Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Krzysztof "Blondi" Tobias, nr startowy 571, dnia 25.04.2003 popelnil co
nastepuje:

Wersja w skrocie:

Godzina 4.00, dzwoni budzik.
Godzina 5.00, wyjazd z garazu.
Godzina 6.15, parkowanie pod baza rajdu w Elblagu.
Godzina 7.00, START !!!
Godzina 6.15, META...

osiagniete PK: 1 > 7 > 11 > 17 > 16 > 19 > 20 > 12 > 15 > 4, razem 10
zdobytych punktow wagowych: 33

dystans: 135,08 km
srednia: 19,2 km/h
czas jazdy: 7h 02' 02''
V max: 52,9 km/h

Wersja opisowa:
Pobudka, szybkie sniadanie - makaron z sosem :) Spakowanie ciuchow na zmiane
i do samochodu. Jeszcze tylko podjechac po Piotra i juz na Warszawianke. Ta
trasa prowadzi nas prosto do Elblaga.
Chwila szukania bazy i 6.15 jestesmy na miejscu. Wypakowujemy rowery z
bagaznika, skladamy je dobieramy stroj do przewidywanej pogody (na razie 3
stopnie - ziiiiiimno). 15 minut przed siodma jedziemy na start. Komicznie to
wyglada bo na start transportujemy jeszcze trzeci rower, ktorego wlasciciel,
niejaki Balonik, czeka na nas na starcie.

7.00 START!
Obieram mape. Okey wszystko fajnie - mapa formatu A3, jednostronna, nie
bedzie wiec problemow takich jak w Pucku, gdzie mapy byly dwustronne i 2
razy wieksze. Chwila studiowania mapy i zakladamy wariant "dolny" trasy,
wychodzimy z zalozenia, ze na polnocy, przy linii brzegowej Zalewu Wislanego
bedzie mocniej wialo wiec warunki beda trudniejsze.

Wsiadamy na rowery i 5 osobowa (?) grupka zaczynamy sie kierowac na jedynke.
Do Gronowa asfalty, potem Nowina, Czechowo i polna droga juz bezposrednio do
punktu. "Skrzyzowanie cieku z scieżką" Do cieku dojezdzamy, ale punktu nie
widac. No tak, przedobrzylismy o pareset metrow. Jako, ze czad musi byc to
przez swiezo (!) zaorane pole przedzieramy sie w gore "cieku". Dojezdzamy do
punktu. Jestesmy pierwsi !!!!! Godzina 7.40 czy jakos tak.

Czas na kolejny punkt, tym razem sidemka. Jedziemy na Pomorska Wies, Rogowo.
Z rogowa troche polem, troche lasem, troche polna droga dojezdzamy do punktu
7. ZNOWU PIERWSI!!!!.

Teraz na 11. Jedziemy do Zalesia potem do Warszewa "betonowka" przez las. Ta
betonowka to los na loterii - na mapie zaznaczona jak jakas przecinka,
okazuje sie w rzeczywistosci droga wylozona plytami betonowymi na ktorych
mozna i 30kmph utrzymac. Z Warszewa na wschod (tam musi byc jakas
cywilizacja :) ) W okolicach punktu pada, tragiczne jak sie pozniej okazuje
w skutkach, haslo, ze jedziemy najpierw do sklepu w Sapach. Okey, jedziemy
uzupelnic zapasy wody, na 11 zaraz sie 800m cofniemy i poszukamy. Powiem
tak. Punkt 11 na mapie zaznaczony byl po srodku rozwidlenia drogi asfaltowej
i drogi, ktora przyjechalismy z Warszewa. Na mapie wygladalo to tak, ze nie
ma roznicy, z ktorej drogi bedzie sie do punktu dojezdzac. Jako, ze bylismy
juz w Sapach w sklepie to stweirdzilismy, ze sie nie cofniemy po tej samej
trasie a wskoczymy na asfalt i poszukamy z drugiej strony. I to byla ta
wlasciwa, tragiczna decyzja. Przez okolo 45 minut 6 (dolaczyla do nas
jeszcze jeden rowerzysta) osob szukalo punktu w terenie gestym od zarosli,
bagiennym i ogolnie rzecz biorac trudno dostepnym. Jakies jeziora, rzeczki,
gorki... Ciekow wodnych pelno, skrzyzowan z przecinkami tez a opis punktu to
"szkrzyzowanie cieku z sciezka"
W koncu, po wielu trudach, podtopieniu butow w bagnie, pocietych przez
galezie nosach, docieramy do 11. Okazuje sie, ze najwlasciwsza droga bylo
odbicie z trasy z Warszewa na slabo widoczna polna sciezke. Z mapa sie to
niby zgadza ale w praktyce... trudny punkt, wiele osob go nie znalazlo.

