Grzyby!

Nie będę zaczynał wątku od "yyyy...".. no i stary się przeterminował (za długo się ładuje) :D

Ciepło i mokro. Faceci to lubią.. grzyby też :D

Zatem krótkie żołnierskie pytanie do BMtF: (a w zasadzie prośba o raport ;)

Jak to wygląda u Cię?

Nadanżasz? ;)

--
Jesli ktoś ma info z innych regionów, to oczywiście mile widziane :D
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 21

@lewak:

Załóż na rower. Będziesz cool & trendy.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2

Sadyl
opony chętnie kupię
jeśli tanie
samochodu jeszcze się nie dorobiłem
ale może kiedyś?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Jaro, widziałam jak żujesz gumę w pierwszym rzędzie i przymykasz oczy znudzony ;)
Czekałam czy z balona nie strzelisz ha ha
Ty zgrywusie ...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

A tak ad meritum: taki dwuminutowy stek, dobrze zrobiony, jadłęm raptem ze 3-4 x w życiu
Kupna wołowina to loteria. Przeważnie przegrana. Chyba faktycznie, zeby pewniaka mieć, trza by kupować je japońskie krowy, masowane po brzuszkach i pojone sake.
Jak wygram w totka, to se też zapuszczę taką hodowlę krówek ;)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 3

> Fryta ma być gruba jak sadyl

Uraziłeś me ego. Szczelam focha ... ważę 82kg :D
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3

Za wcześnie się dzisiaj zwlokłem z koja. Kto wcześnie wstaje temu głupoty przychodzą do łba.
Zaczęło się niewinnie - herbatka i kuk w mesydże, bo za oknem jeszcze ciemno. No i tak jakoś samo powędrowało, że odpaliłem sobie filmik w temacie japońskiej street food art, w którym gościu kupił kawał wołowiny kobe (28,5k jenów) i sprzedawca na ulicy przygotował mu z niej steki. I inne takie, trochę sushi, trochę sałatki z grillowaną kobe i klasyczny stek. Już zacząłem lekko świrować.
Gdy się rozjaśniło polazłem na psi spacer i znalazłem w lesie .... pióro pawia. Z ogona samca. Piękne, długie, kolorowe. O żadnej imprezie z krakusami w okolicy nie słyszałem, więc historia tego pióra wręcz mnie zaintrygowała. Tkwi teraz z innymi trofeami - piórami orlików, jastrzębi, krogulców. Pewnie nigdy nie dowiem się skąd się wzięło w borze.
Z powyższego krótki przeskok myślowy do myśliwych, stąd kroczek na polowanie, dalej Karwowski ze swoją pasją i teść, który uczy go grac na rogu "ku mnie...". Teść to Hańcza, a Hańcza to Wąsowski, a Wąsowski to prawie jak Vincent Vega. A Vincent Vega nigdy nie jadł w Burger Kingu. Tak zresztą jak i ja. Wsiadłem więc w Czarną Panterę i śmignąłem do GD do Burger Kinga, ostatni ciepły dzień tej jesieni, można się poobijać.
W Burger Kingu byłem pierwszy raz w życiu, pewnie przez te hamburgery jako pożywne śniadanie (wg Julesa) i wołowinę kobe w stekach (wg japsów). Frytki maja koszmarne. Fryta ma być gruba jak sadyl, znaczy badyl, a nie cienka jak wykałaczka. Nie przypadły mi do gustu. Cola tez nie, wolę pepsi, chociaż w KFC też nie jadam. Zapodałem więc sobie największego kiepściucha jakiego tam mają i zażyczyłem sobie fest smaru do niego.
Ich największy kiepściuch nazywa się Big King XXL, jest zacny, dwa ćwierćfunciaki wołowe z serem, do tego kapusta, cebula i pikle, smaru obficie - szybki atak serca. I powiem, że warto. Jak wróciłem do chaty to sprawdziłem, że ta kanapeczka ma kaloryczność na poziomie 1k. Wciągnąłem ją 6 godzin temu i chyba już dzisiaj mam dosyć szammy, piwko jedynie wciągam, bo coś czuję że ta wołowinka pragnie popływać.
Nie mam nic do amerykańskiego fast foodu, chociaż to nie moja bajka, ale ten kiepściuch był naprawdę spoko.
Właśnie szukam ofert z wołowina wagyu, ktoś tym w PL musi handlować. I wiem, czym się będe zajmować w najbliższym czasie.

A gdyby były grzyby to nazbierałbym grzybów i smażył na grillu quesadillę z grzybani, a tak co?

A propos, trzymaj sadyl rękę na pulsie z tym od prawdziwków. W długie zimowe wieczory dobry gawędziarz to skarb, a barwna opowieść warta jest wielu wyrzeczeń.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Firestone nie brigdestone. Dziury w mózgownicy.
Podwórko uprzątnięte. Przy okazji pociągnałem glifosatem po obrębie kanciapy. Nadmiar poleciał po chodniku i ogródku piwnym.
Kilka sadzonek mięty po kilku latach obrosło mi kanciapę tak, że miałem problem drzwi otworzyć.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 3

