Re: Historyjki z H-36
Mieliśmy ze szwagrem niezły klimat przy poszukiwaniu punktu 16 (wjechaliśmy trochę za wcześnie i nie trafiliśmy na cypel tylko na cypelek trochę bardziej na południe). Jadąc ze słuszną prędkością w dół po tubylczej drodze napadły na nas trzy byczki. Takie prawdziwe, tzn samce krów. Trzymane na wątpliwej wytrzymałości sznureczkach w jeszcze bardziej wątłych ramionach dwóch panienek (sic). Jakimś cudem udało się wymanewrować (z prawej strony nasyp, z lewej krzaki) i za jakieś 200-300m na łące patrzy się na nas wielkie bydle, tym razem dorosły byk. Może tata tych poprzednich. Zerwany ze sznura, zaczął zapierdzielać w naszą stronę, daliśmy po korbach, puls skoczył mi chyba do 190, uszkodzone kolano szwagra jakoś wytrzymało i byk zrezygnował po kilkudziesięciu metrach. To było realne zagrożenie życia :) tym bardziej że od około 50km jechaliśmy na pół gwizdka żeby nie pogarszać popsutego już znacznie kolana.
Niestety kiedy emocje po ucieczce opadły i odnalezieniu PK16 szwagrowe kolano przestało działać i poczłapaliśmy się do Sierakowic.
0
0