim filmie mamy wymienionych wszystkich pilotów walczących w dywizjonie, są zdjęcia autentyczne wkomponowane (koloryzowane) w akcję filmu i na koniec portrety i nazwiska - film zatem szczerze polecam...
57
5