Harpaganowe tramwaje.

Powyższe zagadnienie było już z pewnością omawiane na harpaganowym forum. Tym nie mniej do ponownego poruszenia wątku skłoniła mnie relacja Wesołego Jędrusia z Przodkowa. Otóż po przeczytaniu tekstu mam mieszane odczucia dotyczące rywalizacji na trasie.

Wesoły Jędruś napisał iż po zawodach już kilka osób pytało go o możliwość przyszłego wspólnego startu. A jak wiele osób z tramwaju który wraz z kompanami przyprowadził na metę podziękowało mu za bezbłędną nawigację, która w dużej mierze gwarantuje harpaganowy sukces?

Taki jest jednak urok harpaganowych tramwaji. Ja też swego czasu uczyłem się od zdecydowanie lepszych od siebie, m.in. pana Romka Pietrzaka czy też Wesołego Jędrusia.

Tymczasem pozdrawiam!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

Myślę, że "jazda tramwajem" nawet kilka przystanków jest wskazana, szczególnie dla raczkujących...

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

> A jak wiele osób z
> tramwaju który wraz z kompanami przyprowadził na metę
> podziękowało mu za bezbłędną nawigację, która w dużej mierze
> gwarantuje harpaganowy sukces?

Mnie chyba zawsze dziękowali, ja za towarzystwo również.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

Czuję się wywołany do tablicy. I od razu spieszę uspokoić, że od współtowarzyszy "niedoli" otrzymałem mnóstwo podziękowań. Można je było nawet usłyszeć w formie dedykacji podczas losowania upominków. Tymi podziękowaniami czułem się nawet chwilami zażenowany, bo choć w nawigacji naszego tramwaju miałem z pewnością spory udział, to przecież nie było tak, że idące wraz ze mną osoby w ogóle nie zaglądały do mapy. Wspólnie ustalaliśmy warianty przejść pomiędzy punktami i pilnowaliśmy się wzajemnie, żeby je potem zrealizować. Czy nasze przejście było bezbłędne, czy wybrane warianty były optymalne? Mam co do tego duże wątpliwości, choć najważniejsze, że dotarliśmy do mety mieszcząc się w limicie czasu. To co na Harpaganie jest najwspanialsze, to właśnie ta solidarna walka o dojście do mety, zdrowe współzawodnictwo w duchu fair play, widoczne szczególnie na drugiej pętli, gdy nie ma już tłumów, gdy wszyscy odczuwają ogromne zmęczenie, gdy każdego dopadają mniejsze lub silniejsze kryzysy. To właśnie wtedy uświadamiamy sobie o co tak naprawdę chodzi w całej tej zabawie, że to nie jest walka pomiędzy uczestnikami, ale indywidualne osobiste zmaganie się każdego uczestnika z własnymi słabościami. Harpagan pozwala cieszyć się ze swojego osobistego zwycięstwa niezależnie od osiągniętej lokaty, od uzyskanego czasu, nawet od przebytego dystansu. I dlatego warto w tej i podobnych do Harpagana imprezach brać udział. Pozdrawiam i dziękuję wszystkim napotykanym na trasie i w bazie Harpagana, dzięki którym dwa razy do roku mogę przeżywać wspaniałe i niezapomniane chwile.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

Oczywiście macie Panowie rację.
Tylko jeżeli tramwajowa tendencja za bardzo się rozwinie wówczas do mety zacznie docierać kilku, kilkunastu nawigatorów ciągnących za sobą po kilkanaście wagoników każdy. W tym przypadku organizatorzy będą chyba zmuszeni zastanowić się nad klasyfikacją drużynową. Przy takim obrocie sprawy receptą na harpaganowy sukces będzie zabranie się z jednym z harpaganowych wyjadaczy.

Sami przecież musicie przyznać iż poza kontuzjami nic nie działa tak destrukcyjnie na piechura podczas marszu jak dłuższe poszukiwanie danego punktu czy też zagubienie się na trasie.
Jeżeli powyższe czynniki uda się zneutralizować wówczas dolegliwości fizyczne dają o sobie znać znacznie później albo też wcale.

Nie ulega jednak wątpliwości iż marsz w grupie jest przyjemny chociaż mi odpowiada również napieranie w pojedynkę.