Prawie wszystko już uprzątnięte. Opony mi zostały.
Fartownie wynalazłem kanciapę nieopodal, gdzie mogę graciarnię wywalić.
Wyngiel już zamówiony, zatem wyboru nie mam. Trza sprzątać :D
Wszystko dawno powinno trafić juz na smietnik, ale cokolwiek wyrzucę, to najdalej za tydzień okazuje się potrzebne.
Opon mi żal, bo są naprawde boskie. Kumpela mi je ładnych parę lat temu sprezentowała. Bo ona, jak się doczyta, że co 3 lata trza zmieniac, to zmienia. Zimówki Bridgestone 14". Tyko jeden sezon z nich korzystałem, bo potem miałem auta na laczkach 13 albo 15.
Kiedyś pisałem, jak lubię się poślizgać nocą na ośnieżonym parkingu pod jakimś marketem.
W nich się nie dało. Są tak przylepne, że naprawdę.. żadne warunki drogowe niestraszne.
Wywlekłem na swiatło dzienne, żeby zdjątko pstryknąć i na OLXie za grosze wystawić. Bo teraz mi tylko gracą
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 3

Przez Ciebie oplułam monitor i klawiaturę a pepsi poszła mi nosem więc inhalację mam z bańki (musiało mnie przewiać gdy docierałam mojego Byczka miedzy Wsią a Kowalami, 70-80 km/h).
Zaraz włożę okulary i jeszcze jedne a potem poszukam mojego szkła powiększającego żeby w pełni delektować się okazałością Twojego nowego kozika... o ile do końca weekendu wyszukam go na tym zdjęciu :)
W każdym razie Gracias za pocieszenie mnie, że rozpierduszka w moim obejściu to po prostu twórczy chaos, chaosik.

http://www.youtube.com/watch?v=Aeum1SeEVNY
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Rano byłem w zaprzyjaźnionym sklepiku agd. po głowice do baterii na fuchę, ale przy okazji wykosztowałem się (dwa zeta!) na nowy kozik grzybowy.
Nawet miałem szatański plan, aby ruszyć dzisiaj do lasu, wyzbierać choćby płachetki, ale rozsądek zwyciężył. Wziąłem się za sprzątanie kanciapy, żeby było gdzie wyngiel na zimę zwalić. Sytuacja sprzed roku, kiedy dogrzewałem chatę suszarką (nb: do dzisiaj nie kupiłem nowych szczotek do niej) bo nie miałem miejsca na wyngiel, mocno mnie zmobilizowała :D

image
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 3

Jeszcze chwila... wait for it, wait for it... koszyki i koziki przygotować ;)

http://www.youtube.com/watch?v=Slgo2ho7cVQ
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Kej pisałach wcześniej co by do lasu nie leźć :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 2

Raport:
Okolice łeby: bryndza. Urobek: 1 rydz i trochę opieniek
Okolice Lęborka i Sierakowic: kompletna brzyndza. Nawet trujaków nie było.
Okolice Dębnicy Kaszubskiej: coś tam nazbieralim. Niewielkie gniazda płachetek - po kilka-kilkanaście sztuk. Sporo starych, nie nadających się już do zbioru. I tam też był jedyny las, gdzie były jagody na krzakach.
W lasach jest potwornie wręcz sucho.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2

kurcze, a ja po tych waszych rozmowach o grzybach poszlam za dnia do lasu. wlasnie wrocilam.
nie znalazlam kompletnie nic, poza chmara czegos na piu.
Moze to byly opienki.
ale ja ich nie znam wiec nie wzielam..
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Rozmawiałem z działkowym sąsiadem. Był dzisiaj na grzybach.
Zebrał tyle, ile był w stanie unieść. W lesie spotkał grzybiarza, który wczoraj zebrał 600 (słownie: sześcset) prawdziwków,
'Sam zebrał sporo podgrzybków. Na łany płachetek nie miał już miejsca. Gdześ po drodze na Bytów.
Jutro jedziemy we dwójkę, A w zasadzie czwórkę, bo zabiera się jeszcze moja przyjaciółka i oczywiście suka.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2

Pewnie zdrowsze niż z napromieniowanych reniferów. Najpierw testy nuklearne, potem Czarnobyl. Amerykanie niewiele lepsi. Johna Wayne'a zabili w ten sposób.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Sadyl
no co Ty?
Mam Ci wysłać nagą fotkę?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Z tym mrożeniem to raczej zalecenie technologów żywności, a nie producentów lodówek. Chociaż tyłkami trzęsą pewnie jedni i drudzy.
Tak mi się przypomniało, że w czasach kiedy jeszcze studiowałem szamanizm natrafiłem gdzieś w rosyjskojęzycznym necie na dość ciekawą informację, mianowicie Czukczowie (albo inni jacyś tamtejsi, nie upieram się) wydobywają z wiecznej zmarzliny mięso dinozaurów. Ludzie go nie jedzą, ale psy są nim skarmiane z powodzeniem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

No jak? Normalne....

https://www.youtube.com/watch?v=SLFOunyoMFs

żartowałem
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

No tak. Tylko to jest dla mnie inna galaktyka, obce klimaty, inny świat...
Kiedy byłam młodsza to nie mogłam się nadziwić niektórym postawom życiowym ludzi.
Teraz nie mam do tego cierpliwości.
Nie wiem ku...wa co to będzie za 20 lat. Serio.
Głupota i bezmyślność bezbrzeżna a potem płacz i zdziwienie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum

Gry planszowe (34 odpowiedzi)

Witam, czy może są wśród Was osoby będące miłośnikami gier planszowych? Jeżeli tak to jakie gry...

ASG czyli bezpieczna wojna (57 odpowiedzi)

Witam, W wakacje postanawiam zakupić sobie już 3 replikę jakiegoś karabinu. Ale nudno jest mi...

Zaintertesowania, hobby, pasje... jak to znaleźć? (116 odpowiedzi)

Witam. Nie mam żadnych zainteresowań, hobby czy pasji, chciałabym to zmienić, żeby czymś się...