Otrzymałam ulotkę od przemiłej Pani na Długie. Restauracja przywitała nas piękną choinką i muzyczką, która już po chwili zaczęła drażnić ucho, bo była zbyt głośna. Pewien wyniosły Pan przy drzwiach kierował klientów do szatni, a potem do stolika - do tego momentu było fajnie, a potem... Dziwny zwyczaj w menu są podane ceny wyłącznie głównego składnika i tak za kotlet dla dziecka zamiast zapłacić 12 zł, płacisz 20, bo 8 kosztują obrzydliwe mrożone frytki, więcej na talerzu zajmuje sałata i przybranie niż jedzenie. Za 3 osoby w tym 2 dzieci za 1 daniowy obiad zapłaciłam 80 zł po rabacie. Ceny zupełnie nieadekwatne do jakości. Pozaciągane serwetki na stole, sztućce najtańsze, jakie tylko można dostać na bazarku, ogólnie pusząca się tandeta. Pan, który witał gości bez ogródek przy klientach ochrzaniał przestraszone kelnerki, a szef siedzący za komputerem pasował tam jak kwiatek do kożucha, też głośno wydawał jakieś chaotyczne polecenia. Na dodatek na rachunek czekałam 35 min! Dopiero gdy zeszłam do wyjścia zainteresował się mną Pan "porządkowy". Przyniósł mi coś na kształt rachunku - na notesowej kartce wypisane dania przez nas skonsumowane. Nie dostałam paragonu inni klienci również!