Specjalnie dla was...
Przepisalam ten oto fragment z Gazety Wyborczej (nieco archiwalnej) znaleziony przy okazji wycinania "Garfieldow" z dwoch miesiecy:
Tekst traktuje o nagrodzie Darwina, przyznawanej co roku ludziom, ktorzy okazali sie na tyle glupi, ze ewolucja wyeliminowala ich z zycia.
"(...)Wiele tych historii konczy sie krwawo, jak w przypadku terrrorystow palestynskich szykujacych bombe zegarowa, ktorzy zapomnieli, ze w Izraelu czas wlasnie zmienil sie na letni i zle nastawili zegar.
Rownie fatalnie skonczyli brazylijscy gangsterzy. Uciekali samochodem przed policja, kiedy jeden z nich wyciagnal granat, odbezpieczyl, i rzucil w policjantow zawleczka.
(...)Jedna z najslawniejszych opowiesci (...) jest historia egipskiego kurczaka. Kurczak wpadl do pieczary w wiosce Nazlat Imara. 18-letni syn wlasciciela farmy zszedl do zalanej woda pieczary, zeby go wyciagnac. Nie wrocil, wiec do pieczary zeszli kolejno: jego siostra, dwoch braci i dwoch znajomych farmerow. Wszyscy utoneli. Kurczak zostal wyciagniety na powierzchnie przez ekipe ratunkowa. Tylko on potrafil plywac.
(...) Oto nasza kandydatura do nagrody Darwina:
Szczecinska prokuratura badala, czy pracodawca jednego z miejscowych murarzy nie popelnil przestepstwa, nie zapewniajac mu bezpiecznych warunkow pracy. Oto tresc pisma poszkodowanego murarza do prokuratury.
"Szanowni Panstwo, w raporcie jako przyczyne- wypadku podalem: "próba samodzielnego wykonania pracy". W pismie stwierdzili Panstwo, ze powinienem podac pelniejsze wyjasnienie. Sadze, ze ponizsze szczególy beda wystarczajace.
Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowalem sam na dachu nowego, trzypietrowego budynku. Kiedy zakonczylem prace, stwierdzilem, ze mam ponad 150 kg cegiel porozrzucanych wokolo. Zdecydowalem sie nie znosic ich na dól pojedynczo, lecz spuscic je w beczce, uzywajac liny na bloku przytwierdzonym do sciany. Po zabezpieczeniu liny na dole wszedlem na dach i zawiesilem na niej beczke zaladowana ceglami. Potem zszedlem na dól i odwiazalem line, a nastepnie, trzymajac ja mocno, zaczalem powoli opuszczać 150- liowy ciezar.
W raporcie o wypadku napisalem, ze waze 80 kilogramów. Mozecie wiec Panstwo sobie wyobrazic, jak duze bylo moje zaskoczenie naglym szarpnieciem do góry - stracilem orientacje, nie puscilem jednak liny. Nie musze dodawac, ze ruszylem do góry w raczej szybkim tempie, po scianie budynku. W polowie drugiego pietra spotkalem sie z opadajaca beczka - to tlumaczy peknieta czaszke j zlamany obojczyk.
Zwolnilem troche z powodu beczki, ale o kontynuowalem gwaltowne wciaganie, nie zatrzymujac sie, az kostki mojej prawej reki nie weszly w blok. Na szczescie pozostalem przytomny i bylem w stanie nadal trzymac mocno line pomimo bólu i ran.
W tym samym czasie beczka z ceglami uderzyla o ziemie. W wyniku uderzenia jej dno peklo, a zawartosc wypadla. Pozbawiona cegiel beczka wazyla juz tylko 25 kilogramów. Przypominam, ze ja waze 80 kilogramów, wiec w tej sytuacji zaczalem gwaltownie spadac i w polowie drugiego pietra ponownie spotkalem sie z beczka, która tym razem wznosila sie do góry.
W efekcie mam pekniete kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to opóznilo mój upadek na tyle, ze odnioslem mniej obrazen przy upadku na stos cegiel;- zlamane tylko trzy zebra.
Z przykroscia musze stwierdzic, ze gdy lezalem obolaly na ceglach, nie moglem wstac ani sie poruszac, a ponadto przestalem trzezwo myslec i puscilem line. Pusta beczka wazaca wiecej nz lina spadla na dól i polamala mi nogi.
Mam nadzieje, ze udzielilem panstwu wyczerpujacych odpowiedzi potrzenbych do zakonczenia postepowania w mojej sprawie. Teraz juz Panstwo zapewne rozumieja, w jakich okolicznosciach wydarzyl sie mój wypadek.
Z powazaniem..." (...)
Ufff... koniec! Czego sie nie robi dla Gratkowiczow...
Aczkolwiek stwierdzam, ze na kuponach bym tego nie dala.
0
0