Polecam film - nie robi piorunującego wrażenia, ale warto obejrzeć...
"Symetria", czyli metafora i przewrotność losu...
Dłuższą chwilkę temu (jakieś cztery godziny wstecz) wróciłam z kina. Byłam na polskim filmie. Film - jak przystało na twór artystyczny - posiada tytuł. Przewrotny i metaforyczny zarazem tytuł - "Symetria". Dobro i zło, wina i kara, współmierność i niewspółmierność, chęć i niechęć, zgoda i bunt..., jak również wiele innych rzeczy, które doprowadzają głównego bohatera filmu do metamorfozy. Z porządnego, niekaranego, łagodnego i wrażliwego absolwenta wyższej uczelni (kierunku: geografia) - bohater przeobraża się w pozbawionego naiwności i nadziei, grypsującego, działającego zgodnie z zasadami więziennych "elit" przestępcę. Balansując na krawędzi - pomiędzy załamaniem nerwowym (z próbą samobójczą - nie do końca przeprowadzoną), a ciągłą chęcią doedukowania się w tej więziennej "szkole życia" - bohater dokonuje wyboru: TU i TERAZ jest, musi więc solidarnie - wespół z kolegami z celi - dokonać mordu i upozorować samobójstwo pedofila. Musi to zrobić, ponieważ złamanie solidaryzmu przestępczego jest szczególnie piętnowane i z oprawcy bardzo łatwo można stać się ofiarą. To - i wcześniejsze poczynania bohatera filmu - powodują, iż staje się on w pełni wartościowym (wg zasad więziennych) gitem. Łukasz (nasz bohater), czekając w areszcie na rozprawę i ewentualny wyrok, przeżywa w ciągu kilku kolejnych miesięcy cały wachlarz emocjonalny:
- zdziwienie - wywołane tym, iż postawiono mu jakiekolwiek zarzuty, mimo jego niewinności,
- zaskoczenie - że tak łatwo można trafić do więzienia za nic,
- strach - przed nowym dla niego światem,
- lęk - przed tym, co go jeszcze może spotkać,
- panika - spowodowana brakiem umiejętności radzenia sobie w sytuacji, w jakiej się znalazł i brakiem możliwości jakiegokolwiek wyjścia,
- rozpacz - z powodu beznadziejności, w jakiej się znalazł, popychająca go do załamania nerwowego i próby samobójczej,
- złość i wściekłość - z powodu niektórych "zasad" kodeksu grypsujących, które dla Łukasza były zbyt drastyczne,
- poczucie ważności - gdy w końcu grono gitowców zaakceptowało go i wchłonęło w swoją grupę.
Film nie wywołał na mnie niesamowitego wrażenia - pośrednio zapewne dlatego, iż podczas studiów spotkałam się już z większością tego, co w filmie zobaczyłam. Jednak uważam, że warto go obejrzeć. Warto również zastanowić się nad tym, jak cienka granica oddziela dobro i zło. Warto pomyśleć o tym, jak łatwo każdy z nas - z porządnego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej - może w mgnieniu oka zamienić się w przestępcę, którego jedynym wyborem i szansą na przeżycie może być li i tylko wkroczenie na drogę półświatka przestępczego i pokonanie kolejnych szczebli na drabince zwanej "celą dla grypsujących". Dzięki obejrzeniu tego filmu, wielu osobom dane będzie po raz pierwszy w życiu zapoznanie się - przynajmniej cząstkowe - z czymś, co w żargonie więziennym nazywa się "drugim życiem". Film pokazuje nam podział społeczności więziennej na ludzi (czyli grypsujących, inaczej gitów) i "nie-ludzi" (czyli wszystkich pozostałych więźniów, którzy nie grypsują, zwanych też - frajerami, bądź cwelami). Ukazana w filmie podkultura więzienna, jako typowa grupa społeczna - nieformalna, a także jako osobna grupa społeczna - charakteryzująca się własną dynamiką i działająca w niezwykle skomplikowanym środowisku, obrazuje nam - ludziom, dla których ten "świat" jest zupełnie obcy - podatność osób trafiających do więzienia, na przyuczenie się i zaakceptowanie zasad i norm, które - nim osoby te przekroczyły bramę więzienną - były dla nich niedozwolone społecznie i nie do przyjęcia. Więzienna egzystencja - pokazana w przerażająco realistyczny sposób. "W więzieniu teraźniejszość nie istnieje. Jest tylko przeszłość we wspomnieniach i przyszłość w postaci marzeń" - to słowa więźnia, skazanego na 25 lat... To daje do myślenia. Śmiało mogę powtórzyć, że - mimo, iż film nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia - polecam go wszystkim. Muszę przyznać, że najbardziej podoba mi się sam tytuł... "Symetria"... i ta przewrotność...