Na 11 humory po dluuuugim poszukiwaniu i straceniu prowadzenia w zaliczaniu
kolejnych punktow poprawia widok uroczej obslugi punktu :) Pozdrawiam
dziewczyny !!

Na 11 zaczely sie problemy, dojazd do 17 okazal sie w naszym wydaniu czysta
komedia. Zjerzdzamy ponownie do Sap. Niby jest widoczna droga do Mikolajek,
potem Slobit i na punkt 17 ale wpadam na pomysl, ze nie bedziemy ryzykowac
dlugiej, nierownej polnej drogi jak mozna nadrobic 4 km i piekna szeroka,
czarna szosa i przez Bady i Debien dojechac do celu. Totez tak robimy. O
glupoto ludzka, o umysle ograniczony!! Bije sie w piersi wspoltowarzysze
niedoli, gdyz to ja ujrzalem piekna szose asfaltowa na mapie, szose, ktora w
rzeczywistosci byla TORAMI KOLEJOWYMI !!!!

Oczywiscie cofac sie nie bedziemy :) Wzdluz torow do Bad, potem konsultacja
z autochtonami i jej rezultat - jedziemy wskazana polna droga do Slobit.
No... wreszcie asfalt, teraz kilka km i jestesmy na 17. Suma summarum
nadrobilismy ladnych pare km. Tak odnosnie "asfaltu" do punktu 17. Tak zlej
drogi to ja w zyciu nie widzialem. Nie bylo poł metra kwadratowego
jednolitej i równej nawierzchni. Wyrwa na dziurze i koleina pogania.
Najfajniejsze jest to, ze jak sie dowiedzielismy od obslugi punktu, po tej
drodze jezdza TIRY!!

Z 17 na 16... i cyrku ciag dalszy. Opuszczamy 17, mocno na pedaly i
jedziemy,
jedziemy, jedziemy.... zaraz dlaczego mam slonce w oczy? Czyzbysmy jechali
prosto na poludnie??? Miejscowosc Osiek ??!! Tego nie ma na mapie.
WYJECHALISMY ZA MAPE !!!! Rany :( PO drodze zgubilismy jeszcze Huberta i
Kube (jezeli dobrze pamietam imie), jeden z nich mial watpliwa przyjemnosc
pogiac widelec w rowerze. Zostalo nas trzech - Piotr, Balon i ja. Dajemy na
wsteczny i wracamy w okolice 17ki. Skrecamy w prawo i mamy przed soba kilka
kilometrow bruku. NIe, zla nazwa, MORDERCZEGO BRUKU. Nie dosyc, ze kocie lby
to jeszcze nierowne jak diabli, z blotem po bokach... po prostu czysta
porazka. Po 4 km takiej jazdy mialem potworny kryzys. Zatrzymujemy sie w
sklepie w Gladyszach i robimy dluuuga przerwe. Trzeba zjesc 3 kanapki, 2
banany zapic litrem plynow i generalnie ODPOCZAC. Podczas postoju znajduja
sie Kuba i Hubert.