Pozdrawiam!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

To, że do mety dotarłiśmy w blisko 20-osobowym tramwaju, nie oznacza, że wszyscy szliśmy cały czas razem. Nie kontrolowałem ile osób i kto w danym momencie idzie ze mną, ale z tych, którzy zapowiadali od startu, że chcą ze mną iść, do mety dotarły chyba 4 osoby. Najbardziej zbieraliśmy towarzystwo na końcówce trasy, a to, że doszliśmy do mety w jednym czasie było naszą wspólną decyzją. Postanowiliśmy, że nie będziemy ścigać się na ostatnich metrach, ale razem przekroczymy linię mety.
Jeszcze raz powtarzam z całą stanowczością. Harpagan to nie wyścigi, przynajmniej na trasie pieszej. Kto chce się ścigać, niech się ściga, kto woli dreptać za innymi, niech drepcze i nie ma ani powodów, ani możliwości, żeby mu tego zakazać. Zakaz wzajemnej pomocy jest niezgodny z ideą tej imprezy, zresztą niewykonalny technicznie, o czym już pisałem. Nawet gdybyś wprowadził konkurencję drużynową, to jak wyobrażasz sobie współzawodnictwo indywidualne. Że niby jeśli odyniec zobaczy przed sobą innego odyńca, powinien zasłonić oczy, nie patrzeć gdzie tamten poszedł i zaczekać aż będzie zupełnie sam? A ze startu pewnie puszczałbyś zawodników co pół godziny przez pół roku. Rozumiem rozgoryczenie kogoś, kto zabłądził, bo starał się nawigować samotnie, albo podłączył się do niewłaściwej osoby, podczas gdy ktoś inny doszedł do mety, bo trafił dobrego przewodnika. Przecież każdy mógł iść za mną :-) Tylko wcale nie ma gwarancji, że nie żałowałby tego, gdyby okazało się, ze nie zmieściliśmy się w limicie czasu albo gdybym pobłądził, co przecież też mi się nieraz zdarza.
Dyskusja na temat jakichkolwiek ograniczeń tzw. tramwajów jest czysto akademicka.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

I jeszcze jedno. Marsz w grupie ma też swoje ogromne wady. Każdy z nas ma po drodze kryzysy, ale nie jednocześnie, więc postoje muszą być dłuższe, co trzeba nadrabiać szybkim tempem marszu. Wiele osób oderwało się od naszej grupy własnie dlatego, że nie wytrzymało tempa, że musieli się zatrzymać, gdy my ciągnęliśmy ostro naprzód. Zdanie się na dobrego nawigatora to też ryzyko. Większość błędów nawigacyjnych zawdzięczam nadmiernemu zaufaniu tym innym dobrym nawigatorom, za którymi się zapędziłem, by w pewnym momencie zauważyć, że nie bardzo wiem, gdzie jestem. Każdy popełnia błędy, nawet ci najlepsi, ja też i to często, wszak do tych najlepszych, których znam i spotykam na Harpaganie jeszcze mi daleko, a opinie o moich super zdolnościach nawigacyjnych są bardzo mocno przesadzone. Akurat tym razem się udało i tyle. A doświadczenie, którego trochę już mam, bardziej pomaga mi we właściwym rozłożeniu sił i radzeniu sobie z kryzysami, niż w nawigacji, która wymaga jedynie umiejętności orientowania i czytania mapy oraz koncentracji.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

Rzeczywiście chyba muszę co nieco zrewidowac swój pogląd na temat harpaganowych tramwaji. Przecież nie można nikomu odbierać prawa do pełni satysfakcji z osiągnięcia harpaganowej mety tylko dlatego że szedł z kimś w grupie. To byłoby nieuczciwe wobec wysiłku i trudu który taka osoba poniosła. Na tym można raczej zakączyć ów wątek. Pozdrawiam!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

swoją drogą bardzo trudno uniknąć tramwai gdy tyla narodu startuje na raz. a znowu zrobic minuty startowe to ostatni startowali by nad ranem. Znowu na darżlubiu tramwaje są podstawa do dyskwalfikacji ...róznie bywa
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Harpaganowe tramwaje.

I o to chodzi. Harpagan to zazwyczaj przynajmniej do 2 lub 3 PK jeden wielki tramwaj, więc trzeba by było zdyskwalifikować wszystkich, a nieletnim zezwolić na samotny marsz lub w ogóle zabronić startu. Wydaje mi się, że główną trudnością Harpagana jest dystans, dlatego, choć jest to InO punkty nie są jakoś specjalnie poukrywane, nie ma PK stowarzyszonych, a mapa też odbiega od standardów BnO, choćby skalą. Organizując maraton Kierat miałem zapewne podobne dylematy, co organizatorzy Harpagana. Zdecydowałem się nie określać obowiązkowej trasy, a jedynie PK, bo nie jestem w stanie pilnować uczestników na całym stukilometrowym dystansie, a tak wystarczy kontrolować obecność na wyznaczonych punktach. Impreza jest ponadto ciekawsza, jeśli trasę pomiędzy PK każdy musi sobie sam wyznaczyć na podstawie mapy. Rajd automatycznie nabiera charakteru marszu na orientację. Osobiście wolałbym nawet, żeby uczestnicy maratonu nie plątali sie samotnie po górach, ale nakazanie im marszu w drużynach eliminowaloby ze startu tych, którzy pary nie mają, a w przypadku odpadnięcia jednego czlonka drużyny, wykluczałoby z dalszej rywalizacji pozostałych jej członków, dlatego klasyfikację prowadzimy indywidualną, ale nie zabraniamy marszu w grupach, wręcz przeciwnie, nawet do niego zachęcamy. Regulamin maratonu Kierat mówi jednoznacznie, że marsz w grupach jest dozwolony, regulamin Harpagana po prostu go nie zabrania.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0