Jaśnie Pan Burżuj z Bojana
Wracam z Wiczlina. Kończy się asfalt zaczynają płyty yomb, a potem znów asfalt. Odcinek z płytami krótki i wąski. W połowie spotykam się z innym autem, zjeżdżam jednym kołem z płyt. Bardziej nie mogę bo dziury bardzo głębokie więc szkoda mi i auta i mojego chorego kręgosłupa. Zresztą ten z przeciwka może też zjechać jednym kołem zwłaszcza, że po jego stronie pobocze w tym miejscu równe jak deska i miniemy się bez problemu. Jednak kierowca stanął na środku i pokazuje mi, że mam mu zjechać. Więc ja mu pokazuję, że on też może zjechać. Włączył awaryjne i stoi, więc stoję i ja. Zjechałam częściowo z drogi i nie widzę powodu dla którego mam zjechać całkowicie, bo on chce jechać środkiem?
Długo nie wytrzymał, podjechał do mnie i pyta:
- Panie nie umie zjechać?
- U mnie są głębokie dziury, a pan ma równo więc też może pan zjechać.
- Ale pani jeździe szitem za ...... tysięcy, a ja mam suva za 400 tysięcy!!!
Więc mu odpowiedziałam: No to pana stać na naprawy, mnie nie.
Zachowanie właściciela suva pozostawię bez komentarza, mówi samo za siebie. Żałuję tylko, że zszokowana jego "dobrymi manierami" nie spojrzałam na jego numery rejestracyjne.
Długo nie wytrzymał, podjechał do mnie i pyta:
- Panie nie umie zjechać?
- U mnie są głębokie dziury, a pan ma równo więc też może pan zjechać.
- Ale pani jeździe szitem za ...... tysięcy, a ja mam suva za 400 tysięcy!!!
Więc mu odpowiedziałam: No to pana stać na naprawy, mnie nie.
Zachowanie właściciela suva pozostawię bez komentarza, mówi samo za siebie. Żałuję tylko, że zszokowana jego "dobrymi manierami" nie spojrzałam na jego numery rejestracyjne.