Teraz na 16 to juz pieknie idzie. Tym razem zadnych objazdow, prosto
skrotami do punktu. Skroty okazuja sie pieknie utwardzonymi glinianymi
drogami wiec predkosc nie schodzi ponizej 20 kmph. Zaliczamy 16 i od razu
pedzimy na 19, po chwili juz tam bedac. Teraz na 20.

Na 20 jedziemy jeszcze rownym tempem, choc niektorzy zaczynaja juz lekko
slabnac. Praktycznie przed samym punktem Piotr lapie gume. Wyciagam zapas
.... dziurawy :) Trzeba zalatac 2 detki. Na punkcie dowiaduje sie, ze do 12
nie warto jechac przez las, lepiej objechac asfaltem na okolo. Tak tez
robimy. Na drodze do 12 Piotrek lapie kryzys. Jeszcze zaliczamy ten punkt i
dojezdzamy do Starego Siedliska. Tutaj pada decyzja. Ja zostaje z Piotrem,
bedziemy po trochu wracac, Balon i Hubert i Kuba odskakuja i jada na wlasna
reke.

Ze Starego Siedliska wyzjedzamy z Piotrkiem po dluzszym odpoczynku. Dosc
szybko osiagamy 15 punkt. Byl to chyba najciekawiej polozony punkt zaliczony
podczas rajdu - wyspa na srodku malego stawu polaczona z ladem ciekawym
drewnianym mostkiem :) Dalej jedziemy do Mlynar. Tutaj trzeba pogodzic sie z
faktami. Piotr ma definitywnie dosc. Do mety jest jeszcze kilkadziesiat km,
a czasu tylko troszke ponad 2 godziny. Chwila zastanowienia i Piotr zostaje
na stacji benzynowej w Mlynarach - przyjade po niego samochodem po
zakonczeniu rajdu. Sam juz wskakuje na rower i jade na ostatni moj punkt -
4. Po drodze spotykam rowerzyste z Wroclawia (niestety nie ma zadnego
zwiazku z MuShellka i pl.rec.rowery). On juz tez mysli tylko o zaliczeniu
4ki i powrocie. Jedziemy razem. Co chwila zjazd i podjazd. I tak przez 20
km. Srednio co 3 km puchne i tempo spada ponizej 16 kmph :(. Dojezdzamy do
4. Stad to juz tylko kilka km i jestesmy na mecie. Ogien w nogi i zjezdzamy
do Elblaga. Warto zauwazyc, ze Elblag lezy na nizinie a mysmy zjezdzali z
wzgorz wiec ogien w nogi i ponizej 40 kmph nie schodzimy :). Meta zostaje
osiagnieta niewiele po 18 ;).

Tak to mniej wiecej wygladalo. Gdzies tam jeszcze w trakcie rajdu urwalem
nosek z pedalu, Balon hamowal na moim rowerze i zakonczyl to wspanialym OTB,
widzielismy stado saren, czaple, miasto - widmo i wiele wiele innych ....
generalnie bylo SUPER !!!

Slowem podsumowania.
1)Chcialem zrobic 150 km. Zrobilem 135 ale i tak jestem zadowolony. Tym
bardziej, ze trasa nie oszczedzala nam niespodzianek - pola (rowniez
przejazdy przez swiezo zaorane), bagna, chaszcze, bruk i niejednokrotnie
niezly wiatr w oczy.
2)Mialy byc karty chipowe i "elektroniczne" zaliczanie punktow. Cos tam
jednak nie wypalilo i byly standardowo podbijane karty. Ale na KAZDYM
zaliczanym przeze mnie punkcie byla obsada wiec nie bylo najmniejszego
problemu.
3)Pozdrawiam wszystkich z ktorymi jechalem, badz ktorych spotykalem na
punktach.
4)Pozdrawiam Panny - obsade punktu 11 :P
5)GENERALNIE JESTEM NIESAMOWICIE ZADOWOLONY i WYCZEKUJE NASTEPNEGO
HARPAGANU.


