Polskie tłumaczenie tytułu to (znowu) porażka. Sugeruje, że mamy do czynienia z filmem klasy B o wrednych kosmitach najeżdżających Ziemię lub kiepskim horrorem. Ku mej radości nic takiego nie ma miejsca. Chcieliśmy z żoną zobaczyć inną propozycję, ale godzina seansu nam nie odpowiadała. Jednak uparliśmy się, że do kina pójdziemy i wybraliśmy taki film, o którym nic nie wiedzieliśmy. I to był dobry ruch, bo to film zaskakujący – zaczyna się jak tabuny innych dokonań na temat amerykańskich polityków, którzy z jakiś sensacyjnych powodów mają problemy. Ale później jest inaczej. I ciekawiej. Z ekranu nie leje się krew, nikt nikogo nie morduje, a jednak widz jest coraz bardziej wciągany w opowieść. The Adjustment Bureau jest również bardzo sympatyczne, ale na szczęście nie w różowym stylu komedii romantycznych. To „sympatyczność” innego rodzaju, która jest wielką zaletą. Najzabawniejsze było to, że po wyjściu z kina przytrafiło nam się coś co wyglądało jak ciąg dalszy akcji filmu. Poczułem się też zachęcony do przeczytania książki, na podstawie której powstało TAB. To chyba dobra rekomendacja.
4
0