Lokal poleciła mi koleżanka, pomyślałam, że warto go sprawdzić więc udałam się tam ze swoim chłopakiem. I....kompletna klapa. Na małego głoda zamówiliśmy "serową ucztę" na pół i białą kawę z ekspresu. Zamiast kawy z ekspresu dostałam espresso, co w sumie nie stanowiłoby problemu gdyby nie fakt, że do 100 ml czarnej gorącej kawy dostałam 250 ml lodowatego mleka, nie trzeba być geniuszem, aby wiedzieć, że wynikiem takiego połączenia będzie zimna kawa. Zapewne nie jest też tajemnicą nawet w podrzędnej klasy kawiarniach, że espresso po pierwsze pije się czarną, a po drugie jeśli nawet klient zażyczył by sobie z mlekiem, to mleko musi być lekko podgrzane a nie wyjęte prosto z lodówki. Pomyślałam, ok, ostatecznie jest lato, mogę wypić kawę której nie zamawiałam nawet zimną. Po kilku minutach kelnerka przyniosła nam naleśnika na talerzu, który cały rant miał usmarowany keczupem, co prawda nie zapomniała o drugim talerzu, ale o sztućcach pomyśleć było już zbyt trudno, ok, mój chłopak wytarł talerz, poprosiliśmy o sztućce i zabraliśmy się za konsumpcje. A tu co? Naleśnik okazał się delikatnie mówiąc letni. Nie wytrzymałam i poszłam spytać czy w tym lokalu wszystko podawane jest na zimno?