I to tyle relacji...

a kto czytal ten TRABA!!!

ps. Pozdro dla Precla, ktory rozpoznal moj rower na parkingu pod baza.

ps.ps. przepraszam za bledy ortograficzne, interpunkcyjne, stylistyczne,
merytoryczne i wszystkie inne -
staralem sie jak najszybciej pisac, zeby mi nie umknela wiekszosc szczegolow
a jak juz napisalem, to jest tego zdecydowanie za duzo, zeby sprawdzic :P


--
pozdrawiam,
Blondi
3m - Oliwa
biala Univega Alpina 550
czerwony Romet Laura Specjal ;p
(a na chrzcie mi dali
Krzysztof z klanu Tobias)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Tylko dwanaście godzin snu? Ja spałem od 17:00 do 10:00 czyli wychodzi w sumie 17 godzin. Kto da więcej?

Pozdrawiam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Sen to strata czasu. Ja doszedłem do 13PK i spałem tylko 5h. I wcale tego nie żałuję ;4)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

zdecydowanie tak... sen to strata czasu... :o)
5 godzin! - kto da mniej? :o)))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

hehe
3 noce z rzędu po 2-3 godziny, ale ja byłem "żółty" :]
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

My z kolegą 4 godziny, a o 3:45 w niedzielę pobudka, żeby dojechać do Bydgoszczy, gdzie o ósmej rano wystartowaliśmy w maratonie.

Niestety, tylko na krótkim dystansie...

... ale też mogę zapytać: kto da więcej? ;-)

//NoOffenc
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Czesc Blondi małe sprostowanie mam na imie Tomek nie Kuba. Gdy Piotrek mial kryzyz my pojechali na 15 potem 6 i w planach byla 5 i 4 ale nieznalezlismy pk 5 przez 30min a czas lecial, zostalo 90min i ponad 20km do Elbląga a juz 120 w nogach wiec wyrwalismy bezposrednio na mete w obawie ze nie zdarzymy na 19:00 jak sie okazalo bylem o 18:17 a Balon i Hubert chwile po mnie. Bylismy troche zli ze pk nr 4 zostal nie zaliczony ale jak na pierwszy raz to mysle ze niezle

Ps mamy wagowo 1pk wiecej od ciebie :)
Ps2 czy ktos wie gdzie szukac wynikow??????

Pozdrowienia i dzieki za wspolna jazde Tomek
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin


> Ps2 czy ktos wie gdzie szukac wynikow??????

pewnie an stronie jak tylko organizatorzy choć troche odeśpią impreze :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Wyniki wdlog wszelki przeslanek powinny zostac zamieszczone na tej stronie do konca miesiaca. No jak sie pojawi jakis maly poslizg to postarajcie sie nam to wybaczyc bo jednak jest to pare wynikow do wklepania w klawiature. A jesli chodzi o sen to przez calego HARPAGANA spalem 5 H ( aje aja tam bylem od czwartku i wyjechalem popoludniu w niedziele ). Pozdrawiam wszystkich i zapraszam na nastepna edycje
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Sie m Blondi!
BArdzo fajnie wyszedłeś na zdjęciu...
http://www.greenet.pl/gallery/nicholas_harpagan/P1010007
(pierwszy z lewej)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpagan - czyli dlaczego sen po rajdzie trwa 12 godzin

Noto zes Pan jak kula w plot przy...... dzwonil :)

Pierwsze primo: Mam CZARNE spodnie z NIEBIESKIM PASKIEM
Drugie primo: Plecak od Piotra przejolem dopiero okolo 17go punktu
Trzecie primo: Mam znacznie zgrabniejszy tyleczek :)

Secundo: Nie zmienia to faktu, ze na zdjeciu jestem... ale czastkowo... Trzeci z prawej - ramie, troche spodni, buty i bialy amor RS JETT XC :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0