Koszmar rejestracji
Przydarzyło mi się zapalenie korzonków. O godzinie 7 rano, zamiast do pracy - zadzwoniłam do rejestracji poradni, aby umówić się na wizytę. Po 3-4 próbie, udało mi się połączyć z sympatyczną panią (sygnał wolny na linii, niestety nikt nie odbierał), która wysłuchała z czym się zgłaszam i stwierdziła, iż wcześniej muszę wypełnić deklarację. Poprosiła, abym przyszła do przychodni o 10-11 rano - nie będzie wtedy dużo ludzi przy ladzie, więc mnie szybko obsłuży i będą mogła udać się do lekarza rodzinnego. Gdy "dowlokłam" się do przychodni (śnieg, ślizgawica, ból dolnej partii pleców - słowem via dolorosa), wypełniłam deklarację i próbowałam się zarejestrować. Usłyszałam: "Pani oszalała? O godzinie 10 chce się pani dostać do lekarza? Chorych zapisujemy w godzinach rannych! Proszę przejść się po gabinetach lekarskich, może któryś z lekarzy zechce panią przyjąć".
Cóż było robić? Przeszłam się. Oczywiście nikt mnie nie przyjął. Nawet nie pamiętam do którego lekarza złożyłam deklarację...
Cóż było robić? Przeszłam się. Oczywiście nikt mnie nie przyjął. Nawet nie pamiętam do którego lekarza złożyłam deklarację...