ciachozkremem
(5 lat temu)
szkoły prywatne nie strajkują bo strajkować mogą legalnie związki zawodowe a nie wszystkie szkoły należą do ZNP.
wiem, co masz na myśli ale osobiście się z tym nie zgadzam.
jeśli nauczyciel jest do kitu to dziecko jakby nawet chciało to nic z tego nie wyjdzie- miałam koszmarną nauczycielkę od francuskiego. mimo wszystko kiedy zdecydowałam, że maturę chcę zdawać z hiszpańskiego a nie z francuskiego robiła dosłownie wszystko, żeby mi utrudnić życie. do matury przygotowałam się sama, korzystając z książek i internetu. zdałam bardzo wysoko. da się? da się ;)
dzieci mają także inteligencję i wolną wolę i jeżeli chcą to same też dadzą radę się w większości nauczyć jesli mają jakieś podstawy ;)
"można mieć dwa różne etaty"-nauczyciele pracujący w małych szkołach albo ci, których przedmiot nie ma tylu godzin co np matematyka czy polski tak czy siak łączą szkoły bo nie są w stanie mieć całego etatu w jednej. ale z tym też tak łatwo nie jest, przecież każda szkoła ma x nauczycieli, y sal i z klas. ułóż plan wiedząc, że 1/4 nauczycieli ma jeszcze zajęcia w innych szkołach, w danych godzinach. to nie jest wcale takie łatwe i nie wszyscy dyrektorzy się na to godzą. na pełne dwa etaty nie sądzę, że jakikolwiek nauczyciel posiadający rodzinę ma czas. 40 godzin tablicowych, średnio wychodzi to około 10-12 klas. każda klasa po 30 osób, to jest minimum 300 prac/wypracowań/klasówek/zeszytów każdego tygodnia do sprawdzenia. Nawet jeśli założymy, że sprawdzenie jednej zajmuje 10 minut (uśredniając, czasem mniej, czasem więcej) to jest 50 godzin samego sprawdzania. wychodzi 90 godzin pracy tygodniowo. A nie doliczyłam jeszcze przecież dodatkowych dyżurów, bezpłatnych fakultetów, spotkań z rodzicami, zebrań, rad pedagogicznych itp. moja mama w ciągu miesiąca poświęca około 10 godzin na same zebrania i za to nikt jej nie płaci.
strajki nie mają uczyć roszczeniowej postaci. Strajki uczą, że należy walczyć o swoje bo nikt niczego ci nie da z własnej woli kiedy nie musi.strajki uczą, że jeśli jest grupa ludzi, której coś nie pasuje to należy coś zrobić a nie tylko narzekać. uczą solidaryzowania się i współdziałania by osiągnąć wspólny cel.
"wielu rodziców posyła dzieci na dodatkowe zajęcia bo nauczyciel nie daje rady"- przepraszam Kocio, z całym szacunkiem, uwielbiam cię ale ten argument jest zwyczajnie...no. bezmyślny. jest 45 minut zajęć. pierwsze 5 zazwyczaj mija na przywróceniu uczniom uwagi po przerwie, rozłożenie rzeczy itp. następne 10 to przypomnienie poprzednich zajęć, sprawdzenie pracy domowej. zostaje 30 na wprowadzenie nowego tematu, ćwiczenia i zadanie pracy domowej. uczniów w klasie jest średnio 30. Nie ma możliwości podejście do każdego indywidualnie. jedni łapią temat szybciej, inni wolniej. nauczyciel musi tempo pracy wypośrodkować tak, aby ci lepsi się nie nudzili i mogli dalej pracować, by wykorzystać maksymalnie czas i potencjał ale też tak, aby ci słabsi nie zostawali aż tak bardzo w tyle. w tle tego wszystkiego jest podstawa programowa i plan przeprowadzania zajęć, ustalony odgórnie. na każdy temat jest przeznaczona określona ilość godzin. Nauczyciel musi się wyrobić aby cały napchany program przerobić w rok. więc to jest normalne, że ci, którzy są słabsi zwyczajnie muszą więcej popracować poza szkołą. nauczyciel to nie magik a mam wrażenie, że tego się właśnie od nich wymaga.
i owszem, tak jak mówiłam, czarne owce trafiają się w każdym zawodzie. na kuchni też pracują ludzie, którzy pracować tam nie powinni. ba, spójrzmy na polityków, większość z nich nie powinno pracować na stołku, który obejmują bo się nie nadają.
najpierw jakość i wydajność- tak.... ale po 10 latach tkwienia w tym samym punkcie zwyczajnie traci się motywację i z postawy "muszę zasłużyć" robi się żal i postawa "ile jeszcze muszę z siebie dać, żeby ktoś zwrócił na to uwagę i mnie za to wynagrodził".
2
0