Dłuższą chwilkę temu (jakieś cztery godziny wstecz) wróciłam z kina. Byłam na polskim filmie. Film - jak przystało na twór artystyczny - posiada tytuł. Przewrotny i metaforyczny zarazem tytuł - "Symetria". Dobro i zło, wina i kara, współmierność i niewspółmierność, chęć i niechęć, zgoda i bunt..., jak również wiele innych rzeczy, które doprowadzają głównego bohatera filmu do metamorfozy. Z porządnego, niekaranego, łagodnego i wrażliwego absolwenta wyższej uczelni (kierunku: geografia) - bohater przeobraża się w pozbawionego naiwności i nadziei, grypsującego, działającego zgodnie z zasadami więziennych "elit" przestępcę. Balansując na krawędzi - pomiędzy załamaniem nerwowym (z próbą samobójczą - nie do końca przeprowadzoną), a ciągłą chęcią doedukowania się w tej więziennej "szkole życia" - bohater dokonuje wyboru: TU i TERAZ jest, musi więc solidarnie - wespół z kolegami z celi - dokonać mordu i upozorować samobójstwo pedofila. Musi to zrobić, ponieważ złamanie solidaryzmu przestępczego jest szczególnie piętnowane i z oprawcy bardzo łatwo można stać się ofiarą. To - i wcześniejsze poczynania bohatera filmu - powodują, iż staje się on w pełni wartościowym (wg zasad więziennych) gitem. Łukasz (nasz bohater), czekając w areszcie na rozprawę i ewentualny wyrok, przeżywa w ciągu kilku kolejnych miesięcy cały wachlarz emocjonalny:
- zdziwienie - wywołane tym, iż postawiono mu jakiekolwiek zarzuty, mimo jego niewinności,
- zaskoczenie - że tak łatwo można trafić do więzienia za nic,
- strach - przed nowym dla niego światem,
- lęk - przed tym, co go jeszcze może spotkać,
- panika - spowodowana brakiem umiejętności radzenia sobie w sytuacji, w jakiej się znalazł i brakiem możliwości jakiegokolwiek wyjścia,
- rozpacz - z powodu beznadziejności, w jakiej się znalazł, popychająca go do załamania nerwowego i próby samobójczej,
- złość i wściekłość - z powodu niektórych "zasad" kodeksu grypsujących, które dla Łukasza były zbyt drastyczne,
- poczucie ważności - gdy w końcu grono gitowców zaakceptowało go i wchłonęło w swoją grupę.
Film nie wywołał na mnie niesamowitego wrażenia - pośrednio zapewne dlatego, iż podczas studiów spotkałam się już z większością tego, co w filmie zobaczyłam. Jednak uważam, że warto go obejrzeć. Warto również zastanowić się nad tym, jak cienka granica oddziela dobro i zło. Warto pomyśleć o tym, jak łatwo każdy z nas - z porządnego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej - może w mgnieniu oka zamienić się w przestępcę, którego jedynym wyborem i szansą na przeżycie może być li i tylko wkroczenie na drogę półświatka przestępczego i pokonanie kolejnych szczebli na drabince zwanej "celą dla grypsujących". Dzięki obejrzeniu tego filmu, wielu osobom dane będzie po raz pierwszy w życiu zapoznanie się - przynajmniej cząstkowe - z czymś, co w żargonie więziennym nazywa się "drugim życiem". Film pokazuje nam podział społeczności więziennej na ludzi (czyli grypsujących, inaczej gitów) i "nie-ludzi" (czyli wszystkich pozostałych więźniów, którzy nie grypsują, zwanych też - frajerami, bądź cwelami). Ukazana w filmie podkultura więzienna, jako typowa grupa społeczna - nieformalna, a także jako osobna grupa społeczna - charakteryzująca się własną dynamiką i działająca w niezwykle skomplikowanym środowisku, obrazuje nam - ludziom, dla których ten "świat" jest zupełnie obcy - podatność osób trafiających do więzienia, na przyuczenie się i zaakceptowanie zasad i norm, które - nim osoby te przekroczyły bramę więzienną - były dla nich niedozwolone społecznie i nie do przyjęcia. Więzienna egzystencja - pokazana w przerażająco realistyczny sposób. "W więzieniu teraźniejszość nie istnieje. Jest tylko przeszłość we wspomnieniach i przyszłość w postaci marzeń" - to słowa więźnia, skazanego na 25 lat... To daje do myślenia. Śmiało mogę powtórzyć, że - mimo, iż film nie zrobił na mnie piorunującego wrażenia - polecam go wszystkim. Muszę przyznać, że najbardziej podoba mi się sam tytuł... "Symetria"... i ta przewrotność...