Nie miłe zaskoczenie.
Do restauracji pędziłem na spotkanie rodzinne, byłem głodny jak wilk i ciekaw smaków które budziły wyobraźnie po przeczytaniu menu.Na wejściu troszkę zwróciła uwagę ciasnota, ale nie przejęliśmy się tym zbytnio.Troszkę ciemno, choć nie męcząco dla oczu. Klimat nam się spodobał, wszystko miało swój własny charakter i bardzo do siebie pasowało, nic tylko zamawiać. Złożyliśmy zamówienie i wtedy zaczęły się schody, stopień po stopniu nasze zadowolenie spadało w stronę niezadowolenia..Po 30min zaczęły spływać przystawki, tak że dostawaliśmy po kolei. Po następnych 40 minutach danie główne,porażka.Stek jak dla mnie nie bardzo jadalny z powodu kolosalnej ilości pieprzu, paliło w ustach jak ciepła wódka. Nie wiem jak mięso było wycięte z polędwicy, ale moim zdaniem nieprawidłowo bo nie wyglądało to apetycznie i ciężko było określić jakie to mięso. Zacząłem jeść i słyszę w głowie krzyk, gdzie jest sos?!!! Suche przepieczone, ziemniaczki kateringowe, których nie powinno się używać do karty, jeśli chce się mieć restaurację reprezentującą jakiś poziom. Ciut wyższy niż bar mleczny, ale samym wystrojem, niestety tego się nie osiągnie.